W co gracie w weekend? #43
[Blog opublikowany na ppe.pl 10 kwietnia 2014r.]
Wszystko zaczęło się od MediEvila i planszy na statku z kościotrupami. Beznadziejne elementy platformowe, wynikające z niemożliwości ustawienia kamery za plecami Dana doprowadziły mnie do wściekłości i pozbawiły dalszej ochoty na granie w ten tytuł. Musiałem odpocząć od Gallowmere.
Wtedy niepostrzeżenie do mojego życia wkroczył smok zwany Spyro, wykreowany przez Insomniac, ludzi którzy zrobili jeszcze Ratchety, serię Resistance i jakąś tandetną strzelaninę, której nazwy nawet nie znam i nie chcę znać.
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Smoki to prastare stworzenia, pełne majestatu i siejące trwogę w sercach tych, którzy je zobaczą. Twórcy Spyro mieli jednak inne plany na grę, która przyniosła im sławę i szacunek u graczy. Postanowili wymyślić małego smoczka, który jest przeuroczy i za każdym razem, gdy go zobaczysz, to masz ochotę się do niego przytulić albo kupić poduszkę z jego podobizną, żeby mieć słodkie sny.
Smoki z zamieszkałej przez nie krainy zaczęły obgadywać pewnego Gnorca, a ten, w geście zemsty, pozamieniał je wszystkie w kamień. Zapomniał jednak o naszym bohaterze. To był jego największy błąd. Choć Spyro jest jeszcze malcem w porównaniu z innymi smokami, to jego zadziorność, ognisty oddech i ostre rogi w zupełności wystarczą mu do realizacji powierzonego mu zadania.
Spyro The Dragon (PSone) to rasowy platformer, w którym zbieramy klejnoty, ratujemy smoki, które często służą nam pomocną radą po tym fakcie, a do tego jest to bardzo czytelna gra, czyli coś, co uwielbiam. Tu w każdym momencie możemy sprawdzić, ile brakuje nam rzeczy do zebrania. Na uwagę zasługują też przeciwnicy, którzy staną na drodze Spyro. Pierwsze grorci są bardzo słabe, ale później pojawią się takie, które będą zasłaniać się tarczami przed ognistymi płomieniami jednej z pierwszych maskotek Sony. Na takich delikwentów wystarczy jedno dobrze wymierzone natarcie smoczymi rogami. Inni, zaczną uciekać w popłochu na sam widok Spyro. Spróbują chować się w namiotach, które można bardzo łatwo spalić, po czym staną się bezbronni. W jednej z najlepszych gier z pierwszego PlayStation znajdziemy czarodziejów, którzy modyfikują teren, a także przeciwników zmieniających postury innych.
Są też oczywiście bossowie, czasówki, a nawet ukryta plansza, stanowiąca nagrodę za ukończenie tej produkcji na 100%. Gra jest dubbingowana, i nie jest to na pewno żenujący poziom dubbingu z pierwszego Resident Evil.
W tle przygrywają spokojne melodie. Usłyszymy tu m.in gitarę i perkusję. Wszystko to po to, aby umilić zwiedzanie tego świata. Jak ktoś jest zainteresowany ścieżką dźwiękową to niech tu zajrzy. Być może, przypomni sobie dzieciństwo lub lata swojej młodości.
Spyro włączyłem tylko na chwilę, żeby go sprawdzić, przypomnieć
sobie, o co w nim chodzi, a w parę dni wbiłem 120% i jedyne, co mi w nim
przeszkadzało, to kiepska emulacja tej gry na PS3. Tak słabo emulowanej gry z szaraka nie widziałem od czasu FFVII, gdzie przy animacji przywołania Rycerzy Okrągłego Stołu podczas starcia ze Szmaragdową lub Rubinową Bronią gra zwalniała do paru klatek na sekundę.
Od razu po skończeniu jedynki wziąłem się za Spyro 2: Gateway to Glimmer (PSone)
i dwójka podoba mi się jeszcze bardziej, dzięki wielu usprawnieniom w
rozgrywce.
W drugiej części przygód Spyro dodano notatnik, w którym możemy sprawdzić stopień ukończenia danego poziomu, mapę, która poprawia orientację w terenie, możliwość szybkiego ustawienia kamery za naszym nieustraszonym smokiem (wystarczy nacisnąć dwa spusty naraz) oraz nowe postacie, które pomogą odnaleźć się w świecie naszemu bohaterowi.
