W co graliście w 2023 roku?

Piękny to był rok dla graczy z całym mnóstwem świetnych gier do ogrania. Konia z rzędem dla każdego, kto zaliczył wszystkie te cuda elektronicznej rozrywki. Jeśli o mnie chodzi, to miałem niewiele czasu na nowości. Moje fundusze poszły na zepsute sprzęty i zupełnie inne tytuły od tych, które były na ustach graczy w ostatnich miesiącach. Więcej na ten temat przeczytacie w dalszej części tekstu. Jeśli jakaś pozycja, w którą graliście w 2023 roku przykuła waszą uwagę, to dajcie znać o tym w komentarzach.

1.Steins;Gate: Linear Bounded Phenogram (PS4)

Linear Bounded Phenogram skończyłem już jakiś czas temu na PC. Zobaczyłem wtedy wszystkie ścieżki fabularne dostępne w tym tytule, ale za bardzo lubię członków laboratorium z Akihabary, żeby jakiś calak przeszkodził mi w dalszym z nimi obcowaniu. W tą japońską powieść wizualną gram także w wersji na PS4 i od czasu do czasu przypominam sobie historie jej bohaterów. Tym razem padło na Faris, a więc słodką kocią kelnerkę z restauracji Faris Nyan Nyan.

2.Song of Saya (PC)


Song of Saya to jedno z największych zaskoczeń w mojej growej karierze. Mamy tutaj bowiem świetne połączenie gatunku visual novel, horroru i gry erotycznej. Wszystko okraszone bardzo ciekawym i zaskakującym pomysłem na fabułę.

3.Dies Irae: Acta est Fabula (PC)


Dies Irae to bardzo ciekawa opowieść o największych grzechach hitleryzmu, w której twórcy rozprawiają się takimi niewygodnymi tematami jak ksenofobia, eugenika czy holokaust. Wszystko jest przyprawione ciężkim gitarowym brzmieniem w klimacie battle royale, znanym chociażby z takich tytułów jak Fate/stay night. To rzecz dla kogoś, kto lubuje się w filozoficznych rozważaniach o absolutach. Na chwilę obecną zaliczyłem ścieżki fabularne Kasumi i Marie, a więc dwie z czterech dostępnych ścieżek fabularnych. Acta est Fabula to pierwsza, nieocenzurowana wersja Dies Irae. Bardzo możliwe, że po zaliczeniu dwóch ostatnich ścieżek sięgnę jeszcze po kolejne wydanie tego tytułu, ocenzurowane, ale z dodatkową zawartością fabularną.

4.Resident Evil [1996] (PS4)

Nie wiem na ilu już platformach przeszedłem pierwszą część Resident Evil, ale gdy Sony wraz z Capcomem udostępniło ją na najnowszych platformach w ramach subskrypcji PlayStation Plus, to jasnym się stało, że przejdę tego klasyka gatunku survival horror ponownie. 

Widać te niemal trzydzieści lat na karku w grafice pierwszego Residenta, a dubbing  jest wciąż tragiczny tak jak kiedyś, ale dzięki temu, że ten tytuł jest tak stary wciąż możemy podziwiać kunszt tych wszystkich statycznych teł oraz tą ponurą, jedyną w swoim rodzaju muzykę, których próżno szukać w dzisiejszych grach z gatunku survival horror.

Jedyne czego mi tu brakuje to trofeów, które Sony chętnie dodaje w swoich klasykach z PSone.

5.Bloodborne (PS4)


Nie planowałem wracać do Bloodborne'a. Namówiłem kolegę, żeby spróbował się z bestiami z piekła rodem. Nie dawał rady pierwszemu bossowi, więc zaproponowałem, żeby podzielił się ze mną grą. Po pokonaniu pierwszej bestii w niezwykłym rpgu From Software odblokowujemy tryb kooperacji, więc później poszło już jak z płatka. Ja pomagałem koledze, on trochę pomagał mi podczas trzeciego przejścia i sumarycznie zaliczyliśmy tą japońską produkcję dwukrotnie. Do calaka zdobytego kilka lat temu dołożyłem więc przejście numer trzy i cztery. Dalej uważam, że jest to tytuł, który zdefiniował całą grotekę PS4. Miyazaki w najwyższej formie.

6.White Album 2: Introductory Chapter (PC)

White Album 2 uchodzi za jedną z najlepszą  gier z gatunku visual novel...oczywiście jeśli przepadamy za NTR. Mnie historie miłosne o zdradach nie kręcą, więc zdołałem tylko zaliczyć rozdział wprowadzający, a więc pierwszą część White Album 2. Z oceną końcową jeszcze się wstrzymam, dopóki nie poznam dalszej części fabuły.              

7.Monster Hunter World: Iceborne (PS4)


Dodatkiem do Monster Hunter World bawiłem się spokojnie z pięćset godzin. Jest to zdecydowanie jedno z najlepszych rozszerzeń fabularnych dostępnych na rynku gier wideo. Nie dość, że dostajemy tu dostęp do nowych miejscówek w Nowym Świecie i najlepszego oręża w grze, przy którym to dostępne w podstawce wręcz blednie, to mamy jeszcze możliwość zmierzenia się z jednymi z najpotężniejszych gagatków w całej serii. W drodze po drugą platynę w MHW mierzyłem się oczywiście z Grubasem a jego pokonanie uważam za jedną z najpiękniejszych chwil w mojej karierze gracza. 

Capcom stworzył dla graczy lubujących się we wspólnych łowach arcydzieło, za którym gracze będą tęsknić całymi latami.

8.The Vanishing of Ethan Carter (PS4)


The Vanishing Ethan Carter to tajemniczy symulator chodzenia, za którym stoi Adrian Chmielarz i jego zespół. Wcielamy się w nim w rolę osoby, która pragnie odkryć tajemnicę wyspy, na którą trafia. Przy okazji możemy także poznać losy jej mieszkańców. Dużo tu zagadek do rozwiązania, szukania tropów i interakcji z duchami. Na mnie największe wrażenie zrobiła jednak bardzo klimatyczna muzyka. 

Jedyne co mi się nie podobało w tym tytule to zakończenie, ale cała reszta była w porządku.

9.Wiedźmin 2: Zabójcy Królów (X360) 


Po ponad dziesięciu latach od pierwszego ukończenia Wiedźmina 2 postanowiłem doń wrócić w celu zaliczenia ścieżki fabularnej Vernona Roche'a. Drugie przygody Geralta to wciąż produkcja jedyna w swoim rodzaju, bo jest to jedna z niewielu gier wideo, gdzie nasze wybory mają znaczenie. W zasadzie cały drugi akt powinien stanowić poradnik dla developerów z innych studiów jak powinno się tworzyć gry rpg. Może i Zabójcy Królów są mniejszą produkcją niż Dziki Gon, ale perspektywa rozgrywania gry w zupełnie innym miejscu niż za pierwszym razem i wykonywania zupełnie innych zadań fabularnych i pobocznych sprawiły, iż czułem się tak jakbym grał w zupełnie inny tytuł. 

Wziąwszy pod uwagę bardzo fajne ukryte osiągnięcia musiałem po prostu zdobyć swojego drugiego calaka w serii. Dawno temu nie byłem po prostu jeszcze na to gotowy.

10.Soul Calibur II HD Online (PS3)


Brak platyny w jakiejkolwiek bijatyce spędzał mi sen z powiek przez wiele lat. Postanowiłem coś z tym zrobić. Padło na jedną z moich najukochańszych bijatyk w życiu, a więc na Soul Calibur II w wersji HD Online. Gdy odpaliłem pierwszy raz odświeżoną wersje tego klasyka nie wiedziałem jeszcze, że będzie to jeden z punktów zwrotnych 2023 roku, jeśli chodzi o ogrywane przeze mnie gry wideo. W ten o to bowiem sposób wróciłem na łono jednej z moich ulubionych serii gier wideo z zamiarem nadrobienia kilkunastoletnich zaległości w uniwersum przeklętego ostrza Soul Edge.

11.Soul Calibur III (PS2)

Nadrabianie zaległości rozpocząłem od Soul Calibura III, a więc od ostatniej części z głównego cyklu, w którym całą zawartość gry możemy odblokować bez uiszczania dodatkowych opłat, co jest zmorą dzisiejszych bijatyk. Świeżakami w trzeciej odsłonie jest dzierżący kosę Zasalamel oraz Tira, która korzysta z zabójczej obręczy.

W niektórych momentach fabuły mamy możliwość dokonania wyboru, co skutkuje walką z konkretnym przeciwnikiem. Jednak największe słowa uznania należą się twórcom za dodanie prostego trybu strategicznego przeznaczonego dla pojedynczego gracza. Można tu spędzić sporo czasu, odpoczywając od zagłębiania się w tajniki złożonego systemu walki tej produkcji.

12.Spider-Man (PS4)

Do Spider-Mana podchodziłem jak do jeża. Najpierw nie chciałem w niego zagrać, bo czekałem na wersję GOTY ze wszystkimi dodatkami na płycie. Gdy owa wersja wreszcie się ukazała, to okazało się, że dodatki dostępne są tylko w formie cyfrowych kodów. Całe te czekanie okazało się więc bezcelowe. 

W kolejną piaskownicę Insomniac zagrałem dopiero, gdy Sony zapowiedziało, że usuwa grę z abonamentu PlayStation Plus. Grafika, bujanie się na pajęczynach i styl walki bardzo wzorowany na tym z Batmanów od Rocksteady bardzo przypadły mi do gustu. Najlepszym elementem tej produkcji jest jednak w moim mniemaniu sam wątek główny, który nieraz wgniata w fotel.

Niestety o wiele gorzej na tym tle wypadają niezbyt ciekawe i mocno powtarzalne zadania poboczne. Za pierwszym razem są jeszcze w porządku, ale powtarzanie ich w dziesięciu czy jedenastu dzielnicach Nowego Jorku, w którym toczy się akcja gry przyprawiały mnie o mdłości. Gorsze były chyba tylko supernudne misje z niezbyt urodziwą Mary Jane. Na całe szczęście dodatki kontynuujące historię z wątku głównego skupiały się na o wiele ciekawszych postaciach.

13.Soul Calibur IV (X360)

W Soul Calibur IV grałem już kiedyś na PS3, gdzie spędziłem ponad 120 godzin, bawiąc się w singlu i w trybie rywalizacji. Nowością były tu ataki wykończające, które można wykonać w momencie uszkodzenia pancerza wroga, który rozpadał się na naszych oczach. 

W czwartej odsłonie bijatyki Namco mogliśmy także wcielić się postacie z Gwiezdnych Wojen. 

Nie zamierzałem jednak wracać do tego tytułu na konsoli Sony, gdyż do dziś nie doczekał się on zestawu trofeów. Dlatego też postanowiłem zacząć wszystko od nowa na konkurencyjnym sprzęcie i zdobyć w SCIV przy okazji jakieś osiągnięcia. Nikt w to już nie gra na X360, a gra nie jest na liście wstecznej kompatybilności. Na szczęście pomógł mi tu kolega, z którym graliśmy jak świry w Gears of War, więc pozostało mi do zrobienia jedynie kilka rzeczy w singlu, który w tej akurat odsłonie mocno słabuje.

Poza trybem arcade, w którym możemy poznać losy głównych bohaterów i wieżą, w której odblokowujemy dodatkowe elementy ekwipunku do edytora postaci niewiele jest tu do roboty.

Grafika i muzyka jest cacy, wojowniczki szczują cycem z każdej strony, ale w SCIV gdzieś zaginął stary klimat serii i zniknęły z niej kapitalne tryby dla samotnego gracza. 

Tą produkcję cechował ogromny minimalizm w kwestii zawartości, z czym nie pogodziłem się przez ostatnie kilkanaście lat, od kiedy czwórka wylądowała pierwszy raz w czytniku mojej konsoli. 

14.Star Ocean: First Departure R (PS4)


Obawiałem się, że pierwszy Star Ocean nie sprosta moim oczekiwaniom. Zupełnie niepotrzebnie. Gry ze SNESowym rodowodem mają to coś...nawet dziś, po niemal trzech dekadach. Dla wielu graczy to zwykła skamielina graficzna. Dla mnie tytuł, który wyprzedził swoje czasy i razem z Phantasy Star ugruntował pozycję dla wszystkich późniejszych rpgów w klimatach sf. 

Star Ocean od zawsze był serią z nieliniowym scenariuszem, w którym to od nas zależy jakie postacie dołączą do naszej drużyny. Dlatego pierwszą część oceanu gwiazd kończyłem aż czterokrotnie, korzystając bodajże z trzech różnych poradników, a wszystko po to, by zobaczyć upragnione najlepsze zakończenie. Bawiłem się znakomicie, poznając losy całej obsady i pokonując przy okazji najtrudniejszych bossów opcjonalnych.

First Departure R to remake, którego twórcy nie bali się dodawać nowej zawartości do tego starusieńskiego klasyka

15.Soul Calibur V (PS3)

Wielu fanów czuło się na pewno zawiedzionych piątą odsłoną Soul Calibura. Historia zawarta w bijatyce Namco koncentrowała się wokół Patroklosa i Pyrrhy. Mi osobiście nawet się podobała. Nie może być jednak tak, że twórcy rezygnują ot tak sobie z połowy wojowników, którymi stoi długoletni cykl gier wideo. Myślę, że był to w pewnym sensie przysłowiowy gwóźdź do trumny tej znamienitej niegdyś japońskiej bijatyki i to pomimo wszystkich jej zalet. Zamiast mówić o gościnnym występie Ezio, czy o Dampierze lub o nowym systemie wyprowadzania potężnych ciosów, to wszyscy i tak skupili się na braku takich ikonicznych postaci jak Taki i ich tanich zamiennikach.

Piątka była całkiem fajną produkcją, w której mogliśmy zobaczyć m.in. dorosłą wersję Amy, ale nie ukrywam, że nie był to dobry kierunek dla całej serii.

16.Soul Calibur VI (PS4)

Przyznam się bez bicia, że gdy zobaczyłem w jednym z trybów singlowych historię narodzin przyjaźni Kilika, Maxiego i Xianghua'y, to trochę mi się oczy zaszkliły ze wzruszenia. To przecież za to pokochałem kiedyś Soul Calibura. Jeśli dodamy do tego, że w szóstce możemy pograć większością najbardziej rozpoznawalnych bohaterów całego cyklu, a gościnnie występują tu Geralt i 2B, to jasnym się staje, że szóstka to wielki powrót bijatyki Namco na właściwe tory. 

