W co gracie w weekend? #473: FFXIV, Atelier Yumia, Monster Hunter Wilds, Muv-Luv Alternative, Sakura no Uta, Steins;Gate PL, Saya no Uta PL, Donkey Kong Country i Super Contra PL
Witam. Za nami chyba jedno z najważniejszych wydarzeń gamingowych 2025 roku. Nintendo zaprezentowało swoją nową konsolę. Pokazało gry, jakie nań trafią i doprowadziło do rozpaczy miliony graczy po ujawnieniu cen gier, które trafią na drugiego Switcha. Spotkałem się z przeróżnymi opiniami na ten temat. Jedni i tak polecą z pieniędzmi w zębach po nową zabawkę. Inni zarzekają się, że biorą rozwód od gier, za które odpowiada firma z Kioto.
Co do mnie, to jeszcze nie wiem jak się zachowam w tej spawie. Wszystko jest możliwe. Na chwilę obecną nie mam czasu na czcze dywagacje. Jestem graczem. Gram. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na ten temat, to zapraszam do dalszej części tekstu.
Final Fantasy XIV: Dawntrail - Seekers of Eternity (PS5, 2025) - Biuro podróży
Atelier Yumia: The Alchemist of Memories & the Envisioned Land (PS5, 2025) - Nowy region czeka otworem
Nowe elementy wątku głównego to oczywiście nowe miejscówki. Za mną już jedna trzecia fabuły, więc tym razem wybieram się do nowej krainy. Nie zapominam także o nowych recepturach alchemicznych, nowych potworach do pokonania, składnikach alchemicznych do zebrania, czy zadaniach oraz oczywiście scenkach powiązanych z członkami drużyny, które są zdecydowanie najciekawszymi aktywnościami pobocznymi w tym jrpgu.
Monster Hunter Wilds (PS5, 2025) - Kłopoty z optymalizacją po aktualizacji
Wilds doczekało się aktualizacji...która całkowicie zepsuła stabilność rpga Capcomu. Rozłączenia w sesjach stały się normą nawet wtedy gdy jesteśmy w poczekalni, nie pomagając innym graczom podczas polowań. Kiedyś coś takiego było nie do pomyślenia. Gdybym nie zajmował się teraz wyprowadzaniem na spacery koleżkota, co można robić w singlu, to pewnie trafiłby mnie szlag albo chociaż jasna cholera.
Dobrze, że chociaż udało mi się złapać pięćdziesiąt potworów. Koledzy z grypy Monser Huntera na PSNie pomogli mi też złapać jedno małe zwinne zwierzę na pustyni. Dzięki ich podpowiedziom złowiłem też rybę, na którą polowałem chyba z miesiąc, co pozwoliło mi zdobyć nowe przynęty. Teraz mogę wreszcie zacząć łowić największe okazy, w tym jedną przerośniętą ośmiornicę.
Aktualizacja gry dodaje nowe misje opcjonalne oraz możliwość upolowania nowego potwora. Nie miałem jednak czasu ani chęci (wspomniane rozłączenia), aby do tego przysiąść. Spróbuję następnym razem.
Muv-Luv Alternative (PC, 2017) - Chrzanić dyrektywę Alternative V
Do tego tematu można jednak podejść w zupełnie inny sposób. Można bowiem zaplanować z wieloletnim wyprzedzeniem to jak będzie wyglądać nasze granie. W takim wypadku rozpisujemy tytuły, które mamy zamiar sprawdzić przez kilka lat, zagłębiając się w najgłębsze tajniki naszego hobby, jakim są gry wideo, planując z premedytacją chwilę, w której wszystko to co o nich wiemy runie jak domek z kart.
Już kilka lat temu zaplanowałem sprawdzić Muv-Luv Alternative. Wiedziałem o tym tytule, że jest to jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku visual novel. Wszyscy ci, którzy go chwalili powtarzali w kółko, że przed jego sprawdzeniem należy koniecznie poznać poprzedzające go Muv-Luv Extra i Muv-Luv Unlimited.
Tak też zrobiłem. Zaopatrzyłem się kiedyś w pełne wydanie serii Muv-Luv na PS Vitę. Ograłem dwie pierwsze gry, później je splatynowałem i całkowicie olałem Alternative.
Gdy pierwszy raz zacząłem tworzyć dla zabawy topki dotyczące najlepszych gier z gatunku powieści graficznych, znajomy zaczął mi wiercić dziurę w brzuchu, sugerując, żebym koniecznie sprawdził Alternative. To było kilka lat temu. Przez ten czas strasznie się z nim droczyłem. Nigdy jednak nie zapomniałem o planie, który wprowadzony w życie zniszczy wszystko co wiem o jednym z moich ulubionych rodzajów gier.
