W co gracie w weekend? #46
[Blog opublikowałem na ppe.pl 8 maja 2004r.]
W ten weekend przyjrzę się bliżej grze zatytułowanej Pokemon: FireRed Version z 2004r. na konsolę Game Boy Advance, firmy Nintendo. Jest to remake Pokemon Red z Game Boya, który miał premierę w 1997r.
To wiekopomne osiągnięcie elektronicznej rozrywki zaczyna się instrukcją dla gamoni, którzy nie trzymali nigdy konsoli w rękach, więc oszczędzę Wam szczegółów.
Zaraz wkroczę do świata jako bohater i wyruszę we wspaniałą podróż, podczas której porozmawiam z przeróżnymi osobami. Naprawdę? W życiu bym się tego nie domyślił. Podobno zostaną mi rzucone jakieś wyzwania, zaatakują mnie jakieś dzikie zwierzęta...i spróbują zgwałcić. Zawsze o tym marzyłem.
Uuu, jakiś kolo w fartuchu wita mnie w świecie Pokemonów. Nazywa się Profesor Dąb. Jest podobno profesorem zajmującym się Pokemonami. Zapowiada się niesamowicie. Napięcie unoszące się w powietrzu można kroić nożem.
Dąb ma wnuka, który jest moim rywalem odkąd byliśmy dziećmi. Nazywa się Sycho. W życiu nie słyszałem głupszego imienia.
Zaczęło się! Piotrek zagrał na NESie. No w końcu! Całe życie z jakimiś podróbkami, ale wreszcie się dorobiłem (czytaj: kupili mi rodzice) i spędziłem trochę czasu z grami, które uczyniły mnie graczem. To chyba jedyna konsola, którą można kupić po tylu latach od premiery, bez obawy, że nie będzie działać.
Obok mojego domu znajduje się dom Sycha, który nie ma NESa. Wiecie jak to jest. Nie każdemu w życiu się powodzi. Niektórzy z tych, którym się mniej poszczęściło, mają nawet potrzebę mieszkania w pobliżu sławnych bohaterów. Nie możemy im przecież tego zabronić. Sycho ma siostrę o imieniu Daisy, ale nie radzę jej podrywać, chyba że lubicie słuchać jak dziewczyna gada w kółko o tym samym. Chociaż z drugiej strony, jej ogromną zaletą jest to, że gdy mówi, to wcale tego nie słychać. Także zastanówcie się dobrze, zanim podejmiecie ostateczną decyzję.
Próbowałem wyruszyć w nieznane, ale Dąb ostrzegł mnie, że w wysokiej trawie mieszkają dzikie Pokemony i muszę najpierw wybrać sobie własnego, który zadba o moje bezpieczeństwo. Wybrałem ognistego Charmandera.
Mogę mu nawet dać przezwisko. Jak powinienem go nazwać? Hmm. Już wiem.
Będzie się wabił...Kubbu. Zaraz, zaraz. Co tu się dzieję? Sycho wybrał
Squirtle'a. Hahaha. Co za bezsensowny wybór.
No to spadam w dzicz. Chwila, moment, Sycho rzuca mi wyzwanie. Wypuszcza z pokepiłki Squirtle'a. Nic sobie z tego nie robię. Do boju Kubbu!. Co zrobi Kubbu? Hmm. Walka. Podrap
to jego dziadostwo. Squirtle zemdlał. Jakoś szybko mi to poszło. Gdzie
te wyzwania, o których było tyle mowy? Kubbu zdobył 70 punktów
doświadczenia i urósł do szóstego poziomu. Brawo, mój Ty Pokemonie. Choć
zachowujesz się jak małe dziecko, to kiedyś może wydoroślejesz i będą z
Ciebie ludzie, znaczy się, te...Pokemony. Oho, mój odwieczny rywal coś
mówi: Co? Niemożliwe! Wybrałem złego Pokemona!
No przecież wiem. Taki już jest los nowicjuszy. I jak zwykle nie możesz pogodzić się z porażką, z tym, że ktoś jest od Ciebie lepszy. Nie umiesz przyjąć na klatę tego, że zrobiłeś błąd.
Walki w grze odbywają się w systemie jeden na jeden. Nie chcielibyśmy przecież, aby jakieś dziecko wpadło na szalony pomysł, taki jak uleczenie jednym Pokemonem drugiego Pokemona. Co to, to nie.
Koniec z mrzonkami. Czas ruszać w nieznane. Gwałcić! Mordować! Rabować!
Aby zdobyć kasę na napoje, pokepiłki do łapania nowych okazów, przedmioty usuwające truciznę, poparzenia i inne nienormalności statusowe, należy zlać Pokemony innych trenerów. Porażka gracza jest równoznaczna ze stratą własnej kasy (Sycho, nigdy Ci nie wybaczę tamtej przegranej, jeszcze mnie popamiętasz, jak się spotkamy). Łapanie dzikich Pokemonów odbywa się w bardzo prosty sposób. Wystarczy osłabić delikwenta, którego sobie upatrzyliśmy i rzucić w jego kierunku pokepiłką. Zazwyczaj przynosi to skutek.
Wszelkie informacje o stworkach zamieszkujących świat gry znajdziemy w podarowanym nam przez profesora Pokedexie. Są tu takie informacje jak płeć danego Pokemona, jego krótka charakterystyka, typ oraz zdolności.
Typy Pokemonów są bardzo istotne, gdyż decydują o naszym potencjale bitewnym. Spuszczenie ze smyczy Charmandera na Pokemony wrażliwe na ogień zapewni nam łatwe zwycięstwo. Poza tym, tylko Pokemony danego typu mogą się nauczyć zdolności kluczowych, bez których postęp w "fabule" stanie się niemożliwy.
Podstawowa zasada tej serii mówi, że trzeba mieć drużynę Pokemonów przygotowaną na każdą okazję. Nie jest to do końca prawdą, gdyż ostatniego bossa w Pokemon Platinum na DSie pokonałem jednym leśnym Pokemonem na osiemdziesiątym którymś poziomie. Ataki, na które był wrażliwy mój podopieczny, kontrowałem stosownymi przedmiotami a posiadana przez niego zdolność Wysysania Zdrowia zapewniła mu niejedno zwycięstwo. Gdy trafiałem na Pokemony odporne na ten atak, to waliłem w nie atakami fizycznymi z całej siły. Pozostali członkowie mojej drużyny byli po prostu za słabi do uczestnictwa w wielu potyczkach.
Rozgrywka w tej serii opiera się na jednym i tym samym schemacie stosowanym przez ponad kilkanaście lat. Bohater odwiedza szereg miejsc, w których są Pokemonowe Siłownie. Trzeba tam pokonać danego trenera, zdobyć odznakę za zwycięstwo, dzięki czemu dostaniemy się do jakiegoś innego miejsca (najpewniej Ligi Pokemonów), gdzie zmierzymy się z jeszcze trudniejszymi trenerami. To tak, jakby każda część z serii Final Fantasy opowiadała o czterech wojownikach światła szukających kryształów.
W ścieżce dźwiękowej dominują ciężkie brzmienia heavymetalowe. Jest to typowa muzyka używana podczas satanistycznych obrzędów rytualnych, podczas których Pokemony są składane w ofierze Beelzebubowi.
Oprawa graficzna w FireRedjest porywająca do takiego stopnia, ze boję się o ślepotę niektórych swoich czytelników. Rudra, zamknij lepiej oczy, bo nie chcę Cię potem mieć na sumieniu.
[Rudra zaczyna sinieć.]
Przecież Ci mówiłem. Boże, on umiera! Co mam zrobić? Ostrzegałem go. Pomocy!!! Niech mu ktoś pomoże. To młody człowiek. Jeszcze całe życie przed nim. Dżony, może Ty? Słyszałem, że go lubisz.
No dobra, ale co mam robić? Spytał zakłopotany miłośnik Bayonetty i starych Crashów.
Usta-usta. To jedyne rozwiązanie.
Choć napakowany blondyn był na początku temu przeciwny, choć funnyluke krzywo nań patrzył, to decyzja już zapadła, on wiedział, że jest jedyną nadzieją na życie umierającego młodzieńca. Wstyd wstydem, ale przyszłość innych ludzi jest najważniejsza.
Uff, dobrze, że ten kryzys mamy już za sobą. Wróćmy zatem do tematu grafiki. Mamy tu do czynienia z największym przełomem graficznym w historii gier wideo. Jeśli ktoś twierdzi, że widział ładniejszą grę, to kłamie i pewnie pracuje dla bankrutów lub tych, co wciskają graczom swoje dekodery. Fotorealistyczna oprawa audiowizualna, niesamowicie zaprojektowane budynki (Centrum Pokemonów, w którym leczymy naszą drużynę ma nawet pokepiłkę na posadzce!), a do tego postacie, które są jak żywe. Podczas eksploracji nie da się co prawda rozróżnić postaci męskiej od żeńskiej, ale kto by się przejmował takimi szczegółami. Ognista Czerwień ma najlepiej animowane krzewy (dwie lub trzy sekwencje animacji), jakie przyszło mi widzieć w grze. Drzewa przyklejone do podłoża zadziwiają swoim majestatem.
Starcia to walka między dwoma nieruchomymi dwuwymiarowymi obrazkami. Po wyborze danej zdolności Pokemon, który obrywa trzęsie się, jakby miał owsiki w tyłku a jego pasek zdrowia maleje. To trzeba zobaczyć. To trzeba przeżyć. All hail Game Freak! Dzięki nim gry już nigdy nie będą takie same.
Ocena wstępna: 8/10.
W ten weekend przyjrzę się bliżej grze zatytułowanej Pokemon: FireRed Version z 2004r. na konsolę Game Boy Advance, firmy Nintendo. Jest to remake Pokemon Red z Game Boya, który miał premierę w 1997r.
To wiekopomne osiągnięcie elektronicznej rozrywki zaczyna się instrukcją dla gamoni, którzy nie trzymali nigdy konsoli w rękach, więc oszczędzę Wam szczegółów.
Zaraz wkroczę do świata jako bohater i wyruszę we wspaniałą podróż, podczas której porozmawiam z przeróżnymi osobami. Naprawdę? W życiu bym się tego nie domyślił. Podobno zostaną mi rzucone jakieś wyzwania, zaatakują mnie jakieś dzikie zwierzęta...i spróbują zgwałcić. Zawsze o tym marzyłem.
Uuu, jakiś kolo w fartuchu wita mnie w świecie Pokemonów. Nazywa się Profesor Dąb. Jest podobno profesorem zajmującym się Pokemonami. Zapowiada się niesamowicie. Napięcie unoszące się w powietrzu można kroić nożem.
Dąb ma wnuka, który jest moim rywalem odkąd byliśmy dziećmi. Nazywa się Sycho. W życiu nie słyszałem głupszego imienia.
Zaczęło się! Piotrek zagrał na NESie. No w końcu! Całe życie z jakimiś podróbkami, ale wreszcie się dorobiłem (czytaj: kupili mi rodzice) i spędziłem trochę czasu z grami, które uczyniły mnie graczem. To chyba jedyna konsola, którą można kupić po tylu latach od premiery, bez obawy, że nie będzie działać.
Obok mojego domu znajduje się dom Sycha, który nie ma NESa. Wiecie jak to jest. Nie każdemu w życiu się powodzi. Niektórzy z tych, którym się mniej poszczęściło, mają nawet potrzebę mieszkania w pobliżu sławnych bohaterów. Nie możemy im przecież tego zabronić. Sycho ma siostrę o imieniu Daisy, ale nie radzę jej podrywać, chyba że lubicie słuchać jak dziewczyna gada w kółko o tym samym. Chociaż z drugiej strony, jej ogromną zaletą jest to, że gdy mówi, to wcale tego nie słychać. Także zastanówcie się dobrze, zanim podejmiecie ostateczną decyzję.
Próbowałem wyruszyć w nieznane, ale Dąb ostrzegł mnie, że w wysokiej trawie mieszkają dzikie Pokemony i muszę najpierw wybrać sobie własnego, który zadba o moje bezpieczeństwo. Wybrałem ognistego Charmandera.
No przecież wiem. Taki już jest los nowicjuszy. I jak zwykle nie możesz pogodzić się z porażką, z tym, że ktoś jest od Ciebie lepszy. Nie umiesz przyjąć na klatę tego, że zrobiłeś błąd.
Walki w grze odbywają się w systemie jeden na jeden. Nie chcielibyśmy przecież, aby jakieś dziecko wpadło na szalony pomysł, taki jak uleczenie jednym Pokemonem drugiego Pokemona. Co to, to nie.
Koniec z mrzonkami. Czas ruszać w nieznane. Gwałcić! Mordować! Rabować!
Aby zdobyć kasę na napoje, pokepiłki do łapania nowych okazów, przedmioty usuwające truciznę, poparzenia i inne nienormalności statusowe, należy zlać Pokemony innych trenerów. Porażka gracza jest równoznaczna ze stratą własnej kasy (Sycho, nigdy Ci nie wybaczę tamtej przegranej, jeszcze mnie popamiętasz, jak się spotkamy). Łapanie dzikich Pokemonów odbywa się w bardzo prosty sposób. Wystarczy osłabić delikwenta, którego sobie upatrzyliśmy i rzucić w jego kierunku pokepiłką. Zazwyczaj przynosi to skutek.
