W co gracie w weekend? #498: Microsoft Flight Simulator

Witam wszystkich graczy. Ciężko kończy się jakieś gry, gdy zamiast się na nich skupić zaczynamy kolejne, ale bez próbowania czegoś nowego od czasu do czasu nasze hobby, którym są gry wideo, szybko by nam spowszedniało. W ten weekend odpalałem oczywiście różne tytuły. Skupię się teraz na jednym z nich.

Symulator latania od Microsoftu chodził za mną już od dłuższego czasu. Raz nawet kupiłem go na płycie, którą niestety musiałem zwrócić, bo okładka od gry była w języku francuskim. Od dawna mam go również na liście życzeń w wersji cyfrowej w tym najbardziej dopakowanym wydaniu. 

Pech chce, że gdy tylko jest na niego jakaś zniżka, to wydaje wtedy pieniądze na zupełnie coś innego lub nie mam tych pieniędzy wcale.

Tytuł jest też oczywiście dostępny w formie podstawowej w Gamepassie. Bardzo długo zastanawiałem się nad tym czy w ogóle go odpalać. Poza bardzo prostymi osiągnięciami ma też kilka koszmarnych, w tym jedno osiągnięcie za spędzenie z nim tysiąc godzin, czyli to w zasadzie zmora dla wszelkich łowców osiągnięć.

Ciekawość jednak zwyciężyła. Microsoft Flight Simulator to seria, która swoje początki miała ponad czterdzieści lat temu, a więc w czasach gdy nie istniały jeszcze konsole Nintendo, Segi, Sony i Microsoftu. Bez ogródek można napisać, że przyczyniła się ona do stworzenia branży gier wideo taką jaka jest dzisiaj. Nad czymś takimi nie mogłem przejść obojętnie.

Dużo się mówi dzisiaj o grach z otwartym światem, które mają oferować swobodę, ale gdy zagrasz w dziesiątki piaskownic i wyzbierasz w nich wszystkie śmiecie pałętające się po mapie, to czy jest to wolność? Nie, nie jest. Już większą wolność dawała druga część LittleBigPlanet, w której gracze tworzyli plansze z różnych gatunków gier i tak mogliśmy zagrać w tym tytule w plansze platformowe, rpgi, strategie, strzelaniny, horrory, plansze muzyczne a nawet w warcaby za pomocą PS Move czy inne, do grania w które była wymagana PS VITA. To była swoboda, której nie oferują gry z tak zwanym otwartym światem.

Nie inaczej jest z RPGami, chociaż ten gatunek w postaci chociażby nowożytnych Falloutów czy gier z serii The Elder Scrolls przynajmniej oferują możliwość szwendania się po świecie gry bez konieczności zajmowania się wątkiem głównym, co częstokroć jest o wiele ciekawsze. 


Jak to się ma do symulatora latania Microsoftu? Wyobraźcie sobie, że ten tytuł pozwala zwiedzić najbardziej znane miejsca na świecie, przynajmniej z poziomu kokpitu samolotu. 

Pamiętam jak Amerykanie chwalili się kiedyś potężną mocą obliczeniową chmury, której nie zawahają się użyć w przyszłości. Opowiadali o cudach na kiju. Wszyscy gracze się z tego śmiali, z wyjątkiem największych obrońców Microsoftu, którzy nawet nie grają w ich gry. 

Mityczna moc chmury miała schować cały świat gamingowy do kieszeni. Czy tak się stało? Większość graczy, z którymi porozmawiacie na ten temat powie wam, że nic takiego nigdy nie miało miejsca. Powiedzą wam także głupoty w stylu, że żadna gra singleplayer nie powinna nigdy wymagać stałego połączenia z siecią, powie także, że symulatory są nudne i nie ma w nich nic do roboty. 


Kiedyś podpisałbym się pod tym wszystkim rękami i nogami. Dziś, po kilkugodzinnej zabawie z jedną z najbardziej ambitną produkcją, jaką kiedykolwiek wypuścił na rynek Microsoft, jedyne co mogę napisać to to, że Arerykanie mieli rację. 

Kiedyś jarałem się jak w po odpaleniu planszy w Metropolis Street Racer na Dreamcaście mieliśmy dokładnie tą samą porę dnia co w rzeczywistości. Gdy wyjeżdżałeś na londyńskie ulice nocą, to noc była także w tym legendarnym wyścigu. 

Miałem wielkiego banana na gębie, gdy w opcjach w Burnout Paradise dało się ustawić podobną opcję rzeczywistej pory dnia w grze. Odpalenie tej drugiej wyścigówki rankiem o wschodzie Słońca to coś, czego nigdy nie zapomnę.

Microsoft poszedł o wiele dalej. Po połączeniu się z siecią i ustawieniu pogody na żywo w grze mamy nie tylko dokładnie tą samą porę dnia co za oknem, ale także te same warunki atmosferyczne. 

MFS korzysta także z aktualnych zdjęć satelitarnych i przynajmniej lotniska, które spotykamy w grze wyglądają tak jak te w rzeczywistości. 


Gorzej ma się trochę sprawa z teksturami po tym jak już odlecimy z takiego lotniska. Nie jestem do końca przekonany, że te miejsca z gry wyglądają tak samo w realu. Nie zmienia to jednak faktu, że w trybie swobodnej podróży możemy wybrać dwa dowolne zakątki na świecie i się po prostu tam przelecieć. 

Takie rzeczy dwadzieścia lat temu były niemożliwe, nie z tamtymi urządzeniami do gier, które miały kilka megebajtów pamięci RAM. Dziś jest to coś na wyciągnięcie ręki. Jeśli chcemy się wybrać w podróż z lotniska w stolicy Polski do najbliższego lotniska obok naszego miejsca zamieszkania to jest to jak najbardziej możliwe tylko trzeba pamiętać, że taki lot może potrwać kilka godzin.

Gra oferuje szereg samouczków i pomocy w sterowaniu, żeby nawet największy laik mógł poczuć swobodę podczas dowolnie wybranego lotu i zalecałbym przynajmniej naukę lądowania, bo, wbrew pozorom, jest to manewr wymagający niezwykłej precyzji. Jeśli go nie opanujemy, to czeka nas tragedia po nawet najbardziej perfekcyjnym locie. 

Jeśli latanie po różnych zakątkach świata nie zrobi na nas zbyt wielkiego wrażenia, to warto sprawdzić tryb wyzwań oraz przede wszystkim tryb zaznajamiania się z wybranymi przez autorów przeróżnymi zakątkami świata. Nawet jeśli nie stać nas na bardzo drogą podróżą w wymarzone miejsce albo nawet jeśli nas stać, ale nie mamy odwagi zajrzeć w jakiś malowniczy ale też bardzo niebezpieczny zakątek globu, to gra w Microsoft Flight Simulator przynajmniej przez chwilę pozwoli nam przeżyć z bliska najwspanialsze miejsca na Ziemi. 

Przeloty nad wyspą Bora Bora, najwyższy szczyt świata Mount Everest, piramidy w Gizie, Tokio, swobodny lot helikopterem wokół Nowego Jorku z koniecznym zahaczeniem o Statuę Wolności to coś co zapiera dech w piersiach i nawet gdybyśmy chcieli, to nie da się zobaczyć tych wszystkich atrakcji w godzinę. To jest fizycznie niemożliwe. Dlatego cieszę się, że są programiści, którzy tworzą gry wideo, umożliwiają nam zobaczenie tych wszystkich cudów na takim niepozornym urządzeniu jak konsola do gier.

Microsoft Flight Simulator pozwala zobaczyć piękno otaczającego nas świata z kokpitu samolotu i poczuć prawdziwą swobodę, szczególnie jeśli zmęczyło nas zbieranie znajdziek, które są zmorą wszystkich openworldów i większych rpgów. Nie znajdziemy tu jakichś wyszukanych misji pobocznych, ale raczej na podziwianie tego wszystkiego co jest dookoła, szczególnie jeśli odpalimy te dwadzieścia czy trzydzieści misji zapoznawczych z różnych zakątków świata.

Jedynie co boli to brak takich miejsc z Polski, no i ogromna ilość mikrotransakcji. Tam gdzie Asobo nie chciało się dopracować tekstur jakiejś miejscówki, to po prostu sprzedaje dodatkowe paczki z konkretnymi lotniskami czy samolotami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

NES, czyli jak przeżyć dwukrotnie własne dzieciństwo

W co gracie w weekend? #480: Mario Kart World, Jack Jeanne, Soul Hackers, Monster Hunter 3U, Radiant Historia, Trauma Center SO, F-Zero GX, Golden Sun, Pokemon Gold PL, Ogre Battle 64, Pokemon Red PL, Super Mario World i Final Fantasy PL

W co gracie w weekend?#472: FFXIV, Atelier Yumia, Ever17, Monster Hunter Wilds, Steins;Gate 0 PL, Sakura no Uta, Steins;Gate PL, Toradora P!, Donkey Kong Country, Super Mario Bros. 2 PL, Popeye i Antarctic Adventure