Alternative jest ewenementem w gatunku visual novel. Te najlepsze serie dostają fanowskie dyski, które dodają nowe ścieżki fabularne i seksscenki, jeśli mówimy o eroge, do tych już istniejących. Są one oczkiem puszczonym przez twórców w stronę fanów danej serii oraz doskonałym sposobem na to, by pracujący wcześniej przy danym tytule ludzie mogli jeszcze nań trochę zarobić. Na fandiski często trafiają tak zwane after stories, czyli kontynuacje historii poszczególnych heroin z głównej gry albo ścieżki haremowe. Trójkąty i orgie nie są tu czymś niezwykłym.
Nigdy jednak nie ma tak, że fandisk całkowicie zniszczy lub obróci w perzynę wymyślone wcześniej uniwersum, no chyba że mówimy o Muv-Luv Alternative, które tak właśnie robi. Nie będę tu wchodził w szczegóły, żeby nie psuć nikomu zabawy. Napiszę jednak, że do świata Muv-Luv wystarczyło dodać trochę powagi oraz mechy i z miejsca powstał klasyk gatunku visual novel, eroge, mecha i sf.
Tak jest niemal od dwudziestu lat, gdy ta japońska produkcja trafiła pierwszy raz na tamtejszy rynek. Tak będzie dalej, a przynajmniej dopóki istnieje gatunek visual novel. Trzeba mieć jaja, żeby stworzyć coś co pokochają gracze, a później wywrócić to wszystko do góry nogami tylko po to, by gracze pokochali to jeszcze bardziej.
Sakura no Uta (PC, 2015) - Powrót do szkoły
Udało mi się znaleźć tłumaczenie maszynowe do Sakury. Teraz przynajmniej nie muszę się krzywić na widok tłumaczeń imion głównych bohaterów tej historii, pełnej nostalgii i płatków kwiatów wiśni.
Główny bohater, Naoya, w wyniku nieprzewidzianych wydarzeń, czytaj zalania mu mieszkania przez kolegę, został zmuszony do zamieszkania w posiadłości Ai Natsume. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ma ona młodszą siostrę, która jest celebrytką i lubi żartować, a ona sama jest wychowawczynią protagonisty.
Historia powoli się zazębia. Do obsady dołączyli już niemal wszyscy bohaterowie, w tym m.in. Rin, przyjaciółka Naoyi z dzieciństwa, z którą rozstał się gdy byli trochę mniejsi. Wszystko to jest jednak dla mnie pretekstem do słuchania cudnej wręcz muzyki fortepianowej, której nigdy nie mam dość podczas poznawania fabuły w Sakura no Uta.
Steins;Gate PL (PC, 2014) - El Psy Kongroo
W tamtym tygodniu bardzo zbliżyłem się do jednego z zakończeń w Steins;Gate 0. Uznałem jednak, że póki nie przejdę pierwszej części, to daje sobie na razie spokój z prequelem/sequelem. W różnych grach wideo lubię po prostu te momenty, gdy poznajemy ich obsadę, a w kontynuacjach często, gęsto wiemy już o bohaterach absolutnie wszystko, więc z góry wiemy czego możemy się po nich spodziewać.
A tu, w Steins;Gate, chwile, gdy poszczególni członkowie laboratorium gadżetów przyszłości z Akihabary dopiero się ze sobą poznają czy pierwszy raz wchodzą ze sobą w interakcję, bawią mnie do łez.
Co więcej, gdy pierwszy raz ogrywałem ten tytuł dziesięć lat temu, nie znałem przykładowo Jojo's Bizzare Adventure czy jakiegoś innego anime, i jeszcze nie każdy gag byłem w stanie zrozumieć. Teraz w mig wyłapuję takie nawiązania.
Banan na twarzy pojawia mi się także wtedy, gdy w grze jest mowa o konwentach mangi i anime, cosplayu oraz spotkaniach offline ludzi, którzy wcześniej rozmawiali ze sobą tylko za sprawą jakiegoś portalu społecznościowego. Są to rzeczy bardzo bliskie memu sercu i na pewno nie są to wątki przewodnie w każdej grze wideo.
Polska translacja to tylko czubek góry zajebistości zwanej Steins;Gate. Decyzja, żeby wrócić do tego świata była jedną z najlepszych decyzji, jaką podjąłem w tym roku. Bawię się z tą novelką bardzo dobrze i zdecydowanie chcę jeszcze więcej.
Saya no Uta PL (PC, 2003) - Potwór, nie potwór, ważne, że ma otwór
Długo musiałem szukać wersji Saya no Uta, z którą zadziałałoby jedno z pierwszych fanowskich spolszczeń gier wideo z gatunku visual novel. Po wielu miesiącach bezowocnych poszukiwań w końcu się udało. Nie działa ono z ocenzurowaną wersją na Steamie. Nie działa też niestety z oficjalnym wydaniem tej produkcji w sklepie Jast USA. Działa jedynie z japońską wersją gry.
Ma to plusy i wady.
Plusem jest to, że bezpośrednie tłumaczenie z japońskiego na polski zawsze będzie lepsze niż tłumaczenie na polski angielskiego tłumaczenia z japońskiego. Kopia jest zawsze lepsza niż kopia kopii.
