W co gracie w weekend? #476: Clair Obscur, Blue Prince, Atelier Yumia, Monster Hunter Rise/Sunbreak, Eternum i DOOM Eternal


Witam wszystkich graczy. Tydzień temu nie było W co gracie w weekend? przez majówkę oraz przede wszystkim przez choróbsko, które się do mnie przyplątało. Gdy ma się wysoką gorączkę, to rzadko chce się cokolwiek robić. Stwierdziłem, że warto odpocząć od pisania. Nie znaczy to, że nic nie odpalałem. Udało mi zaliczyć Sakurę no Utę, Steins;Gate i Steins;Gate 0 w polskich wersjach językowych, dzięki czemu mam teraz więcej czasu na ogrywanie tytułów, o których mogliście niedawno przeczytać na moim blogu oraz takich, które dopiero zacząłem ogrywać. Ciekawskich zapraszam do dalszej części tekstu.

Clair Obscur: Expedition 33 (XSX, 2025)

Uwielbiam jak gracze snują plany dotyczące gier wideo. Weźmy tu za przykład 2025 rok. Miał być to rok GTAVI i innych, którzy mogą co najwyżej uczyć się od Rockstara jak robić gry wideo. Blisko połowy roku wiemy już, że żadne nowe GTA w tym roku się nie pojawi.

Jest to też rok, w którym jedną z najlepszych gier z gatunku visual novel/eroge, który jest zdominowany przez Japończyków, wcale nie jest japońska produkcja a jednego z najlepszych jrpgów turowych w historii zrobili Frnacuzi, którzy uciekli z Ubisoftu.

Nie mogę uwierzyć w to, że w czasach gdy tacy ludzie jak Yoshi-P ze Square Enix mówią, że dzisiejsza  technologia doprowadziła do tego, że jrpgi powinny być raczej grami akcji a nie grami turowymi programiści znad Sekwany mogą uczyć Japończyków jak się powinno robić tytuły z gatunku jrpgów turowych.


Spotkałem się z opiniami, że Clair Obscur nie jest jrpgiem tylko frpgiem. Jeśli weźmiemy pod uwagę pochodzenie twórców tej produkcji, to tak, jeśli zaś weźmiemy pod uwagę styl rozgrywki, styl walki, to jak rozwijamy tu bohaterów, to w przemyśle gier wideo Francuzi nigdy nie stworzyli podwalin pod francuskie rpgi. Japończycy zajmują się tym od niemal czterdziestu lat. Widać to jak ulał podczas ogrywania Expedition 33.

Ciężki klimat tej produkcji, makabryczne, czy wręcz barbarzyńskie sceny znaleźć możemy jedynie w klasycznych hybrydach gatunkowych horroru i jrpg takich jak Parasite Eve lub Shadow Hearts. System walki polegający na wyczuciu czasu to przecież nic innego jak system pierścieni z Shadow Hearts właśnie i jego uproszczona wersja z Lost Odyssey. Muzyka jest tu równie piękna jak chociażby w Nierach.


Kapitalnym pomysłem twórców jest to, że gdy bohaterowie Clair Obscur są mocno poranieni i bliscy śmierci, to są cali we krwi. To prosta recepta na to, żeby gracz stale się o nich martwił. W ten sposób można się po prostu szybciej z nimi zżyć. Gram w jrpgi większość swojego życia, a nigdy nie widziałem niczego podobnego w tym gatunku. Jasne, że bohaterowie pokryci krwią byli już w Dragon Age'u, ale tam było to raczej przedstawione jako dodatkowa opcja po każdej walce, a nie jako wynik naszych działań bitewnych. 


Nawet najlepsi przedstawiciele gatunku jrpg niemal całkowicie zrezygnowali z czegoś co było kiedyś ich cechą charakterystyczną, a więc mapy świata, tymczasem Francuzi o tym nie zapomnieli, więc poruszając się między głównymi lokacjami świata możemy sobie pochodzić po takiej mapie.

Bardzo cieszy mnie, że tej gry nie robili Japończycy. Dzięki temu możemy zobaczyć tu Paryż, a więc miasto które widziałem ostatnio w grze wideo w Onimushy 3...dwadzieścia lat temu. Gramofony, uliczni muzycy, malarze mówiący o miłości, mimy czy Francuzi upijający się winem to są rzeczy, których na pewno nie zobaczymy u Japończyków. 


Z jednej strony mamy tutaj urbanistyczny realizm, którego nie powstydziłoby się Lost Odyssey, a z drugiej fantastyczne lokacje jak chociażby ta, w której poruszamy się pod wodą tak jakby wcale nie miała masy, a i tak znajdziemy tam miny podwodne, na które trzeba uważać. Zresztą tylko Francuzi mogli wymyślić grę wideo, w której jednym ze strojów jest bagietka. Uwielbiam takie smaczki i zamierzam jeszcze bardzo długo się bawić w tym świecie.

