W co gracie w weekend? #413: God of War Ragnarok, FFXIV i White Album 2.

Zima za oknem. Mam nadzieję, że gracie w gry, które dobrze Was rozgrzeją. Jeśli interesuje Was to co obecnie ogrywam, to zapraszam do dalszej części tekstu. Dziś w menu: Ragnarok, FFXIV i White Album 2. 

God of War: Ragnarok

Z Ragnarokiem męczę się już od półtora miesiąca i nic nie wskazuje na to, ze coś się zmieni w tej materii w najbliższym czasie.

Dlaczego tak jest?

Jest kilka powodów. 

Rozgrywka polegająca na otwieraniu skrzynek i rzucaniu siekierą pod odpowiednim kątem nuży na dłuższą metę. Sytuację starają się ratować walki, ale po grach takich jak Nioh, Bloodborne, czy Elden Ring, z którymi miałem niedawno do czynienia, nie robi ona na mnie zbyt dużego wrażenia.

Grafika niby jest bardzo dobra, ale jakoś trudno jest mi przypomnieć sobie miejscówki, które utkwiłyby mi w pamięci. Kobiece postacie są tu brzydkie jak noc w myśl poprawności politycznej propagowanej przez Sony. Mamy nawet czarną postać w świecie wikingów, co czyni tą historię dosyć groteskową. Brakuje chyba jedynie marszów BLM albo jakiejś szkolnej strzelaniny z Atreusem w roli głównej.   

Ragnarok często przypomina symulator pływania łódką, w którym od czasu do czasu schodzimy na ląd, żeby zrobić jakieś zadanie, a że jestem ciemny jak tabaka i chcę zrobić wszystko samodzielnie, to nieraz zaciąłem się już w jakimś miejscu na parę godzin, bo nie wiedziałem jak otworzyć jakąś skrzynkę, albo bo nie zauważyłem jakiejś platformy, na którą trzeba przeskoczyć.

Może i jestem uprzedzony do Ragnaroka, bo Kratos wciąż gada w nim jak pipka, a nie prawdziwy Bóg Wojny, ale to był już mój podstawowy zarzut do poprzedniej części. Tytuł był świetny, ale Bóg Wojny był z tego żaden.

W niedawno ukończonym przeze mnie Dies Irae esesmańscy bogowie nie wstydzili się swojej boskości. Ludzie byli dla nich niczym powietrze, a tu mamy Kratosa rozprawiającego o tym, że wojna i zabijanie jest złe. Czasem chce mi się rzygać po takich tekstach. Nigdy bym się nie spodziewał, że Spartiata stanie się taki świętojebliwy. 

Z produkcją Santa Monica Studio jednak zostanę jednak na dłużej, bo historia wciąga, a bohaterowie drugoplanowi zdecydowanie zyskują po ich bliższym poznaniu. Kilka momentów wyrwało mnie z kapci i mogę jedynie ubolewać nad tym, że oprócz Raganroka chcę ograć jeszcze tysiąc innych gier, więc pewnie będę go przechodził pół roku.

Final Fantasy XIV

Powoli zaczynam odczuwać zmęczenie materiału podczas próby calakowania Czternastki 

Z jednej strony zaliczam kolejne aktywności dodatkowe takie jak chociażby kawiarnię Ostatnie Męty,  rozbudowę własnej wyspy, losowe lochy, do których wchodzimy po odkryciu specjalnej mapy. Poznałem też historię rodziców sułtanki Nanamo, za którą skoczyłbym w ogień, a z drugiej strony irytują mnie ograniczenia czasowe, sprawiające, że nad czymś, co mógłbym zrobić w godzinę, siedzę półtora miesiąca, bo tak chcieli twórcy. Lepiej przecież, żeby celowo wydłużyć jakąś aktywność i zgarnąć kasę za dwa miesiące subskrypcji od gracza, niż pozwolić mu zrobić coś w jeden dzień.

Nie czekam już na nową zawartość, bo i tak wiem, że przy zadaniach wymagających wytwarzania przedmiotów będę musiał ślęczeć całą wieczność, a nowe lochy, raidy czy potyczki okażą się zbyt trudne dla zwykłych zjadaczy chleba.

Takie rzeczy odbierają mi chęci do dalszej gry. Trochę szkoda, bo historia o kawiarni na końcu świata nieraz sprawiła, że się uśmiechnąłem pod nosem i uroniłem łzę ze wzruszenia.

Final Fantasy XIV to gra wymagająca poświęcenia jej ogromnej ilości czasu, a ja mam po prostu ochotę na odpalenie czegoś innego. Zobaczymy jak to będzie dalej z moimi przygodami na Eorzei. 

Coraz mniej podoba mi się to, że muszę czekać jedenaście godzin czasu rzeczywistego na wybudowanie nowego budynku na wyspie, albo i nawet cały dzień na dostawę przedmiotów od uczestników ekspedycji, którą zorganizowałem dla poprawy warunków bytowych mieszkańców mojego osobistego raju. 

White Album 2

White Album 2 to jedna z najlepiej ocenianych powieści graficznych na stronie The Visual Novel Database, więc koniecznie musiałem ją sprawdzić. To historia miłosna o trójce uczniów, których połączyła muzyka, a rozdzieli miłość. Można ją z początku wziąć na kolejną historię o uczniach w jednej z japońskich szkół, ale to tylko pozory. 

Zazwyczaj historie o romansach są jednowymiarowe, tak jak chociażby Persona, w której wszyscy nasi kumple grzecznie czekają, aż wyrwiemy najgorętsze laski w szkole. Rzadko jednak zdarza mi się zagrać w produkcję, która stawia bezczelne pytania w stylu: Czy można przyjaźnić się z kobietą?

Prawie każdy gracz powie, że tak, po czym zagra w Wiedźmina 2 i przeleci Triss, a później zrobi to samo z Yennefer w Wiedźminie 3. Zdrady to norma także w grach wideo. 

Życie nie jest jak bajka. Każdy marzy o tym, by być w trójkącie miłosnym do momentu, aż ktoś kogoś skrzywdzi i o tym jest właśnie White Album 2.

Główny bohater, Haruki, jest gitarzystą w szkolnym klubie. Wraz ze swoim kolegą muszą znaleźć nowych członków, jeśli chcą, żeby przetrwał do zbliżającego się festiwalu kulturowego. W ten sposób poznaje Setsunę, dwukrotną miss szkolną w nieformalnym konkursie miss piękności. Dziewczyna nie tylko ciężko pracuje, ale uwielbia również karaoke. 

To jednak za mało, żeby utrzymać ich skromny klub muzyczny. Uratuje go sąsiad grający na fortepianie w klasie obok. Szybko się okazuje, że ów sąsiad, to tak naprawdę sąsiadka o imieniu Touma, która chodzi do jednej klasy z głównym bohaterem. 

Cała trójka po licznych perypetiach dochodzi do wniosku, że przed ukończeniem szkoły należy dać czadu na ostatnim szkolnym festiwalu. I tu zaczyna się zabawa...i kłopoty.

Nie wiem jak dalej potoczy się ta zimowa opowieść, ale jeśli przykładowo autorzy nie dadzą nam żadnego wyboru i poprowadzą ją w kierunku, który niekoniecznie przypadnie mi do gustu, to może to w dalszej kolejności zaważyć na mojej ocenie końcowej.

Tak to się właśnie przedstawia. Staram się mocno ograć trzy tytuły, ale raczej nic z tego nie będzie, gdyż inni gracze namawiają mnie na mnóstwo innych gier i mam ogromne problemy, żeby podołać choćby jednej z nich. Może należy rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty