Ninja Gaiden 2 Black - Powrót smoczego ninja


Na wstępie chciałbym podziękować Tecmo Koei za dostarczenie mi kodu recenzenckiego gry Ninja Gaiden 2 Black w wersji na PS5. Tytuł jest także dostępny na PC oraz na Xboxie zarówno przez Gamepass oraz do kupienia oddzielnie.

Niniejszy tekst to nie recenzja. To luźne przemyślenia z pierwszych godzin spędzonych z remasterem produkcji, która debiutowała na Xboxie 360. 


Pierwsze co rzuca się w oczy po odpaleniu Black to brak polskiej wersji językowej obecnej w pierwowzorze. Ciężko pogodzić mi się z tym faktem. Mam nadzieję, że Sony lub Microsoft wydadzą jeszcze kiedyś na polskim rynku gry tego producenta. Niohy przecież są u nas dostępne po polsku. Jestem za tym, żeby każda japońska produkcja była dostępna w naszej mowie ojczystej. Wspieram polskie lokalizacje kiedy tylko mogę.

Oczywiście Ninja Gaiden 2 Black doczekała się znaczącej poprawy grafiki względem oryginału z Xboxa 360 oraz wersji Sigma dostępnej kiedyś na PS3, która była krytykowana za cenzurę. Nie była ona jednak winą autorów gry a CERO, a więc japońskiej organizacji zajmującej się przyznawaniem kategorii wiekowych tytułom wydawanym w Japonii.

Wersja Black naprawia ten feler i Ryu Hayabusa, w którego wcielamy się w tej grze znów może kroić na kawałki członków klanu Czarnego Pająka oraz liczne demony, które staną mu na drodze. Ninja Gaiden 2 to gra bardzo brutalna.


Krew leje się tu z każdej strony, a nasi adwersarze są nieugięci i walczą z nami nawet wtedy jeśli stracą kończynę. Na całe szczęście Ryu to wszechstronnie uzdolniony wojownik ninja, który potrafi używać nie tylko przeróżnych technik ninja, ale także przeróżnych broni. Na początku posiadamy tylko miecz i shirukeny, ale wraz z rozwojem fabuły w nasze ręce trafią nowe bronie do walki wręcz, z dystansu oraz techniki ninpo, czyli magiczne zaklęcia ofensywne.

Do moich ulubionych technik eksterminacji wrogów zdecydowanie należy Upadek Izuny, a więc atak, w którym młody Hayabusa podrzuca wroga w powietrze, chwyta go, po czym uderza nim o ziemię, całkowicie miażdżąc jego głowę oraz ataki ostateczne, czyli najpotężniejsze ataki po wzmocnieniu siły broni, którymi można dziesiątkować przeważające siły wroga za pomocą serii wielu ciosów.

Rannych wrogów można też dobijać, skracając ich o głowy i o inne kończyny, jeśli jeszcze jakieś mają. Gdyby się nad tym zastanowić, to oprócz serii God of War to właśnie Ninja Gaiden ma chyba najbardziej spektakularne animacje egzekucji adwersarzy w gatunku hack'n'slash.

Na całe szczęście poza demem nigdy na poważnie nie grałem w Sigmę, więc z ocenzurowaną wersją Ninja Gaiden 2 nie miałem do czynienia. Nie potrafię sobie wyobrazić ugrzecznionej wersji tego klasyka. Muszę jednak przyznać, że i tak bym go z chęcią sprawdził, gdyż jest to jak na razie jedyna wersja dwójki, w którą możemy grać z innymi graczami.

NG2 Black ma oczywiście misje drużynowe. Nie posiadają one jednak kooperacji z innymi graczami. Możemy je wykonywać tylko z postaciami kierowanymi przez konsolę. To może stanowić nie lada wyzwanie dla kogoś, kto będzie chciał zrobić je wszystkie. 


Nowa odsłona dwójki z dopiskiem Black jest w gruncie rzeczy próbą połączenia najlepszych aspektów pierwszego wydania tej gry na X360 oraz Sigmy z PS3. Mam tu na myśli w szczególności brutalność i możliwość grania Rachel, znanej z pierwszej części Ninja Gaiden, występującej w serii Dead or Alive Ayane oraz Momiji. 

Wbrew temu co by się mogło komuś wydawać Ninja Gaiden 2 Black wcale nie jest kontynuacją Ninja Gaiden. Kontynuuje bowiem wydarzenia dostępnej na NDS Ninja Gaiden Dragon Sword, w której to właśnie spotykamy tą ostatnią bohaterkę, Momiji. 


Nie ukrywam tego, że swego czasu to właśnie ta niepozorna i przenośna odsłona tej serii o wojownikach ninja zrobiła na mnie przeogromne wrażenie i do dziś nie wiem jak autorom udało się tak dobrze przenieść te wszystkie dynamiczne walki na mały ekran konsoli Nintendo.

Wracając do NG2 Black, to chciałbym też obalić pewien mit krążący wokół cyklu, za którym stoi Team Ninja. Mówi się mianowicie, że jest ona piekielnie trudna. Ja bym jednak powiedział, że poradzi sobie z nim każdy nowicjusz. Jeśli gra jest za trudna i gracz nie nadąża za wydarzeniami rozgrywającymi się na ekranie, to zawsze może odpalić ją na najniższym poziomie trudności.

Inaczej ma się jednak sprawa z robieniem wszystkiego w tej serii. Temu karkołomnemu zadaniu podoła jeden gracz na tysiąc, a komuś kto postanowi zmierzyć się z tymi produkcjami na najwyższym poziomie Mistrza Ninja powinien wyrosnąć niejeden włos na klacie. Najwyższe laury są tu bowiem nieosiągalne dla zwykłych zjadaczy padów.

To tyle na chwilę obecną. Dziękuję za uwagę. Genshin i moje przeznaczenie wzywa. Spotkamy się wkrótce, pod warunkiem że nie dopadną mnie wcześniej przebiegli członkowie klanu Czarnego Pająka.

Komentarze

  1. Cześć. Może miałbyś ochotę wziąć udział w konkursie na przejście 30 gier w 2025 roku Na Strefie Psx? Jakby co to wrzucam link do tematu - https://strefapsx.pl/forum/konkursy/zaczynamy-zabawe-dziennik-strefowicza-przechodzimy-30-gier-w-2025-roku/

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to super. Im nas więcej tym lepiej :-)

      Usuń
    2. Grifter obiecał, że też przyjdzie.

      Usuń
    3. Ale zrobił z gęby cholewę i nie ma go tam do tej pory. Za to Gomlin przyszedł.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

NES, czyli jak przeżyć dwukrotnie własne dzieciństwo

W co graliście w 2024 roku?

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin