W co gracie w weekend? #456: Far Cry 5
Cześć. Wcale nie zamierzałem ogrywać teraz Far Cry 5. Mam obecnie zupełnie inne priorytety growe. Zobaczyłem jednak raz tą grę u kolegi i spodobało mi się to, jak produkcja Ubisoftu wygląda nocą. Ten sam kolega prosił mnie o pomoc przy kilku trofeach sieciowych. W części mu nawet pomogłem i to jeszcze zanim sam na poważnie wziąłem się za kampanię singlową.
Pierwsze co zrobiłem przed zagraniem w Far Cry 5, to był zakup przepustki sezonowej do tego fpsa z otwartym światem.
Oczywiście można się zastanawiać nad tym, czy w ogóle warto inwestować w dodatki? Spotkałem się nawet z opiniami innych graczy, że nie, ale kosztowały mnie one łącznie 26zł na jednej z ostatnich wyprzedaży na PS Store, więc nie jest tak strasznie. Tym bardziej, że dodatek wietnamski, z kosmicznymi potwornymi pająkami i z umarlakami są zdecydowanie lepsze niż dodatek z Yeti w Far Cry 4.
W tym ostatnim przypadki mieliśmy do czynienia raczej z tower defense, w którym wychodziliśmy na zewnątrz naszej bazy tylko po to, by zdobyć materiały do jej rozbudowy, a gdy dochodziło co do czego, to musieliśmy przetrwać kolejną noc, broniąc się przed hordami stale nacierających wrogów.
Rozszerzenia do piątki (z wyjątkiem tego o zombie, gdzie mamy do czynienia z radosną wyżynką) pozwalają nam zakosztować swobody w świecie gry, a więc tego, z czego zasłynął ten cykl, i co najlepsze, w zupełnie innym klimacie niż wątek główny.
Ten zaś rozgrywa się w Hope County w Montanie, w Stanach Zjednoczonych.
Oczywiście można się zastanawiać nad tym, czy w ogóle warto inwestować w dodatki? Spotkałem się nawet z opiniami innych graczy, że nie, ale kosztowały mnie one łącznie 26zł na jednej z ostatnich wyprzedaży na PS Store, więc nie jest tak strasznie. Tym bardziej, że dodatek wietnamski, z kosmicznymi potwornymi pająkami i z umarlakami są zdecydowanie lepsze niż dodatek z Yeti w Far Cry 4.
W tym ostatnim przypadki mieliśmy do czynienia raczej z tower defense, w którym wychodziliśmy na zewnątrz naszej bazy tylko po to, by zdobyć materiały do jej rozbudowy, a gdy dochodziło co do czego, to musieliśmy przetrwać kolejną noc, broniąc się przed hordami stale nacierających wrogów.
Rozszerzenia do piątki (z wyjątkiem tego o zombie, gdzie mamy do czynienia z radosną wyżynką) pozwalają nam zakosztować swobody w świecie gry, a więc tego, z czego zasłynął ten cykl, i co najlepsze, w zupełnie innym klimacie niż wątek główny.
Ten zaś rozgrywa się w Hope County w Montanie, w Stanach Zjednoczonych.
Musimy się tu zmierzyć z niebezpiecznym kultem religijnym, który porywa, torturuje i morduje okoliczną ludność, w imię Ojca, psychopaty który im przewodzi. Niby wszystko w porządku, ale śmieszy mnie to, że francuscy ateiści tak bardzo przejmują się akurat chrześcijaństwem, no ale gdyby zrobili grę wyśmiewającą inne religie, to mogliby skończyć bez głów.
Estetyka użyta w tej produkcji zajeżdża trochę typowymi kiczem i tandetą, którą mogliśmy zaobserwować przykładowo podczas ceremonii otwierającej Igrzyska Olimpijskie rozgrywające się w Paryżu, ale gdy uda nam się to wszystko przełknąć, to stanie przed nami otworem gra wideo, która pozwala graczom na ogromną swobodę działań bez konieczności zaliczania misji fabularnych według określonego z góry klucza.
Oczywiście, żeby dostać się do regionu głównego bossa, musimy najpierw uporać się z jego trzema heroldami, ale to w jakiej kolejności to zrobimy i które misje wykonamy, żeby do tego doszło zależy już tylko od nas. Możemy przykładowo niszczyć własność kultu, przejmować wrogie transporty, wyzwalać okoliczne posterunki lub schwytanych zakładników, łowić ryby, wykonywać akrobacje kaskaderskie, szukać znajdziek rozsianych po całej mapie, czy po prostu wykonywać misje.
Te ostatnie najlepiej robić, bo prędzej czy później trafimy na jakąś dotyczącą naszych potencjalnych kumpli, z którymi sama gra staje się łatwiejsze i o wiele ciekawsza, bo każdy taki specjalny sojusznik ma własne umiejętności specjalne, które mogą okazać się niezbędne do przeżycia w niebezpiecznym świecie gry, gdzie na nasze życie dybią nie tylko fanatycy religijni, ale także dzika zwierzyna, która tylko czyha, by zatopić swoje dzikie kły w naszym ciele.
Nie będę tutaj rozpisywał się specjalnie nad wątkiem głównym, powiem tylko, że nawet w chwilach największej przewidywalności scenariusz ma naprawdę mocne momenty, a już dwa zakończenia gry sprawiły, że naprawdę ciężko mi szukać wad w tym tytule. Musiałbym szukać dziury w całym.
Od początku spodziewałem się dużej rozpierduchy (a nie kolejnej gry życia) i to właśnie dostałem. W Far Cry 5 mamy do wyboru kupę giwer, które możemy na dodatek modyfikować. Do tego mamy do dyspozycji dużo pojazdów do wyboru: lądowych, wodnych a nawet powietrznych i nawet pomimo tego, że gra atakuje nas możliwością zakupu srebra za prawdziwe pieniądze, to możemy całkowicie olać mikrotransakcje, skupić się na aktywnościach w grze i zostać później za to sowicie wynagrodzonym.
FC5 wciągnął mnie do takiego stopnia, że zdążyłem go splatynować w dwa tygodnie, przejść w nim dwa dodatki i sowicie ograć trzeci, a wciąż mi mało.
Tak dużo jest tu do roboty, no i fajnie, że od czasu do czasu można dobrze się wspólnie pobawić z innymi graczami.
Strzelanina Ubisoftu jest teraz dostępna w ramach PlayStation Plus, ale nie powstrzymało mnie to, od kupieniem jej na płycie od znajomego, który mocno mi kiedyś ją zachwalał. Pukałem się wtedy w głowę, gdy to rozbił. Dziś całkowicie rozumiem o co mu chodziło. Wystarczyło dać jej szansę.
Do następnego razu.
Komentarze
Prześlij komentarz