W co gracie w weekend? #447: The Eden of Grisaia, FFXIV i Tales of Vesperia
Cześć. W co gracie w weekend? U mnie tym razem trzy gry na tapecie. Po więcej szczegółów zapraszam do dalszej części tekstu.
The Eden of Grisaia (PC)
Niedawno odpaliłem TEoG, aby zaliczyć kolejną gorącą scenkę do wyboru w Stacji Masturbacji Profesora Dave'a i odłożyć dalszą część gry na później. Skończyło się na tym, że widziałem już absolutnie wszystkie z nich i jedyne co mi pozostało do zrobienia w Edenie, do zaliczonego wcześniej trybu fabularnego i jego kontynuacji zwanej After, to przeczytać prolog wprowadzający do trylogii Grisaia.
Nie ukrywam tego, że z wyjątkiem może dwóch gorących scenek, większość z nich jest świetna, a już chyba nigdy nie zapomnę tych z drużyną koszykarską. Będzie mi ich brakowało.
Nie oznacza to jednak, że Prolog, który ich nie ma wcale jest zły. To historia o tym jak do Akademii Mihama, w której rozgrywa się większość trylogii dołączają główne bohaterki. Na początku jest tylko Yumiko, której spokój i samotność szybko burzy Amane, jej zupełne przeciwieństwo charakterologiczne.
Prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero, gdy do dziewczyn dołącza Michiru. Blondyna spóźnia się na umówione pierwsze spotkanie o tydzień, bo taksówkarz, któremu nakazała dotrzeć do Akademii Mihama oczywiście ją tam zawiózł, tyle, że to była szkoła podstawowa o takiej samej nazwie, w zupełnie innym miejscu. Gdy tleniona tsundere ogarnęła, że coś jest nie tak, bo wszyscy uczniowie z jej nowej szkoły mają inne mundury, to musiała stamtąd wracać na piechotę. U końcu swojej przygody dziewczyna wyzionęła też prawie ducha, ale co to dla niej?
Final Fantasy XIV (PS5)
Dodatek Dawntrail już tuż tuż, więc po okresie niemal półrocznego olewania Czternastki powoli przypominam sobie jak się gra w tego MMORPGa.
Nie zawsze mi wszystko wychodzi. Czasem zdarza mi się zabić innych członków drużyny przez nieumiejętne ustawienie się na polu walki i inni gracze mają do mnie o to później całkiem uzasadnione pretensje. Zawsze jednak staram się tankować lepiej i lepiej wraz z każdą powtórzoną instancją i czuję się naprawdę bardzo dobrze, gdy widzę, że nasza ekipa radzi sobie świetnie w raidzie, a inny oddział raz po raz traci jakiegoś gracza.
Wspominałem już we wcześniejszych wpisach, że staram się nadrobić questline Hildibranda. Początkowo szło mi to jak krew z nosa. W końcu jednak udało mi się dotrzeć do zawartości przeznaczonej dla graczy z dziewięćdziesiątym poziomem i przynajmniej tutaj jestem w miarę na czasie.
Mocno się zdziwiłem, gdy okazało się, że tym razem nasz nieustraszony inspektor nadzwyczajny pomaga PuPu, a więc najbardziej nieuchwytnemu kosmicie z Final Fantasy VIII, którego karta do karcianki Triple Triad była jedną z najtrudniejszą do zdobycia w całej grze. Tutaj mamy cały wątek fabularny z nim związany a naszym zadaniem jest odnalezienie jego zaginionego kompana.
Poza toną absurdu i braku jakiejkolwiek logiki w zadaniach detektywistycznych Manderville'a warto jeszcze zająć się zadaniami związanymi z niezwykłym orężem Manderville'ów, gdyż nie tylko jest całkiem dobry kawałek żelastwa, to dodatkowo można za ich wykonywanie zdobyć trofea, co jest novum w Final Fantasy XIV w wersji na PS5. W wersji FFXIV na poprzednią generację konsol mogliśmy zdobyć trofea jedynie za wątek główny, jakieś raidy i lochy.
Tales of Vesperia (X360)
Vesperię próbuję ukończyć drugi raz już niemal od trzynastu lat. Na razie z dosyć mizernym skutkiem. Dopiero zapowiedź Microsoftu o wyłączeniu Marketplace na konsoli Xbox 360. Co prawda nie ma to jeszcze przełożenia na serwery X360, ale wcześniej czy później Amerykanie wyłączą też możliwość logowania się do sieci przez tą konsolę, a więc i także możliwość powiększania wyniku gracza za pomocą tego niemal dwudziestoletniego już sprzętu. Gdy tak się stanie, wszystkie gry, które nie są we wstecznej kompatybilności zatrzymają się w miejscu. Jedną z takich gier jest pierwsze wydanie Vesperii, jedyne które ma pełny angielski dubbing. W jrpgi zazwyczaj gram z japońskimi głosami. Tutaj jednak w roli Yuriego występuje znany przede wszystkim z gier Naughty Nog, Troy Baker, i co tu dużo mówić, jest genialny jak zawsze.
Vesperia to jedna z ostatnich odsłon serii Tales of z naprawdę porąbanymi osiągnięciami. Absolutnie nie wierzę, że wyrobię się ze wszystkim w grze, którą trzeba przechodzić przynajmniej kilkukrotnie, aby pomarzyć o calaku. Jestem już jednak przy końcówce, gdzie można wreszcie powalczyć o te najbardziej hardkorowe osiągnięcia, więc walczę o nie z całych sił, próbując nie umrzeć z nudy przy tym ciężkim farmieniu.
Weźmy przykładowo takie osiągnięcie za przebycie 100 000 kilometrów w świecie gry. Absolutnie nie da się tego zrobić podczas przechodzenia fabuły, więc przez cały ostatni tydzień latałem po mapie na grzbiecie Ba'ula...przez jedenaście godzin.
Niczego nie żałuję. Uwielbiam Dzielną Vesperię i zrobię wszystko dla jej członków. To jest jedna z tych gier, dla których kupiłem kiedyś X360 i do dziś uważam ten fakt za jedną z lepszych decyzji zakupowych w życiu. Muzyka Motoia Sakuraby, walka różnych sił o równowagę eteryczną świata, blastie, entelexeie, nieznośni imperialiści, Estelle, której nie da się nigdy upilnować, przemądrzała Rita, tchórzliwy Karol, genialny Rapede czy przynudzający Raven to goście, za którymi skoczyłbym w ogień. Powiedzcie tylko gdzie i zaraz tam jestem.
Kocham Vesperię już od piętnastu lat i absolutnie żadna siła nigdy tego nie zmieni. Wielu graczy platynuje jakiś tytuł w tydzień i już nigdy doń nie wraca. Ja zaś uważam, że ulubionymi grami można bawić się przez całe życie.
Do następnego razu.
Komentarze
Prześlij komentarz