W co gracie w weekend? #229

Cześć. Dziś będzie krótko, ale musicie mi wybaczyć i zrozumieć, że taki jest wybór Bramy Steina. W ubiegły weekend udało mi się zdobyć upragnioną platynę w Ico, kończąc ten japoński klasyk poniżej dwóch godzin, co uważam za jedną z najtrudniejszych czasówek w mojej karierze gracza. Mój znajomy stwierdził, że była ona absurdalna, ale wiedziałem, że jeśli się skupię i nie popełnię zbyt wielu błędów, to podołam temu karkołomnemu wyczynowi. Łatwo nie było, gdyż musiałem powtarzać niektóre sekwencje bardzo dużo razy, żeby przejść je niemal perfekcyjnie. Było warto. Patrząc na radosne chwile Ico i Yordy było mi smutno, że moje siódme spotkanie z tą niezwykłą parą jest zarazem naszym pożegnaniem. Nostalgia i smutek sprawiły, że tym razem wybrałem Steins;Gate, bo jest to prawdopodobnie moje ostatnie weekendowe spotkanie w życiu z tą niesamowicie wciągającą produkcją o podróżach w czasie.
[Wpis zawiera spoilery.]

Steins;Gate (PS3, Nitroplus + 5pb, 2015r.)
Jestem już niemal w połowie gry i nie ukrywam, że ciężko będzie mi się rozstać z członkami laboratorium znajdującym się w tokijskiej Akihabarze. 
Będę tęsknił za Okarinem, jego wieczną paranoją, bredniami branymi z tyłka na poczekaniu, przezwiskami, które bez przerwy wymyśla dla Kurisu, jego szalonym śmiechem, no i jego desperacją i rozpaczą, którą zgotowała dla niego Brama Steina za to, że ośmielił się rzucić wyzwanie porządkowi świata i stał się osobą, dla której czas jest jedynie narzędziem w realizacji jego marzeń i fantazji.
Będę tęsknił za dziewczyną-geniuszem, Kurisu, która traktuje Okarina jako totalnego czubka z syndromem ośmioklasisty, za jej kosmatą wyobraźnią, kompleksami na punkcie jej wyglądu, za tym, że zachowuje się jak zgryźliwa tsunderne a wtedy, gdy nikt nie widzi pokazuje troskę o los jej przyjaciół, za to, że co chwila sypie tekstami z popularnych mang i anime, a gdy ktoś ją na tym przyłapuje, to udaje, że nie jest otaku, za jej śmiałymi koncepcjami u podstawy, których stoi przekonanie, że ludzkie wspomnienia da się skompresować i zamienić w dane, za jej sceptycyzmem, który jest jedynie maską, dzięki której chce ukryć fakt, że uwielbia eksperymentować, za publicznym ośmieszaniem Rintaro na każdym kroku oraz za tym, że każdy ugotowany przez nią obiad może być tym ostatnim dla kogoś, kto ośmieli się go spróbować.
Będę tęsknił za Daru, który jest biseksem, bo nie ma nic przeciwko żonom w 2D i pokojówkom w 3D a Wielki Zderzacz Hadronów jest dla niego moe, za tym, że ma gdzieś to, że jest gruby i nie boi się przyznać do tego, że lubi jeść pizzę. Będę tęsknił za jego totalnym bzikiem, który ma na punkcie kociej kelnerki FarisNyanNyan, za jego żartami z podtekstami seksualnymi, za tym, że zrobi wszystko dla swojego kumpla w nocy o północy i za jego niezrównanymi umiejętnościami hakerskimi.
Będę tęsknił za Mayuri, jej prostotą i naiwnością, za jej tutturu, za jej obżarstwem, za jej umiejętnością szycia strojów ulubionych postaci z mang i anime, za jej gwiezdnym uściskiem, za jej kapeluszem, za jej dobrocią, za jej umiejętnością dogadywania się z każdym, za tym, że nawet pomimo tego, że nie potrafi przyswoić sobie żadnych trudnych koncepcji naukowych, to potrafi wyczuć uczucia innych dzięki swojej intuicji.
Będę tęsknił za Faris, jej nyannyan (miau, miau) dodawanym do prawie każdego zdania oraz za tym, że pomimo tego, że potrafi pokonać bez problemu dziesięciu różnych graczy w bardzo popularnej grze karcianej, to nie bierze udziału w ogólnokrajowych turniejach dla zdobycia niepotrzebnego poklasku. Gra w RaiNet Access Battlers dla samej przyjemności i każdy kto ośmieli się rzucić jej wyzwanie powinien mieć się na baczności, bo czeka go kompromitująca porażka z rąk tej niezwykle utalentowanej i uwodzicielskiej kotki. Jest bardzo bogata a nigdy z tym się nie obnosi. Woli to ukrywać przed innymi to kim jest, bo Faris to po prostu Faris.
Będę tęsknił za wojowniczką na pół etatu, Suzuhą, która uwielbia przejażdżki rowerowe i telewizory crt, za jej bezinteresownym poświęceniem dla innych, za tym, że nawet w najgorszej sytuacji potrafi zachować zimną krew, za jej cennymi radami, za miłością do ojca oraz za tym, że nie traktuje swojej pracy jakby była sensem jej życia a jedynie jako narzędzie, które pomoże jej w wykonaniu ważnej misji oraz przede wszystkim za jej dziewczęcą fascynacją świata i poznawaniem nowych rzeczy.
Będę tęsknił za Lukako, jedną z lepszych pułapek w grach wideo. Będę tęsknił za tym, że jest jak spłoszona i krucha ptaszyna, za tym, że w prawie każdej sytuacji chce płakać lub zapaść się ze wstydu pod ziemię, za tym, że trenuje z demonicznym mieczem, że przebiera się w stroje swojej klasowej przyjaciółki Mayuri oraz za tym, że to chłopak!
Tak, w zasadzie to będę tęsknił także za Moeką, panem Braunem i jego malutka córcią, Nae, bo bez nich Steins;Gate nigdy nie nabrałby należytego dramatyzmu. 

