W co gracie w weekend? #36

[Blog opublikowany na ppe.pl 14 lutego 2014r.]

Po zwiedzeniu moskiewskiego metra i podniebnej Columbii wracam do nieukończonych wcześniej tytułów. W ten weekend, poza graniem, trzymam także kciuki za sukcesy Kamila Stocha i innych Polaków na Olimpiadzie.

Borderlands 2 (PS3)
W drugich Borderlandach planuję dalej robić misje poboczne.

Saint's Row 2 (PS3)
Niedawno odpoczywałem od Stilwater. Zdążyłem już trochę zatęsknić za tą stukniętą produkcją. Zanim dobiorę się do dupska Ultorowi, muszę załatwić trzy duże gangi: Bractwo, Synów Samedi i Roninów. Pierwszy już mam z głowy. Przed bliższym poznaniem Synów chciałem trochę wsiąknąć w klimat tej gry. Najłatwiej to zrobić przez słuchanie muzyki. Ostatnio ten punkowy utwór nie daje mi spokoju.
Musiałem go dodać do swojego radia. Później zabiłem parę celów z listy do zabicia, kupiłem jakieś tanie nieruchomości i usłyszałem w radiu, że w kinach grają The Bukkake Ninja. Widział to już ktoś z Was, bo z chęcią obejrzałbym jakiś dobry film?
Właścicielka salonu masażu narzekała ostatnio na to, że będzie musiała zamknąć biznes, bo nie ma dziewczyn. Postanowiłem jej pomóc. Jeździłem więc po mieście w poszukiwaniu jakichś kurew. Nie patrzyłem na to, czy są ładne i szczupłe. Ważne, że mogłem pozabijać ich alfonsów. Po wyświadczeniu tej przysługi, gęba mi się cieszy, bo laska, którą gram, zyskała dzięki temu trzykrotne przyśpieszenie regeneracji zdrowia. Taka nagroda to ja rozumiem. Muszę także dbać o swój wygląd, więc udałem się na operację plastyczną.

Skies of Arcadia (DC)
No dobra, Skies of Arcadię już wcześniej skończyłem, ale z głowy recenzji nie napiszę. Postanowiłem nie rozpisywać się na blogu o jednym z najlepszych tytułów na DC, gdyż planuję dodać jego recenzję na ppe pod koniec marca, jeśli uda mi się ją ukończyć do tego czasu. Postanowiłem spędzić luty na napisaniu podstawowych informacji o grze.

Ecco The Dolphin: Defender of the Future (DC)
Historia stara jak świat. Światu grozi zagłada a główny bohater musi ją powstrzymać. Jest nim delfin Ecco, i ten właśnie czynnik zadecydował o tym, ze jest to gra taka, jak żadna inna. Pomimo tego, że Ecco jest wodnym ssakiem, to od czasu do czasu musi wynurzyć się z wody, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Delfin-bohater jest bardzo uczynny i skory do zabaw. Wyścigi z innymi delfinami, przepędzenie rekinów dla strachliwych przedstawicieli jego rasy, czy pomaganie wielorybiej mamie to dla niego chleb powszedni.
Od innych delfinów można dowiedzieć się wielu interesujących informacji, ale zdecydowanie najważniejszą rzeczą w podwodnym świecie jest uczenie się od nich nowych zdolności.
Dzielimy je na dwie grupy: pieśni i moce. Wśród pieśni są takie, które umożliwią mu komunikowanie się z żółwiami i płaszczkami oraz na przejęcie kontroli nad skupiskami ryb. Dzięki rybom fosforyzującym, Ecco bez problemu przedostanie się przez spowite mrokiem jaskinie. Są także ryby, które dają odporność na zabójcze ataki innych wodnych stworzeń. Ryby to ważni sprzymierzeńcy, bo bez nich Ecco może zostać pożarty przez piranie. Są one także źródłem jego pokarmu. Trzeba jednak uważać, gdyż niektóre z nich są trujące. Jeśli szybko nie znajdziemy odtrutki, to nasz dzielny delfin polegnie na podwodnym placu boju. Należy wystrzegać się również niebezpiecznych meduz i ośmiornic.
Wśród mocy znajdziemy m.in. wigor, zwiększający siłę Ecco. To doskonała zdolność do szybkiego poskramiania rekinów, do dostawania się do obszarów z silnym prądem wodnym i do przesuwania niewielkich kamieni.
Moc powietrza pozwala na dłuższe przebywanie pod powierzchnią wody. Inną przydatna mocą jest sonar, pozwalający na wynajdywanie słabych ścian, co pozwoli naszemu obrońcy świata na ich niszczenie.
Ecco powinien zbierać także witality, trwale zwiększające jego odporność na obrażenia. Część z nich otrzymujemy za pomaganie innym podwodnym stworzeniom. Inne musimy sami znaleźć.
Początkowo myślałem, że świat gry nie różni się od siebie za bardzo w poszczególnych miejscach. Szybko jednak zmieniłem zdanie, gdy z rafy koralowej, w której mogłem wynurzać się w dowolnym miejscu, trafiłem do klaustrofobicznej jaskini, pełnej krętych tuneli. Biorąc pod uwagę, że była to jaskinia podwodna, to bez przerwy topiłem się z braku powietrza. Dopiero po dogłębnym poznaniu jej zakamarków, zacząłem sobie jako tako radzić. Niby cala gra dzieje się pod wodą, ale tylko w tej jaskini walczyłem z przytłaczającą świadomością tego, że muszę szybko znaleźć jakąś podwodną muszlę z więzionymi wewnątrz pęcherzykami powietrza, które przedłużą życie Ecco o parę chwil.
Nie wiem, czy dam radę skończyć Ecco, bo tu nigdy nie ma prostych rozwiązań. Nie idziemy po linii prostej z punktu a do punktu b. Nawet znając nasz cel, musimy bez przerwy główkować nad tym, co powinniśmy teraz zrobić, żeby zdobyć wymaganą zdolność, aby ominąć kolejną przeszkodę rzuconą pod nasze nogi, a właściwie to płetwy.
Ecco The Dolphin: Defender of the Future jest tytułem dla ludzi cierpliwych, wytrwałych w niepowodzeniach, ale także dla takich, którzy pragną odpocząć od zgiełku, wybuchów i morderstw w grach. Tylko poprzez szczegółowe poznanie tego uspokajającego i niebezpiecznego świata można ruszyć do przodu o te parę centymetrów.
Choć w grze można zaklinować się kierowanym przez nas delfinem pomiędzy jakimiś głazami, a płaszczka, której wytyczamy szlak może przeniknąć przez jakąś skałę, to jeszcze się nie poddaję. Możliwe, że urzekła mnie niezwykłość tego podwodnego świata, a może to muzyka, która potrafi zrelaksować,
a nawet zadziwić swoją tajemniczością.

Donkey Kong Country Returns (Wii)
Platformer od Retro Studios to totalny masakrator. Metroid Prime Trilogy jest przy tym totalną łatwizną. To ma być niby gra dla dzieci? Jasne, jak chcecie, żeby były sfrustrowane. Od czasu pierwszego Raymana i Crasha nie widziałem tak trudnej gry w tym gatunku. Dzisiaj jest pelno platformówek z nieskończoną ilością żyć, które są kompromitująco łatwe. O strzelaninach z autoregeneracją zdrowia nawet nie wspominam. Tu się traci po trzydzieści żyć na bossie albo na jednym nieudanym skoku. Niewiele pomagają nawet bananowe monety, za które można kupić dodatkowe balony, czyli życia. Donkey z Diddym na plecach jest na cztery trafienia i może lecieć kawałek dłużej, dzięki silnikom odrzutowym tego drugiego. Podczas gry w kooperacji zaś, każda z postaci jest na dwa trafienia, a balony zdobywane w planszach i bonusach i tak nic nie dają, bo przy śmierci obu graczy, traci się zawsze dwa życia.
Pomimo tego, że grywalnych Kongów jest w DKCR mniej niż w Donkey Kong 64, a ten mniejszy jest na dodatek fanbojem Nintendo z kaszkietówką z logiem japońskiej firmy, to projekty poziomów i pomysłowość autorów wprawiają mnie w zachwyt.
Odwiedzimy tu dżunglę, w której będziemy wystrzeliwani z beczek, niczym z katapulty, będziemy taranować wszystko na swojej drodze, jadąc na grzbiecie nosorożca. Zobaczymy piękny zachód słońca, plażę, na której pojawi się statek, ostrzeliwujący nas z dział. Spotkamy przerażającą ośmiornicę i wiele innych niebezpieczeństw. Rewelacyjnym pomysłem była śmiercionośna fala, zmywająca wszystko na swej drodze. Później była kopalnia, którą Kongi zwiedzały, zasiadając za sterami małego wagonika.
W DKCR samo przejście niektórych plansz uważam za wielki sukces. O zebraniu wszystkiego nawet nie marzę, bo to nie na moje nerwy. Czasem tak się ośmieszam, że gdyby nie Cyborg, z którym przechodzimy wspólnie ten tytuł, to już dawno dałbym sobie z nim spokój.
Na koniec bloga mam muzykę dla masochistów, którym ciągłe zgony sprawiają radość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X