Blue Prince (PS5, 2025)


Kilka tygodni temu nie wiedziałem o tym, że taka produkcja w ogóle istnieje. W momencie premiery z miejsca stała się jedną z najlepiej ocenianych gier wideo 2025 roku. Zachodziłem w głowę dlaczego? Pewnie nigdy bym się tego nie dowiedział, gdybym nie zorganizował dla zabawy głosowania na najlepsze gry tego roku wśród społeczności PSN Profiles.

https://forum.psnprofiles.com/topic/177705-game-of-the-year-2025/

Każdy mógł wymienić tutaj swoją ulubioną grę pod warunkiem, że wyszła w tym roku. Gracze zaczęli wymieniać Błękitnego Księcia, o którym nie wiedziałem absolutnie nic, poza tym, że trafił do Plusa i Gamepassa w dniu premiery i jest grą wideo z gatunku roguelike.


O samym tym gatunku też zresztą wiedziałem niezbyt dużo. Koncepcja gry wideo polegająca na powtarzaniu w kółko tego samego i liczenie na to, żeby przy kolejnej powtórce uśmiechnął się do nas los zupełnie do mnie nie przemawia. Powtarzanie tych samych czynności w grach, czyli tak zwany gaming loop, jest jednak elementem charakterystycznym dla serii Monster Hunter, więc skoro tam mnie to nie nudzi, to czemu miałbym nie spróbować tego w innej grze?

Blue Prince nie zachwyca oprawą, muzykę słyszymy w nim niezbyt często, sama gra potrafi też zgubić wiele klatek animacji podczas eksploracji świata gry. Budżetowość tej produkcji widać na każdym kroku. Widać w niej jeszcze jedną rzecz. Niestety nie zauważą jej ludzie, którzy oceniają gry, pobieżnie się im przypatrując.


Blue Price jest chyba jedną z najlepszych gier logicznych w ostatnich latach, z tak dużą ilością sekretów, że może to przyprawić o zawrót głowy niejednego gracza spragnionego łamigłówek. Tak dobrze z zagadkami bawiłem się ostatnio chyba tylko przy Professorze Laytonie na NDSie.

Mamy tutaj oczywiście zarys prostej historii. Wracamy do pewnego tajemniczego domostwa. Otrzymujemy list, w którym jego zmarły właściciel prosi nas o znalezienie nieuchwytnego pokoju nr 46, informuje nas, że nie możemy zachować wszystkich zdobytych przedmiotów w konkretnym dniu i wtedy zaczyna się jedna z najlepszych przygód intelektualnych, jakie ma do zaoferowania medium gier wideo.


Naszym zadaniem jest tak umiejętne stawianie nowych pomieszczeń na mapie domu, aby dotrzeć do naszego upragnionego celu. Droga do tego jest jednak długa, kręta i wyboista. Wiele podpowiedzi odnośnie fabuły samej gry czy tajemniczego pokoju znajdziemy tylko i wyłącznie, jeśli narysujemy odpowiedni pomieszczenie lub dopiero wtedy, gdy spełnimy określone warunki, żeby znaleźć w nich podpowiedzi. Często mam tutaj wrażenie, że stoję w miejscu i nie robię żadnych postępów, aż trafiam do pomieszczenia, w którym jeszcze nigdy nie byłem i znajduję odpowiedzi na kolejne nurtujące mnie pytania.

Pod względem kondensacji sekretów na małym obszarze Blue Prince nie ma sobie równych i tylko brak szczęścia, który zawsze towarzyszy produkcjom roguelike potrafi mnie zniechęcić do dalszego poznawania tajemnic Mt. Holly.

Nie zmienia to faktu, że jest to szalenie wciągający tytuł. Żeby się jednak o tym przekonać, to należy mieć otwarty umysł i próbować nowych rzeczy, obcując z grami wideo.

Atelier Yumia: The Alchemist of Memories & the Envisioned Land (PS5, 2025)


W dalszym ciągu kontynuuję przygodę Yumii i jej towarzyszy. Odblokowałem już motocykl, który znacząco przyśpiesza eksplorację wielkiego świata Aladiss. Nie skupiam się tylko na wątku głównym. Robię to na co mam ochotę i wpadnie mi akurat w oczy. Są to walki z trudniejszymi potworami, ratowanie przed nimi zagubionych podróżników, misje polegające na dostarczeniu konkretnych fanów, poboczne historie głównych bohaterów, zwykłe zbieractwo materiałów alchemicznych, podziwianie okolicznych widoków, nauka nowych recept syntezy, rozwiązywanie prostych zagadek w świątyniach i wiele innych. 