Wadą zaś jest to, że wszystkie japońskie gry erotyczne mają cenzurę w postaci w mozaiki, co negatywnie wpływa na komfort ogrywania danej produkcji dla dorosłych. Tak jest też w tym przypadku, więc po zobaczeniu wszystkiego tak jak Pan Bóg stworzył w wersji oficjalnej, którą ograłem już jakiś czas temu źle się po prostu patrzy na te piksele.
Nie zmienia to faktu, że Saya no Uta to wciąż bardzo dobre połączenie klimatu grozy i erotyki. Niesamowicie ciężki klimat potęguje jeszcze muzyka, która bez problemu pasowałaby do każdego horroru. Sama zaś historia koncentruje się wokół losów głównego bohatera, Sakisaki Fuminoriego, który cudem uchodzi z wypadku samochodowego. W owym wypadku giną jego rodzice. Dodatkowo to przykre wydarzenie prowadzi do nieodwracalnych zmian w jego psychice. Od popadnięcia w całkowite szaleństwo ratuje go tajemnicza dziewczyna imieniem Saya.
Więcej nie będę zdradzał z tej historii. Niemniej jednak chciałbym dodać, że naprawdę cieszę się, że mogę poznawać ten klasyk w naszej pięknej mowie ojczystej.
Donkey Kong Country (SNES, 1994) - Jeden bonus w tą, czy w tamtą. Kto by to spamiętał?
Nie ukrywam tego, że informacja o nowej części Donkey Konga, która ma się ukazać w tym roku bardzo mnie ucieszyła. Lubię tą serię, więc za punkt honoru uznaje ukończenie Donkey Kong Country stworzonego na SNESa przez Rare. Zupełnie jednak mi się z tym nie śpieszy.
Włączam od co czasu ten klasyczny szesnastobitowy platformer, zaliczę jakąś planszę czy bonus i zajmuję się czymś innym.
Przerwy są mi potrzebne, bo o ile przejście poziomów w tej grze jeszcze mi wychodzi, tak domyślenie się tego, gdzie są w nich jakieś bonusy czy tajne pomieszczenia już nie bardzo. Często jest tak, że nie da skompletować napisu KONG, jeśli nie odkryjemy wcześniej jakiegoś ukrytego bonusu, w którym znajduje się dana litera, której nam brakuje. Takie rzeczy mocno zniechęcają do dalszej gry. Na razie nie mam zamiaru jednak korzystać z poradnika, aby poznać każdy sekret DKC. Chcę to zrobić najwcześniej przynajmniej po jednokrotnym ukończeniu tego tytułu.
Super Contra PL (NES, 1990) - Probotector II w natarciu
Super C to kontynuacja legendarnej Contry z NESa. Konami znów pozwoliło graczom zmierzyć się z przeważającymi siłami wrogich żołnierzy i kosmitów. Japończycy nie odkryli tu koła na nowo. W dalszym ciągu chodzimy tu, kucamy, podskakujemy, zdobywamy lepsze bronie i strzelamy do wszystkiego co się rusza.
Taka rozgrywka zdała egzamin przy pierwszej grze z tej serii. Zdaje i tutaj. Różnica jest taka, że w Super Contrze jest graczowi odrobinę łatwiej. Nie znaczy to, że jest łatwo, bo jak zwykle w grach bazujących na power-upach wszystko jest dobrze póki nie zginiemy od jakiejś zabłąkanej kuli i stracimy wszystkie ulepszenia.
Wtedy robi się niezwykle trudno i trzeba się zacząć modlić o lepszą broń.
Przed napisaniem tego tekstu przeszedłem Super C trzykrotnie, w tym jeden raz polską wersję językową gry, ale wciąż brakuje mi kilkunastu ostatnich osiągnięć na RetroAchievements, więc jeszcze nieraz zajrzę do tego klasyka Konami.
Na razie to tyle. Do następnego razu. Trzymajcie się ciepło, szczególnie, że znów napadało śniegu.
Wow.
OdpowiedzUsuńWitam. Widzę, że na Gameplayu przestałeś pisać blisko 3 lata temu, rzecz jasna jeszcze dłuższy odstęp czasowy jest z PPE, ale nie o tym. Wyraziłeś chęć pisania tu i ówdzie tyle, że ciągnięcie od ponad dekady jednej serii, która się ewidentnie przejadła nie jest dobrym atutem,. Niestety nie wychodzisz po za pewny schemat i też ogranicza pole do rozwijania się jako bloger (redaktor).
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Uważam, że bardziej powinien skupić się na recenzjach, bo świetnie mu wychodzą. Podejrzewam, że zainteresowałoby to też większą ilość ludzi, niż to w co akurat grał przez tydzień.
UsuńNo i przydałoby się nawiązanie współpracy z jakimś portalem, bo tu to chyba niewielkie zasięgi.
Szkoda jego potencjału, bo pisze zawodowo.