Oczywiście słabe jest to, że przed zagraniem w SCVI należy od razu wykupić trzy season passy, ale uważam, że naprawdę warto zobaczyć jak to, co stare w serii łączy się z tym, co nowe. W SCVI możemy nawet odblokować muzykę i grafiki z wszystkich poprzednich odsłon, więc ktoś tam dobrze pomyślał, że nie wolno zapominać o tym, co sprawiło kiedyś, że Tekken, Street Fighter czy Mortal Kombat mogły z zazdrością przyglądać się temu, co wyczyniali pracownicy Project Soul na poletku bijatyk.

17.Red Faction (PS4)

Red Faction to fps, którego nie widziałem od lat. Wróciłem doń dzięki PlayStation Plus i ograłem czterokrotnie, na każdy możliwy sposób, bez zabicia ani jednego cywila włącznie. Jest to tytuł wyróżniający się na tle innych przedstawicieli gatunku strzelanek pierwszoosobowych rewolucyjnym jak na swoje czasy systemem zniszczeń otoczenia, w którym dodatkowo można poczuć klimat marsjański, który śmiało można zestawić obok takich legendarnych filmów jak chociażby Pamięć Absolutna. Jeśli dodamy do tego elektroniczne brzmienie, którego próżno dzisiaj szukać w grach wideo jasnym się staje, że nawet po dwudziestu latach jest to wyjątkowa produkcja o bojownikach ruchu oporu, którzy walczą z bezprawiem korporacji nadmiernie wykorzystującej swoich pracowników.

18.Red Faction 2 (PS4)


W 2023 roku miałem też możliwość zmierzyć się pierwszy raz z drugą odsłoną Red Faction. O ile klimat szpiegowski z superżołnierzami w tle miał się nijak do wyjątkowego klimatu marsjańskiego pierwszej części, to twórcom należą się słowa uznania za jeszcze lepszy system zniszczeń otoczenia, możliwość rozwalania naszych adwersarzy na kawałki oraz przede wszystkim za system moralności, który decydował o jednym z zakończeń, które zobaczy gracz po ukończeniu gry. 
Wpływ na to miał przede wszystkim ogrom dodatkowych celów do zaliczenia podczas kampanii. Tylko po wykonaniu wszystkich, co jest nie lada wyczynem, mogliśmy zobaczyć najlepsze zakończenie w kontynuacji.

19.Ratchet & Clank HD (PS3)

Dochodzimy do drugiego kluczowego punktu 2023 roku w moim wykonaniu. Jakiś czas temu postanowiłem, że jako wielki fan Ratcheta i Clanka muszę coś zrobić z zaległymi tytułami z tej serii oraz z brakiem jakiegokolwiek trofeum w platformówkach Insomniac. Dzięki temu przypomniałem sobie jakie wybitne produkcje zaszczyciły kiedyś swoją obecnością grotekę PS2. 

Zrobiłem to za sprawą wersji HD z PS3, którą strumieniowałem dzięki PlayStation Plus Premium. Chciałem tylko sprawdzić ten sposób grania w gry wideo. Kiedyś, w czasach PS Now, nie mieliśmy takiej możliwości. Teraz sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej. Poza okazjonalnymi opóźnieniami w rozgrywce i jeszcze rzadszymi rozłączeniami z grą w przypadku braku połączenia internetowego pierwszą część Ratcheta zaliczyłem niemal czterokrotnie i dopiero teraz dotarło do mnie jak kapitalna była to produkcja. Super bohaterowie poboczni, bardzo ciężki początek przyjaźni głównych bohaterów i rewelacyjny wręcz podział na sekcje platformowe, strzelane i takie, w których musimy używać dostępnych gadżetów, niepowtarzalna ścieżka dźwiękowa oraz kosmiczny klimat zwiedzania nowych planet to coś co uzmysłowiło mi jak daleko brakuje Spider-Manowi do tej gry. Uwielbiam Pajęczaka, ale to co wyczynia ta dwójka i jak irytujący potrafi być Qwark to coś, co na zawsze zdefiniowało markę PlayStation.  

20.Killzone: Liberation (PS4)


Killzone Liberation to jedna z moich ulubionych gier na PSP. Gdy tylko została dodana do abonamentu PlayStation Plus Premium wiedziałem, że rzucę wszystko w kąt i odejdę od tej strzelanki z lekką nutką taktyki dopiero po wbiciu w niej platyny. Myliłem się. Zrobiłem to dopiero po rozegraniu dodatkowego rozdziału historii, który w tym wydaniu był dodawany do gry całkiem za darmo. 

W zasadzie tytuł ma wszystko co oryginał na przenośniaku Sony z wyjątkiem trybu kooperacji i możliwości pobierania dodatkowych grafik z sieci. Fajnie było wrócić do tego brudnego świata i zawalczyć z armią Helghastów kolejny raz.

21.Ratchet & Clank 2 HD (PS3) 

Druga część przygód nieustraszonego lombaksa i jego robotycznego kompana dodaje możliwość rozgrywania niektórych misji w przestrzeni kosmicznej, co uważam za coś znacznie lepszego niż zwykłe wyścigi z pierwowzoru. Autorzy poprawili także system namierzania celów, dodali nowe pukawki i gadżety, w tym moją ulubioną paralotnię. Przygotowali także nowe miejscówki do zwiedzania. Nigdy nie zapomnę misji ze zbieraniem kryształów na jednej z planet. Nie jest ona jakaś zbyt wyjątkowa, ale zawsze będę ją ciepło wspominał ze względu na muzykę, która nam towarzyszy. 

Dwójka Ratcheta to kontynuacja, która wprowadza kilka nowości względem poprzednika i tak w zasadzie to wszystkie oceniam na plus. 

22.Planetarian HD (PC)

Planetarian to krótkie opowiadanie od mistrzów wyciskaczy łez ze studia Key, które ma na koncie takie klasyki jak Kanon i Clannad. Już na samym starcie zostałem zaskoczony miejscem akcji tej japońskiej powieści wizualnej. Nie rozgrywa się ona w szkole lub gdzieś koło niej tak jak większość historii tego studia, a w świecie po zagładzie ludzkości, w którym nic nie działa i wszystko się sypie.

Jednak nawet w takim niecodziennym dla autorów settingu Key nie byłby sobą, gdyby nie przemycił do swojego tytułu tematyki doprowadzającej czytelnika do łez.

Gra może nie jest specjalnie zbyt długa, ale kosztowała także mniej niż większość dodatków do innych gier wideo, więc absolutnie nie żałuję tego, że wydałem na nią pieniądze.

23.Honkai Star Rail (PC)


Honkai Star Rail ma wszelkie zadatki na to, by skraść wiele godzin z mojego życiorysu. To rpg turowy osadzony w kosmosie. Ma dobrą oprawę graficzno-wizualną, którą uciągną nawet starsze maszyny. Naszym celem jest zwiedzanie kolejnych planet, na które udajemy się za pomocą naszego gwiezdnego pociągu. W naszych wyprawach towarzyszą nam coraz seksowniejsze kociaki. Jednym z bossów jest gigantyczna laska, którą możemy tłuc po jej olbrzymich bimbałach. Żyć, nie umierać.

