Anime Corner #36: Perfect Blue i Jujutsu Kaisen 0
Cześć. W kolejnym odcinku cyklu poświęconego japońskiej animacji zająłem się klasykiem, a więc Perfect Blue, oraz dosyć świeżym tematem, bo prequelem Jujutsu Kaisen.
Perfect Blue
Perfect Blue chciałem sprawdzić od dłuższego czasu. Ciężko jednak było podejść do tematu, gdy zupełnie nic się nie ogląda od dwóch lat. Wydaje mi się, ze ten okres mam już za sobą. Czuję wielki głód. Kiedyś miałem tak samo z grami wideo, których nie dotykałem przez dwa lata.
Zmęczenie japońską animacją nastąpiło u mnie jakieś dwa lata temu. Wtedy też miałem problem z zaliczeniem nawet odcinka w krótkich kilkunastoodcinkowych seriach. Nie chcę być jedną z tych osób, które mówią coś w stylu, że po zapoznaniu się z gatunkiem visual novel nie oglądam już anime. Co to to nie.
Trochę obawiałem się, że nie jestem już w stanie skupić się na dwugodzinnych japońskich filmach animowanych. Seans z Perfect Blue uświadomił mi to jak bardzo się myliłem. Strach ma wielkie oczy.
Może z wyjątkiem pierwszych dwudziestu-trzydziestu początkowych minut tego thrillera stanowiącego wprowadzenie do całej historii jeszcze jej nie czułem. Ot mamy tu jakiś koncert girlsbandu, a później dowiadujemy się o tym, że jedna z jej członkiń postanawia kontynuować karierę jako aktorka.
Niepokojące sceny są tu bardzo rzadkie, więc widz jeszcze nie wie co go czeka. A co go czeka? Jedna z najlepszych historii o mrocznych zakamarkach showbiznesu. Twórcy tego dzieła nie mają absolutnie żadnych zahamowań. Nie unikają niewygodnych tematów. Pokazują je, a widz kończy z załamaniem nerwowym, nie wiedząc co jest fikcją a co jest prawdą.
Ciężki jak tona węgla klimat jest tu wręcz namacalny a muzyka pojawiająca się w najstraszniejszych momentach tego ponurego widowiska sprawia, że nigdy nie zapomnisz Perfect Blue. To niebywałe, że jeszcze niedawno myślałem, że anime to zakończony rozdział mojego życia. Tymczasem ono jeszcze się dla mnie na dobre nie zaczęło, i piszę to jako ktoś, kto widział niemało w tym segmencie rozrywki. Czasami po prostu najlepiej jest dać się zaskoczyć.
Perfect Blue to nieśmiertelny klasyk anime, gdyż ponad dwadzieścia lat temu nie bał się zajmować rzeczami, które to medium omija nawet dziś szerokim łukiem.
Jujutsu Kaisen 0
Jujutsu Kaisen chodziło mi po głowie w zasadzie od momentu, gdy stało się kasowym hitem w Japonii jakiś czas temu. Postanowiłem sprawdzić serię, żeby przekonać się o tym co w trawie piszczy. O tym cyklu nie wiedziałem absolutnie nic. Kojarzyłem tylko postać nauczyciela, z wyglądu przypominającego trochę Kakashiego z Naruto.
W międzyczasie JK dorobiło się kinówki i to właśnie od niej zaczęła się moja styczność ze szkołą specjalną, do której uczęszcząją czarownicy posługujący się klątwami podczas egzorcyzmów.
Zacznijmy od tego, że prequel zatytułowany po prostu 0 wcale nie dotyczy głównego bohatera serii. Mówi o chłopaku, który pojawi się w całej historii znacznie, znacznie później. Ma na imię Yuta. Trafia on pod strzechy wspomnianego nauczyciela ze względu na potężną klątwę dziewczyny, która ginie na jego oczach. To jego przyjaciółka z dzieciństwa, z którą obiecali sobie ślub. Śmierć miała wobec nich jednak inne plany.
Nie ma to i tak znaczenia, gdyż kolejna wyśmienita produkcja ze stajni Mappa po prostu zabija jakością animacji walk. Razem z Ufotable oba te studia po prostu nie mają sobie równych na rynku japońskiej animacji. Scenariusz jest tu sprawą drugorzędną.
Za kilka lat, gdy JK będzie miało na koncie trzy lub cztery sezony, ludzie i tak przestaną się przyznawać do tego, że kiedyś je oglądali, tak jak ze wszystkimi innymi shounenami ciągnącymi się przez dłużej niż pięć lat.
Jak będzie ze mną jeszcze nie wiem? Może mi się znudzi, a może i nie. Wiem jedynie, że chwilę po ukończeniu tego filmu od razu zabrałem się za właściwą serię Jujutsu Kaisen i wprost nie mogę się doczekać na ponowne spotkanie z bohaterami, którzy mieli tu swoje pięć minut. Egzorcyzmy i zwalczanie klątw nie jest jest czymś nowym w anime, bo przecież Mob Psycho 100 porusza dokładnie tą samą tematykę, z tą różnicą, że kreska z JK wygląda absolutnie przegenialnie i jest prawdziwą ucztą dla oczów w ruchu.
Na dziś już kończę. Bardzo prawdopodobne, że jeszcze kiedyś coś napiszę o jakichś japońskich animacjach. Życia mi nie starczy na to, co chciałbym jeszcze obejrzeć, więc na brak tematu raczej nie mam co narzekać.
Komentarze
Prześlij komentarz