Witch on the Holy Night (PS4)

Platyna #125

Calak #192 (#155 PSN)

Miód 9/10

Trudność: Niska

Czas: 7 dni i 6 godzin


To nie Elden Ring, nie God of War: Raganarok, nie Horizon Forbidden West, Stray, ani tym bardziej skasowany z planu wydawniczego Starfield był najbardziej oczekiwaną przeze mnie grą 2022 roku.
Była nią pierwsza oficjalnie wydana na Zachodzie powieść wizualna od Type-Moon, a więc ojców Fate/stay night. Jej tytuł to Witch on the Holy Night. Uwielbiam wszelkie opowieści o wiedźmach, a po Umineko mało co jest mnie w stanie poruszyć. Bałem się czy w ogóle warto inwestować w ten tytuł w wersji cyfrowej, skoro w przyszłym miesiącu gra doczeka się pudełkowego wydania. Nie wytrzymałem i bardzo się z tego cieszę. Aloy i Kratos poszli w odstawkę, a ja z każdym kolejnym dniem coraz bardziej chłonąłem magiczną opowieść, w której pierwsze skrzypce grają Aoko, Alice i Soujyuro.


Jestem już znudzony tym, że w każdej opowieści fantasy mamy magów władających żywiołami (woda, ogień, pioruny itd.), dlatego niezmiernie uradowało mnie ukazanie magii w WotHL w zupełnie inny sposób. Zaklęcia ofensywne też tu oczywiście znajdziemy, ale w Prawdziwej Magii chodzi o coś zupełnie innego.


Przez 355 dni odchodzącego roku grałem w gry generacji, gry roku, zawody roku, niespodzianki, tytuły, w których sami stawaliśmy się bogami lub takie, w których zmienialiśmy cały otaczający nas świat. Na tapetę trafiły też produkcje, w których mogłem się wykazać.
Natomiast żadna z tych gier nie opowiadała o wartości i znaczeniu życia ludzkiego i to właśnie ten element przeważył o mojej ocenie tej wyjątkowej i magicznej opowieści.


WotHN to kinetyczna powieść wizualna, czyli taka, w której nie mamy żadnych wyborów, ale autorzy postarali się też o dodatkowe krótkie historie, które odblokowujemy w trakcie postępów w wątku głównym. Dzięki temu możemy lepiej poznać bohaterów drugoplanowych.
Niektóre z nich chwytają za serce, a inne pozwalają nam się nawet wcielić w detektywa. Ta ostatnia ma nawet zaimplementowany system wyborów.


Po ograniu WotHL nie sposób nie wspomnieć o dwóch rzeczach.

Po pierwsze nigdy wcześniej nie widziałem na oczy visual noveli, która miałaby taką prezencję. Niektóre sceny w grze są niemal jak żywe, co w tym najbardziej statycznym gatunku gier wideo jest wręcz rzeczą niespotykaną. Czasami miałem wrażenie, że oglądam dobry film animowany.


Kolejną rzeczą, przy której nie mogłem przejść obojętnie była bardzo dobra muzyka i dubbing. Japończycy bardzo postarali się w tym temacie, więc nawet jak trafiał się mniej interesujący moment w tym tytule, to nie miałem z tym większych problemów.


Bardzo chciałbym, aby to japońskie studio wydało jeszcze kiedyś jakieś swoje gry na naszym rynku, bo historie wymyślone przez Nasu są magiczne. Doświadczając ich, gracz ma wrażenie przebywania w innym, niezwykłym świecie, którego ludzki rozum nie jest w stanie ogarnąć
go ludzki rozum nie jest w stanie ogarnąć

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X