W co gracie w weekend? #75
Dzisiejsze w co gracie jest już kolejnym odcinkiem w kooperacji. Tym razem affek gra w Bayonettę, ja zaś w MSR i GTA:VC.
Legenda bloga:
squaresofter [normalny tekst]
affek [kursywa]
Affek zagra w ten weekend w Bayonettę na PS3.
Ostatnio wspominałem, że czuję się jak gość. Teraz nim jestem. Dość zabawna degradacja, prawda? Nie jest to jednak miejsce dla mnie, abym się żalił i czuł niedoceniony. A na tapecie w ten weekend wyjątkowo gorąca pod wieloma względami produkcja, czyli sama Bayonetta w swojej pełnej krasie. A jest co pokazywać i nie mam na myśli zgrabnego ciała głównej bohaterki. Chodzi mi raczej o niesamowitą efektowność tytułu - walka przypomina taniec i jest równie płynna, nie ma mowy o jakiejkolwiek toporności, walczymy na urwanie głowy. Nie ma mowy o jakimkolwiek chaosie - przez cały czas, mimo niezwykłej dynamiki, mamy poczucie całkowitej kontroli nad postacią i sytuacją na ekranie (chyba, że zaczniemy dostawać od przeciwników, wtedy... cóż, dostajemy po dupie). Wspominałem o dość dużej efektowności całości - gra wygląda świetnie zarówno od strony technicznej, jak i artystycznej. Projekty przeciwników są niesamowicie odjechane, chore, nie z tego świata. I tak ma być, anielskie pomioty, z którymi będziemy walczyć, są bardzo zróżnicowane, nie ma mowy o nudzie przez... tak naprawdę całość (gry jednak jeszcze nie przeszedłem). Najbardziej błyszczą bossowie - rozmachem dorównują tym z serii God of War, charakter też mają niczego sobie (główna bohaterka często wchodzi z nimi w konwersacje, kończące się nieraz przytłaczającymi dla przeciwnika wnioskami, jak na przykład stwierdzenie, że ma twarz, której nie można zapomnieć, ale taką, że tylko matka ją pokocha), są w gruncie rzeczy ciekawi. Walki z nimi to z kolei szczyt kunsztu - są w miarę długie, ekscytujące i przyjemne. Nic dziwnego, że gra jest wspaniała, stoi za nią sam Hideki Kamiya - ojciec serii Devil May Cry. Tymi słowami mógłbym zakończyć swój wywód, ale dorzucę jeszcze cosplay, który bardzo mi się spodobał:
Będę grał również w Project Zero 3 na PS2
Minęło ponad cztery miesiące, od kiedy prowadziłem ostatnio "W co gracie w weekend". Chciałem skończyć Nasze TOP50 Gier Ostatnich Lat i brakuje mi już tylko opisu dwóch ostatnich gier. Gdyby affek, dario, daaku, sycho, dżony, zdun, vulcan i krzysiek nie pomogli w międzyczasie w prowadzeniu mojego bloga za mnie, to nigdy nie zbliżyłbym się do końca listy a Wy nie moglibyście dzielić się z innymi, tym, co aktualnie ogrywacie. Ci ludzie są prawdziwymi bohaterami tego cyklu. Skoro mam okazję, to chciałbym im podziękować. W co gracie nie jest już inicjatywą jednej osoby i już pewnie nigdy nie będzie.
Każdy z Nas gra na czym może. Jedni grają w nowości, inni w klasyki. Ja dla przykładu ogrywam ostatnio m.in. Grand Theft Auto: Vice City (PS2) i zauważyłem tam dosyć niespodziewaną rzecz.
Vice Street Racer? Zarabiaj kasę a nie kudosy? Co to są kudosy? To słowo z języka greckiego i oznacza:
1) szacunek należny utalentowanej jednostce,
2) pochwałę za uzyskaną pozycję [status],
3) zaszczyt, stanowiący nagrodę dla najwspanialszego zwycięzcy.
Ten smaczek z VC odnosi się do Metropolis Street Racer, czyli gry wyprodukowanej przez Bizarre Creations a wydanej w 2000r. na ostatniej konsoli Segi, Dreamcaście.
Jeśli ktoś z Was nie wie jeszcze jak wygląda ostatnia konsola Segi, to nie martwcie się, coś na to zaradzę.
