Anime Corner #37: Dragon Ball

 


Przykro o tym pisać, ale Akiry Toriyamy nie ma już wśród nas. Obdarzony ogromnym talentem rysowniczym Japończyk odszedł w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat, zostawiając po sobie wielu smutnych i zapłakanych fanów Dragon Balla.


Dragon Ball Z nigdy nie był moim ulubionym anime, więc nie będę tu zmyślał teraz na ten temat. Nie siadałem na kolejne odcinki na RTL7 z wywieszonym jęzorem jak większość dzieciaków z mojego pokolenia. Jestem człowiekiem, którego wychowywały zupełnie inne serie, głównie te puszczane na Polonii 1, a więc Generał Daimos, Kapitan Jastrząb, Yattaman, Kaiketsu Zorro, czy Dashu Kappei. Część z Was może o nich słyszała. 

Co innego, Dragon Ball. Początek historii smoczych kul, gdzie Goku jest jeszcze młodym chłopakiem, towarzyszy mu Bulma, a za złoczyńców robi wąchający swoje pierdy Pilaf, czy Oolong uważam za wspaniałe anime przygodowe. Tu nie ma jeszcze gości mierzących swoją siłę. Jest za to kupa śmiechu i różnego rodzaju potwory, demony i inne stwory, których niepozorny z wyglądu główny bohater często przyprawia o wytrzeszcz gał po serii silnych ciosów wymierzonych w ich kierunku za pomocą swojego czarodziejskiego wydłużającego się kija.


Wspominam o tym nie bez powodu. Dragon Ball jest bowiem wzorowany na chińskim micie o Sunie Wukongu z eposu zatytułowanego Wędrówka na Zachód. Uwielbiam od małego wszelkie iteracje popkulturowe tego mitu, więc naturalnie uwielbiam też początek dzieła zmarłego Akiry Toriyamy. 

Tu nikt nie leci na Namek przez dwadzieścia odcinków. Jest za to mnóstwo żartów czy gagów, jak chociażby moment, w którym Goku bierze samochód Bulmy za potwora, czy to, gdy odkrywa czym różnią się chłopaki od dziewczyn. 

Totalnie na łopatki rozkłada też Pilaf i jego kompletnie niekompetentni pomocnicy. Większość złoczyńców w anime albo zabija bliskich głównego bohatera, a ten szuka później na nich zemsty, jest zbyt potężna i zniszczy świat, jeśli protagonista ich nie powstrzyma, albo jest za bardzo szalona na to, by być wolna. Pilaf zaś grozi nożem krokodylowi, który opala się na leżaku na wyspie Żółwiego Mistrza, czy grzebie wytrychem w zamku i dumny ze swoich złodziejskich umiejętności zamyka otwarte wcześniej drzwi od domu, do którego chciał się zakraść. Mistrz. Po prostu mistrz. 


Świętej Pamięci Akira Toriyama był mistrzem antropomorfizacji, dlatego większość wykreowanych przez niego bohaterów to zwierzęta obdarzone ludzkimi cechami. Dinozaury, niedźwiedzie, świnie, żółwie, czy krokodyle zachowują się u niego jak zwykli ludzie, co często prowadzi do przekomicznych zdarzeń, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że spotkamy ich wszystkich w grach z serii Dragon Quest, jednej z najlepszej serii rpg w historii, która nawet by nie istniała, gdyby nie wielki talent pana Toriyamy.

Żegnaj wielki mistrzu. Choć nie ma cię już wśród nas, zostaniesz na zawsze w sercach milionów ludzi. To prawdziwy zaszczyt żyć w czasach, w których dzieliłeś się ze światem swoim ogromnym kunsztem rysowniczym. Nie zapomnij pozdrowić od nas w Niebie Kentaro Miury.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X