Bastion - Wspaniały, postapokaliptyczny western
Platforma: Xbox 360
Calak #229 (#28 Xbox)
Miodność: 8/10
Trudność: Średnia
Czas: 10 lat i 2 miesiące (20 godzin)
Bastion debiutował kilkanaście lat temu na Xboxie 360, w czasach gdy Microsoft słynął z wydawania nie tylko największych gier wideo na rynku, ale także ze wspierania tych mniejszych developerów. Ten post-apokaliptyczny western to okno do wielkiej sławy dla autorów m.in Transistora i Hadesa, Supergiant Games. Dziś w ich gry może zagrać każdy. Mi się jednak ta produkcja zawsze będzie kojarzyć z najlepszymi latami drugiej amerykańskiej konsoli spod szyldu Xbox.
Niniejszy tytuł to zręcznościowy rpg akcji, w którym śledzimy rozgrywkę w rzucie izometrycznym. Główny bohater, Kid, ma za zadanie odzyskać rdzenie do rozbudowy tytułowego Bastionu. Nie będzie to jednak łatwe. Niemal cały świat został bowiem doszczętnie zniszczony w wielkim Kataklizmie i łatwiej w nim spotkać hordy potworów niż żywe osoby.
O tej produkcji zrobiło się głośno już po samej premierze, więc koniecznie chciałem sprawdzić co w trawie piszczy. Gdy w końcu mi się to udało, gra z początku wcale mnie nie porwała. To już u mnie norma, jeśli chodzi o tytuły tego producenta.
Wszystko zmieniło się w momencie, gdy pierwszy raz usłyszałem śpiewającą Zię. Gdy kolejne dzieło Supergiant Games mnie wreszcie porywa, to nie ma zmiłuj. Jedyne co mi wtedy pozostaje, to ubóstwiać klimat, bohaterów, scenariusz, muzykę i rozgrywkę w ich produkcji.
No i nie zapominajmy o najważniejszym. Ten tytuł ma jednego z najlepszych narratorów w historii elektronicznej rozgrywki. Jego hipnotyzujący głos nie tylko komentuje wydarzenia zachodzące na ekranie, ale także ostrzega nas przez zbliżającym się niebezpieczeństwami, czy zdarzeniami, które dopiero co zajdą.
Bastion ukończyłem pierwszy raz dekadę temu, ale dopiero teraz znalazłem czas na drugie jego przejście i wykonanie wszystkich wyzwań niezbędnych do calaka. Nie zawsze było łatwo. Denerwował mnie też fakt niezapisywania się postępów rozgrywki w samym Bastionie, co kosztowało mnie kilka dodatkowych godzin gry. Nigdy jednak się nie poddałem, a gdy zaliczyłem już odpowiednią liczbę wyzwań broni i wszystkie senne eskapady do Tylko Bóg Wie Gdzie, wiedziałem, że upragniony calak będzie mój. Tak też się stało. Moja przygoda z Kidem i Bastionem dobiegła końca.
Komentarze
Prześlij komentarz