Odblokowuje też każdy nowy znacznik na mapie, aby później szybko się przemieszczać pomiędzy konkretnymi punktami na mapie, no i oczywiście staram się otwierać wszystkie skrzynki ze skarbami, które znajdę po drodze. Można w nich znaleźć rzadkie lub mniej rzadkie materiały przydatne w alchemii. 

Niemal wszystko co robimy w jrpgu Gust daje nam punkty umiejętności, które można rozdysponować do jednego z trzech drzew umiejętności. Znajdziemy tu drzewko alchemii, eksploracji i walki. To tu zdecydujemy czy chcemy rozwinąć główną bohaterkę tak, aby zbierała najrzadsze komponenty alchemiczne, potrafiła wytwarzać większą ilość przedmiotów, mogła używać większej torby podczas eksploracji czy żeby była silniejsza w walce z napotkanymi stworami. Wszystko zależy tu od preferencji gracza.

Atelier Yumia oferuje mnóstwo samouczków, z których część jest dostępna wraz z naszymi postępami w fabule lub podczas eksploracji i tak przykładowo ostatnio dowiedziałem się przykładowo o przypływie many, a więc stanie pewnego rodzaju uniesienia bitewnego, podczas którego zyskujemy dostęp do najpotężniejszych zdolności bitewnych w grze. Ceną za ten stan jest szybka utrata zdrowia, więc jak już decydujemy się na korzystanie z nich musimy się po prostu spieszyć z zadawaniem potężnych obrażeń na wrogach. W przeciwnym razie szybko stracimy przytomność. Nie ma nic za darmo. 

Monster Hunter Rise/Sunbreak (PS5, 2023) - Apeksy, zwoje i korony


Po wydaniu trzech tysięcy monet anomalii u naukowca Bahariego i pokonaniu piętnastu wzniesionych potworów najgorsze w dodatku Sunbreak już za mną. Do anomalii jeszcze pewnie wrócę, ale nie wcześniej, aż uporam się z pozostałymi sprawami w rpgu Capcomu. 

Do platyny zostało mi już tak niewiele a zarazem tak dużo. Upolowanie tysiąca potworów zajmie mi jeszcze wiele miesięcy albo i lat, dlatego na razie skupiam się na mniej czasochłonnych rzeczach.

Jest to przede wszystkim zebranie wszystkich zwojów naściennych w grze. Kilka z nich zdobywamy w trakcie fabuły. Parę z nich jest też ukrytych. Większość zdobędziemy u handlarki Argosy, jednak pod warunkiem, że pokonamy każdy rodzaj potwora przynajmniej dziesięć razy.


Oczywiście większość stworów dostępnych w Monster Hunter Rise już dawno pokonałem wymaganą ilość razy. Z podstawki zostały mi już w zasadzie tylko apeksy, czyli zdecydowanie silniejsze wersje normalnych stworów oraz szybki jak kometa, Valstrax.

Poluję też na korony za stwory, więc jeszcze trochę czasu spędzę w wydarzeniach z apeksami w roli głównej, gdyż to właśnie tam najłatwiej je zdobyć.

W dalszym ciągu bawię się również rogiem łowieckim. Nie jest to typ broni przeznaczony do zadawania dużych obrażeń, ale za ich pomocą na pewno można dłużej utrzymać sojuszników przy życiu. Każdy róg ma inne zdolności. Używam teraz takiego, który wzmacnia atak i obronę, ma bardzo fajny atak obrotowy, który nakłada oba te umocnienia naraz, jednak jego najmocniejszym punktem jest to, że można nim regenerować zdrowie towarzyszy, zdejmując jednocześnie truciznę z zatrutych graczy. Wszystkie te rzeczy można oczywiście robić za pomocą przedmiotów. Nie można jednak zadawać obrażeń potworom takimi przedmiotami. Nie dotyczy to rogów łowieckich, które są jedyną bronią w Monster Hunterze zdolną leczyć kompanów podczas uderzania potworów.

Eternum (2025, PC)

Byłem już dosyć daleko w Muv-Luv Alternative. Na razie jednak odpuszczę sobie ten tytuł, bo prawdopodobnie ogrywałem jego ocenzurowaną wersję. 

Zajmę się na razie Eternum, a więc jedną z najlepszych gier z gatunku visual novel/eroge, która powstała poza Japonią, która jest ojczyzną tego gatunku gier wideo.

Pisałem o niej już w podsumowaniu 2024 roku. Jej poprzednia wersja kończy się obrzydliwym cliffhangerem, więc cieszę się, że mogę kontynuować historię głównego bohatera i śledzić jego dalsze losy w najpopularniejszym MMORPGu na świecie, którego można łatwo pomylić z rzeczywistością.

Orion i jego znajomi w dalszym ciągu poszukują brakujących klejnotów zagłady.