Wszelkie informacje o stworkach zamieszkujących świat gry znajdziemy w podarowanym nam przez profesora Pokedexie. Są tu takie informacje jak płeć danego Pokemona, jego krótka charakterystyka, typ oraz zdolności.
Typy Pokemonów są bardzo istotne, gdyż decydują o naszym potencjale bitewnym. Spuszczenie ze smyczy Charmandera na Pokemony wrażliwe na ogień zapewni nam łatwe zwycięstwo. Poza tym, tylko Pokemony danego typu mogą się nauczyć zdolności kluczowych, bez których postęp w "fabule" stanie się niemożliwy.
Podstawowa zasada tej serii mówi, że trzeba mieć drużynę Pokemonów przygotowaną na każdą okazję. Nie jest to do końca prawdą, gdyż ostatniego bossa w Pokemon Platinum na DSie pokonałem jednym leśnym Pokemonem na osiemdziesiątym którymś poziomie. Ataki, na które był wrażliwy mój podopieczny, kontrowałem stosownymi przedmiotami a posiadana przez niego zdolność Wysysania Zdrowia zapewniła mu niejedno zwycięstwo. Gdy trafiałem na Pokemony odporne na ten atak, to waliłem w nie atakami fizycznymi z całej siły. Pozostali członkowie mojej drużyny byli po prostu za słabi do uczestnictwa w wielu potyczkach.
Rozgrywka w tej serii opiera się na jednym i tym samym schemacie stosowanym przez ponad kilkanaście lat. Bohater odwiedza szereg miejsc, w których są Pokemonowe Siłownie. Trzeba tam pokonać danego trenera, zdobyć odznakę za zwycięstwo, dzięki czemu dostaniemy się do jakiegoś innego miejsca (najpewniej Ligi Pokemonów), gdzie zmierzymy się z jeszcze trudniejszymi trenerami. To tak, jakby każda część z serii Final Fantasy opowiadała o czterech wojownikach światła szukających kryształów.
W ścieżce dźwiękowej dominują ciężkie brzmienia heavymetalowe. Jest to typowa muzyka używana podczas satanistycznych obrzędów rytualnych, podczas których Pokemony są składane w ofierze Beelzebubowi.
Beeluś to ten golas.
Oprawa graficzna w FireRedjest porywająca do takiego stopnia, ze boję się o ślepotę niektórych swoich czytelników. Rudra, zamknij lepiej oczy, bo nie chcę Cię potem mieć na sumieniu.
Przecież Ci mówiłem. Boże, on umiera! Co mam zrobić? Ostrzegałem go. Pomocy!!! Niech mu ktoś pomoże. To młody człowiek. Jeszcze całe życie przed nim. Dżony, może Ty? Słyszałem, że go lubisz.
No dobra, ale co mam robić? Spytał zakłopotany miłośnik Bayonetty i starych Crashów.
Usta-usta. To jedyne rozwiązanie.
Choć napakowany blondyn był na początku temu przeciwny, choć funnyluke krzywo nań patrzył, to decyzja już zapadła, on wiedział, że jest jedyną nadzieją na życie umierającego młodzieńca. Wstyd wstydem, ale przyszłość innych ludzi jest najważniejsza.
Uff, dobrze, że ten kryzys mamy już za sobą. Wróćmy zatem do tematu grafiki. Mamy tu do czynienia z największym przełomem graficznym w historii gier wideo. Jeśli ktoś twierdzi, że widział ładniejszą grę, to kłamie i pewnie pracuje dla bankrutów lub tych, co wciskają graczom swoje dekodery. Fotorealistyczna oprawa audiowizualna, niesamowicie zaprojektowane budynki (Centrum Pokemonów, w którym leczymy naszą drużynę ma nawet pokepiłkę na posadzce!), a do tego postacie, które są jak żywe. Podczas eksploracji nie da się co prawda rozróżnić postaci męskiej od żeńskiej, ale kto by się przejmował takimi szczegółami. Ognista Czerwień ma najlepiej animowane krzewy (dwie lub trzy sekwencje animacji), jakie przyszło mi widzieć w grze. Drzewa przyklejone do podłoża zadziwiają swoim majestatem.
Starcia to walka między dwoma nieruchomymi dwuwymiarowymi obrazkami. Po wyborze danej zdolności Pokemon, który obrywa trzęsie się, jakby miał owsiki w tyłku a jego pasek zdrowia maleje. To trzeba zobaczyć. To trzeba przeżyć. All hail Game Freak! Dzięki nim gry już nigdy nie będą takie same.
Ocena wstępna: 8/10.
Komentarze
Prześlij komentarz