W co gracie w weekend? #224

Cześć. Miałem pisać w dzisiejszym odcinku o Infamous First Light, którego nie widziałem ponad rok na oczy, ale tak się wciągnąłem w ten tytuł, że zdobyłem w nim platynę kilka godzin temu, więc w ten weekend skupię się raptem na dwóch grach. Będą to: The Legend of Zelda: Breath of the Wild oraz Streets of Rage 2, wchodzący w skład składanki SEGA Mega Drive Ultimate Collection.
Życzę wam wszystkim udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.

The Legend of Zelda: Breath of the Wild (WiiU, Nintendo EPD, 2017r.)
W Breath of the Wild popchnąłem w końcu wątek główny. Zrobiłem to tylko dlatego iż zbyt wysoka temperatura na pustyni i wokół Góry Śmierci oraz przeraźliwy mróz nie pozwoliły mi na dostanie się do kolejnych wież. Zabawa w gotowanie jedzenia dającego krótkotrwałą odporność na ekstremalne temperatury nie jest czymś, co zapewniłoby mi satysfakcję.
Wolę sprawdzić co tam słychać u Impy i może dowiedzieć się czegoś ciekawego niż wyruszać w eskapady, które nie zakończą się dla mnie dobrze. Zajrzałem do kilu świątyń w drodze na spotkanie ze starą znajomą, która jest nieodłącznym elementem cyklu Nintendo. Moimi ulubionymi były chyba dwie bliźniacze świątynie połączone ze sobą niewidzialną więzią. Aby dostać się do skarbów, które się w nich znajdowały musiałem zajrzeć do jednej z nich a potem udać się do drugiej i poustawiać bomby w ten sam sposób jak były ustawione w tej pierwszej. Działało to też w drugą stronę, więc nie ukrywam, że test na to jak dobrą mamy pamięć to zdecydowanie coś, co chcę widzieć w tej olbrzymiej produkcji.
W dzisiejszych czasach mamy do czynienia z nadmiarem gier z otwartym światem, ale pewne rzeczy w kolejnych odsłonach gier z serii the Legend of Zelda chyba nigdy się nie zmienią...i dobrze, bo nie potrzebujemy kolejnego samograja na rynku, którego trudność polega na dojściu do jakiegoś punktu na mapie i znalezienia kolejnych znajdziek. 

Streets of Rage 2 (SMD, Sega, 1993r.)
Tydzień temu grałem w klasyki Nintendo. Teraz przyszedł czas na Segę. Opisywałem już pierwszą pierwszą część tej japońskiej chodzonej bijatyki, więc postanowiłem sprawdzić też jej kontynuację. 
Fabuła gry znów koncentruje się na walce z szefem trzęsącym lokalnym półświatkiem, czyli z Mr. X, który postanawia porwać Adama Huntera, który wraz z znajomymi powstrzymali go rok przed wydarzeniami z drugiej części. Jego brat imieniem Eddie oraz osiłek Max ruszają wraz z Axelem i Blaze na ulice pełne oprychów, aby zaprowadzić na nich porządek. 
Historia jest tu jednak tylko pretekstem, aby tłuc po ryjach typy spod ciemnej gwiazdy. To żadna filozofia, ale skoro już raz zdało to egzamin, to po co coś zmieniać? Nie pograłem zbyt długo w drugą część Streets of Rage 2, ale po kilkudziesięciu ciosach z pięciu, kilku wślizgach, po skasowaniu kilku przestępców nożem i gazrurką oraz po paru ciosach zapaśniczych wiem, że to jest to, czego mi było trzeba.
Uważam, że nigdy nie jest za późno na poznanie jakiegoś klasyka, który był kiedyś jedną z najistotniejszych pozycji w portfolio niebieskich. Szkoda, że dziś Sega kojarzy mi się głównie Miku oraz Yakuzą. Sonica celowo pomijam, bo na dobrą grę z jego udziałem musimy czekać całymi latami a Japończycy nie potrafią nawet dorównać fanowskim projektom, którzy nie mogąc znieść niemocy jego opiekunów, sami biorą sprawy w swoje ręce i robią grę, w której czuć choć trochę tego pierwszego Sonica. Szkoda, że cykl Streets of Rage nie ma tyle szczęścia i Sega sprowadziła tą wyjątkową niegdyś markę to przeterminowanego towaru wpychanego na siłę do kolejnych zbiorów ich klasyków, który wydają wszędzie gdzie się tylko da. 
Takie pozycje aż proszą się o reboot lub remake z dodanym koniecznie trybem online. Podejrzewam, że niejeden gracz starszej daty byłby wniebowzięty z takiego obrotu sprawy. Mi pozostaje jedynie ubolewać na tym jak nisko upadła firma, która kiedyś wiedziała jak przyciągnąć do siebie graczy, którzy chcieli poczuć klimat salonów z grami we własnym mieszkaniu.

Dzisiejszy wpis jest skromny, ale moje szkolenie wciąż trwa i chcę się przed nim dobrze wyspać. Grunt, że dzięki niemu i poznanym tam uczestnikom mam ogromną ochotę na granie w kolejne gry i wyciskanie z nich ostatnich soków. Im mniej o nich piszę, tym więcej czasu mogę z nimi spędzić. Jeśli chcecie dodać coś od siebie, to zapraszam do komentarzy. Jesteście tu zawsze mile widziani.

Komentarze

  1. W ten weekend powinienem skończyć kampanię Lady/Trish na Easy w Devil May Cry 4: Special Edition. Poza tym powbijam sobie rangi offline Eddym i Tigerem w Tekken Tag 2, przejdę 2-3 poziomy na Hardzie w Devil May Cry 2 HD (gram jako Dante), coś tam ruszę z fabuły w Yakuzie Kiwami (obecnie jestem w rozdziale 11), powalczę z śmiesznymi stworkami w pierwszym Dragon Quest Heroes, bądź też odwiedzę klimatyczne miejscówki królestwa Gallowmere w MediEvil I. Wybór jakiś tam mam, więc problem "w co sobie teraz zagrać" mam jako tako rozwiązany.

    To tyle ode mnie, życzę wszystkim miłego weekendu. Oczywiście nie tylko przy grach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, na 3dsie nadal Tierkreis,tyle tylko że mniej w tym tygodniu grałem.... A miało być inaczej :), a dwa dni temu kupiłem sobie cdaction i pogrywam w dwie Przygodowki point and click które są na płycie dołączonej do magazynu,daedalic miszcze :) w swoim fachu...gdyby było więcej czasu to bym ograł jakiegoś klasyka z 90lat ;>.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i to mi się podoba. Ja wróciłem właśnie do remastera Grim Fandango, bo chcę go w końcu przejść pierwszy raz, a że grałem w niego już trochę dwa lata temu, to czekam na kolejne żarty i śmieszne scenki.

      Usuń
  3. Dzisiaj ukończę Alana Wake'a. Został mi ostatni epizod. O jak dobrze, że ta gra nie jest długa, bo główny bohater doprowadza mnie do szału... Moje babcie mają lepsze ruchy. Po Alanie, zacznę The Evil Within, ale to nie dzisiaj. Wieczór spędzę z PES18.

    Życzę wszystkim udanego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym Alanem to trochę tak jak z bieganiem w strasznych snach. Człowiek chce spierdzielać ile sił w nogach a biegnie jak by był w wodzie po uda ;-)

      Usuń
    2. Biegnij Alan! No ku.... biegnij! Hahahaha xD. Jak dla mnie to on biega jakby miał coś w tyłku ;).

      Usuń
  4. Destiny 2. Co tu dużo pisać, gra wciąga. Zabawa jest przednia. Zrobiłem już Tytana, kończę robić Łowcę i zabieram się za Czarownika. Praktycznie co wieczór odpalam ją na trochę i kończę o trzeciej-czwartej nad ranem.

    Wczoraj jak była konserwacja na serwerach Destiny 2 włączyłem Metal Gear Solid V:The Phantom Pain, zrobiłem prolog i zapowiada się nieźle. Jeśli będę miał potrzebę odpocząć od D2 to na pewno przy tej grze.

    Ponadto w mniejszym lub większym stopniu gram w: Heroes of Might and Magic 2, Patapon 2 i Sky Force Anniversary.

    Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio gram juz tylko w Zelde. Wciagnela mnie na maxa. Tez powoli zmierzam do Impy ale po drodze jest sporo zwiedzania i zawsze znajdzie sie cos ciekawego. Ostatnio zlapalem 3 konie - po jednym z kazdego rodzaju (z plamkami, w laty i jednego koloru), odnalazlem skarb niejakiego bandyty Misko i odkrylem swiatynie (Toto Sah) w ktorej trzeba obracac fragmenty planszy tak aby zrobic sobie przejscie odpowiednio obracajac i wychylajac caly kontroler. Jak narazie ta swiatynia zrobila na mnie najwieksze wrazenie;)
    Nad tymi blizniaczymi tez sie naglowilem zanim wpadlem na rozwiazanie.