W poszukiwaniu trafiają na piracki serwer. Wziąwszy pod uwagę fakt, że jestem totalnym maniakiem takich klimatów, to jest to dla mnie niemal jak gwiazdka z nieba. Nie będę wchodził tu w szczegóły, żeby nie psuć nikomu zabawy, napiszę tylko, że ktoś, kto ma ulubione anime, filmy czy gry utrzymane w konwencji pirackiej, odnajdzie się tu niczym ryba w wodzie.

Muzyka stoi tu w dalszym ciągu na bardzo wysokim poziomie. Jednak największą zaletą są bohaterowie, nawet ci mniej ważni dla samej fabuły tej vnki zrobionej w oparciu o grafikę trójwymiarową.

Długo zabierałem się za ten tytuł, który jest dostępny za darmo na stronie producenta, ale chyba wreszcie połknąłem bakcyla i trochę jeszcze spędzę czasu w wirtualnym świecie Eternum, który pełen jest przezabawnych nawiązań popkulturowych. 

DOOM Eternal (PS4, 2020)

Nowy DOOM już tuż za rogiem. Dlatego też postanowiłem, że trzeba w końcu ruszyć DOOM Eternal, którego kupiłem na jednej z wyprzedaży w PS Store, a nigdy jakoś nie miałem czasu odpalić. Może bałem się tego, że gdy to zrobię, to przepadnę jak kamfora? 

Całkiem słusznie zresztą, gdyż już poprzedni reboot okazał się fenomenalny. Nie było więc mowy, że kolejna część fpsa o unicestwianiu demonów z piekła rodem mi się nie spodoba.

Ziemia, która chyli się ku zagładzie po inwazji piekielnych sił, starzy znajomi, którzy uprzykrzają życie DOOM Slayerowi już od trzech dekad, kozacka ścieżka dźwiękowa, spluwy, ich modyfikacje i sekrety to coś, co sprawia, że do kolejnych odsłon tej serii mogę wracać bez końca.


Twórcy tej strzelaniny pierwszoosobowej nie odkrywają koła na nowo. Nie muszą jednak wiele zmieniać, by gracze tacy jak ja ciągle chcieli się wyżywać na piekielnych siłach zagrażających istnieniu ludzkości, z której już tak w zasadzie niewiele pozostało. 

Bardzo mnie cieszy, że ten cykl fps przybrał nowe szaty i naprawdę widać wysiłek programistów w stworzenie tego dzieła. O wszystkim tak naprawdę decydują detale. Kiedyś scenariusz w tych grach ograniczał się do kilku zdań przed misją. Teraz za nasz przewodnik robi towarzysząca nam sztuczna inteligencja, a najpotężniejsi przedstawiciele demonicznej rasy już na początku rozgrywki rzucają nam wyzwanie.


O każdym spotkanym demonie można przeczytać w encyklopedii. Również tam można się dowiedzieć o słabych punktach naszych adwersarzy. Każda ważna mechanika gry jest oczywiście wyjaśniona na początku Eternala, tak aby każdy nowicjusz szybko zrozumiał co się z czym je zanim rzuci się w wir wydarzeń.

Lubię takie drobiazgi. Dzisiejsze gry z segmentu AAA swoje kosztują. Dysponując jednak o wiele większymi budżetami na gry niż kiedyś można dać pracę większej ilości ludzi przy danej produkcji. Kiedyś przy powstawaniu nowych części strzelaniny id Software nie trzeba było zatrudniać aktorów głosowych. Teraz najbardziej utalentowani ludzie z tego fachu mogą po prostu nadać nowym DOOMom charakteru.


W dalszym ciągu jest to oczywiście stara dobra krwawa i brutalna jatka, no ale przecież demony nie wyszły ze swoich piekielnych portali, żeby dywagować z ludźmi o ich ulubionych kolorach, więc DOOM Slayer musi ich tu odpowiednio ugościć. 

To tyle ode mnie. Do następnego razu. 

Komentarze

  1. W końcu nowy wpis. Dużo zdrówka. Kolejny raz znajduję u Ciebie grę, o której nigdzie wcześniej nie czytałem, a chętnie w nią zagram. Tym razem zainteresowało mnie to Eternum. Skrin wygląda zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NES, czyli jak przeżyć dwukrotnie własne dzieciństwo

W co gracie w weekend? #480: Mario Kart World, Jack Jeanne, Soul Hackers, Monster Hunter 3U, Radiant Historia, Trauma Center SO, F-Zero GX, Golden Sun, Pokemon Gold PL, Ogre Battle 64, Pokemon Red PL, Super Mario World i Final Fantasy PL

W co gracie w weekend?#472: FFXIV, Atelier Yumia, Ever17, Monster Hunter Wilds, Steins;Gate 0 PL, Sakura no Uta, Steins;Gate PL, Toradora P!, Donkey Kong Country, Super Mario Bros. 2 PL, Popeye i Antarctic Adventure