Siódme święta z Ayą
Calak #254 (#3 RetroAchievements)
Grafika: Tetsuya Nomura
Miodność: Hideaki Sena, Hironobu Sakaguchi, Takashi Tokita
W życiu każdego gracza są tytuły, które chodzą za nim całe życie. Jednym z nich jest dla mnie klasyk Squaresoftu zatytułowany Parasite Eve.
Jest to połączenie rpga turowego, survival horroru i strzelaniny. Wcielamy się w nim w młodą policjantkę z Nowego Jorku, Ayę Breę, która począwszy od Wigilii z 1997 roku przeżyje najkoszmarniejszy tydzień swojego życia.
Producentem Parasite Eve jest ojciec Final Fantasy, Hironobu Sakaguchi. Gdy Squaresoft jeszcze istniał, poczciwy Hironobu zawsze pragnął, aby w jego firmie powstawały nowe, konkurencyjne dla FF marki. Parasite Eve była właśnie jedną z nich, chociaż częściej była ona porównywana do klasycznych gier z serii Resident Evil.
Muzykę do gry skomponowała Yoko Shimomura, której utwory możemy usłyszeć m.in. w klasycznych rpgach z Mario, Street Fighterze II, Legend of Manie, Kingdom Hearts, Xenoblade Chronicles, Radiant Historii czy Final Fantasy XV. Rzadko zdarzają się horrory w których można usłyszeć techno. Yoko nic sobie z tego nie robiła i totalnie rozłożyła mnie na łopatki swoimi kompozycjami.
Za projekty postaci odpowiadał zaś Tetsuya Nomura, a więc ten sam człowiek, który w zasadzie narysował najbardziej rozpoznawalne postacie z cyklów Final Fantasy i Kingdom Hearts.
Gra ma już na karku swoje lata. Dzisiejszemu graczowi bardziej będzie kojarzyła się z jakąś skamieliną, na którą nie warto nawet splunąć. Dla cebulaków będzie to przede wszystkim dobra okazja, żeby zarobić trochę grosza. Tytuł nigdy nie został wydany w Europie i nawet jego niekompletne egzemplarze kosztują coraz więcej.
Dla mnie jest to przede wszystkim historia z niesamowitym wręcz klimatem, który jest nie do podrobienia ze względu na tematykę genetyczno-biologiczną poruszaną w scenariuszu oraz ścieżkę dźwiękową, której w dzisiejszych grach już nie usłyszymy. Muzyka bardzo się zmieniła przez te wszystkie lata.
O Parasite Eve wspominam także dlatego, że ludzie ze Square Enix i sam autor książki na podstawie której powstał ten klasyk zrobili naprawdę sporo, aby gracze zapomnieli o ślicznej Ayi.
Nawet cyfrowe wydanie Parasite Eve z PS3 nie dotarło nigdy do naszego pięknego kontynentu. Ubolewam nad tym faktem. Ubolewam na tym faktem tym mocniej, bo wiele takich perełek jak ta chociażby nigdy nie doczekała się remake'u z prawdziwego zdarzenia. Nie można też zdobyć w niej platyny, bo klasyki z PSone na PS3 takowych jeszcze nie miały. Gdy weźmiemy pod uwagę fakt, ile chłamu na PSNie ma platyny, to po prostu ręce opadają. To tak jakby te korporacje warte miliony nie chciały naszych pieniędzy.
Dlatego jestem pełen podziwu dla pasjonatów, którzy robią wszystko, by gracze nie zapomnieli o klasykach. Wyobraźcie sobie, że wystarczy zapomnieć o Square Enix, wystarczy zapomnieć o PlayStation, cofnąć się w czasie o parę a może trochę więcej lat i niemożliwe staje się możliwe. Okazuje się bowiem, że na świecie żyją pasjonaci, którzy sami z siebie dodają osiągnięcia do trochę starszych gier i można się z nimi bawić po trochę po dzisiejszemu, a po trochę zupełnie tak jak wtedy, gdy PlayStation było czymś nowym a twórcy musieli się postarać, by nas czymś zaskoczyć.
Wow.
OdpowiedzUsuń