W co gracie w weekend? #39

[Blog został opublikowany na ppe.pl 6 marca 2014r.]

Witajcie! Życzę wszystkim udanego weekendu, kolejnych platyn i calaków, wysokiego kill/death ratio w strzelaninach, najlepszych czasów w wyścigach i świetnych scenariuszy w rpgach, które na Was czekają.

Prace nad kolejną częścią TOP50 trwają. Przez ostatni tydzień dodałem nawet obrazek do jednej z gier z rankingu. No cóż, bardziej jednak chce mi się grać w Super Street Fightera IV (X360). Bijatyka Capcomu jest chyba pierwszym przedstawicielem gatunku od czasu Soul Calibura II, przy której zapominam o świecie.

Byłem tak blisko przejścia trybu arcade bez kontynuacji. Zabrakło mi tylko jednego zwycięstwa nad Sethem. Pech to pech. Sakura jest chyba pierwszą postacią z SSFIV, która nauczyła mnie, że ciężką pracą nad sobą można zbliżyć się do perfekcji. Przysiadów, pompek i podciągnięć co prawda nie robiłem, sprzątanie pokładu statku również jest mi obce, a na gotowaniu znam się mniej więc tak, jak meksykański luchador La Fuerte, ale nie ma co załamywać rąk. Kiedyś miałem problemy ze zrobieniem jakiegokolwiek ultracombo, teraz już widzę, że haki podbijające w powietrze lub focusy są doskonałym punktem wyjściowym do supercomba lub ultracomba.
Miałem ten wpis poświęcić totalnemu przechujowi, jakim jest Akuma, ale uczennica Ryu zrobiła na mnie największe wrażenie w tym tygodniu. Owszem, gdy "demon" trafi swoim ultracombo, to z przeciwnika nic nie zostaje, ale wolę nadzieję na lepszą przyszłość niż całkowitą destrukcję otoczenia. Do pełni szczęścia potrzebuję jeszcze jakichś towarzyszy pokroju Blanki, czy Dana. Dla niektórych Sakura to tylko dziewczyna ze słabymi projectile'ami. Ja jedmak dobrze bawiłem się z tą ambitną wojowniczką, moje uszy zresztą też.
Wypadałoby posumować jakoś ostatnie dni z SFIV. Znęcanie się Sethem na innych. Jest. Ośmieszanie wszystkiego, co się rusza Akumą. Jest. Granie mistrzem Ryu i Kena, Goukenem. Jest. Z nim co prawda miałem lekki dylemat, bo oba jego ultracomba przypadły mi do gustu i nie wiedziałem za bardzo, na które się zdecydować podczas walki, a dwóch naraz nie da się niestety używać. Pomszczenie siostry przez Cammy i wykonywanie najbardziej chamskich ataków na nogi w całym SSFIV. Jest. Przyjrzenie się bliżej aktorowi z filmów o sztukach walki, Feiowi Longowi, który pragnie dowiedzieć się czegoś więcej o S.I.N. Jest. Przesłuchanie jego piosenki przewodniej. Jest. Słyszałem już ją kilkanaście lub kilkadziesiąt razy, ale czemu nie miałbym zrobić tego kolejny raz? Przecież uwielbiam takie orientalne klimaty.
Co mi pozostało? Pograć w ten weekend Rose, której szal jest doskonałym przewodnikiem elektryczności, wspomnianym już wcześniej chłopcem do bicia, Danem oraz staruszkiem Genem. Później na tapetę pójdzie 10 postaci dodanych do wersji super SFIV.

Oprócz tego, liczę też na co-op w Borderlands 2 (PS3) z Daaku oraz w Kirby's Epic Yarn (Wii) z Cyborgiem. Nie wiem jednak czy i kiedy to nastąpi, więc do tego czasu pozostaje mi jedynie muzyka z tych produkcji. Uspokajający ambient z Borderlands 2 oraz jeden z moich ulubionych kawałków z włóczkowego Kirbiego. