W co gracie w weekend? #443: Resident Evil 3

Witam wszystkich. Nie jest dobrze. Biją mnie w Gears 5, więc dałem sobie na razie spokój z tą strzelanką i odpaliłem coś innego. Padło na remake Resident Evil 3. Splatynowałem go już kiedyś na PS4. Gdy Sony udostępniło ten tytuł w Plusie, to wczytałem swój platynowy sejw, żeby zrobić to samo z wersją na PS5.

Teraz gnębię Nemesisa, żywe trupy i inne maszkary, biegając Jill po Raccoon City, wyposażony w wyrzutnię rakiet z nieskończoną ilością pocisków. Nikt mi nie dał tego za darmo, więc chcę się po prostu wyżyć.

Remake Resident Evil 3 nigdy nie był moim ulubionym remake'iem. Wycięto z oryginału zbyt wiele, nie dając w zamian zupełnie nic, żebym mógł go polubić tak mocno, jak lubie inne remake'i swoich ulubionych gier wideo.

Nie znajdziemy tu trybu Mercenaries. Za dodatkowe stroje dla dwójki głównych bohaterów musimy płacić prawdziwymi pieniędzmi. Nie uświadczymy tu aktywnych wyborów podczas spotkań z głównym bossem. W remake'u nie zajrzymy też do wieży zegarowej, ani do parku, gdzie można było zmierzyć się z przerośniętym robalem, bo ich tu po prostu nie ma. Nowa ścieżka dźwiękowa też pozostawia wiele do życzenia. Jest bezbarwna, ledwo słyszalna, a użyte tu aranżacje ledwo co przypominają geniusz pierwowzoru, gdzie niemal każde, nawet najdrobniejsze wydarzenie lub rozmowa ze spotkanymi ludźmi, walczącymi o przetrwanie, to były małe dźwiękowe uczty.

Ten remake mógłby się udać tak jak inne odświeżenia sagi Resident Evil, ale już u samej podstawy zabiła go chciwość Capcomu, który postanowił wydać ten tytuł dokładnie rok po świetnym remake'u Resident Evil 2. Tej gry nie robiło także studio odpowiedzialne za dwójkę. Jego produkcja została zlecona firmie wewnętrznej. Wszystko miało być zrobione szybko, tanio i najlepiej bez jakiejkolwiek inwencji twórczej. Dlatego też jeden z najbardziej niebezpiecznych przeciwników w tej serii survival horror prezentuje się o wiele gorzej niż Mr X z remake'u RE2. Dla takiego wielkiego fana cyklu o superpolicjantach z oddziału S.T.A.R.S. jak ja nawet dziś jest to nie do przełknięcia.


Znam graczy, którzy ustawili się w kolejce po remake trójki w okolicach premiery gry. Wszyscy oni wyrzucili pieniądze w błoto. Choć posiadam niejeden tytuł z tego cyklu w kolekcji, tego raczej nigdy nie kupię. Tak w zasadzie, to gdyby nie dodano go do Plusa, to nawet nie odpaliłbym pewnie jego wersji na PS5, ale skoro mogę ją porównać z wersją z PS4, to czemu nie? 

Większość graczy i tak powie, że obie wersje nie różnią się niczym. Widać jednak te wszystkie dodatkowe odbicia, rozbłyski i ostrą jak żyleta grafikę, której próżno szukać w wersji na poprzednią generację konsol. Oprawa graficzna, jej płynność i polska wersja językowa samej gry to w zasadzie jedyne plusy tej produkcji. 

Gdyby Resident Evil 3 nie miał zestawu trofeów, to w zasadzie ten tytuł nie posiada żadnego replayability, co bardzo mnie smuci, gdyż przecież w oryginale odkrywaliśmy po każdym przejściu możliwość używania dodatkowych strojów, czy nowe karty opowiadające o losach głównych bohaterów tej zombiaczej serii. Część z nich posłużyła nawet za kanwę dla kolejnych jej odsłon.

No nic. Nie ma co dalej biadolić nad niedoskonałościami tej produkcji. Trzeba ją przejść, pogonić z dysku i o niej zapomnieć, najlepiej przy oryginale.

Ostatnio zrobiło się znowu zimno, więc trzymajcie się ciepło. Do następnego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X