    Jutro tradycyjnie sprubuje odpalic jeszcze wiedzmina.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie umiem znaleźć tych koni. Chyba jestem ślepy albo coś jest ze mną nie tak.

      Usuń
    2. Konie znajdziesz na obszarze kolo Dueling Peaks Stable - tutaj pierwszy raz rozmawiasz o koniach i dowiadujesz sie jak lapac, tresowac itd. W tym miejscu trzeba tez zarejestrowac zlapanego konia zeby byl Twoj. Mozna miec 5 koni naraz. Najczcseiej sa przed Bubinga Forest i w okolicach ruin na Ash Swamp. Pokrecisz sie po okolicy to napewno znajdziesz.

      Usuń
  6. W ubiegłą niedzielę wbiłem 100% w Drakengard. Zajęło mi to 53 godziny, a finałowy boss wymagał ode mnie nauczenia się sekwencji 61 przycisków na pamięć, ale dałem radę. Krótko potem zamówiłem X360 i teraz gram sobie w Nier, który gameplayowo stoi o co najmniej jedną klasę wyżej niż Drakengard i gra mi się bardzo przyjemnie i gra po pierwszych 2 godzinach bardzo mi się podoba.

    Oprócz tego zabrałem się w końcu za nowe rejony w Chrono Trigger, dodane do wersji DS: Lost Sanctum i trzy Dimensional Vortexes. Przeszedłem dwa Vortexy i zrobiłem ze dwa sidequesty w Lost Sanctum i według mnie ten dodany content jest zupełnie do bani, zaprojektowany po linii najmniejszego oporu i na odwal się i nudzi mnie niesamowicie. Postaram się to przejść jak najszybciej, wbić ostatnie zakończenie i zacząć grać w coś innego na moim 3DS.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja w ten weekend zbyt wiele nie pogram gdyż w jutro idę na kinder party z młodym do koleżanki a w niedziele z rodziną robimy wypad na miasto, ale w wolnej chwili pogrywam sobie w cuphead i obecnie jestem na 3 wyspie, gra jest mega wciągająca a zarazem czasami fustrująca ale na podstawowych poziomach do przejścia, po za tym standardowo mullti gears of war 4, do tego dragon ball dokkan na fonie.

    Pozdro

    ApartRikimaru

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam wszystkich!!!
    Weekend spędzam przy Deus Ex: Bunt Ludzkości. Adam Jensen to jest gość ;) Gra jest świetna, uwielbiam takie klimaty. Eliminowanie przeciwników po cichu, przekradanie się za plecami, hackowanie. Nie spieszę się, jedna z tych gier, w których będę macał ściany.
    Poza tym FIFA 18 i dalej FUT. Zbieramy na kolejnych zawodników.
    Nadal próbuje pojednać się też z PES 2018, jednak japończycy sami strzelają sobie w stopę. Matchmaking nie istnieje, bo szukanie kompanów do gry to 1-3 minut straty czasu, archaizmy w menu walą po oczach, gra chodzi jak muł w bagnie. Wszystko znika na boisku, ale samym gameplayem nie da się wygrać z konkurencją.
    Na PSP zacznę chyba FF VII: Crisis Core. W końcu wyrwalem w dobrej cenie i trzeba nadrobić zaległości.
    Pozdro for all mordeczki

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    THE LEGEND OF HEROES: TRIALS IN THE SKY 3rd (PC)
    zakończyłem 6-tą, przedostatnią "płaszczyznę", otwarłem kilka drzwi do wspomnień - mina ambasadora Erebonii gdy wreszcie dotarło do niego kim jest Olivier - bezcenna :D, pierwsze dni Joshuy w domu Cassiusa etc. Te elementy historii dodają trochę światła do tego wielkiego i niekończącego się lochu. Mam nadzieję, że Trails of Cold Steel III poszła inną drogą. No właśnie Skłer, Trails of Cold Steel...? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że tak późno się odzywam miałem nadmiar pracy :-(cały czas przymierzam się do Cuphead ale troszkę musi jeszcze poczekać może w następnym tygodniu go w końcu ruszę. A jak narazie dla przypomnienia zagrałem w Ori i znowu mnie urzekł tym bardziej, że dali dla posiadaczy podstawki ostateczna wersje za darmo. I jest tu kilka nowości co mnie bardzo cieszy np. nie trzeba cofać do odległego sekretu przez niemal całą mapę co potrafiło napsuc krwi, dla mnie bardzo duży plus jest dodanie nowych poziomow i mocy naszego małego bohatera. Pozdrawiam wszystkich :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X