MSR jest jednym z kilku przykładów w historii elektronicznej rozrywki, gdy pierwsza część jakiegoś cyklu gier ma zupełnie inny tytuł niż kolejne. Tak było między innymi z Soul Caliburem, którego pierwszą częścią był Soul Blade lub z Dark Souls, który jest kontynuacją założeń zawartych w Demon's Souls. MSR dał początek serii związanej z dwoma pierwszymi konsolami od Microsoftu, czyli Project Gotham Racing. Skupmy się jednak na wyścigu z makarona.
MSR to gra wyścigowa, która posiada bardzo rozbudowany tryb dla jednego gracza, składający się z dwudziestu pięciu kategorii wydarzeń. Zanim jednak skupię się na tym, co możemy w nim robić, to zacznijmy od podstaw, czyli szybkiego przejrzenia opcji. Najpierw wybieramy obecny czas oraz strefę czasową, następnie tworzymy profil i zaczyna się grzebanie w ustawieniach gry, podobne do kreowania postaci w dowolnym rpgu.
W ustawieniach wybierzemy m.in. to, czy chcemy, aby kamera była za samochodem, nad nim lub blisko jezdni oraz to, czy chcemy widzieć lusterko. Szybko zamienimy jednostki szybkości z mil na kilometry, a efekt dymu zostawianego przez koła, minimapę oraz przedstawienie trasy przed wyścigiem zostawimy raczej w spokoju.
W ustawieniach dźwiękowych ustawiamy głośność dźwięków wydawanych przez samochody oraz głośność muzyki z naszego samochodowego odtwarzacza płyt kompaktowych (koniecznie na maks).
W ustawieniach wiadomości można zamienić treść komunikatów, jakie pojawiają się na ekranie, przy naszej dobrej jeździe, albo gdy jedziemy jak najgorsi partacze. Dla dodania klimatu zmieniłem je na Kwadrat Wymiata, jak zamieszam na jakimś zakręcie oraz na Kwadrat Ciamajda, gdy będę rozpychał się po jakichś barierkach, oddzielających jezdnię od chodnika.
W ustawieniach ducha nic nie zmieniam, bo chcę wiedzieć, czy robię jakieś postępy w MSR.
Skoro mamy to za sobą, to czas wybrać tryb dla jednego gracza. Tryb multi opiszę później, chyba że zapomnę to zrobić.
Poza ustawieniami, w opcjach jest również radio/odtwarzacz płyt kompaktowych, w którym możemy posłuchać ulubionego radia lub kawałków albo zrobić własną składankę. Jak chcemy słuchać w kółko tylko jednego utworu podczas jazdy, to nikt nam tego nie zabroni. Oprócz tego, mamy jeszcze do dyspozycji dema, pokazujące grę w akcji, odblokowane oszustwa oraz rekordy, czyli kartę gracza,
Żeby cokolwiek zdziałać w MSR, to należy udać się do garażu i odblokować jakiś samochód, bo inaczej nie pogramy. Odblokowanie pierwszej fury trudne nie jest, ale później tak łatwo nie będzie. O tym, żeby kupić jakiś wóz za prawdziwe pieniądze możemy zapomnieć. To wyścigówka zrobiona nie dla kasiastych gimbusów bez umiejętności, tylko dla graczy, którzy przejadą pięćdziesiąt kółek na jednej trasie, żeby urwać kilka tysięcznych sekundy z czasu wymaganego do odblokowania samochodu, aby sprawdzić, że w jednym zakręcie bardziej opłaca się opóźnić hamowanie niż szukać najbezpieczniejszego sposobu na jego pokonanie przy niskiej prędkości. Czasem bez ryzykowania nic nam nie wyjdzie.
Jak tytuł gry wskazuje, w MSR mamy do czynienia z ulicznymi wyścigami po jednej z trzech metropolii:
1) amerykańskim San Fransisco,
2) angielskim Londynie
3) japońskim Tokio.
W San Fransisco możemy zwiedzić trzy rejony:
1) Fisherman's Wharf.
Jest to część SF, w której jest port rybacki. Ulice są tu szerokie. Od czasu do czasu wzdłuż jezdni biegną tory tramwajowe. Zobaczymy tu również autobusy w zajezdni oraz całą masę przydrożnych sklepików.