Niestety wszystko to psują inwazyjne mechaniki gacha z najgorszych chińskich mobilek, służących do wyciskania kasy z wielorybów.

Musiałem rzucić ten tytuł, bo nie chciałem się odeń uzależnić. W moim życiu może jednak pojawić się chwila słabości i wrócę do tego złodzieja czasu najpewniej na kilka lat. 

24.Genshin Impact (PC)

Od GI uciekam jak najdalej się da. Za każdym razem robię to coraz gorzej, bo nawet z tymi wszystkimi  mechanikami wyciągania kasy tytuł wciąż potrafi odnaleźć miejsce na mój dysk twardy. Mihoyo wie jak przyciągać do swoich gier nieświadomych graczy. 

25.Ratchet & Clank 3 HD (PS3)


Trzeci Ratchet to jedna z moich ulubionych gier z tej znakomitej serii platformówek. Jest tu trochę za dużo strzelania jak na mój gust, ale Dr. Nefarious, Lawrence i Kapitan Qwark bawią mnie do łez. Ich historię poznajemy dzięki znajdywanym w świecie gry kartridżom z grami wideo, w których wcielamy się w tego ostatniego i zaliczamy kolejne poziomy w stylu platformóek w 2,5D.

 26.Ef: A Fairy Tail of the Two - First Tale (PC)

Ef znalazłem na stronie Visual Novel Database. Nie wiedziałem o tej pozycji zupełnie nic. Dlatego musicie zrozumieć moje zaskoczenie, gdy odkryłem, że autor świetnej japońskiej animacji zatytułowanej Your Name, Makoto Shinkai, pracował kiedyś jako animator gry erotycznej. Gdy okazało się, że przy owym tytule pracowała także aktorka głosowa, która podkłada głos Amane w trylogii Grisaia wiedziałem, że spodoba mi się ta opowieść. 

Nie spodziewałem się jednak tak wyjątkowego sposobu prowadzenia narracji ze strony scenarzystów. Byłem przygotowany na typową haremówkę. Tymczasem Ef nie ma jednego głównego bohatera. W poszczególnych opowieściach zawsze jest to ktoś inny, dzięki czemu wcześniej poznani przez nas bohaterowie przedstawiani są z zupełnie innej perspektywy. 

Do Ef jeszcze na pewno kiedyś wrócę, żeby poznać dalsze losy jego obsady. 

27.Ratchet Gladiator HD (PS3)


Gladiator nigdy nie był moim ulubionym Ratchetem. Twórcy zlali w nim kompletnie Clanka, elementy platformowe, wyrzucili niemal wszystkie klawe gadżety znane z poprzednich części i całkowicie poszli w strzelanie. Szkoda, bo tytuł miał naprawdę spory potencjał, ale Sony widocznie kazało szybko wydać Insomniac kolejną część ich sztandarowej marki w czasach PS2. Szkoda się nawet rozwodzić nad tą produkcją, bo poza muzyką elektroniczną, która jak zwykle trzymała poziom, niewiele tu było do roboty, poza strzelaniem na arenie do wszystkiego co się rusza. 

28.Quake II (XOne)


Quake II to jeden z fpsów mojego życia od ponad dwudziestu lat. Gdy gruchnęła informacja o tym, że jego wersja w 4K trafi do Gamepassa, wszystkie inne gry wideo szybko poszły w odstawkę. 

Z perspektywy dzisiejszego gracza jest to staroć ze słabą grafiką i jeszcze gorszą animacją przeciwników. Nikt tej gry jednak nie sprzedaje za 300zł. Nieśmiertelność Quake'owi II zapewniła świetna industrialna muzyka i to właśnie dzięki niej wrócam do tej pozycji od czasu do czasu. 

Autorzy portu odrobili zadanie domowe. Poza kampanią główną gracze otrzymali dostęp do wszystkich poprzednich dodatków, zupełnie nowy dodatek oraz coś jeszcze. 

29.Quake II 64 (XOne)

Tym czymś jest kolejna reedycja Quake'a II 64. Wcześniej dostępna jedynie na konsoli Nintendo. Teraz tą wersję może ograć każdy. Z początku myślałem, że to zwykły port dwójki na sprzęt Nintendo. Z czasem jednak obie pozycje rozchodzą się coraz bardziej i QII64 ma zupełnie inną drugą część kampanii. Jeśli jest coś lepszego od Quake'a II, to są to dwa Quake'i II. 

30.Chicory (PS5)


Chicory bardzo mnie zaskoczyło. Nie spodziewałem się nic ciekawego po tym indyku. Tymczasem otrzymałem naprawdę wzruszającą historię, która pozwoliła mi choć trochę poczuć klimat legendarnego Okami. Malarzem raczej już chyba nie zostanę, ale grając w tą niepozorną produkcję można naprawdę poczuć czym jest sztuka malowania i co się kryje w sercu artysty.

Naszym zadaniem tutaj jest pomalowanie od nowa świata, który stracił wszystkie swoje barwy.

Dużem plusem produkcji jest też muzyka Leny Raine. Niektórzy z Was mogą ją znać chociażby z Celeste.

31.Double Dragon II (NES Mini)


W 2023 sięgnąłem także po klasykę starszą niż niejeden gracz. Double Dragon II to absolutny klasyk chodzonych mordobić. Dobrze, że NES Mini ma opcję zachowywania stanu gry w dowolnym momencie, bo na oryginalnym sprzęcie bym pewnie nigdy nie ukończył tej pozycji. Po coś jednak sprzęt firmy hydraulika kupiłem i na pewno nie było to chęć trzymania go w szafie.

32.Resident Evil 2 [Remake] (PS5)

Remake Resident Evil 2 przeszedłem wcześniej jedenaście razy na PS4. Grę pożyczyłem od znajomego. Tym razem chciałem kupić ją na własność (i wbić w niej platynę w dwie sekundy, korzystając z kopii mojego platynowego sejwu z wersji na PS4). 

Dużo osób wyśmiało decyzję o ponownym wydaniu tytułu na PS5 bez wprowadzania żadnych istotnych zmian. Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Za jednym zamachem wszedłem w posiadania obu wersji, a grę kupiłem, bo chciałem sprawdzić dodatkowe stroje dostępne dla Claire i Leona. 

Dziś już nie odpaliłbym wersji na PS4, gdyż ta na PS5 działa po prostu płynniej, a takie efekty jak deszcz kapiący na postacie robią znacznie lepsze wrażenie niż we wcześniejszej wersji remake'u.

33.Street Fighter II Turbo (SNES Mini)

Street Fighter II to absolutna legenda gatunku bijatyk. Trzy dekady temu Capcom kompetnie zrewolucjonizował ten gatunek, tworząc tytuł przeznaczony do rywalizacji pomiędzy graczami. SFII był tak wielkim fenomenem, że sprzedawane naówczas automaty z grą pozwoliły Japończykom zarobić miliardy dolarów. Konsolowe porty były więc tylko kwestią czasu. Wersja Turbo jest jednym z nich. Pozwalała m.in. wcielić się w czterech bossów z pierwszego wydania dwójki. O tym jak legendarna jest to pozycja można by pisać i pisać. W SFII wprowadzono supercombosy dla postaci, zadające o wiele więcej obrażeń niż zwykłe ciosy. Muzyka, przy której maczała palce Yoko Shimomura, jest nie do zdarcia nawet dziś. 

Wyobraźcie sobie, że przez trzydzieści lat od wydania tego klasyka powstała tylko jedna bijatyka, która wygenerowała większe zyski, Smash na Switcha, który w rosterze i tak ma najbardziej rozpoznawalnych bohaterów SFII.

Bijatyka żółto-niebieskich okazała się tak wielkim fenomenem popkulturowym, że na jej podstawie nakręcono jeden z pierwszych filmów na podstawie gier wideo. To był straszny gniot, z wyjątkiem roli świętej pamięci Raula Julii, aktora kojarzonego bardziej z Rodziną Addamsów.

SFII przyczynił się także do powstania EVO, najbardziej znanego na całym świecie turnieju bijatyk, w którym mogliśmy zobaczyć wyczyny największych wirtuozów tego typu gier wideo.   

34.The Devil on a G-String (PC)


Diabeł to dosyć nieoczekiwane połączenie eroge, visual novel i gry w klimatach mafijnych, opowiadające o losach młodego chłopaka, będącego członkiem Yakuzy. Z pozoru wiedzie on normalne szkolne życie u boku szkolnych przyjaciół, ale jego podwójne życie, nieciekawa sytuacja, w której się znalazł i demony przeszłości prędzej czy później się o niego upomną. Tortury, wymuszenia, morderstwa, porwania, okupy, szantaż to coś co jest normalką w grach gangsterskich, więc i tutaj taka tematyka też jest poruszana.
The Devil on the G-String jest także swoistym hołdem złożonym muzyce klasycznej. Usłyszymy tu wiele aranżacji kompozycji znanych klasycznych kompozytorów, w tym naszego Chopina.
Miałem lekkie problemy z tą novelką, gdyż dwa razy straciłem w niej wszystkie sejwy. Na całe szczęście dzięki opcji szybkiego przewijania w mig wróciłem do momentów, w których skończyłem grę i zaliczyłem pierwszą, jakże wciągającą ścieżkę fabularną.

35.Soul Calibur (DC)

W 2023 roku tak bardzo popłynąłem z serią Soul Calibur, ze w moich skromnych progach zawitał kolejny Dreamcast. Działającego makarona nie widziałem od lat, więc gęba cieszyła mi się od ucha do ucha. Gdy odpaliłem pierwszego Soula to cieszyłem się jeszcze mocniej. To nie Sony ani Microsoft ani Nintendo decydowało kiedyś o tym kiedy kończy się stara a zaczyna nowa generacja konsol. Decydowało o tym Namco, bo jak inaczej nazwać wypuszczenie Tekkena 3, a rok później Soul Calibura właśnie, który pokazał moc szóstej generacji konsol?

Pierwszy Soul to kontynuacja idealna. Do głównych postaci znanych z Soul Blade dołączyli bowiem bohaterowie, którzy na zawsze stali się znakiem rozpoznawczym tego cyklu bijatyk. Ivy, Maxi, Xianghua, Nightmare i Astaroth sprawili, że wszyscy łapaliśmy wtedy szczęki z ziemi. Absolutnie żadna gra wideo nie miała wtedy takiej animacji postaci.

W Soul Caliburze pojawiła się także możliwość poruszania się w ośmiu kierunkach oraz konkretne postawy, z których mogliśmy wyprowadzać ciosy. Było to coś niesamowitego jak na tamte czasy.

36.Deathloop (PS5)


Deathloop to fps od studia Arkane, które zasłynęło w ostatnich latach dzięki m.in. serii Dishonored oraz dzięki rebootowi Prey. Byłaby to strzelanina jak setki inne, gdyby nie fakt, że cały scenariusz ich gry opiera się na pętli czasowej, której więźniami stali się wszyscy mieszkańcy pewnej wyspy. Tu nie ma znaczenia co robisz, bo jak zginiesz, to prawidła czasu i tak sprawią, że cały dzień rozegra się na nowo, tak jak gdyby nigdy nic. 

Celem głównego bohatera jest zniszczenie owej pętli. Łatwo powiedzieć. Trudno zrobić. Musimy bowiem pokonać wszystkich najważniejszych bohaterów w ciągu jednej pętli. Z początku jest to niemożliwe. Dopiero gdy wejdziemy w posiadanie nowych mocy i wyposażymy się po zęby będzie to możliwe. 

Część graczy narzekała, że w Deathloop są tylko cztery mapy, ale są one tak skonstruowane i mają tyle sekretów, że próba poznania ich wszystkich zajmie sporo czasu.

W ten tytuł możemy grać wedle własnych upodobań, albo wbijając się w duże grupy wrogów niczym Rambo, albo skradając, albo pomijając wszystkich adwersarzy, zajmując się jedynie głównymi celami misji. To ostatnia wymaga nie lada kombinowania i stanowi zdecydowanie największe wyzwanie dla gracza.

Kolejna wyśmienita produkcja Arkane nie powala grafiką, ale już standardowo nadrabia estetyką miejscówek, po których szlajamy się w świecie gry.

Na uwagę zasługuje też asymetryczny multiplayer, który pozwala nam wcielić się w Juliannę i napadać na Colta sterowanego przez innych graczy. W ten sposób możemy zdobyć nowe fanty dla naszych postaci. Jeśli ustawimy rozgrywkę w trybie onlin,e to my też możemy zostać napadnięci prze innego gracza podczas wykonywania pętli. Jeśli zginiemy musimy zaczynać cały dzień od nowa.

37.The Labyrinth of Grisaia (PC)

Przyznam się bez bicia, że byłem mocno rozczarowany gorącymi scenami z Yumiko w The Fruit of Grisaia. Na szczęście kontynuacja staje w tym elemencie na wysokości zadania, serwując chyba jedne z najlepszych scen w całej trylogii.

Sama historia, w której najlepsza kuudere z Akademii Mihama próbuje nauczyć się gotować i być bardziej wyzywająca bardzo mi się spodobała. W ten oto sposób do zaliczenia w Labiryncie została mi już tylko ścieżka fabularna Makiny i drobne historyjki, których jeszcze nie ruszałem.

38.Fate/Samurai Remnant (PS5)


Fate/Samurai Remnant nie było na moim radarze gier wideo, które chciałem przejść w 2023 roku. 

Wielkie było zatem moje zdziwienie, gdy odezwał się do mnie wydawca tej japońskiej produkcji i poinformował mnie o tym, że otrzymałem kod recenzencki FSR do recenzji.

Ta informacja bardzo mnie ucieszyła. O grach wideo piszę zazwyczaj dla jaj albo z nudy połączonej z grafomańskimi skłonnościami.  

Tym razem musiałem podejść do tematu w profesjonalny sposób. Na całe szczęście Fate w okresie Edo, nowa Saber, Władcy i Słudzy, siekanie przeciwników i rajcowny system walki oraz przede wszystkim wciągający scenariusz Nasu i przecudowna muzyka spodobały mi się na tyle, że grę zostawiłem dopiero po jej ukończeniu. 

Zupełnie niespodziewanie moja miłość do uniwersum Fate rozgorzała na nowo. Do FSR na pewno jeszcze wrócę, żeby zobaczyć inne zakończenia i sprawdzić dodatki, gdy już ujrzą światło dzienne.

39.Unpacking (PS5)

Unpacking to z pozoru prosta gra o rozpakowywaniu pudeł z gratami po przeprowadzkach. Gdy już jednak trochę w nią pogramy szybko zobaczymy, że jest to również nostalgiczna podróż w przeszłość niejednego gracza. Mieszkanie można zawsze zmienić, ale gracze taszczą ze sobą swoje graty przez całe życie. Nieraz uśmiech pojawiał się na mojej twarzy, gdy bohaterka docierała do nowego mieszkania a wraz z nią jej ukochane konsole.

Spotkałem się z opiniami, że Unpacking to ponura historia o dziewczynie, która ma zaborczego chłopaka. Każdy odbiera gry wideo jak mu się podoba. Jeśli o mnie chodzi, to staram się szukać w życiu pozytywów, nawet gdy wszystko dookoła wali się nam na łeb, dlatego uważam tak jak w tym słynnym powiedzeniu: Chłopaki przychodzą i odchodzą. GameCube jest wieczny!

Na uwagę w tym indyku zasługuje też muzyka z wyraźną ośmiobitową nutką nostalgii.

40.Fate/stay night (PC)

Gdy tylko ujrzałem jedno z pierwszych zakończeń w Fate/Samurai Remnant odłożyłem tytuł na później i rzuciłem się, niczym pies na kość, na Fate/stay night, a więc na pierwszą grę w tym przepastnym uniwersum. Początkowo zamierzałem przelecieć tylko ścieżkę fabularną koncentrującą się wokół Rin i Archera, a więc Unlimited Blade Works. Nic z tego oczywiście nie wyszło, bo wręcz nie mogłem się oprzeć urokowi Sakury w Heaven's Feel. Co mogę jeszcze dodać? Ostatnia ścieżka fabularna pierwszego Fate'a totalnie mną pozamiatała. Nasu to geniusz, który potrafi tak kreślić fabułę w swoich tytułach, że nawet gdy gramy kolejny raz w jego grę, to koncentruje się ona na zupełnie innych bohaterach niż wcześniej i nawet pomimo tego, że coś o nich wiemy, nie wiemy o nich jeszcze wszystkiego. Czekałem na to niemal dwadzieścia lat. Po ukończeniu Heaven's Feel rzeczywiście poczułem się tak jak gdybym trafił do Nieba. Teraz wprost nie mogę się doczekać, żeby spróbować Tsukihime od tego samego autora.

41.The Eden of Grisaia (PC)

W Edenie do zaliczenia została mi jedynie historia rozgrywająca się przed wydarzeniami znanymi z wątku głównego. Nie specjalnie mi na tym teraz zależy, więc odpaliłem kanał masturbacyjny profesora Dave'a, żeby zaliczyć scenkę z kapitan Garrett, która obiecała dać nagrodę Yuujiemu za jego popisy w turnieju strzeleckim, który ten ostatni wygrał w cuglach. Na informację o tym, że jej młody podopieczny może sobie wybrać na nagrodę cokolwiek sobie zamarzy, Yuuji zaproponował, że w sumie mogłaby mu zrobić loda. Młoda pani kapitan zrobiła dlań znacznie więcej, a ja, uradowany, wyłączyłem grę i wróciłem do pulpitu na ekranie monitora. Teraz już nikt mi nie wmówi, że gry wideo powodują agresję. Powodują znacznie, znacznie więcej.

42.Honkai Impact 3rd (PC)

Jedyna gra Mihoyo, której nie pogoniłem jeszcze w cholerę z dysku. To pewnie przez to, że w HI3rd można pograć w spokoju scenariusz bez konieczności wykonywania jakichś idiotycznych dniówek...jeszcze.

Nie jest to oczywiście jedyny powód. Walkyrie polubiłem z miejsca. Podobnie ma się rzecz z systemem walki, mocno przypominającym uproszczonego hack'n'slasha w stylu Devil May Cry czy Bayonettę. Sam, ultranowoczesny setting ze statkami powietrznymi i honkaiami w formie śmiercionośnych maszyn też jest niczego sobie, ale chyba najlepsza w tym wszystkim jest elektroniczna muzyka. Była ona czymś normalnym w czasach, gdy chińska produkcja debiutowała na rynku dekadę temu. Dziś już raczej nikt nie wychylił by się z takim brzmieniem w grze wideo. 

43.Resident Evil Revelations (3DS)

Gdy Nintendo zapowiedziało, że wyłącza na początku 2024 roku serwersy we wszystkich grach na 3DS i WiiU, pierwsze co mi przyszło do głowy, to żeby odpalić ostatni raz Revelations. Tym razem chciałem wypróbować tego, co w tej odsłonie najlepsze, a więc trybu Raid. Wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że w ten tytuł grają jeszcze ludzie. Tym oto sposobem zaliczyłem tego przenośnego Residenta już drugi raz, tym razem w coopie, tak jak Pan Bóg przykazał. Dopiero wtedy zrozumiałem, za co gracze z całego świata pokochali tak tą część.

44.Higurashi When They Cry: Chapter 11 Someutsushi (PC)

Z początku nie byłem przekonany do nowej obsady Higurashi, którą możemy poznać w konsolowych rozdziałach tej upiornej opowieści. Jak już lepiej poznałem nowych bohaterów, a cykady zaczęły w końcu płakać, to miałem do czynienia ze starym Higurashi, pełnym ludzkich dramatów i typowego dla Hinamizawy szaleństwa. Na pewno nie skończę swoich przygód z tym cyklem na jedenastu rozdziałach, bo jestem zbyt ciekawy tego, jak dalej potoczy się ta historia.  

45.Soul Calibur: Broken Destiny (PS4)


Sony i Namco sprawiły mi wielką niespodziankę, dodając do PlayStation Plus Soul Calibur Broken Destiny, odsłonę, która trafiła kiedyś na PSP. Zawsze ją chciałem sprawdzić. Cieszę się, ze w końcu udała mi się ta sztuka i to w roku, w którym wróciłem na łono swojej ulubionej serii bijatyk.
Broken Destiny to nic innego jak Soul Calibur IV w wersji przenośnej, z tym że możemy w nim pograć Kratosem z serii God of War. To nie lada gratka dla fanów sztandarowej marki PlayStation. Tytuł ma oczywiście mocno ograniczoną listę ciosów w stosunku do pozostałych odsłon na stacjonarnych konsolach. Wcale to nie znaczy, że ta produkcja nie daje frajdy. 

Dodać należy, że w tej odsłonie kompletnie przemodelowano tryb singlowy, a akcja gry rozgrywa się po wydarzeniach z SCIV.

Najmocniejszym punktem BD nie jest jednak postać Kratosa, a debiutujący w tej japońskiej bijatyce, Dampierre, oszust, który bawi do rozpuku. W SCIV wykonując konkretne zadania zdobywaliśmy za nie zaszczyty, które w wersji na X360 funkcjonowały także jako osiągnięcia (np. walnij tyle a tyle razy przeciwnikiem o ścianę, wyrzuć wroga tyle a tyle razy poza arenę, wygraj określoną ilość walk bez utraty zdrowia itd). W BD mamy podobne wyzwania, tyle, że po odblokowaniu dowolnego z nich możemy poczytać doń komentarze debiutanta, które po prostu kładą na łopatki. Chciałem podziękować twórcom za tą beczkę śmiechu.

