W co gracie w weekend? #426: Ratchet & Clank 3 HD

 


Cześć. Początkowo miałem ogrywać trzecią część przygód Ratcheta i Clanka w sierpniu. Włączyłem trójkę dosłownie na chwilę na początku tego miesiąca, żeby tylko sprawdzić czy działa. W tym tygodniu odpaliłem ją drugi raz i skończyło się na tym, że rzuciłem w kąt wszystkie inne gry tylko po to, by ukończyć ten tytuł.

Tak to już bywa. Up Your Arsenal to nie tylko domknięcie jednej z najlepszych trylogii ever. Jest to również historia odkupienia Kapitana Qwarka, ukazująca jego przeszłość, moment powołania do życia Załogi Q, złożonej z postaci, które mieliśmy okazję poznać przy okazji pierwszej części oraz przede wszystkim opowieść wprowadzająca do serii chyba najzabawniejszego antagonistę, Dr. Nefariousa i jego prześmiesznego kamerdynera, Lawrence'a.

Widziałem już różnych złoczyńców w grach wideo, ale ten duet bije na głowę większość z nich. Praktycznie każda scena z nimi to złoto i beczka śmiechu.

Przeszłość Qwarka poznajemy poprzez ogrywanie gier wideo z jego udziałem w formie platformówki 2.5D, co jest jedną z najlepszych jeśli nie najlepszą minigrą w całej serii. Narrator, który bierze fabułę tej gry jako wyssane z palca bzdury rozkłada na łopatki.

Fabularnie R&C3 jest najbliżej do jedynki, a może i jest nawet i lepiej, bo przecież Nefariousowi, który chce zamienić całe życie organiczne w w kosmosie w maszyny towarzyszy także seksowna supergwiazda, Courtney Gears, a więc robotka, która jest w zasadzie satyrą na Britney Spears. Dzięki temu mamy pretekst do kolejnej świetnej walkę z bossem i żartów Qwarka na jej temat, od których zresztą szlag trafia Dr. Nefariousa, a my jako gracz zrywamy boki ze śmiechu.

Nie napiszę jednak, że jest to najlepsza część trylogii, bo jest to taka trochę gra na skróty. Widać, że poziomy w tej grze są krótsze niż w poprzednich częściach. Zamiast tego twórcy zrobili kilka dodatkowych miejscówek, w których walczymy u boku Galaktycznych Strażników. Sam statek też został potraktowany po macoszemu. Niby możemy dokupić doń upgrade'y, ale wszystkie są niestety kosmetyczne, bo w grze nie ma ani jednej misji ze statkiem, tak jak to miało miejsce w dwójce.

Autorzy woleli skupić się na strzelaniu. Każda giwera, z wyjątkiem R.Y.N.O., ma tym razem osiem poziomów i co dziwne do ich rozwijania nie są wymagane platynowe śruby, które służą tym razem do wykupowania dodatkowych skórek postaci. Kompletnie nietrafiony pomysł, który w zasadzie czyni je zupełnie bezużytecznymi.

Trójka jest też tytułem, który ma najmniejszą ilość gadżetów, szczególnie w stosunku do jedynki, gdzie w zasadzie musieliśmy zdobyć każdy upgrade do Clanka. Tutaj twórcy nawet połączyli linkę z hakiem z dynamo w jedno, żeby ograniczyć ich liczbę. Narzędzie do hakowania jest znowu inne, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, bo lubię nową minigrę z tym związaną. Wielki plus za Refractor, służący do odbijania wiązek laserowych. Całkiem fajnie wykonano też narzędzie do zmiany wizerunku, bo dołączono doń minigierkę, w której musimy powtarzać konkretne sekwencje przycisków, aby wywieść naszych przeciwników w pole. Zupełnie jednak nie rozumiem po co twórcy dali tu warp pady z teleportacją, których używamy dwa razy przez całą grę.

Przy trójce czuć już trochę zmęczenie materiału, przynajmniej w kwestii samej rozgrywki, bo tak jak już mówiłem, pod względem fabuły i bohaterów, to chyba najlepsza część trylogii, która tak mnie wciągnęła, że już ją przeszedłem, zdobywając przy okazji wszystkie śruby i punkty umiejętności. 

Jedyne co mi zostało to wykupić wszystkie najlepsze bronie, wymaksować zdrowie i zdobyć trofeum Clanka.

Życzę każdemu z Was, aby każda ogrywana przez Was trylogia trzymała tak wysoki poziom. Niestety po trójce seria Ratchet & Clank zalicza spadek formy, ale o tym napiszę innym razem. Do następnego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X