Jeanne d'Arc - Klasyk z PSP na dużym ekranie
Studio Level-5 kojarzone jest głównie z serią gier o rozwiązywaniu zagadek z profesorem Laytonem w roli głównej. Stworzyli także serię gier piłkarskich Inazuma Eleven oraz swoją wersję Pokemonów zatytułowaną Yo-kai Watch.
Dla mnie jednak to zawsze będzie studio, które ma na koncie najlepsze japońskie rpgi wydane na sprzętach spod marki PlayStation. Dark Chronicle, Dragon Quest VIII i Rogue Galaxy to tytuły wydane na PS2 w ciągu zaledwie kilku lat. W tym samym czasie powstała także Jeanne d'Arc, a więc jedna z najlepszych produkcji dostępnych na pierwszym przenośniaku Sony, czyli na PSP. Działo się to w czasach, gdy japońska korporacja raz po raz wspierała swoją pierwszą przenośną konsolę jakimiś ekskluzywnymi perełkami.
Jedną z nich była właśnie historia opowiadająca o losach jednej z najdzielniejszej Francuzek w historii, Joanny d'Arc, podana w japońskim sosie taktyczno-turowym. Niespecjalnie przepadam za rpgami taktycznym, bo jest to gatunek raczej nastawiony na walkę, pozbawiony eksploracji świata gry znanej z tradycyjnych rpgów. Fabuła schodzi w nich raczej na drugi plan, a wszystko po to, by gracz mógł się skupić na zabawie przeróżnymi klasami postaci.
Zupełnie inaczej jest z klasykiem Level-5, na którego oficjalne wydanie w Europie gracze musieli czekać aż siedemnaście lat od jego oficjalnej premiery. Długo. O wiele za długo. Przez tą niezrozumiałą decyzję wydawcy wielu z nich ominął jeden z najlepszych rpgów taktycznych w historii marki PlayStation.
Spotkałem się z opiniami, że Jeanne d'Arc zawodzi pod względem fabularnym. Nic bardziej mylnego. Dla mnie to właśnie scenariusz jest jednym z najmocniejszych stron tej historii. Nie jest to dokument o życiu Dziewicy Orleańskiej, a gra fantasy, w której prosta dziewczyna ze wsi pokaże nie tylko to jak bardzo kocha swoją ojczyznę i będzie bronić Francji przed angielską inwazją do ostatniego tchu, ale stanie też do boju z orkami, smokami, demonami i innymi fantastycznymi stworami, których istnienie zagraża istnieniu całego świata.
Akcja gry rozgrywa się podczas wojny stuletniej pomiędzy Francją i Anglią. Spotkamy tu wiele postaci historycznych. Na szczęście nie są to jedyni bohaterowie, których spotka La Pucelle. Poza sławnymi bohaterami wojskowymi ówczesnych czasów, delfinem, który zostanie przyszłym królem Francji, czy ludźmi, którzy skoczyliby za francuską heroiną w sam ogień, spotkamy tu także uczłowieczone bestie, walczące o swoje miejsce w świecie.
Początkowo nikt nie bierze zwykłej wiejskiej dziewczyny na poważnie. Z biegiem czasu i wraz z jej wielkimi zwycięstwami na kolejnych polach walki najważniejsi ludzie tamtych czasów zaczną się z nią liczyć. Joanna stanie się nieocenioną sojuszniczką Karola VII w jego drodze do objęcia przez niego korony Francji oraz największym utrapieniem jej wrogów, którzy nie cofną się przed niczym, aby pokrzyżować jej szyki.
W grach taktycznych często mamy do czynienia z zasadą papier-kamień-nożyce, a więc z najprościej rzecz ujmując, z zasadą, gdzie jedna jednostka określonego żywiołu jest zabójcza dla drugiej, ta druga jest zabójcza dla trzeciej, trzecia zaś jest zabójcza dla tej pierwszej. Nie inaczej jest tutaj. Możemy budować swój oddział właśnie w ten sposób, nie zapominając oczywiście o tym, że konkretne klasy postaci mają same w sobie zalety.
I tak łucznik może atakować wrogów na odległość. Mag może atakować najpotężniejszymi zaklęciami kilku przeciwników naraz. Nasz złodziejaszek potrafi okraść wskazany cel z gotówki, umiejętności, a nawet postawić drabiny, które pozwolą dostać się całej drużynie w ciężko dostępne miejsca. Wojownicy wyposażeni w ciężkie topory zadają ogromne obrażenia, a dzięki dużej ilości zdrowia wytrzymają ciosy, które zabiłyby większość innych jednostek. Jednostki wyposażone we włócznie mogą atakować z dystansu, nie będąc narażonym na kontratak naszych adwersarzy.
Jednak wszystko to blednie przy tych kilku wybrańcach wyposażonych w naramienniki pełne boskiej mocy, które pozwalają nam przeistoczyć się na chwilę w przepotężnych herosów, które w pojedynkę potrafią przesądzić o zwycięstwie na placu boju. Każda taka postać może nie tylko korzystać z najmocniejszych umiejętności dostępnych w całej grze. Dzięki boskiej pomyślności po zabiciu każdego wroga w takiej formie dostajemy dodatkową turę do wykorzystania. W ten sposób możemy poczuć się podczas walk niczym młodzi bogowie.
Innym świetnym pomysłem w Jeanne d'Arc jest garda jedności. Każda jednostka dostępna w grze ma swoją obronę. Jednak gdy nasza drużyna stoi blisko siebie na placu boju to tworzy to także gardę grupową, która znacząco zwiększa obronę wszystkich naszych wojaków. To klucz do zwycięstwa w wielu potyczkach, który pozwala przeżyć ataki nawet tym najmniej wytrzymałym członkom naszej drużyny.
Warto też korzystać a aur, które tworzymy na krótki czas po uderzeniu wroga za jego plecami. Jeśli ustawimy w takim specjalnym kręgu mocy naszą jednostkę, to znacząco podniesiemy jej parametry bojowe. Ten stan trwa tylko do następnej tury, ale korzyści jakie daje są nieocenione, żeby tak po prostu z nich zrezygnować.
Na polach walki możemy także znaleźć różnego rodzaju skarby, więc warto rozglądać się za świecącymi się miejscami na mapie. Jeśli jednak naprawdę brakuje nam gotówki, to warto zaglądać do swobodnych potyczek, które zawsze są dostępne pomiędzy misjami fabularnymi. Nie ma szans, żebyśmy uporali się z najtrudniejszymi starciami opcjonalnymi w Jeanne d'Arc bez odpowiedniej dawki farmienia, solidnej ilości przedmiotów leczniczych (magia uzdrawiająca nie jest mocną stroną tej pozycji), odpowiednim doborem umiejętności, które możemy dodatkowo wzmacniać za pomocą naszej drużynowej żaby, która pełni tu rolę gara alchemii oraz przede wszystkim bez zdobycia najlepszych pancerzy, tarczy i broni.
Są to jednak szczegóły dla graczy, którzy chcą wylizać każdą ścianę w tym japońskim turowym rpgu taktycznym. Już raz kiedyś tak zrobiłem w wersji Jeanne d'Arc na PSP. Teraz mam ochotę powtórzyć to wszystko na większym ekranie.
Komentarze
Prześlij komentarz