46.Kanon (PC) 

W mojej ulubionej produkcji studia Key zajmowałem się tym razem historią Nayuki, do domu której wprowadza się główny bohater po siedmiu latach nieobecności w sennym miasteczku, pokrytym śniegiem, stanowiącym miejsce akcji tej pełnej nostalgii opowieści. Nie muszę chyba dodawać tego, że łzy płynęły tu po policzkach, jak zwykle podczas czytania każdego wyciskacza łez od tego studia. Key to spece od tworzenia wzruszających opowieści, a ta akurat zajmuje specjalne miejsce w moim sercu. Powoli dociera do mnie, że w Kanonie mam do zaliczenia jeszcze aby dwie historie i będzie się trzeba powoli żegnać z tym klasykiem. Mocno smutnieje z tego powodu.

47.Resident Evil 2 (PSone)


Remake Resident Evil 2 okazał się niewystarczający, by nasycić mój residentowy głód, więc koniecznie musiałem zobaczyć kolejny raz pierwszą wersję tego nieśmiertelnego klasyka z gatunku survival horror.

Posterunek policji w Raccoon City to wciąż jedna z moich ulubionych miejscówek w grach wideo, więc nie byłbym sobą, gdybym tam od czasu do czasu nie zajrzał.

48.Resident Evil 3 (PSone)

Oryginalną trójkę ukończyłem już dwadzieścia dziewięć razy. Jest to w dalszym ciągu najczęściej kończona przeze mnie gra wideo w życiu. W najbliższym czasie raczej się to nie zmieni. Teraz, po tym jak na rynek trafił mocno rozczarowujący remake, wracam doń z jeszcze większą chęcią. Nemesis polujący bezustannie na Jill, wybory podczas rozgrywki, czy wręcz jedyna w swoim rodzaju posępna muzyka, której próżno szukać w najnowszych odsłonach cyklu Capcomu to coś, co sprawia, że zawsze bawię się z tą częścią w najlepsze. Poza wątkiem głównym. pograłem też w tryb Mercenaries, a wszystko po to, by odblokować Gatling Guna z nieskończoną ilością amunicji. 

49.Fate/Grand Order (And)


Chociaż mój telefon kompletnie się do tego nie nadaje, musiałem zobaczyć na własne oczy FGO, tym bardziej, że występuje tu wielu bohaterów, których mogłem podziwiać wcześniej w Fate/Samurai Remnant. Gra mocno wciąga fabularnie od samego początku. Startujemy tu jako członek zespołu naukowego, który musi skakać po różnych epokach, aby nie dopuścić do zniszczenia ludzkości w przyszłości. Fabuła to jednak tylko pretekst, by dołączać do drużyny coraz to nowe Sługi. Już w pierwszej epoce po wprowadzeniu do tej opowieści jest bardzo ciekawie, bo trafiamy do czasów, w której pierwsze skrzypce gra spaczona Joanna d'Arc, która wraca do świata żywych raptem trzy dni po swojej śmierci na stosie z zamiarem wymordowania wszystkich, którzy okażą się na tyle głupi, by wejść jej w drogę. 

50.Paranormasight: The Seven Mysteries of Honjo (PC)

Paranormasight to jedno z największych zaskoczeń 2023 roku. To szok, że Square Enix wyłożyło kasę na ten tytuł i że ludzie, którzy pracowali kiedyś przy genialnym The World Ends With You znów mogli zadziwić graczy. 

To pozycja przeznaczona dla osób, które uwielbiają zagadki natury kryminalnej z duchami i demonami w tle. Siedem Tajemnic chociaż przez chwilę pozwala poczuć upiorny klimat znany chociażby z Higurashi. Najmocniejszym punktem są tu wciągający, zaskakujący i wzruszający scenariusz, wybory, które nieraz zaprowadzą nas na manowce, świetni bohaterowie oraz przede wszystkim niezwykle klimatyczna muzyka.

Wyobraźcie sobie klątwę, która zabija za każdym razem. Nie możesz się przed nią bronić, nie możesz od niej uciec, aż w końcu odkrywasz, że zabija ona każdego, kto ją usłyszy. Jak uciec z tej sytuacji bez wyjścia? Nie da się usłyszeć czegokolwiek, gdy jesteś głuchy. Ścisz więc dźwięk w grze a klątwa nigdy cię nie dosięgnie. Tym właśnie jest Paranormasight. To kopalnia japońskich pomysłów przekuta w tytuł, który wciąga gracza jak bagno za pomocą swojej tajemniczości. 

51.Ratchet & Clank: Tools of Destruction (PS3)


Po krótkim odpoczynku od serii Ratchet & Clank wróciłem do swojego ulubionego cyklu gier Insomniac. Od Tools of Destruction zaczyna się era HD dla tego prześwietnego duetu bohaterów zwana także sagą Future. Mamy tu oczywiście nowego złoczyńcę. W tle majaczy gdzieś temat zniknięcia rasy lombaksów. Ratchet ma nowe giwery i gadżety do wypróbowania. Wspólnie z Clankiem zwiedzą całą masę nowych planet. To nic. Tu zupełnie nic. ToD kupiło mnie zupełnie czymś innym. Czym? Kosmicznymi zrobotyzowanymi piratami! Arr!! 

Jako totalny maniak pirackich klimatów byłem wniebowzięty. Dam się pokroić za każdą dobrą rzecz, w której są piraci. To nie musi być nawet gra wideo. Film, anime lub książka też mogą być. To bez znaczenia, bo liczy się ten wyjątkowy łupieski klimat poszukiwania skarbów.

52.Ratchet & Clank: Quest for Booty (PS3)

Insomniac chyba czytało w moich myślach, gdy tworzyło piracki dodatek do Tools of Destruction, w którym Ratchet stara się dowiedzieć dokąd udał się jego kompan, Clank. Kończąc Quest for Booty znalazłem się w punkcie, o którym marzyłem od kilkunastu lat. Wreszcie mogłem zabrać się za nadrabianie zaległości związanych z jedynym z najlepszych duetów, jaki kiedykolwiek zaszczycił swoją obecnością konsole Sony.

53.Ratchet & Clank: A Crack in Time (PS3)


A Crack in Time to tytuł, który do serii R&C wprowadza zabawę z czasem, a jeśli lubię coś równie mocno co klimaty pirackie, to są to wszelkie opowieści związane z podróżami w czasie. To chyba pierwsza produkcja z tak rajcowną mechaniką wpływu na czas od czasu słynnych Piasków Czasu z perskim księciem w roli głównej. Pierwszy raz w tym wiekowym już cyklu Clank robił coś innego niż prowadzenie robotycznych lemmingów do bramek otwierających pobliskie bramy stojące na jego drodze. Wyposażony w berło czasu mógł naginać go do własnej woli, co otworzyło drzwi do najbardziej skomplikowanych łamigłówek w całym tym cyklu kosmicznych platformówek. Glowa nieraz rozbolała mnie od poszukiwania rozwiązań zagadek wymyślonych przez twórców, ale przynajmniej nie miałem poczucia, że w kolejnej grze robię znowu to samu.

Co do scenariusza, to Ratchet w końcu spotyka innego przedstawiciela swojej rasy, co na zawsze wpłynie na jego losy. Końcówka tej części może naprawdę wzruszyć i naprawdę ciężko nie polubić po niej przeuroczego robota. 

