Persona 3 Reload - Najlepsza Persona wreszcie po polsku


Witam wszystkich graczy. Od ponad tygodnia możemy sprawdzić remake Persony 3. W wyniku niezależnych ode mnie zdarzeń nie mogę grać jeszcze w zamówioną przez siebie wersję na PS5 tej gry. Myślałem nawet nad tym, żeby zrezygnować z preorderu i kupić ten tytuł gdzie indziej, żeby szybciej się nim nacieszyć, ale w sumie jrpg turowy Atlusa jest dostępny od dnia premiery w Gamepassie, więc nie narzekam. Nie wytrzymałem i musiałem zacząć ogrywać ten klasyk. Później wychodzi tyle innych sztosów, że zabraknie czasu, żeby je wszystkie sprawdzić.

Wsiąkłem jak kamfora w Reload i chłonę ten wyjątkowy klimat hip z trójki, którego nie ma w żadnej innej odsłonie tej serii. Persona 3 zawsze byłą tą moją ulubioną. Teraz, gdy wyszła jej odświeżona wersja, naprawiająca wiele mankamentów oryginału, lubię ją jeszcze bardziej.

Jestem niezmiernie rad, że jeden z najlepszych jrpgów w historii doczekał się polskiej lokalizacji. Słyszałem już bajki o tym, że to tłumaczenie zrobione prze Google, albo że to poziom fanowskich tłumaczeń anime z CDA, ale to wszystko bzdury. Od czasu do czasu zdarzają się jakieś babole w stylu pomylenia płci bohaterów albo literówki, ale to wciąż i tak poziom wyżej niż pierwsze tłumaczenia Sony takich gier jak chociażby Killzone 2. Dużo nazw własnych Person i czarów nie zostało w ogóle przetłumaczonych, co zrozumiałe, a to, co dało się przetłumaczyć brzmi po prostu swojsko. 

Oczywiście mógłbym ubolewać nad tym, że brakuje tu tych wszystkich sanów, kunów, chanek, onichanów i tak dalej, a tłumaczenie zostało prawdopodobnie zrobione na podstawie angielskiego tłumaczenia, a nie japońskiego oryginału, ale nie oszukujmy się, że pierwotne angielskie tłumaczenie Persony 3 FES wydanej na PS2 z Yukatanami i Stupeiami było idealne. 

Nie było, i gdy Junpei żartował z Yukari, traktując ją jak dziecko, to Amerykanie wymyślili sobie jakieś jej przezwisko, które nie miało nic wspólnego z tym, co mieli na myśli Japończycy. W polskiej wersji językowej jest dużo młodzieżowej gwary i dla mnie to osobiście duży plus, bo my jako Polacy pochodzimy z zupełnie innego kręgu kulturowego niż mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wyspy. Czy mam być zły, że młoda uczennica podstawówki, którą poznaje główny bohater nie mówi do niego braciszku w naszej wersji językowej? Nie. Tam to norma w co drugiej grze lub anime. U nas żadna dziewczynka nie powie tak do nieznajomego licealisty.

Spotkałem się też z opiniami, że oryginalna ścieżka dźwiękowa Persony 3 jest zdecydowanie lepsza od tej z Reload. I tak, i nie. Hip-hopowy opening Persony 3 FES jest nie do ruszenia i podoba mi się on zdecydowanie bardziej niż ten kameralny z Reload, mocno wzorowany na tym z Piątki. Jednak dalej jest już tylko lepiej. Główny motyw bojowy został skomponowany od nowa. To była świetna decyzja, bo tego z pierwszego wydania Persony 3 nigdy nie lubiłem. 

Do kilku utworów, które wcześniej miały tylko wersję instrumentalne dodano tekst. Nocna muzyka z pasaży handlowych jest wzięta niczym z jakiejś rapowej imprezy. Od razu wpadła mi w ucho. Wiele z oryginalnych kawałków w ogóle nie doczekała się żadnych zmian, w tym mój ukochany motyw bitewny ze starć z bossami fabularnymi, dlatego dla mnie temat, która edycja ma lepszą muzykę w ogóle nie istnieje. Najważniejsze jest to, że nawet nowa wersja ma ten niepowtarzalny rapowy klimat, którego nie uświadczymy już w serii. To właśnie dzięki niemu Persona 3 zawsze u mnie wygrywała i dalej będzie wygrywać.

Jestem niezmiernie rad, że w Reload dostępne są japońskie głosy, dzięki czemu mogę się pośmiać z tego, że seiyuu użyczający głosu Akihiko pracował kiedyś przy japońskich grach erotycznych, że w końcu mogę kontrolować wszystkich członków drużyny, że mam możliwość zachowywania stanu gry w dowolnym miejscu (wyjątek lochy), i że przemieszczanie się po mieście dzięki szybkiej podróży jest niemal natychmiastowe. Może i  autorzy nie dodali zbyt wielu dodatkowych elementów do rozgrywki w stosunku do oryginalnej wersji gry, nie możemy grać kobiecą bohaterką, a dodatek The Answer będzie sprzedawany później, ale to wciąż jest stara dobra Persona 3, tyle, że w nowych szatach. Tym razem grafika jest znośna i nie trzeba ukrywać jej niegdysiejszej brzydoty za pięknymi dwuwymiarowymi postaciami.  

Yukari jest jeszcze śliczniejsza, Mitsuru to wciąż wamp, Junpei to dalej obibok, z którym zawsze z chęcią wyjdę na automaty, a Akihiko wciąż rwie się do walki, nawet gdy nie jest do niej gotowy. Elizabeth jak zwykle rozwala swoim zachowaniem w świecie rzeczywistym, z którym styka się pierwszy raz. Po szkole dalej snują się piękne panny i nasi potencjalni kumple, którzy tylko czekają, aż ich lepiej poznamy, dzięki czemu nasze Persony będą silniejsze w starciach z cieniami podczas Godziny Mroku.


W okolicy wciąż czekają na nas atrakcje, praca, w której możemy dorobić i inni nieznajomi. Jest tego sporo i wciąż musimy przykładowo najpierw rozwinąć nasze statystyki społeczne, zanim weźmiemy się za inne rzeczy. U Igora w Aksamitnym Pokoju dalej możemy łączyć posiadane przez Persony, aby stworzyć inne, silniejsze. Walki i tym razem kończą się tasowaniem kart, co daje nam później konkretne profity w postaci większej ilości doświadczenia, kasy, nowych Person czy zdolności.


I co najważniejsze, Atlus, nawet dziś, niemal dwadzieścia lat po powstaniu oryginału, pokazuje całemu światu, że da się stworzyć remake, który wciąż jest jrpgiem turowym. Nie trzeba każdej gry turowej zamieniać w akcyjniaka, bo inaczej gracz zachodni poń nie sięgnie. Spokojni, sięgnie. Niech Japończycy wydają je tylko po polsku, a sami zobaczą, że nawet w naszym pięknym kraju jest na nie popyt.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty