W co gracie w weekend? #483
Cześć. W co gracie w weekend? U mnie w zasadzie nic nowego. Po sprawdzeniu kilku gier wideo i dostaniu niezłego łupnia w jednej z misji w Dynasty Warriors Origins uznałem, że trzeba odpalić coś przy czym można będzie się zrelaksować.
Padło na Atelier Yumię, którą tak ostatnio przycisnąłem, że w zasadzie jestem już w ostatniej miejscówce i do przejścia tego jrpga akcji od studia Gust dzieli mnie już bodaj trzech ostatnich bossów.
Do przygód członków oddziału badawczego wróciłem także dlatego, bo chciałem sprawdzić nowości dodane przez autorów w ostatnich aktualizacjach. Zazwyczaj staram się ukończyć dany tytuł najszybciej jak tylko potrafię. W tym konkretnym przypadku cieszę się, że tak nie zrobiłem. Dzięki temu mogłem sprawdzić dodatkową lokację z całkiem nowym fabularnym wątkiem pobocznym, przymierzyć na głównej bohaterce strój pochodzący z kolaboracji z autorami Tales of Graces, a także przesłuchać utworów z poprzednich Atelierów. Autorzy udostępnili graczom setki utworów do przesłuchania z niemal każdego Ateliera wydanego w ostatnich dwudziestu latach.
Bardzo spodobała mi się historia w dodatkowej lokacji. Z jednej strony była bardzo wzruszająca, a z drugiej nieraz sprawiła, że uśmiechnąłem się pod nosem. No i potwory mocno tu biją, więc musiałem się mieć na baczności podczas eksploracji, zbierania nowych odczynników alchemicznych i podczas wykonywania misji pobocznych.
Odwiedziny Falbra Thicket zmotywowały mnie także do dalszej gry w wątku głównym.
Tak bardzo zżyłem się z bohaterami Yumii podczas wykonywania zadań ściśle powiązanych z Viktorem, jego siostrą, Niną i resztą, że teraz ciężko będzie mi się z nimi rozstać. Możliwe, że po skończeniu wątku głównego zajmę się jeszcze pozostałymi zadaniami pobocznymi, nowymi recepturami alchemicznymi do syntezy i postępem badawczym z poszczególnych regionach świata gry.
Cieszę się, że w jprgu Gust można wbić więcej niż sto poziomów postaci, bo końcowi przeciwnicy potrafią sprać na kwaśne jabłko całą moją zaprawioną w bojach drużynę. Mam też jakieś dziwne wrażenie, że ta produkcja posiada lekki upscaling poziomów.
Nie do końca mi się to podoba, ale i tak nie powstrzyma mnie to przed wlaniem każdemu adwersarzowi, którego tu spotkam, włącznie ze wszystkimi bossami, nawet jeśli niektórzy z nich dają mi się we znaki. Później, jak skończę już swoje przygody w Aladiss, to zapłaczę nad tym, że to już koniec i nie ma już nic, a potem włączę Yumię tylko po to, by posłuchać kolejnych muzyczek, które doprowadziły przez serię Atelier do miejsca, w którym jest dziś przez dwie ostatnie dekady.
Tak, to jest dobry plan. Tego zamierzam się trzymać.
Nie jest to oczywiście wszystko to co mam do powiedzenia na temat alchemiczki wspomnień i jej kompanów. Więcej postaram się napisać w recenzji, ale to dopiero jak ukończę ten tytuł, co powinienem zrobić już na dniach.
Dziękuję za uwagę. Do następnego razu.
Komentarze
Prześlij komentarz