2) Financial District.
Dzielnica finansowa to ogromne budynki, kładki nad jezdnią, drzewa, zakręty o dziewięćdziesiąt stopni oraz jezdnia składająca się aż z czterech pasów, co pozwala na drobne błędy przy wchodzeniu w zakręty, gdy przykładowo ucieknie nam tył samochodu. Gracz musi się naprawdę postarać, aby wjechać tu w barierki.
3) Pacific Heights.
To chyba najbardziej charakterystyczne miejsce amerykańskiej metropolii, cechujące się ogromną ilością pagórków, które co chwila będą testować podwozie naszych wozów. Raz zjeżdżamy w dół na złamanie karku, aby zakręt później wdrapywać się mozolnie pod kolejny pagórek.
1) St. James Park.
Jak sama nazwa wskazuje, głównym bohaterem jest tu londyński park. W jednej chwili będziemy gnać ulicą, aby za chwilę znaleźć się w parku, przez który płynie rzeka.
2) Trafalgar
Jedna z największych atrakcji turystycznych Londynu. Znajduje się to pomnik, upamiętniający jedno z angielskich zwycięstw. Kolumnie, stanowiącej pamiątkę tamtych wydarzeń, towarzyszy fontanna. Uwaga na wąskie przejazdy w bramach i posągi stojące na trasie!
3) Westminster.
Oj, chciałbym kiedyś zobaczyć to miejsce na własne oczy. Big Ben, czyli jedna z najbardziej znanych wież zegarowych na świecie, majestatyczna Tamiza, jedna z największych rzek Europy oraz London Eye, czyli diabelski młyn, wybudowany z okazji trzeciego tysiąclecia.
W stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni zobaczymy też trzy rejony.
1) Asakusa.
Rejon Tokio, w którym współczesność miesza się z tradycją. Drapacze chmur, stylowe świątynie japońskie z drewnianymi dachami itp. Uwielbiam jeździć tędy w nocy, gdyż wtedy mogę przejechać przez pięknie oświetlony tunel, jedno z moich ulubionych miejsc w całym MSR.
2) Shibuya.
Cechą charakterystyczną Shibuyi jest jej nowoczesność oraz cała masa witryn reklamowych. Nawet sama Sega ma tu swoje banery. Mi to miejsce kojarzy się też z jedną z najtrudniejszych tras, jakie widziałem do tej pory w wyścigu BC.
3) Shinjuku.
Gdybym nie zobaczył tutaj przystanków autobusowych, kładek dla pieszych i trawników oddzielających jeden pas jezdni od drugiego, to gotów bym stwierdzić, że to kolejna Shibuya. Nie wynika to jednak z powtarzalności tekstur i lenistwa programistów a bardziej z podobnej architektury japońskiej metropolii.
Tak mniej więcej prezentują się trzy metropolie w jednej z najlepszych dreamcastowych produkcji.
Na początku gry mamy dostępne tylko trzy wydarzenia. Żeby odblokować kolejne, musimy najpierw zdobyć odpowiednią ilość kudosów. Dewizą MSR nie jest to, jak szybko jedziemy a to, w jaki sposób szybko jedziemy. Żeby odblokować kolejne wydarzenia albo awansować do wyższej kategorii, musimy nauczyć się tras podczas próbnych przejazdów. Bezbłędna jazda to podstawa. Za walenie w barierki otrzymujemy kary w postaci odejmowanych kudosów, podobnie jak w przypadku opuszczenia konkretnego wydarzenia lub niespełnienia kryteriów wymaganych do jego zaliczenia. Jakie to kryteria? Różnie z tym bywa. Czasem musimy zejść poniżej określonego czasu na jednym z kilku okrążeń. Innym razem musimy przejechać kilka okrążeń w określonym czasie, uważając jednocześnie na ruch uliczny. Czasem musimy wyprzedzić określoną ilość aut albo wygrać wyścig z jednym przeciwnikiem. Są także punktowane wyścigi a nawet mistrzostwa. A co powiecie na przejechanie wydarzenia w określonym czasie powyżej jakiejś średniej prędkości? Dla mnie bomba. Odblokowanie tego wszystkiego zajmie szmat czasu. Nie wiem, czy zdołam to zrobić, ale bawię się znakomicie do tej pory. Ogromną frajdę daje mi poprawa ilości zdobytych kudosów w wydarzeniach, z którymi nie dawałem sobie rady na początku, bezbłędne przejazdy, czy ryzykowanie, bo czasem, żeby zdobyć odpowiednią liczbę kudosów nie wystarczy wchodzenie w prawie każdy zakręt na ręcznym, czy szybki przejazd. Czasem trzeba zmniejszyć czas potrzebny na wykonanie jakiegoś zadania, dać fory rywalom w wyścigu, zwiększyć liczbę punktów, które należy zdobyć w mistrzostwach itd. Za ryzykowanie także punktujemy.
Pomimo tego, że Metropolis Street Racer jest raczej wyścigiem zręcznościowym, bez tuningu, bez systemu uszkodzeń, czy bez publiczności na poboczu, to rzeczywiste odwzorowanie czasu na świecie ma przełożenie na czas w grze i nadaje jej niesamowitego uroku. Czasem przejechanie się po tej samej trasie za dnia i w nocy będzie zupełnie innym doznaniem. Uwielbiam takie smaczki. Klimatu temu tytułowi nadaje również ścieżka dźwiękowa, kierowca widoczny w samochodzie, licencjonowane fury, rzeczywiste miejsca, przeniesione do gry a nawet mierzenie czasu przez szwajcarski Swatch. Jedyne co mi się nie podoba w MSR, to chyba tylko to, że samochód nie oświetla należycie drogi wnocy, co bardzo ogranicza widoczność, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Można wykorzystać noc na lepsze poznanie trasy, aby potem, już za dnia, nie mierzyć się ograniczoną widocznością a jedynie z samym sobą.
A jak nie chcemy mierzyć się z samym sobą albo z przeciwnikami konsolowymi, to warto zmierzyć się z kumplem, i to najlepiej z takim, co ma kierownicę.
Po przejechania choćby jednego wyścigu na kierownicy nikt już nie będzie chciał trzymać pada w rękach. Gdy okiełznamy to cacko, to gra otrzyma niesamowitego kopa
Uwielbiam multiplayer w MSR, bo nie oszukuje on prowadzącego gracza. Jeśli ten, który prowadzi jedzie bezbłędnie, to ten, co go goni, nigdy się do niego nie zbliży. Piszę to w kontekście tego, że są wyscigówki, które nic sobie z tego nie robią i nie pozwolą na to, aby jeden gracz uciekł drugiemu. W tym klasyku z DC na szczęście tak nie ma. Tu trzeba się starać, bo nawet jedno złe wejście w zakręt zostanie skrzętnie wykorzystane przez naszego oponenta i będziemy musieli przemyśleć, czy nasza pewność siebie nie była przyczyną naszej porażki. Na szczęści zawsze możemy odegrać się na znajomym, którego ostatnio widzieliśmy tylko na starcie wyścigu. Moment, gdy na przedostatnim zakręcie mija nas kumpel, tylko po to, aby wyprzedzić go na kolejnym, ostatnim zakręcie, jest nie od opisania. Lepsze są chyba tylko wyścigi, gdzie od początku do końca zmienia się prowadzenie.
Któż z nas nie marzył kiedyś o ekscytującej nocy spędzonej z jakąś czarną pięknością? Tyle się mówi, że Niemki są brzydkie, ale spójrzcie tylko na te kształty, na te krągłości! Powiedzcie, że choć przez chwilę nie chcieliście ujarzmić tej bestii a nazwę was kłamacami.
Legenda bloga:
squaresofter [normalny tekst]
affek [kursywa]
Affek zagra w ten weekend w Bayonettę na PS3.
Minęło ponad cztery miesiące, od kiedy prowadziłem ostatnio "W co gracie w weekend". Chciałem skończyć Nasze TOP50 Gier Ostatnich Lat i brakuje mi już tylko opisu dwóch ostatnich gier. Gdyby affek, dario, daaku, sycho, dżony, zdun, vulcan i krzysiek nie pomogli w międzyczasie w prowadzeniu mojego bloga za mnie, to nigdy nie zbliżyłbym się do końca listy a Wy nie moglibyście dzielić się z innymi, tym, co aktualnie ogrywacie. Ci ludzie są prawdziwymi bohaterami tego cyklu. Skoro mam okazję, to chciałbym im podziękować. W co gracie nie jest już inicjatywą jednej osoby i już pewnie nigdy nie będzie.
Każdy z Nas gra na czym może. Jedni grają w nowości, inni w klasyki. Ja dla przykładu ogrywam ostatnio m.in. Grand Theft Auto: Vice City (PS2) i zauważyłem tam dosyć niespodziewaną rzecz.
1) szacunek należny utalentowanej jednostce,
2) pochwałę za uzyskaną pozycję [status],
3) zaszczyt, stanowiący nagrodę dla najwspanialszego zwycięzcy.
Ten smaczek z VC odnosi się do Metropolis Street Racer, czyli gry wyprodukowanej przez Bizarre Creations a wydanej w 2000r. na ostatniej konsoli Segi, Dreamcaście.
Jeśli ktoś z Was nie wie jeszcze jak wygląda ostatnia konsola Segi, to nie martwcie się, coś na to zaradzę.
Dreamcast. Stracił już trochę ze swojej pierwotnej barwy, ale laser jeszcze w nim działa. To pierwsza konsola szóstej generacji i z dostępem do internetu. Pad ma bardzo dobre i wytrzymałe spusty oraz dwa sloty: na dwie karty pamięci visual memory unit (vmu), posiadające wyświetlacz lub na jedną memorkę i wibracje.
MSR jest jednym z kilku przykładów w historii elektronicznej rozrywki, gdy pierwsza część jakiegoś cyklu gier ma zupełnie inny tytuł niż kolejne. Tak było między innymi z Soul Caliburem, którego pierwszą częścią był Soul Blade lub z Dark Souls, który jest kontynuacją założeń zawartych w Demon's Souls. MSR dał początek serii związanej z dwoma pierwszymi konsolami od Microsoftu, czyli Project Gotham Racing. Skupmy się jednak na wyścigu z makarona.
Czasem warto pogadać z ludźmi na szałcie. Sroq, moje palce, obolałe od naciskania prawego spustu (pedał gazu w MSR), dziękują Ci za tamten cynk.
W ustawieniach wybierzemy m.in. to, czy chcemy, aby kamera była za samochodem, nad nim lub blisko jezdni oraz to, czy chcemy widzieć lusterko. Szybko zamienimy jednostki szybkości z mil na kilometry, a efekt dymu zostawianego przez koła, minimapę oraz przedstawienie trasy przed wyścigiem zostawimy raczej w spokoju.
W ustawieniach dźwiękowych ustawiamy głośność dźwięków wydawanych przez samochody oraz głośność muzyki z naszego samochodowego odtwarzacza płyt kompaktowych (koniecznie na maks).
W ustawieniach wiadomości można zamienić treść komunikatów, jakie pojawiają się na ekranie, przy naszej dobrej jeździe, albo gdy jedziemy jak najgorsi partacze. Dla dodania klimatu zmieniłem je na Kwadrat Wymiata, jak zamieszam na jakimś zakręcie oraz na Kwadrat Ciamajda, gdy będę rozpychał się po jakichś barierkach, oddzielających jezdnię od chodnika.
W ustawieniach ducha nic nie zmieniam, bo chcę wiedzieć, czy robię jakieś postępy w MSR.
Skoro mamy to za sobą, to czas wybrać tryb dla jednego gracza. Tryb multi opiszę później, chyba że zapomnę to zrobić.
Poza ustawieniami, w opcjach jest również radio/odtwarzacz płyt kompaktowych, w którym możemy posłuchać ulubionego radia lub kawałków albo zrobić własną składankę. Jak chcemy słuchać w kółko tylko jednego utworu podczas jazdy, to nikt nam tego nie zabroni. Oprócz tego, mamy jeszcze do dyspozycji dema, pokazujące grę w akcji, odblokowane oszustwa oraz rekordy, czyli kartę gracza,
Karta gracza pokazuje m.in. liczbę zdobytych kudosów i samochodów, ilość użytych jokerów, przejechanych kilometrów oraz liczbę odblokowanych torów i ukończonych wyścigów.
Jak tytuł gry wskazuje, w MSR mamy do czynienia z ulicznymi wyścigami po jednej z trzech metropolii:
1) amerykańskim San Fransisco,
2) angielskim Londynie
3) japońskim Tokio.
San Fransisco
W San Fransisco możemy zwiedzić trzy rejony:
1) Fisherman's Wharf.
Jest to część SF, w której jest port rybacki. Ulice są tu szerokie. Od czasu do czasu wzdłuż jezdni biegną tory tramwajowe. Zobaczymy tu również autobusy w zajezdni oraz całą masę przydrożnych sklepików.
2) Financial District.
Dzielnica finansowa to ogromne budynki, kładki nad jezdnią, drzewa, zakręty o dziewięćdziesiąt stopni oraz jezdnia składająca się aż z czterech pasów, co pozwala na drobne błędy przy wchodzeniu w zakręty, gdy przykładowo ucieknie nam tył samochodu. Gracz musi się naprawdę postarać, aby wjechać tu w barierki.
3) Pacific Heights.
To chyba najbardziej charakterystyczne miejsce amerykańskiej metropolii, cechujące się ogromną ilością pagórków, które co chwila będą testować podwozie naszych wozów. Raz zjeżdżamy w dół na złamanie karku, aby zakręt później wdrapywać się mozolnie pod kolejny pagórek.
Londyn nocą.
W stolicy Anglii również pojeździmy po trzech obszarach.1) St. James Park.
Jak sama nazwa wskazuje, głównym bohaterem jest tu londyński park. W jednej chwili będziemy gnać ulicą, aby za chwilę znaleźć się w parku, przez który płynie rzeka.
2) Trafalgar
Jedna z największych atrakcji turystycznych Londynu. Znajduje się to pomnik, upamiętniający jedno z angielskich zwycięstw. Kolumnie, stanowiącej pamiątkę tamtych wydarzeń, towarzyszy fontanna. Uwaga na wąskie przejazdy w bramach i posągi stojące na trasie!
3) Westminster.
Oj, chciałbym kiedyś zobaczyć to miejsce na własne oczy. Big Ben, czyli jedna z najbardziej znanych wież zegarowych na świecie, majestatyczna Tamiza, jedna z największych rzek Europy oraz London Eye, czyli diabelski młyn, wybudowany z okazji trzeciego tysiąclecia.
Tokio
1) Asakusa.
Rejon Tokio, w którym współczesność miesza się z tradycją. Drapacze chmur, stylowe świątynie japońskie z drewnianymi dachami itp. Uwielbiam jeździć tędy w nocy, gdyż wtedy mogę przejechać przez pięknie oświetlony tunel, jedno z moich ulubionych miejsc w całym MSR.
2) Shibuya.
Cechą charakterystyczną Shibuyi jest jej nowoczesność oraz cała masa witryn reklamowych. Nawet sama Sega ma tu swoje banery. Mi to miejsce kojarzy się też z jedną z najtrudniejszych tras, jakie widziałem do tej pory w wyścigu BC.
3) Shinjuku.
Gdybym nie zobaczył tutaj przystanków autobusowych, kładek dla pieszych i trawników oddzielających jeden pas jezdni od drugiego, to gotów bym stwierdzić, że to kolejna Shibuya. Nie wynika to jednak z powtarzalności tekstur i lenistwa programistów a bardziej z podobnej architektury japońskiej metropolii.
Tak mniej więcej prezentują się trzy metropolie w jednej z najlepszych dreamcastowych produkcji.
Na początku gry mamy dostępne tylko trzy wydarzenia. Żeby odblokować kolejne, musimy najpierw zdobyć odpowiednią ilość kudosów. Dewizą MSR nie jest to, jak szybko jedziemy a to, w jaki sposób szybko jedziemy. Żeby odblokować kolejne wydarzenia albo awansować do wyższej kategorii, musimy nauczyć się tras podczas próbnych przejazdów. Bezbłędna jazda to podstawa. Za walenie w barierki otrzymujemy kary w postaci odejmowanych kudosów, podobnie jak w przypadku opuszczenia konkretnego wydarzenia lub niespełnienia kryteriów wymaganych do jego zaliczenia. Jakie to kryteria? Różnie z tym bywa. Czasem musimy zejść poniżej określonego czasu na jednym z kilku okrążeń. Innym razem musimy przejechać kilka okrążeń w określonym czasie, uważając jednocześnie na ruch uliczny. Czasem musimy wyprzedzić określoną ilość aut albo wygrać wyścig z jednym przeciwnikiem. Są także punktowane wyścigi a nawet mistrzostwa. A co powiecie na przejechanie wydarzenia w określonym czasie powyżej jakiejś średniej prędkości? Dla mnie bomba. Odblokowanie tego wszystkiego zajmie szmat czasu. Nie wiem, czy zdołam to zrobić, ale bawię się znakomicie do tej pory. Ogromną frajdę daje mi poprawa ilości zdobytych kudosów w wydarzeniach, z którymi nie dawałem sobie rady na początku, bezbłędne przejazdy, czy ryzykowanie, bo czasem, żeby zdobyć odpowiednią liczbę kudosów nie wystarczy wchodzenie w prawie każdy zakręt na ręcznym, czy szybki przejazd. Czasem trzeba zmniejszyć czas potrzebny na wykonanie jakiegoś zadania, dać fory rywalom w wyścigu, zwiększyć liczbę punktów, które należy zdobyć w mistrzostwach itd. Za ryzykowanie także punktujemy.
Pomimo tego, że Metropolis Street Racer jest raczej wyścigiem zręcznościowym, bez tuningu, bez systemu uszkodzeń, czy bez publiczności na poboczu, to rzeczywiste odwzorowanie czasu na świecie ma przełożenie na czas w grze i nadaje jej niesamowitego uroku. Czasem przejechanie się po tej samej trasie za dnia i w nocy będzie zupełnie innym doznaniem. Uwielbiam takie smaczki. Klimatu temu tytułowi nadaje również ścieżka dźwiękowa, kierowca widoczny w samochodzie, licencjonowane fury, rzeczywiste miejsca, przeniesione do gry a nawet mierzenie czasu przez szwajcarski Swatch. Jedyne co mi się nie podoba w MSR, to chyba tylko to, że samochód nie oświetla należycie drogi wnocy, co bardzo ogranicza widoczność, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Można wykorzystać noc na lepsze poznanie trasy, aby potem, już za dnia, nie mierzyć się ograniczoną widocznością a jedynie z samym sobą.
A jak nie chcemy mierzyć się z samym sobą albo z przeciwnikami konsolowymi, to warto zmierzyć się z kumplem, i to najlepiej z takim, co ma kierownicę.
Oficjalna kierownica do Dreamcasta. Po prawej stronie ma wejście na memorkę. Akcesorium podpinamy do jednego z czterech wejść na pady w konsoli. Hamulec i pedał gazu został zastąpiony dwoma łopatkami, schowanymi z tyłu kierownicy.
Uwielbiam multiplayer w MSR, bo nie oszukuje on prowadzącego gracza. Jeśli ten, który prowadzi jedzie bezbłędnie, to ten, co go goni, nigdy się do niego nie zbliży. Piszę to w kontekście tego, że są wyscigówki, które nic sobie z tego nie robią i nie pozwolą na to, aby jeden gracz uciekł drugiemu. W tym klasyku z DC na szczęście tak nie ma. Tu trzeba się starać, bo nawet jedno złe wejście w zakręt zostanie skrzętnie wykorzystane przez naszego oponenta i będziemy musieli przemyśleć, czy nasza pewność siebie nie była przyczyną naszej porażki. Na szczęści zawsze możemy odegrać się na znajomym, którego ostatnio widzieliśmy tylko na starcie wyścigu. Moment, gdy na przedostatnim zakręcie mija nas kumpel, tylko po to, aby wyprzedzić go na kolejnym, ostatnim zakręcie, jest nie od opisania. Lepsze są chyba tylko wyścigi, gdzie od początku do końca zmienia się prowadzenie.
Jak ktoś jest ciekawy jak wygląda intro z MSR i chce posłuchać mojego ulubionego utworu w grze, czyli Club Paris, to zapraszam poniżej.
Weekendowe dziewczyny
OPEL ASTRA OPC (Metropolis Street Racer i milion innych wyścigówek)
To już koniec na dziś. Nie zapomnijcie dać prezentów (i rózg) swoim pociechom!
Komentarze
Prześlij komentarz