W co gracie w weekend? #35
[Blog opublikowany 6 lutego 2014r.]
W najbliższych dniach odwiedzę podniebną Columbię w Bioshock: Infinite (PS3). Ciekawi mnie też to, w co Wy zagracie w weekend?
Witajcie moi drodzy. Nazywam się Elizabeth i mieszkam w mieście pośród chmur, Columbii.
Uwielbiam muzykę, taniec i malarstwo. Choć powinnam czuć się tutaj jak w
raju, to czasem mam wrażenie, że jestem więźniem. Zawsze chciałam
zobaczyć Paryż i zaopiekować się jakimś psiakiem.
Pewnego dnia spotkałam Bookera. Nie jest on jednak moim wymarzonym facetem. To zwykły macho, bez kręgosłupa moralnego, który bez wahania zamorduje każdego, kto stanie mu na drodze. Nie ma pojęcia o romantyzmie i nie umie tańczyć. Raz nawet próbował zabrać mnie na randkę do jakiejś śmierdzącej ubikacji. Co za bufon. Podobno przybył tu, aby uratować mnie z tego więzienia, pełnego nieznośnego amerykanizmu i przesadnego patriotyzmu. Kiedy ja chcę sobie potańczyć, to zewsząd atakują mnie mdłe plakaty z orłami i amerykańskie flagi a ciągła gadanina o bohaterstwie i ojcach założycielach może wykończyć psychicznie. Czy krzykliwy patriotyzm jest dobrym sposobem na zaszczepienie miłości do własnej ojczyzny? Czy to nie sam obywatel powinien pokochać własny kraj? Kochać, bo ktoś ci każe? W głowie mi się coś takiego nie mieści. Czy miasto, w którym czarni wykonują najgorszą robotę, aby biali mogli uśmiechać się, opalać na słońcu i dobrze bawić, to wzór idealnej jednostki państwowej?
Czasem myślę, że lepiej by było, gdybym urodziła się w jakimś podwodnym miejscu pełnym psychopatów o morderczych skłonnościach. Booker, co ty o tym sądzisz? A ten znów do kogoś strzela. Co za oferma. Ślepy i nie umie w nikogo trafić. Rzucę mu lepiej jakąś amunicję, bo zaraz nie będzie miał czym strzelać. O nie, teraz myśli, że jest niezniszczalny, tymczasem poziom jego tarczy redukującej obrażenia został wyzerowany w mgnieniu oka, więc jeśli nie użyje tej apteczki, to szybko zginie. Mógłby sobie kupić jakieś ulepszenia broni albo wigorów, ale ten alkoholik woli się upić i nażreć. Myślicie, że choć raz podzielił się ze mną swoim jedzeniem, że kupił mi watę cukrową? W życiu. Co za niewdzięcznik. To tak mi odpłaca za te wszystkie zamki, które dla niego otworzyłam? Nie wiem jak to się dzieje, że gdy tylko ma jakieś pieniądze, to od razu znikają? Do czego to dochodzi, żebym ja, biedna dziewczyna, musiała wspomagać go finansowo? Na szczęście mam dar otwierania wyrw i umiem zabrać to, o czym tylko zamarzę z innego świata. Nie mam zamiaru czekać na ratunek tego troglodyty. Marzę o czymś pięknym, tak pięknym, że wzrusza ludzkie serca dłużej niż istnieje Ameryka, której obywatelom wydaje się, że ich państwo jest darem niebios dla ludzkości. Niech będzie to wspaniała, nieamerykańska kompozycja muzyczna.
Od razu lepiej. Trzymajcie się, ja biegnę pomóc Bookerowi..
W najbliższych dniach odwiedzę podniebną Columbię w Bioshock: Infinite (PS3). Ciekawi mnie też to, w co Wy zagracie w weekend?
Pewnego dnia spotkałam Bookera. Nie jest on jednak moim wymarzonym facetem. To zwykły macho, bez kręgosłupa moralnego, który bez wahania zamorduje każdego, kto stanie mu na drodze. Nie ma pojęcia o romantyzmie i nie umie tańczyć. Raz nawet próbował zabrać mnie na randkę do jakiejś śmierdzącej ubikacji. Co za bufon. Podobno przybył tu, aby uratować mnie z tego więzienia, pełnego nieznośnego amerykanizmu i przesadnego patriotyzmu. Kiedy ja chcę sobie potańczyć, to zewsząd atakują mnie mdłe plakaty z orłami i amerykańskie flagi a ciągła gadanina o bohaterstwie i ojcach założycielach może wykończyć psychicznie. Czy krzykliwy patriotyzm jest dobrym sposobem na zaszczepienie miłości do własnej ojczyzny? Czy to nie sam obywatel powinien pokochać własny kraj? Kochać, bo ktoś ci każe? W głowie mi się coś takiego nie mieści. Czy miasto, w którym czarni wykonują najgorszą robotę, aby biali mogli uśmiechać się, opalać na słońcu i dobrze bawić, to wzór idealnej jednostki państwowej?
Czasem myślę, że lepiej by było, gdybym urodziła się w jakimś podwodnym miejscu pełnym psychopatów o morderczych skłonnościach. Booker, co ty o tym sądzisz? A ten znów do kogoś strzela. Co za oferma. Ślepy i nie umie w nikogo trafić. Rzucę mu lepiej jakąś amunicję, bo zaraz nie będzie miał czym strzelać. O nie, teraz myśli, że jest niezniszczalny, tymczasem poziom jego tarczy redukującej obrażenia został wyzerowany w mgnieniu oka, więc jeśli nie użyje tej apteczki, to szybko zginie. Mógłby sobie kupić jakieś ulepszenia broni albo wigorów, ale ten alkoholik woli się upić i nażreć. Myślicie, że choć raz podzielił się ze mną swoim jedzeniem, że kupił mi watę cukrową? W życiu. Co za niewdzięcznik. To tak mi odpłaca za te wszystkie zamki, które dla niego otworzyłam? Nie wiem jak to się dzieje, że gdy tylko ma jakieś pieniądze, to od razu znikają? Do czego to dochodzi, żebym ja, biedna dziewczyna, musiała wspomagać go finansowo? Na szczęście mam dar otwierania wyrw i umiem zabrać to, o czym tylko zamarzę z innego świata. Nie mam zamiaru czekać na ratunek tego troglodyty. Marzę o czymś pięknym, tak pięknym, że wzrusza ludzkie serca dłużej niż istnieje Ameryka, której obywatelom wydaje się, że ich państwo jest darem niebios dla ludzkości. Niech będzie to wspaniała, nieamerykańska kompozycja muzyczna.
Komentarze
Prześlij komentarz