Będę tęsknił także za tym, że Japończycy nie bali się wyśmiać kultury otaku, która rok w rok daje im miliony yenów, a także za tym, że wytłumaczyli łopatologicznie wiele aspektów społecznych obowiązujących na co dzień w Japonii w taki sposób, żeby zrozumiał je nawet ktoś, kto nigdy nie był w ich kraju a zna go jedynie ze stereotypów krążących po świecie na temat tej wyspy. Nie ukrywali praktycznie niczego, dodając jednocześnie ocenę wielu teorii naukowych, które stanowią filary współczesnej nauki i nigdy nie powiedzieli, żeby ludzie zadowolili się obecnym stanem wiedzy. Właściwie oczekują tego, żeby ludzkość ciągle próbowała czegoś nowego, bo wtedy może nawet jednemu człowiekowi uda się doprowadzić do przewartościowania zasad rządzących światem. 
Steins;Gate to zbyt głęboka historia, aby pojąć ją za pierwszym razem. Gram w nią trzeci raz. Spędziłem z nią blisko 200 godzin i za każdym razem wszystkie inne gry schodziły dla mnie na dalszy plan. Muszę przyznać, że całkiem nieźle to wyszło Japończykom, wziąwszy pod uwagę, że to symulator randkowy o podrywaniu rysunkowych dziewczyn. Jednak ten niepowtarzalny klimat, piosenki, których potrafiłem słuchać godzinami, czwarta ściana, która nieraz prowadzi do pouczającego i bawiącego dialogu z graczem oraz możliwości wyboru, które pokazują nam, że szczęście może mieć różne oblicza i nie zawsze uda nam się osiągnąć w życiu to, co sobie wcześniej założyliśmy sprawiły, że nie potrafiłem sie oderwać od tej gry z gatunku visual novel.
Moja przygoda ze Steins;Gate nauczyła mnie, że porażki nie muszą być powodem do tego, żeby się poddawać i rozpaczać. Czasem wystarczy jedna pomocna dłoń a wtedy Brama Steina stanie przed nami otworem i poznamy jej tajemnice, czego życzę każdemu z Was.
  

El Psy Kongroo.

Komentarze

  1. Snake Rattle and Roll - dostałem pada od Jany84 z autografem. To ten sam pad którym Jana w latach 90tych wymiatał i przechodził setki gier setki razy. Niestety prądu już nie przewodzi i przestał działaś. Czuję jednak jak emanuje z niego energia dawnego hardkoru i pozwoli mi ona pchnąć moje możliwości jeszcze dalej i zamierzam pokonać kolejną, piekielnie trudną grę od Rare (oni jednak nienawidzili graczy). Póki co jestem w stanie zaliczyć 5 z 10 plansz, a poziom trudności rośnie geometrycznie. Droga jeszcze długa, ale ostatecznie zaliżemy tę stopę na śmierć!! (gwoli wyjaśnienia - ostatnim bossem w tej grze jest wielka stopa, ale nie ten włochaty, nieśmiały jegomość błąkający się po lasach, tylko dosłownie wielka stopa, może jakaś rodzina Rąsi z Addamsów. A czemu wylizać? Bo węże atakują językiem, dziękuję)

    Until Dawn - zarąbista gra, no zarąbisty interaktywny film ;-) Klimat jest świetny, dobrze mi się prowadzi losy bohaterów. Jest tajemnica, jest posiadłość na wygwizdowie, ewidentnie słychać szmery jakiegoś szaleńca w oddali. Na zimowe wieczory w sam raz. Szkoda, że już jedna pani mi umarła....miała cyc...

    Pozdrawiam.

    PS PIERWSZY!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że wpadłeś.

      Mi w Until Dawn przeżyły chyba 3 lub 4 postacie za pierwszym razem. Nie przejmuj się, zajrzyj do poradnika po przejściu gry a wtedy zacznie się prawdziwa zabawa z uratowaniem/zabiciem wszystkich.

      Usuń
    2. No pierwsze podejście chce zrobić 100% po swojemu, moje decyzje itp. Potem może dociągnę parę dzbanków z poradnikiem.

