W co gracie w weekend? #408: Nioh i Elden Ring
Witam wszystkich. Wczoraj spadł pierwszy śnieg w Lublinie. Pogoda nie zachęca do wyskakiwania na miasto, aby spotkać się ze znajomymi. Coraz zimniejsze dni są za to doskonałym pretekstem do tego, żeby zaszyć się w domowym ciepełku i odpalić ulubioną grę wideo. W co dobrego gracie tym razem?
Nioh
Nareszcie udało mi się ukończyć wątek fabularny w Niohu. Teraz mogę z całą stanowczością stwierdzić, że jest to najlepsza gra o samurajach od czasów Onimushy, a przy okazji najlepsza gra wyprodukowana przez Team Ninja od czasów Ninja Gaiden Black i Dead or Alive 4.
Długo zabierałem się za ten tytuł, a gdy już w końcu znalazłem nań czas, to przerósł on moje najśmielsze oczekiwania.
Nie spodziewałem się, że te wszystkie pojedynki jeden na jeden z japońskimi postaciami historycznymi ery Sengoku i powoli rodzącej się epoki Edo dostarczą mi tyle frajdy.
Bardzo podobało mi się to, że podczas kooperacji nawet po śmierci można dalej grać z innym graczem. Nie ma tu jakichś bzdurnych ograniczeń poziomów podczas sesji sieciowych. Z jednej strony psuje to balans rozgrywki, a z drugiej z innymi graczami możemy grać w zasadzie do momentu, kiedy zostaną wyłączone serwery. Zresztą każda dwuosobowa misja może zakończyć się niepowodzeniem, a wtedy za karę otrzymujemy tylko połowę wspólnie wypracowanej amrity.
Zdobywanie nowych umiejętności dla poszczególnych typów broni to jedna z dwóch najlepszych rzeczy w systemie walki w Niohu. Drugą jest przywoływanie różnorakich duchów opiekuńczych, co pozwala na zwycięstwa nawet w najtrudniejszych potyczkach.
Po skończeniu fabuły Nioha zostało mi jeszcze trochę zadań pobocznych do zaliczenia. Najbardziej cieszę się jednak z tego, że w końcu mogę wypróbować rozszerzenia fabularne, które ponoć dają o wiele bardziej w kość niż podstawka.
Elden Ring
W rpgu From Software ciągle znajduję coś nowego. Raz idę do jakiegoś podziemnego lochu, innym razem splądruję jakiś opustoszały zamek na uboczu, a innym razem pomagam jako zgięty palec w eskapadach graczy, do których dołączyłem. To ostatnie to świetny sposób na zdobycie dodatkowych dusz i na rozejrzenie się po nowych miejscówkach. Czasem udaje mi się znaleźć jakieś ukryte odnogi i nagle okazuje się, że w jednym lochu można walczyć z dwoma bossami w dwóch różnych miejscach. Bardzo podoba mi się takie podejście do sprawy ze strony autorów. Powiększenie świata gry w stosunku do poprzednich produkcji tego studia sprawiło, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo do jakiego bossa nas ściągnie.
Co do fabuły, to nie ruszyłem jej wcale. W Elden Ring jest po prostu zbyt wielu bossów opcjonalnych, żeby pozwolić im na panoszenie się na Ziemiach Pomiędzy. Powoli nawet i smoki nie są mi straszne, więc sami rozumiecie, że czasem jest mi ciężko odmówić sobie przyjemności walki z nimi.
Gdy tylko uznam, że mam dość zwiedzania udam się do stolicy i popchnę do przodu scenariusz. Kiedyś będzie trzeba ukończyć tą ogromną japońską produkcję.
Ode mnie to tyle. Życzę Wam udanego weekendu.
Komentarze
Prześlij komentarz