Gears 5 - Widzę cel

 

Cześć. Gdyby ktoś jeszcze nie zauważył mamy Nowy Rok od kilkunastu dni. Przez ten czas sporo wydarzyło się w naszym kraju. Za oknem jest gruba warstwa śniegu, więc ci, co narzekali, że mamy Święta bez śniegu, mogą nareszcie narzekać na jego zbyt dużą ilość. 

Na rynku zadebiutowały już pierwsze dobre gry w 2024 roku. Niedługo czeka nas wysyp kolejnych. Gracze liczą już pieniądze, które na nie wydadzą i snują plany dotyczące najbardziej wyczekiwanych pozycji.

Jeśli wszystko dobrze się ułoży, to nie zagram w żadną z nich. Nie dlatego, że będą złe. Po prostu jak zwykle nie znajdę na nie czasu. Innym powodem takiego stanu rzeczy jest również sposób, w jaki gram w gry wideo. Nie ścigam się z innym graczami o to, kto zaliczy więcej tytułów. Nawet po ich przejściu potrafię do nich wrócić. Lubię bowiem zaliczać je od deski do deski. 

Równie dobrze zamiast listy gier, które chcę sprawdzić w 2024 roku, mógłbym zrobić zestawienie, typujące jaki sprzęt do grania zepsuje mi się w tym roku. 

Razem z nowymi produkcjami wychodzą jednocześnie dodatki do gier, które zdążyły zadebiutować już wcześniej. Zapewniam was, że niejeden z nich będzie lepszy niż odgrzewany kotlet, który zaserwują nam producenci rządzący rynkiem gier wideo.

Od robienia planów dotyczących tego, w co będę grał, wolę w nie po prostu grać. W ciągu dwóch tygodni Nowego Roku zdążyłem sprawdzić blisko trzydzieści gier wideo. W wiele z nich już wcześniej grałem. W dwóch wbiłem już nawet platyny. Są też takie, w które będę jeszcze pogrywał przez kolejne miesiące, lata, a może nawet do końca życia.

Jedną z takich produkcji jest strzelanina trzecioosobowa od The Coalition zatytułowana Gears 5. Nieraz już o niej zresztą pisałem na łamach W co gracie w weekend. Uznałem, że zdobycie w niej kolejnego osiągnięcia do dobry powód, by o niej wspomnieć kolejny raz. To pierwsza taka okazja od pół roku.


W ostatnią część sztandarowej marki Microsoftu gram od ponad trzech lat. Gdy zaczynałem, wpadłem na genialny pomysł zdobycia w niej wszystkich osiągnięć. Mam już sto siedemdziesiąt sześć na sto osiemdziesiąt jeden. Wreszcie udało mi się zdobyć osiągnięcie za 12500 asyst w Kontrze. Jeśli wszystko dobrze wyliczyłem, to zdobycie ostatnich pięciu osiągnięć w tym tempie zajmie mi minimum pięć lat, albo i więcej. Niech ktoś mnie zabije.

Seria Gears of War była kiedyś EPICka. Dziś jest już sztucznie wydłużoną rzemieślniczą karcianką nastawioną na mikrotransakcje. Nie znajdziesz w niej przykładowo żadnych tabel wyników dla graczy, bo autorzy resetują wszelkie rankingi co trzy miesiące, a od jakiegoś czasu zrezygnowali nawet z podawania szczegółowych statystyk graczy na swojej stronie. Najważniejsze, że jest tam odnośnik do sklepu z grą i Gamepassa. Tragedia.

W samej grze nie da się nawet sprawdzić tego, ile mamy aktualnie asyst w trybie Kontry. Mógłby to nam pokazać rejestrator śledzenia postępu poszczególnych osiągnięć. Mój najpierw podwoił mi liczbę zabójstw, asyst i obrażeń w Kontrze, a później zaciął się na pół roku. Witamy na Serze w wydaniu The Coalition, gdzie nic nie działa tak jak należy. Nie zapomnijcie kupić żelaza w sklepie do nowych skórek postaci i broni.


Gdyby nie inni gracze, którzy kochają tą serię, to już dawno bym ją odpuścił. Jasne, czasem odpalam jakiś tryb rywalizacji w Gears 5. Każdy przecież lubi dostać wycisk od jakiegoś gówniarza po ciężkim dniu w ulubionej grze. Nie przywiązuję jednak doń zbyt dużej wagi. Statystyki znikają co każde dwanaście tygodni, więc i tak nikt nie sprawdzi jak słaby jestem w trybach pvp.

Zdecydowanie bardziej wolę współpracować z graczami w Gears 5. Zęby mi zgrzytają, gdy przez wysokie pingi przeciwnik ściąga mnie szotem ze strzelby, będąc w innym pomieszczeniu, a sam spokojnie przyjmuje trzy strzały z bliska, aż go położę. W tej serii było tak od zawsze. Trzeba się z tym pogodzić i udawać, że deszcz pada. Każdy z nas i tak siedzi w tej samej łodzi.

Większość graczy przejdzie w Girsach singla i poczeka kilka lat na następną część. Ja tam wolę trzymać się blisko innych girsowych wariatów. Fajnie jest sprawdzić kumpla, który natrzaskał w Gears 5 czterysta tysięcy killów. Nie mam bladego pojęcia jak to zrobił, ale skoro mogę go zawsze tu spotkać, to czemu miałbym przestać się bawić tym tytułem? To nie jest tak, że piątka ma jakąkolwiek konkurencję w segmencie strzelanin trzecioosobowych. Jasne, że chciałbym przykładowo zobaczyć nową odsłonę Contry z takim poziomem oprawy graficznej, ale to się nigdy nie stanie.

Girsy mogą spadać na drzewo z coraz głupszymi osiągnięciami. 

Do zobaczenia na serwerach. Nie mogę się doczekać nowych głupot, jakie twórcy wymyślą przy okazji kolejnej części. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X