W co gracie w weekend? #470: Super Mario Bros. 3 PL
Od dziecka marzyłem o tym, by ukończyć Super Mario Bros. 3. Próbowałem tego dokonać już za młodu kilka razy. Jednak nigdy mi się nie udało. Tak przynajmniej mi się wydaje. To było tak dawno temu, że już właściwie tego dokładnie nie pamiętam.
Pamiętam tylko tyle, że w Polsce mało kto miał oryginalnego NESa, a mnie nawet na jego podróbkę o nazwie Pegasus tak naprawdę nigdy nie było stać i żeby zagrać w jakiś klasyk na ówczesnych topowych sprzętach gamingowych takich jak Amiga, Atari czy Commadore musiałem liczyć na kolegów. Wtedy i tak bardziej od gier wideo kręciły mnie klocki LEGO i zabawa w chowanego.
Zmieniło to się dopiero za sprawą NESa Mini, ale już kilkukrotnie mogliście poczytać w moich tekstach o tym, że granie na tym sprzęcie do najbardziej komfortowych nie należy. Krótki kabel od kontrolera do zminiaturyzowanej pierwszej konsoli Nintendo wymusza na graczu siedzenie w pozycji zgarbionej bardzo blisko telewizora.
Jak ktoś tak lubi, to droga wolna.
Ja od początku wiedziałem, że jeśli siądę na poważnie do tego klasyka, to zrobię to oczywiście z wersją zawierającą polskie fanowskie tłumaczenie.
Po zaliczeniu dwóch pierwszych światów i lekkim liźnięciu trzeciego, przypomniało mi się jakim złotem jest trójka. Tanuki Mario to chyba najlepsza rzecz w tej serii od czasu ognistego Mario. Strój szopa nie tylko spowalnia moment opadania wąsatego hydraulika, ale pozwala też atakować większość wrogów z bliska za pomocą ogona.
W tej części pojawia się sporo adwersarzy, którzy w zasadzie występują później w wielu trójwymiarowych odsłonach Mario. Są to przykładowo moi ulubieńcy tacy jak szczekające metalowe kule na smyczy czy bumerangowcy, których nie cierpię równie mocno co młotkowców z jedynki, ale również subbossowie jak czarodzieje z różdżkami bądź dzieciaki Bowsera, których musimy sprać na kwaśne jabłko, zanim zmierzymy się z tym głównym złym.
W Super Mario Bros. 3 zajrzymy na statki powietrzne naszpikowane wyposażone bo zęby działkami, które bezustannie do nas prują. Odwiedzimy także plansze utrzymane w konwencji egipskich piramid, te wypełnione wodą, z wszędobylskimi latającymi rybami, a nawet upalne miejscówki z ruchomymi piaskami oraz takie, w których polować będzie na nas rozzłoszczone Słońce.
Niemal każda z nich naszpikowana jest przeróżnymi przeszkadzajkami. Są też takie poziomy, w których na naszą głowę próbuje spaść najeżony kolcami sufit, więc należy ostrożnie manewrować naszym bohaterem, żeby nie spotkało go nic przykrego.
Super Mario Bros. 3 to oczywiście nie tylko zbieranie monet lub grzybków z dodatkowymi życiami, czy wieczna pogoń za kolejnymi power-upami. Od wartkiej akcji można odpocząć w planszach bonusowych. Są takie, w których zdobywamy fanty ze skrzynek oraz takie, w których naszym celem jest ułożenie w całość stale poruszającego się obrazka czy dopasowanie kart w pary. Jeśli nam się poszczęści w tych minigierkach, to nieźle się przy tym obłowimy.
Co mi się w tej grze nie podoba, to zdecydowanie to, że po zgonie wywala nas na mapę świata i musimy przechodzić poziom od nowa. Trójka bardzo mi się podoba, bo pełno w niej miodu, ale ta akurat rzecz jest zdecydowanie gorsza od jedynki.
Czy powstrzyma mnie to przed dalszą grą? Raczej nie. Nie zdziwię się, jeśli skończę niedługo polską wersję tej klasycznej platformówki, a od razu potem wezmę się za jej calakowanie w angielskiej wersji, bo osiągnięcia w tej grze wymagają od gracza zaliczenia wszystkich poziomów w grze, jeden po drugim, ale widziałem, że można tu też znaleźć przedmioty, które pozwalają na niemal całkowite pominięcie gry i natychmiastowe udanie się do ostatniego bossa. Uwielbiam takie małe sekreciki, które pozwalają na zupełnie inną rozgrywkę niż za pierwszym przejściem. Coś takiego mają pierwsze klasyczne Residenty i to właśnie za to replayability uwielbiam zombiaczą serię Capcomu.
Dziękuję za uwagę. Marzec powoli zbliża się do końca, a ja wciąż mam wielkiego smaka na kolejne NESowe produkcje. Jestem ciekaw czy w końcu mi przejdzie, czy będę zaliczał klasyki Nintendo jeden po drugim do końca 2025 roku albo jeszcze dłużej?
Bawcie się dobrze. Pozdrawiam.
Słyszałem, że na Cross Play by się przydał ktoś do klasyków z Nesa. Może tam zagadnij.
OdpowiedzUsuń