Jest tutaj pewien chytrus, który nauczy pływać głównego bohatera i wdrapywać się po drabinie za odpowiednią ilość klejnotów. Poza tym, umożliwi mu podróż w łodzi podwodnej, aby nie pożarły go mechaniczne rekiny. W innych miejscach otworzy jakieś przejścia do nowych plansz. Podwodne plansze bardzo przypadły mi do gustu. Czuję się, jakbym grał w inną grę. Wszystkie elementy występujące na lądzie zostały tak zgrabnie przeniesione do nowego środowiska, że jestem pełen podziwu dla twórców.
Smokowi towarzyszy ważka Iskierka, która określa poziom jego wytrzymałości. Im jest jaśniejsza, tym więcej uderzeń wytrzyma nasz niestrudzony bohater, lubujący się w kopaniu tyłków. Jeśli jest zaś ciemniejsza, to Spyro jest bliski śmierci, więc musimy ją czym prędzej nakarmić okolicznymi żyjątkami. Moimi ulubionymi są chyba podwodne owce z akwarium na głowach, żeby mogły swobodnie pływać bez potrzeby troszczenia się o tlen. Czujecie to?
W Gateway to Glimmer Spyro zdobywa także jeszcze jeden dodatkowy ruch. Jak niektórym z Was zapewne wiadomo, ma on zbyt małe skrzydełka, aby swobodnie latać. Może jednak po skoku szybować przez krótki okres czasu. Tak było w pierwszej części. Tutaj, potrafi jeszcze w ostatnim momencie szybowania zatrzepotać skrzydełkami, co podniesie minimalnie jego pozycję i wydłuży skok.
W drugiej części przygód Spyro zmieniono też nagrody za pokonywanie przeciwników. W jedynce byli oni dostarczycielami klejnotów, tutaj zaś otrzymujemy za nich iskry, których odpowiednia ilość odblokowuje bramki z powerupami w danej planszy. Jest to m.in. latanie, skok sprężynowy, bieg tak szybki, że wydaje się, jakby ktoś doczepił naszemu smokowi jakieś koła i inne.
Świetnym pomysłem są kilku-kilkunastosekundowe scenki wprowadzające do nowych plansz i podsumowujące naszą obecność w tych planszach. Można się na nich nieźle pośmiać, a każde z nowo odwiedzonych miejsc zyskuje własną duszę.
Za przejście plansz podstawowych otrzymujemy talizmany, które są niezbędne do mierzenia się z bossem w danym świecie.
Jednak najważniejszą nowością w S:GtG są kule, które znajdujemy poukrywane w planszach oraz zdobywamy za wykonywanie ukrytych wyzwań. Dzięki temu platformówka od Insomniac zyskała element wielozadaniowości, który wprowadziło Super Mario 64. W grze Nintendo mogliśmy zwiedzać te same plansze, gdzie wykonując różne rzeczy, zdobywaliśmy gwiazdki. Ten element rozgrywki został też wykorzystany w Banjo-Kazooie, gdzie nagrodą były puzle oraz w Jaku i Daxterze, gdzie bohaterowie otrzymywali komórki mocy. W ten sposób nie powinniśmy mieć świadomości, że robimy ciągle to samo, dlatego Spyro w celu uzyskania kul pomoże w zapaleniu lamp z klejnotów, rozwiąże proste zagadki, uratuje tancerki hula, pogra w hokeja, wypędzi złego ducha z posągów, przepędzi złodziei, rozwali skrzynie, uratuje żółwie przed staniem się smaczną potrawką oraz pomoże w odnalezieniu dzieci króla koników morskich, a to wszystko w jednym świecie. Jestem wniebowzięty i już mogę Wam napisać, że to najlepsza gra, jaką uruchomiłem w tym roku. Nie mogę się doczekać nowych zadań dla uwielbianego przeze mnie smoka. Po skończeniu dwójki biorę się natychmiast za trójkę.
Oprócz Spyro 2, mam też na celowniku Borderlands 2 (PS3), w którym mozolnie zdobywam kolejne poziomy. Jeszcze tylko pięć do pięćdziesiątego i idziemy z Daaku bić się z najgorszą kreaturą z podstawki.
W Kirby's Epic Yarn (Wii) już tylko jeden świat dzieli mnie i Cyborga od ukończenia tego uspokajającego włóczkowego platformera.
Pierwsza osoba, która napisze komentarz na moim blogu otrzyma słodkiego całusa od pięknej wróżki, ostatnia zaś, stanie się brzydkim gnorciem, którego nikt nie lubi.
Wszystko zaczęło się od MediEvila i planszy na statku z kościotrupami. Beznadziejne elementy platformowe, wynikające z niemożliwości ustawienia kamery za plecami Dana doprowadziły mnie do wściekłości i pozbawiły dalszej ochoty na granie w ten tytuł. Musiałem odpocząć od Gallowmere.
Wtedy niepostrzeżenie do mojego życia wkroczył smok zwany Spyro, wykreowany przez Insomniac, ludzi którzy zrobili jeszcze Ratchety, serię Resistance i jakąś tandetną strzelaninę, której nazwy nawet nie znam i nie chcę znać.
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Smoki to prastare stworzenia, pełne majestatu i siejące trwogę w sercach tych, którzy je zobaczą. Twórcy Spyro mieli jednak inne plany na grę, która przyniosła im sławę i szacunek u graczy. Postanowili wymyślić małego smoczka, który jest przeuroczy i za każdym razem, gdy go zobaczysz, to masz ochotę się do niego przytulić albo kupić poduszkę z jego podobizną, żeby mieć słodkie sny.
Smoki z zamieszkałej przez nie krainy zaczęły obgadywać pewnego Gnorca, a ten, w geście zemsty, pozamieniał je wszystkie w kamień. Zapomniał jednak o naszym bohaterze. To był jego największy błąd. Choć Spyro jest jeszcze malcem w porównaniu z innymi smokami, to jego zadziorność, ognisty oddech i ostre rogi w zupełności wystarczą mu do realizacji powierzonego mu zadania.
Spyro The Dragon (PSone) to rasowy platformer, w którym zbieramy klejnoty, ratujemy smoki, które często służą nam pomocną radą po tym fakcie, a do tego jest to bardzo czytelna gra, czyli coś, co uwielbiam. Tu w każdym momencie możemy sprawdzić, ile brakuje nam rzeczy do zebrania. Na uwagę zasługują też przeciwnicy, którzy staną na drodze Spyro. Pierwsze grorci są bardzo słabe, ale później pojawią się takie, które będą zasłaniać się tarczami przed ognistymi płomieniami jednej z pierwszych maskotek Sony. Na takich delikwentów wystarczy jedno dobrze wymierzone natarcie smoczymi rogami. Inni, zaczną uciekać w popłochu na sam widok Spyro. Spróbują chować się w namiotach, które można bardzo łatwo spalić, po czym staną się bezbronni. W jednej z najlepszych gier z pierwszego PlayStation znajdziemy czarodziejów, którzy modyfikują teren, a także przeciwników zmieniających postury innych.
Są też oczywiście bossowie, czasówki, a nawet ukryta plansza, stanowiąca nagrodę za ukończenie tej produkcji na 100%. Gra jest dubbingowana, i nie jest to na pewno żenujący poziom dubbingu z pierwszego Resident Evil.
W tle przygrywają spokojne melodie. Usłyszymy tu m.in gitarę i perkusję. Wszystko to po to, aby umilić zwiedzanie tego świata. Jak ktoś jest zainteresowany ścieżką dźwiękową to niech tu zajrzy. Być może, przypomni sobie dzieciństwo lub lata swojej młodości.
W drugiej części przygód Spyro dodano notatnik, w którym możemy sprawdzić stopień ukończenia danego poziomu, mapę, która poprawia orientację w terenie, możliwość szybkiego ustawienia kamery za naszym nieustraszonym smokiem (wystarczy nacisnąć dwa spusty naraz) oraz nowe postacie, które pomogą odnaleźć się w świecie naszemu bohaterowi.
Jest tutaj pewien chytrus, który nauczy pływać głównego bohatera i wdrapywać się po drabinie za odpowiednią ilość klejnotów. Poza tym, umożliwi mu podróż w łodzi podwodnej, aby nie pożarły go mechaniczne rekiny. W innych miejscach otworzy jakieś przejścia do nowych plansz. Podwodne plansze bardzo przypadły mi do gustu. Czuję się, jakbym grał w inną grę. Wszystkie elementy występujące na lądzie zostały tak zgrabnie przeniesione do nowego środowiska, że jestem pełen podziwu dla twórców.
Smokowi towarzyszy ważka Iskierka, która określa poziom jego wytrzymałości. Im jest jaśniejsza, tym więcej uderzeń wytrzyma nasz niestrudzony bohater, lubujący się w kopaniu tyłków. Jeśli jest zaś ciemniejsza, to Spyro jest bliski śmierci, więc musimy ją czym prędzej nakarmić okolicznymi żyjątkami. Moimi ulubionymi są chyba podwodne owce z akwarium na głowach, żeby mogły swobodnie pływać bez potrzeby troszczenia się o tlen. Czujecie to?
W Gateway to Glimmer Spyro zdobywa także jeszcze jeden dodatkowy ruch. Jak niektórym z Was zapewne wiadomo, ma on zbyt małe skrzydełka, aby swobodnie latać. Może jednak po skoku szybować przez krótki okres czasu. Tak było w pierwszej części. Tutaj, potrafi jeszcze w ostatnim momencie szybowania zatrzepotać skrzydełkami, co podniesie minimalnie jego pozycję i wydłuży skok.
W drugiej części przygód Spyro zmieniono też nagrody za pokonywanie przeciwników. W jedynce byli oni dostarczycielami klejnotów, tutaj zaś otrzymujemy za nich iskry, których odpowiednia ilość odblokowuje bramki z powerupami w danej planszy. Jest to m.in. latanie, skok sprężynowy, bieg tak szybki, że wydaje się, jakby ktoś doczepił naszemu smokowi jakieś koła i inne.
Świetnym pomysłem są kilku-kilkunastosekundowe scenki wprowadzające do nowych plansz i podsumowujące naszą obecność w tych planszach. Można się na nich nieźle pośmiać, a każde z nowo odwiedzonych miejsc zyskuje własną duszę.
Za przejście plansz podstawowych otrzymujemy talizmany, które są niezbędne do mierzenia się z bossem w danym świecie.
Jednak najważniejszą nowością w S:GtG są kule, które znajdujemy poukrywane w planszach oraz zdobywamy za wykonywanie ukrytych wyzwań. Dzięki temu platformówka od Insomniac zyskała element wielozadaniowości, który wprowadziło Super Mario 64. W grze Nintendo mogliśmy zwiedzać te same plansze, gdzie wykonując różne rzeczy, zdobywaliśmy gwiazdki. Ten element rozgrywki został też wykorzystany w Banjo-Kazooie, gdzie nagrodą były puzle oraz w Jaku i Daxterze, gdzie bohaterowie otrzymywali komórki mocy. W ten sposób nie powinniśmy mieć świadomości, że robimy ciągle to samo, dlatego Spyro w celu uzyskania kul pomoże w zapaleniu lamp z klejnotów, rozwiąże proste zagadki, uratuje tancerki hula, pogra w hokeja, wypędzi złego ducha z posągów, przepędzi złodziei, rozwali skrzynie, uratuje żółwie przed staniem się smaczną potrawką oraz pomoże w odnalezieniu dzieci króla koników morskich, a to wszystko w jednym świecie. Jestem wniebowzięty i już mogę Wam napisać, że to najlepsza gra, jaką uruchomiłem w tym roku. Nie mogę się doczekać nowych zadań dla uwielbianego przeze mnie smoka. Po skończeniu dwójki biorę się natychmiast za trójkę.
Oprócz Spyro 2, mam też na celowniku Borderlands 2 (PS3), w którym mozolnie zdobywam kolejne poziomy. Jeszcze tylko pięć do pięćdziesiątego i idziemy z Daaku bić się z najgorszą kreaturą z podstawki.
W Kirby's Epic Yarn (Wii) już tylko jeden świat dzieli mnie i Cyborga od ukończenia tego uspokajającego włóczkowego platformera.
Pierwsza osoba, która napisze komentarz na moim blogu otrzyma słodkiego całusa od pięknej wróżki, ostatnia zaś, stanie się brzydkim gnorciem, którego nikt nie lubi.
W weekend na tapecie Metroid: Samus Returns, ARMS, coś na PS4 i może w końcu zacznę Splatoon 2 ;) Dobrego grania!
OdpowiedzUsuń