Anime Corner #36: Frieren Beyond Journey's End i Fate/stay night Movie - Heaven's Feel Presage Flower

Witam wszystkich fanów anime. W dzisiejszym Anime Cornerze napisałem w kilku słowach o najlepszym anime z gatunku fantasy od wielu, wielu lat oraz o pierwszej kinówce mojej ulubionej ścieżki fabulrnej z Fate/stay night, a więc Heaven's Feel. Zainteresowanych zapraszam do dalszej części tekstu.

Frieren: Beyond Journey's End


Jeszcze niedawno mógłbym powiedzieć, że definitywnie skończyłem z anime. Te, które chciałem obejrzeć, zaliczyłem wieki temu, a perspektywa oglądania kolejnych isekaiów-haremówek z coraz głupszymi tytułami w ogóle mnie nie bawi. 

Wolę sobie odpalić jakąś visual novelkę, w której przynajmniej mam wybór ścieżki fabularnej i żadnej cenzury. 

Na całe szczęście pojawił się ktoś taki jak elfka Frieren, która wywróciła cały świat anime do góry nogami. Niby nie mamy nic odkrywczego w tej historii. Wojownicy, czarodzieje, poszukiwanie nowych zaklęć oraz walki z potworami i demonami.


To jednak zwykła codzienność bohaterów widziana z perspektywy tytułowej tysiącletniej elfki czyni tą historię przeżyciem jedynym w swoim rodzaju. Chodzenie na zakupy, wypad na jedzenie do pobliskiej karczmy, czy wplątywanie się w problemy ludzi zamieszkujących mieściny, które odwiedzają akurat Frieren, Fern i Stark to coś, co mógłbym oglądać z zaciekawieniem godzinami.

Od czasu do czasu zdarzy się też jakaś walka, ale nie jest to jakiś supermocny punkt tej historii. Jest nim próba radzenia sobie z przemijaniem. Najpiękniejsze momenty w życiu trwają tylko chwilę. Jeśli ich nie docenimy wtedy, kiedy się dzieją na naszych oczach, to w naszych sercach pozostanie jedynie żal i tęsknota.

Mało które anime porusza temat zwykłych ludzkich spraw w taki sposób jak to największe zaskoczenie na rynku japońskiej animacji od lat. 

Polecam ten tytuł każdemu, bez względu na to, czy jest to początkujący miłośnik anime, czy stary wyjadacz, który z niejednego pieca anime jadł i tęskni za takimi bohaterkami jak chociażby Lina Inverse ze Slayers.

Fate/stay night Movie: Heaven's Feel 1 - Presage Flower


W oczekiwaniu na pierwsze oficjalne zachodnie wydanie legendarnej powieści wizualnej pt. Fate/stay night postanowiłem sprawdzić jak wypada na tle ścieżki fabularnej Sakury jej animowana adaptacja autorstwa Ufotable.

Wiadomo, że jest to studio znane głównie z doskonałych scen walki, dlatego zupełnie nie zdziwiło mnie, że pewne wydarzenia z gry wideo długiej na kilkadziesiąt godzin zostały tu mocno uproszczone. Więcej, autorzy w wielu miejscach zupełnie nie trzymają się scenariusza z gry i potrafią zaserwować widzom walki, które nie miały miejsca w pierwowzorze.

Dialogi też nie są zbyt mocną stroną tej kinówki i ktoś kto nie miał nigdy do czynienia z visual novelką może nie zrozumieć wydarzeń na ekranie.

Za muzykę odpowiada Yuki Kajiura, ale nie jest ona szczytem możliwości tej kompozytorki. Daleko jej do jej popisów z choćby Tsubasy Chronicles czy Xenosagi. Muzyka jest i tyle. Bardzo przeszkadza mi, że do anime nie trafiła nawet jedna melodia z gry. Tu Ufotable może uczyć się od Kyoani, które nie gwałci przy takich okazjach materiału źródłowego.


Nic to. Heaven's Feel i tak trzeba zobaczyć. Walka Lancera z Asasynem, popisy Rider, Sakura i Cień to uczta dla oczu. Chociaż od premiery tej kinówki minęło już siedem lat, to próżno szukać japońskiej animacji z tak wspaniałymi scenami walk. To co się tutaj dzieje na ekranie przechodzi ludzki pojęcie.

Niektóre sceny wzięte z gry wideo dostały w tym anime drugie życie. Obserwowałem je z jęzorem na wierzchu i na całe szczęście autorzy nie zapomnieli nawet o scenie z restauracji, w której Kotomine rozmawia z Shirou, zajadając się piekielnie ostrym jedzeniem. Śmiałem się z tej sceny równie mocno co podczas czytania pierwowzoru.

Muszę też pochwalić wszystkich aktorów głosowych pracujących od niemal dwudziestu lat przy anime z cyklu Fate, bo to dzięki ich pasji i ciężkiej pracy nowsze wydania gier wideo nie są już nieme. Uwielbiam ich wszystkich. Oglądając ich znowu w akcji, poczułem się jak na wypadzie na miasto ze starymi znajomymi, z którymi rozmawiamy o niczym, bawiąc się przy tym w najlepsze.

Potrzebowałem tego. Na jednej kinówce na bank się nie skończy. Historii ze świata Fate nigdy dość.

Do następnego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty