W co gracie w weekend? #469: Tengen Tetris
Czterdzieści lat temu na rynku gier wideo pojawił się Tetris. Był to owoc geniuszu radzieckiego programisty, Aleksieja Pażytnowa i jego współpracowników.
Od tamtej chwili jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych gier wideo w historii, która doczekała się niezliczonej ilości wersji.
Czym jest więc Tengen Tetris? W dużym skrócie można powiedzieć, że jest to Tetris od firmy Atari, wydany na pierwszą konsolę Nintendo, a więc NESa/Famicoma.
Piszę o tym dlatego, że w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku prawa autorskie gier wideo dopiero co się kształtowały. Ludzie, którzy zafascynowali się nową grą logiczną sprzedali prawa do tej marki, sami ich nie posiadając.
Dlatego też na NESie są dwie wersje Tetrisa, ta od Nintendo, i Tengen właśnie. To był tak śliski temat, że wydawcy dwóch Tetrisów skończyli w sali sądowej, gdzie walczyli między sobą o prawa autorskie i tantiemy ze sprzedaży tych gier logicznych.
Firma z Kioto wygrała, a ich rywale musieli zniszczyć wszystkie istniejące kopie swojej gry.
Licencje licencjami a prawa autorskie prawami autorskimi, są jednak gry wideo, które nie zasługują na niebyt. Tengen Tetris to część mojego dzieciństwa, którego nie oddałbym nikomu.
Nie zmieni tego Nintendo, ani jakiś sąd, tym bardziej, że Tengen jest w moim odczuciu po prostu lepszym tytułem od Tetrisa w wersji Nintendo.
Niby to prosta gra o stawianiu kloca, czy tam kloców, a przez ponad trzydzieści lat mojego grania w gry wideo ciężko by mi było znaleźć tytuł dający tyle frajdy.
Bardzo podoba mi się to, że gdy zaliczy się odpowiednią ilość linii w tej produkcji, to wraz ze zwiększeniem prędkości gry, klocki zmieniają kolory. Oprócz gry w singlu, możemy zagrać w Tengena z innym graczem lub przeciwko niemu. To samo tyczy się gracza sterowanego przez samą konsolę. Ta wersja ma też o jeden utwór muzyczny więcej niż konkurencja.
Więcej do szczęścia nic mi nie trzeba, no może poza tym, że ten Tetris ma też osiągnięcia na stronie Retro Achievements i chciałbym kilka z nich jeszcze zdobyć.
Część z nich jest koszmarna i całkowicie zależna od szczęścia. Nie mam zamiaru podchodzić do tego tematu w trybie Hardcore, bez używania manualnych sejwów. Zbyt dużo zależy tu bowiem od przypadku. Nie ukrywam jednak, że walka z samym sobą i wymyślanie nowych planów do skasowania dużej liczby linii lub osiągnięcie wysokiego wyniku w krótkim czasie to rzeczy, przy których bawię się wyśmienicie.
Dopiero teraz dostrzegam jak dużo dobrych gier nigdy nie trafiło na NESa Mini. Nic sobie z tego jednak nie robię, bo gdy gracz chce, to żadna licencja czy widzi mi się jakiejś korporacji nie przeszkodzi mu w przeżyciu swojego dzieciństwa drugi raz.
Komentarze
Prześlij komentarz