Pierwsze wrażenia z bety Monster Hunter Wilds
Monster Hunter Wilds to jedna z najbardziej wyczekiwanych przez graczy gier 2025 roku. Już pod koniec lutego w przyszłym roku miliony graczy z całego świata połączy wspólne siły w setkach bojów z przerośniętymi maszkarami stanowiącymi wizytówkę serii rpgów akcji spod szyldu Capcomu.
Z tej okazji Japończycy postanowili udostępnić graczom betę swojej długo wyczekiwanej produkcji. To bardzo dobry pomysł. Zawsze to lepiej przetestować przed premierą serwery gry, która przecież będzie bazować na wspólnej zabawie graczy z całego świata.
Pierwsi wersję testową Wilds mogą sprawdzić posiadacze PS5, którzy mają aktywną subskrypcję PlayStation Plus. Jest ona dostępna od dzisiaj. Pozostali gracze będą mogli sprawdzić najnowszą odsłonę Monster Huntera już za kilka dni.
Beta waży 16GB. Pozwala ona sprawdzić początek gry. I tu pierwsze zaskoczenie. Główny bohater i jego palicot, znaczy palico, zwany w polskiej wersji koleżkotem, mają podłożone głosy. Ten jeden mały szczegół robi ogromną robotę. Dzięki temu dwaj najważniejsi bohaterowie, którzy będą nam towarzyszyć przez całą historię stanowią jej integralną część. Koniec z rolą statysty, który przygląda się tylko wydarzeniom rozgrywającym się na ekranie telewizora!
W wersji testowej spotkamy też rodzeństwo, wokół którego będzie się koncentrowała fabuła gry, oraz jak to zwykle w tej serii, badaczy, pomocników i innych łowców, którzy będą nam służyć radą i orężem podczas starć z przerośniętymi gadami.
Czapki z głów dla ludzi, którzy do sterowania postacią znanego z innych części dodali możliwość manualnego celowania w przeciwników podczas używania broni do walki wręcz. Do tej pory precyzyjnymi atakami w słabe punkty wroga mogli pochwalić się jedynie łucznicy lub posiadacze łukodziałek. Teraz każdy łowca może precyzyjnie wymierzyć, w którą część ciała potwora chce uderzyć ze zdwojoną siłą.
Nie mam zamiaru rozpisywać się szczegółowo nad animacją poszczególnych stworów. Napiszę tylko, że nawet twórcy Horizona wzorowali się na cyklu rpgów akcji Capcomu przy tworzeniu swoich robotów. PS5 pozwala na znacznie więcej w tej materii niż poprzednie konsole, na których pojawiały się wcześniej Monhuny, więc nie tylko sama animacja potworów robi wrażenie, ale także i animacja ruchu ich futra podczas biegu, ataków itd.
Konstrukcja poprzednich odsłon Monster Huntera charakteryzowała się tym, że mamy bazę stanowiącą hub dla gracza (lub graczy, gdy gramy w trybie multiplayer), gdzie przygotowujemy się do kolejnych potyczek na śmierć i życie z potworami oraz miejscówki, gdzie wyruszamy na łowy.
Wilds zrywa poniekąd z tą dwudziestoletnią tradycją. Jasne, że mamy tu obóz łowiecki, ale jest to gra z otwartym światem, i to takim światem, który jest raczej jednym wielkim organizmem, a my jako gracz jesteśmy tylko jego malutką częścią. Naszym zadaniem będzie oczywiście pokazanie wszystkim przerośniętym potworom tego, kto jest szefem na pustyni. W tym aspekcie Wilds przypomina trochę Monster Hunter 4 z 3DSa, jest tylko kilkadziesiąt razy większy.
Zmieniające się warunki pogodowe podczas eksploracji świata czy liczba stworzeń kręcących się po okolicy jest tak ogromna, że niejeden gracz będzie zbierał szczękę z podłogi, gdy zobaczy to pierwszy raz na własne oczy. Ten świat żyje swoim własnym życiem. Poznanie zasad, które nim kierują i poznanie wszystkich jego sekretów zajmie graczom kilkadziesiąt lub nawet kilkaset godzin.
Ogromne wrażenie robią na mnie poczekalnie dla graczy, które mogą pomieścić nawet do stu graczy. Doskonale pokazuje to jak wielka będzie skala tej gry. Dla przypomnienia w Monster Hunter World/Iceborne w jednym lobby mogło przebywać do szesnastu graczy jednocześnie. W pierwszych odsłonach japońskiej serii arpg mogliśmy przebywać w poczekalni z maksymalnie czterema. Czujecie tą różnicę? A więc jednak opłaca się inwestować producentom konsol w produkcję coraz mocniejszych sprzętów do grania.
Nawet jednak gdyby zdarzyło się tak, że nie pomaga nam żaden gracz, to po wystrzeleniu flary alarmowej do łowów dołączą i tak łowcy kierowani przez konsolę. Wilds bez wątpienia stanie się najbardziej przystępnym Monhunem w historii. Capcom jednak nie byłby sobą, gdyby nie chciał przetestować najlepszych graczy. Jestem pewien, że endgame i kolejne wielkie rozszerzenie, które pojawi się pewnie jakieś dwa lata po premierze przemieli niedzielnych graczy od tych, którzy uwielbiają być nonstop gryzieni, łapani, podpalani czy rzucani hen daleko przez wielkie potwory.
Do zobaczeniu w lutym, łowcy.
Komentarze
Prześlij komentarz