      Usuń
    3. Jeżeli nie śpieszy Ci się z platyną w Until Dawn, to zalecam przechodzenie do skutku, aż wpadnie, samemu tej gry. Jak dobrze będziesz kojarzył fakty za pierwszym podejściem, to najdalej w trzecim przejściu gry wpadnie platynowy pucharek. Walić poradnik. Później będziesz tęsknił za nią, delektuj się. Na takie gry szkoda poradników. Ja w Bloodborne skorzystałem z poradnika co do max.5%gry i żałuję do dziś. Był to mój najlepszy "growy" rok w życiu. Jak bym korzystał z poradników w 100% to pewnie platynę wbił bym po 2 mieśącach. I żałował bym jeszcze bardziej...

      InFamous Second Son, Bloodborne, Until Dawn, Horizon Zero Dawn i Nioh to są gry przez duże "G", moje top 5 na PS4, czysty "fun", miodność nieskończona :-) Platynka obowiązkowa. Do zdobycia została mi tylko w Nioh. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo pozostałe, też chciałbym mieć przed sobą.

      Usuń
    4. 1. Bloodborne
      2. Until Dawn
      3. Horizon Zero Dawn
      4. InFamous Second Son
      5. Nioh (jeszcze nie skończona, może być wyżej)

      Usuń
    5. Właściwie to trochę mi się śpieszy, bo gra jest pożyczona:P Ale tak mi się podoba, że to więcej jak pewne, że musi stanąć mój własny egzemplarz na półce.
      Sposób jaki proponujesz bardzo mi się podoba. Takie samodzielne, staroszkolne odkrywanie tajemnicy. Tym fajniej, bo gram z moją dziewczyną, a wspólne rozkminki cieszą podwójnie ;)
      No ja po Until Dawn planuję nabyć w końcu Dooma, a potem Bloodborne i liczę, że będę grał aż wskoczy 100% :)
      Nioh musi trochę stanieć.

      Usuń
  2. Miałem następujące plany growe na listopad: wbić 20 zwycięstw Arc Wardenem w Dota 2, wbić 100% prologu w TitS: FC i zrobić takie stuprocentowe 100% w Nier. Pierwszy cel został osiągnięty, natomiast drugiego prawie na pewno się nie uda, bo siedzę w Nier i prędko nie opuszczę, bo dalej siedzę w sidequestach i zbieraniu Words, a gdzie tam do farmienia materiałów na upgrade wszystkich trzydziestu broni - tego ostatniego nawet nie zacząłem. Mimo to sidequestów mam zrobione prawie 70%, a Words mam już prawie połowę, w tym większość tych, które można permanentnie ominąć. Tak więc jest do przodu, ale dużo wolniej, niż sobie założyłem, a spieszyć się trzeba, bo na święta kupuję Switcha i ogrywam Super Mario Odyssey i Xenoblade Chronicles 2.

    Nie wspominając o tym, że we środę zamiast włączyć grę to poszedłem na siłownię i usechł ryż za prawie 50k golda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :).
    Wczoraj bez grania, bo poszłam drugi raz do kina na swój film roku - Blade Runner 2049.
    A dzisiaj to nie wiem. Albo ruszę dalej z Andromedą (mało w nią grałam teraz) albo odpalę Infinite Warfare/Modern Warfare na X1. Mam teraz ochotę na shootery (albo raczej CoDy) bo w czwartek przeszłam Advanced Warfare. Szybkie tempo, nie dało się nudzić i o to chodzi. Mam też Modern Warfare 2, ale to na PC i z tego powodu kupiłam nową myszkę. Laptop nie widzi kontrolera do X1 (a wcześniej normalnie działał), a na kontrolerze do PS4 nie gram w shootery, bo nie lubię. Nie wyobrażam sobie grania na klawiaturze haha. Te czasy dawno minęły. Kiedyś tylko klawa, a dzisiaj tylko pad.

    Życzę wszystkim udanego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgodnie z przypuszczeniami, czasu na granie ostatnio miałem tyle co nic. Pograłem trochę w The Last of Us. Odpadłem w połowie drogi Świetlika, jednak bogatszy o doświadczenie będę próbował dalej. Chcę mieć platynę w tej grze.

    W The Surge bawię się znakomicie. Odcinam koniczyny na lewo i prawo.

    Takie mam plany na weekend. Mam nadzieję, że chociaż w części uda mi się je zrealizować.

    Udanego weekendu wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbliżam się do 70h w TALES OF THE ABYSS (3DS). Spotkałem nawet smoka - co od razu przypomniało mi Ragnarda z Trails in the Sky. Smoki są wszędzie!

    https://prnt.sc/hfk43z

    No, ale z tym akurat nie dało się pogadać. Był zbyt ognisty. No i przepadłem przy tej grze, po prostu wsiąkłem. Rean z Trails of Cold Steel II będzie musiał poczekać bo jak już coś przykuje moją uwagę to na amen.

    Pomogłem też koledze popodłączać po malowaniu kable tv, amplituner, dvd i jego nowy zakup - PS4 Pro z grą Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. Nie powiem, jak to wszystko razem zagrało i zabuczało to aż było przyjemnie posiedzieć w środku. Granie pozostawiłem synowi kolegi. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X