54.Starfield (XSX, PC)

Na Starfielda czekałem bardzo długo. W czasach, gdy różne studia klepią w kółko te same gry, wypuszczają remastery, kontynuacje i rimejki rimejków ciężko o jakieś nowe ip. Bethesda, która przez prawie piętnaście lat wypuszcza jedną i tą samą grę na różnych platformach jest w tym ekspertem, dlatego przyjąłem z otwartymi rękami ich nową markę. Nie oczekiwałem, że będzie to ósmy cud świata. Chciałem po prostu poszlajać się trochę po kosmosie, dlatego na pewno nie powiem, że gwiezdne pole mnie zawiodło. Polubiłem tu niektórych głównych bohaterów i zależało mi na tym, żeby dowiedzieć się tego jak potoczą się ich losy. 

Skupiałem się przede wszystkim na wątku głównym, więc wrócę na pewno do tego świata, chociażby po to, by zająć się zadaniami dla poszczególnych frakcji.

55.Ratchet & Clank: Nexus (PS3)

Nexus to ostatnia odsłona sagi Future. Jest to odsłona jak żadna inna, gdyż walczymy w niej m.in. z demonami, co jest absolutnym novum w tym cyklu. Nie jest to ani najdłuższa część przygód Ratcheta i Clanka, ani też najlepsza, ale z wielką radością przyjąłem to, że autorzy pokusili się o zupełnie inny klimat niż w dotychczasowych częściach cyklu oraz o to, że w końcu mieliśmy możliwość zagrać w tą serię w polskiej wersji językowej.

56.Ratchet & Clank (PS4)


Pomimo posiadania kilku lat na karku remake Ratchet'a i Clanka wciąż pozostaje jedną z najpiękniejszych platformówek na świecie. Do dzisiaj konkurencja z Nintendo, która specjalizuje się w takiego typu grach od czterdziestu lat nie zrobiła nic co zbliżyło by się choć trochę do tego poziomu grafiki. Microsoftu nawet nie liczę, bo oni nie wiedzą co to jest dobry platformer. Remake doczekał się nowości w postaci kart kolekcjonerskich, które trwale modyfikują nasze atrybuty. Przemodelowano w nim również całkowicie samą rozgrywkę. Bronie w grze możemy modyfikować od razu, a nie po przejściu gry, tak jak w oryginale. Remake/reboot nie cierpi także na backtracking. Tym razem nie jesteśmy zmuszeni latać po różnych planetach, aby zdobyć jakiś gadżet i wrócić tam gdzie już byliśmy, żeby kontynuować scenariusz. To była wielka zmora wersji na PS2.

Nie jest to niestety mój ulubiony remake. Parę oryginalnych poziomów nie weszło do nowej wersji tej legendarnej platformówki, w tym mój ulubiony poziom ze stacją kosmiczną.

Cała ta gra powstała po to, żeby promować film z Ratchetem i Clankiem, film który przeszedł bez echa w porównaniu chociażby do filmów z Soniciem i Mario. Reboot mocno na tym ucierpiał w kwestii fabuły. Relacje między dwójką głównych bohaterów zostały mocno ugrzecznione, podczas gdy największą zaletą pierwszej gry z serii jest to, że początek ich przyjaźni był bardzo trudny. Nasi herosi nie zawsze się ze sobą zgadzali. Próżno szukać takiej dynamiki ich relacji w odświeżonej wersji. Stali się jednowymiarowi, na modłę postaci z filmów Marvela. 

Sam Drek oberwał jednak najbardziej. Poprzez niepotrzebne dodanie do gry Nefariousa stał się zwykłym wymoczkiem, przez co nie zobaczymy nawet jakim dwulicowcem był w oryginale Qwark. 

Najgorsza jest jednak w tym wszystkim nowa bezpłciowa ścieżka dźwiękowa. Większość graczy nie zwraca nawet uwagi na muzykę w grach wideo. Rozpływa się nad pięknem grafiki i tyle. Dla mnie osobiście odejście głównego kompozytora, który pracował przy pierwszych grach z serii to ogromna strata. Po tym seria straciła wiele ze swojego piękna. Straciła część swojej duszy.

Jeśli Piekło istnieje, to jest to miejsce, w którym gry z serii Ratchet & Clank nie mają muzyki Davida Bergeauda. 

57.Ratchet & Clank: Rift Apart (PS5)


Kończąc Rift Apart zrealizowałem swój wieloletni plan. Wreszcie mogę napisać, że jestem z serią Ratchet & Clank na bieżąco. 

Ta gra to lekkie oszustwo, bo równie dobrze można by ją nazwać Rivet & Kit: Rift Apart. Nie będę się też zbyt długo rozwodził nad żenującą sceną, w której Ratchet zostaje uwięziony i ratuje go baba. Naszego dzielnego lombaksa nie mogli pokonać niszczyciele planet, dyktatorzy, szaleni naukowcy, wariaci i zdrajcy. Zrobił to dopiero feminizm. Przyjmuję to na klatę. Żyjemy w czasach poprawności politycznej. Już nikt nie zrobi genialnej triphopowej ścieżki dźwiękowej do nowego Ratcheta.

Trzeba cieszyć się tym co jest. Rift Apart to najpiękniejsza platformówka na rynku gier wideo a dwie planety, na których skaczemy pomiędzy wymiarami to absolutny majstersztyk w kwestii leveldesignu. 

Walka z najpotężniejszą wersją Nefariousa w historii to chyba najbardziej epicka walka w całej serii. Podziwianie jego wyczynów i tego jak wdeptuje w ziemię herosów, którzy uratowali już nieskończoną ilość światów to było to. Nawet jemu coś od życia przecież się należy.

W kolejnego Ratcheta i tak pewnie zagram, jeśli dożyję, bo dalej uważam, że ta seria to kwintesencja marki PlayStation już od ponad dwóch dekad. 

58.Nioh 2 Remastered Complete Edition (PS5)


Gdy jeden z graczy napisał kiedyś pod jedną z moich sesji na PSN Profiles, że wrzucam te sesje od pół roku, a postępów żadnych nie widać, mocno mnie to ubodło. Wziąłem sobie do serca te słowa. W ciągu dwóch-trzech tygodni tak bardzo przycisnąłem tytuł od Team Ninja, że zaliczyłem wątek główny i skopałem tyłki bossom w pierwszym dodatku fabularnym, który przenosi nas w przeszłość. Na moim koncie wylądowała także druga platyna w tej znamienitej serii. 

Chciałbym jeszcze dodać, że nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wzruszył się podczas nieśmiertelnych produkcji From Software od Miyazakiego. Tu było inaczej. Końcówka Nioha 2 jest kapitalna. Miałem gęsią skórkę. Kamień spadł mi z serca, że mam już za sobą fabułę w tym tytule. To nie jest jednak koniec mojego umierania z rąk mitycznych japońskich yokai.

Na tym poprzestanę. Nie są to oczywiście wszystkie ogrywane przeze mnie gry w 2023 roku. Nie chcę jednak być zbyt drobiazgowy, bo wtedy ten tekst byłby dwa razy dłuższy. 

Dziękuję za uwagę. Życzę Wam dużo zdrowia i pomyślności w Nowym Roku. Jeśli czekacie na jakieś nowe tytuły, to mam nadzieję, że nie zawiodą waszych oczekiwań. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X