W co gracie w weekend? #485: Wild Hearts S

Witam serdecznie wszystkich graczy. Mam nadzieję, że ogrywacie swoje ulubione gry. 

W tym tygodniu udało się wreszcie ukończyć Xenoblade Chronicles X na WiiU po wielu latach prób i starań, dzięki czemu zrealizowałem swój tegoroczny plan, aby zaliczyć przynajmniej jedną grę wideo z każdego systemu Nintendo w 2025 roku. Do końca roku zostały mi już tylko gry na sprzęty Segi i mój całoroczny przegląd najważniejszych dla mnie platform dobiegnie końca.

Teraz do grania w gry wideo zamierzam podchodzić na spokojnie.

Dzięki uprzejmości Koei Tecmo mogę przykładowo przyjrzeć się bliżej dedykowanej Switchowi 2 specjalnej wersji Wild Hearts z dopiskiem S. 

Tytuł w oryginalnej formie jest co prawda dostępny na PS5 i bardzo prawdopodobne, że sprawdzę go w przyszłości, teraz jednak chciałem ograć go przede wszystkim w przenośnym trybie na najnowszej zabawce firmy z Kioto.

Dyletanci nazywają Wild Hearts klonem Monster Huntera i nie zamierzam z tym polemizować. Tak samo można powiedzieć, że niemal wszystkie jrpgi turowe to klony Final Fantasy. Problem w tym, że takie twierdzenie byłoby krzywdzące dla wielu uzdolnionych ludzi, którzy poświęcili całe swoje życie temu gatunkowi, który ciągle zmienia się od czterdziestu lat.

Oczywiście w Wild Hearts S polujemy na potwory, tak jak gracze robią to od dwudziestu lat w cyklu action rpg Capcomu, jednak już od samego początku widać, że pracownicy z Koei Tecmo dodają do gatunku sporo od siebie. 

Mi w tej produkcji podoba się przede wszystkim to, że zaczynamy w niej swoje przygody z niczym i stopniowo, krok po kroku, zdobywając nowe materiały do tworzenia ognisk czy namiotów, dzięki czemu możemy skoncentrować się na polowaniach na kolejne potwory nazywane tu kemono. 

Ważnym aspektem tej gry jest też jej fabularyzowany charakter. Wild Hearts nie ma jakiegoś intra, które szczególnie w starszych częściach Monster Hunterów było w zasadzie jedynym elementem fabularnym tych produkcji a i tak był to jedynie pretekst do szeregu fetchquestów. Jest to oczywiście gra polegająca na walce, ale te wszystkie walki są fragmentem jednej wielkiej historii, której częścią od początku jest gracz.

Żeby korzystać z usług kowala, który wykuje lub wzmocni nasz ekwipunek, to musimy go najpierw spotkać i uratować. Nikt nam nie daje tutaj niczego za darmo. Musimy to sami zdobyć albo wyszarpać od spotykanych w świecie gry przerośniętych maszkar.

Wielkim zaskoczeniem jest dla mnie to, że niniejszy tytuł posiada polską wersję językową. Zazwyczaj, gdy gram w produkcje Koei Tecmo, które nie mają polonizacji, to proszę ich, aby jeśli nie chcą takowych robić, to niech chociaż współpracują z takimi wydawcami, którym to nie przeszkadza. 

Tak jest w tym przypadku. Pierwszą wersję Wild Hearst wydawało bodajże Electronic Arts, dlatego cieszę się, że Japończycy mogą wykorzystywać pierwotne tłumaczenie w kolejnych jego wydaniach. Polska wersja gry wideo zawsze zwiększa jej potencjalną sprzedaż wśród polskich graczy. Skoro robi to konkurencja, na której wzoruje się Koei Tecmo, to niech i ten tytuł jest wydawany również dla tych polskich graczy, którzy nie są jakoś specjalnie uzdolnieni lingwistycznie.

Z potworami możemy walczyć w pojedynkę lub z innymi łowcami i bardzo mi się podoba fakt, że powalonego silnym atakiem sojusznika, który za chwilę umrze na placu boju można uratować, czego nie da się robić w żadnym znanym mi Monster Hunterze. 

Równie ciekawym patentem jest to, że potwora bliskiego śmierci można dobić śmiertelnym atakiem. W ten sposób mamy przynajmniej pewność, że już na pewno nigdzie przed nami nie ucieknie.

Największą jednak różnicą w stosunku do cyklu Capcomu jest to, że w Wild Hearts S możemy wytwarzać fizyczne obiekty, które pozwalają nam dostać się w znajdujące się wysoko miejscówki albo stworzyć wieżę z klocków i zaatakować potwory bardzo silnym atakiem, skacząc z niej z wyskoku. Ten element rozgrywki sprawia, że temu rpgowi akcji w tym konkretnie aspekcie bliżej jest do Fortnite'a niż do jakichkolwiek innych produkcji polegających na walkach z potworami.


W Wild Hearts S spodobał mi się też system rozwoju i nie mam tu na myśli drzewka rozwoju oręża, które jest niemal identyczne jak w cyklu Capcomu. Chodzi mi bardziej o rozwój umiejętności biernych, które są kluczowe dla naszego progresu w grze. Żeby móc skorzystać z ogniska, namiotu czy pomocy kowala musimy stworzyć najpierw miejsca, z których będzie można później korzystać. W przypadku kowala będzie to przykładowo kuźnia.

Zawsze to lepiej jest przekonać się na własne oczy ile dany tytuł ma do zaoferowania a nie posiłkować się opiniami innych. 

Chociaż nie spędziłem jeszcze zbyt dużo czasu z niniejszym tytułem, to już teraz mogę napisać, że podoba mi się to, co do tej pory widziałem. Na pewno będę chciał go przejść, a jak coś mi odbije, to zrobię to także i na PS5 chociażby po to, by porównać jak prezentuje się na mocniejszym sprzęcie.

Dziękuję za uwagę. Życzę udanego weekendu, nie tylko przy grach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NES, czyli jak przeżyć dwukrotnie własne dzieciństwo

W co gracie w weekend? #480: Mario Kart World, Jack Jeanne, Soul Hackers, Monster Hunter 3U, Radiant Historia, Trauma Center SO, F-Zero GX, Golden Sun, Pokemon Gold PL, Ogre Battle 64, Pokemon Red PL, Super Mario World i Final Fantasy PL

W co gracie w weekend?#472: FFXIV, Atelier Yumia, Ever17, Monster Hunter Wilds, Steins;Gate 0 PL, Sakura no Uta, Steins;Gate PL, Toradora P!, Donkey Kong Country, Super Mario Bros. 2 PL, Popeye i Antarctic Adventure