W co gracie w weekend? #467: Gravity Rush i Tekken x10

 

Większości posiadaczy konsol Sony ten tydzień będzie się kojarzył z tym, że nie mogli pograć w ten weekend. Niedowierzanie, frustracja, złość i rozgoryczenie towarzyszyły milionom posiadaczy konsol PlayStation na całym świecie. Ludzie nie mogli grać przez sieć i odpalić cyfrowych wersji swoich gier.

Zupełnie inaczej wyglądało to w moim przypadku.

Nie miałem zaplanowanych żadnych ustawek, meczów przez sieć itp. Konsekwentnie trzymałem się planu z początku roku polegającego na ukończeniu przynajmniej jednej gry wideo na każdym posiadanym przeze mnie sprzęcie do grania i udało mi się załatwić już kilka punktów z tej listy.

Kocia królowa grawitacji

W Gravity Rush chciałem zagrać od wielu lat. Dla tej gry kupiłem swego czasu Vitę. Nigdy nie potrafiłem jednak znaleźć czasu na historię o kociej królowej grawitacji imieniem Kat. Doszło do tego, że gra doczekała się kontynuacji, portów na PS4 a na końcu Sony zamknęło nawet studio odpowiedzialne za te gry. To wielka strata dla wszystkich graczy, bo przecież ci ludzie stworzyli legendarne klasyki takie jak Ico, Shadow of the Colossus czy Demon's Souls.

Kiedyś już sprawdzałem ten tytuł przez chwilę. Dopiero teraz nadarzyła się sposobność, aby przyjrzeć się mu bliżej. Ekran dotykowy ostatniej przenośnej konsoli Sony sprawdza się tu naprawdę dobrze podczas ogrywania wątku głównego i misji pobocznych z dlc. Trochę inaczej wygląda sprawa z wyzwaniami, które po prostu są nie do zrobienia, jeśli nie nauczymy się sterować bezbłędnie i nie rozwiniemy należycie statystyk naszej heroiny i jej umiejętności za pomocą znajdywanych w świecie gry klejnotów.

O ile Ico i SotC są dla mnie pozycjami legendarnymi, tak nie można powiedzieć, żeby miały jakieś specjalnie wciągające wątki fabularne. Można o nich powiedzieć tyle, że były. Przygody Kat prezentują się w tym aspekcie znacznie lepiej. Bohaterów da się lubić i naprawdę ciężko się oderwać od tej produkcji, gdy już się w nią wsiąknie.

Na razie udało mi się jedynie zaliczyć wątek główny w tej historii i dodatki. Wyzwania spędzają mi na razie sen z powiek. Nie poddam się jednak, póki nie zmierzę się z każdym z nich.

Tekken razy dziesięć. Pierwsze demo, pierwszy film, pierwszy calak i pierwsza platyna 


Po ukończeniu głównej historii w Gravity Rush jasnym się stało, że jedyną platformą Sony, na której nie ukończyłem jeszcze gry w tym roku było PS3. W tym celu zaopatrzyłem się w rzadki egzemplarz Tekken Hybrid oraz jeszcze kilka odsłon turnieju żelaznej pięści i postanowiłem, że przelecę sobie jedną z najważniejszych serii Namco.

Oto efekty.

Przez ten tydzień pograłem mniej lub więcej w dziesięć Tekkenów.

Wiele lat temu rozstałem się ze swoją kopią Tekkena 5. W końcu jednak mam ten tytuł ponownie w swojej kolekcji. Wielką zaletą tej klasycznej już bijatyki jest to, że w ramach dodatków posiada ona tryby arcade trzech pierwszych Tekkenów. 

O ile pierwszy z nich traktuję jako szkielet właściwej gry, po trosze jako ciekawostkę oraz jako pokaz najbardziej irytujących ciosów Heihachiego, tak nie wyobrażam sobie dwóch kolejnych bez ich legendarnych openingów.

Płyta DVD ma swoje rozmiary, więc oczywiste było, że wszystkie cztery gry nie zmieściłyby się na jednym krążku. Na całe szczęście Tekken 2 jest dostępny od jakiegoś czasu w Plusie i można się nim nacieszyć w pełnej krasie. To w tej grze rodzi się prawdziwy klimat tego japońskiego cyklu mordobić. 


Począwszy od świetnego wprowadzenia, poprzez niezwykle klimatyczną ścieżkę dźwiękową z końcówki ubiegłego wieku, po walkę z Kazuyą i jego diabelską formą, aż po niezwykle sentymentalną piosenkę końcową, jest to pozycja jedyna w swoim rodzaju. To miejsce, w którym nawet dziś czuć wyjątkowość Tekkena.

Owa wyjątkowość poszła jeszcze o krok dalej przy trzeciej odsłonie. Do dziś trudno uwierzyć, że Tekken 3 wyszedł na tym samym sprzęcie co jego dwie poprzednie części, bo skok graficzny w obrębie jednego systemu jest tu wręcz niesłychany. Czy Tekken 3 wykorzystuję pełną moc pierwszego PlayStation? Nie. Powiedziałbym, że wykorzystuje ze sto trzydzieści procent jego mocy. Do dziś ciężko pojąć ile z tego systemu wycisnęli magicy z Namco. 

Fajnie, że znów mogłem się pośmiać z prześmiesznego endingu Xiaojki.

Po raz pierwszy zobaczyłem też Tekkena 4, który szybko został olany przez fanów, a wszystko przez to, że twórcy postanowili tu coś zmienić w stosunku do poprzednich części. Dla mnie osobiście jest to pierwsza odsłona, w której Paul nabrał charakteru, a utwór, który możemy usłyszeć w opuszczonym pasażu handlowym pokazuje, że ograniczenia związane z pojemnością płyty CD stały się przeszłością w dobie PS2.


Utwory z Tekkenów na PlayStation często miały po dwie minuty maks. Konkretne endingi były wtedy często krótsze niż minuta. Wszystko to odeszło w niepamięć przy pojawieniu się płyt DVD. Kompozycje muzyczne tworzone w grach na PS2 z miejsca stały się dłuższe, a filmiki końcowe mogły już pokazać jakąś sensowną historyjkę danej postaci.

Nie mówię, że Tekken 4 to najlepsza gra wideo pod Słońcem. Miał on jednak swój klimat i świetnie się spisał jako wstęp do mojej ulubionej odsłony turnieju żelaznej pięści, a więc do Tekkena 5. 

Dlaczego Tekken 5 a nie Tekken 3? Odpowiedź jest banalna. Tekkena 3 zmieścisz do Tekkena 5, nawet jeśli to tylko jeden tryb, nie zmieścisz jednak Tekkena 5 w Tekkenie 3. Proste? Co nie?

Pomimo posiadania Tekkena 5 w wersji Dark Resurrection na PSP brak pierwszego wydania piątki bolał mnie przez lata. T5DR to pokaz mocy PSP. Miał dodatkowe postaci, areny i fanty do kupienia dla postaci, system rang, które mogliśmy wbijać każdym wojownikiem i nawet opcję gry z innym posiadaczem PSP, który nie ma swojej kopii gry. Nie mogę jednak znieść faktu, że twórcy zmienili porę dnia w niektórych miejscówkach, całkowicie psując ich klimat.


Najbardziej ucierpiała na tym moja najukochańsza arena walki z całej serii. Ruiny w oddali, na niebie, hen daleko, Księżyc w pełnej krasie, pole pełne kwiatów i dwóch wojowników, którzy nie bawią się w żadną kurtuazję. Swoje racje wyjaśniają sobie za pomocą pięści i kopniaków, a wszystko przy akompaniamencie cudownej elektronicznej muzyki. To jest klimat. To jest Tekken. To jest gra, przy której ludzie zapomnieli, że istnieje coś takiego jak Mortal Kombat i Street Fighter. 

T5DR zabrał mi to wszystko i nigdy się z tym tak naprawdę nie pogodziłem. Może być najlepszą grą na PSP. Sęk w tym, że najlepsze gry na PS2 były lepsze od tych z PSP. Tu macie dowód na prawdziwość moich słów. 

O Tekkenie 6 nie będę się specjalnie rozpisywał. Postaram się to zrobić przy innej okazji. Wspomnę tylko, że niemal popłakałem się ze śmiechu podczas historii Paula i Lawa.


Ci goście zdecydowanie mają łby do interesów. Haha.

Powoli zbliżamy się do końca mojej dzisiejszej opowieści. Tak jak wspominałem na początku, zależało mi na ograniu czegoś na PS3. Mogłem oczywiście bawić się w kontynuowanie napoczętych jrpgów, ale ich ukończenie zajęłoby mi jeszcze pewnie kilka miesięcy. Padło na coś krótszego, a mianowicie na składankę o nazwie Tekken Hybrid.

Co to takiego? Można powiedzieć, że ten tytuł powoli staje się coraz większym rarytasem, a jego cena stale rośnie na rynku wtórnym. Dzieje się tak ze względu na to, że ów tytuł nie posiada wersji cyfrowej.

Jest to nic innego jak wstęp do Tekken Tag Tournament 2. Mamy tu w pełni animowany film zatytułowany Blood Vengeance, czyli historię o początku przyjaźni Xiaoyu i Alisy. Do tego demo TTT2 zatytułowane Prologue, które pozwalało pobawić się czterema postaciami przed wydaniem pełnej wersji gry. Pierwszym Tekkenem, w którym zdobyłem trofea jest więc demo. W ten sposób zaliczyłem także przynajmniej jedną grę na każdej platformie Sony w tym roku. Tekken Tag Tournament HD to była wisienka na torcie. 


Pierwszy Tekken na PS2 wygląda jeszcze po trosze jak gra z PSone, za to filmik wprowadzający do tej pozycji to obok tego z Tekkena 2 zdecydowanie jedno z moich ulubionych introdukcji Tekkenowych i do dziś wyrywa mnie z kapci. Po drobnych problemach z czasówką i trybem przetrwania jest to także moja pierwsza platyna wbita w Tekkenie. 

Nie wiem czy mam siłę na kolejne Tekkeny. Bardzo możliwe, że jak naładuję akumulatory, to wezmę się za kolejne cztery gry z tej serii. Tak właśnie upłynął mi ten tydzień i weekend. Oby kolejne dni były jeszcze lepsze. Życzę tego Wam wszystkim.

Komentarze

  1. Utwory z Tekkenów na pierwsze PlayStation aż tak krótkie nie były. Poza tym zauważ, że w Tekken 2 i 3 masz w wersji konsolowej aż dwie ścieżki, oryginalną i arranged. Oryginalne utwory zapętlają się szybciej z uwagi na ograniczoną ilość pamięci płyty arcade. Aranżacje są dłuższe. Poza tym niezbyt długie utwory pasują do bijatyk, bo gdyby miały po 4 minuty, nikt by ich nie odsłuchiwał w całości poza ewentualnym odtwarzaniem z menu.

    Co do zmian wprowadzonych w Dark Resurrection, rozumiem zarzuty doskonale. Na szczęście wersja na PS3 posiada wszystkie plansze, stare i nowe.

    Wcześniejsze odsłony dostępne jako bonus w Tekken 5 to emulowane wersje arcade. Dlatego brak w nich jakichkolwiek trybów czy filmików i dodatkowej muzyki z wersji konsolowych. Plusem jest tu "pełna" wersja Tekken 3, który w wersji arcade ma nieco lepszą grafikę i w pełni trójwymiarowe areny, które zastąpiono "tapetami" w wersji domowej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NES, czyli jak przeżyć dwukrotnie własne dzieciństwo

W co graliście w 2024 roku?

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin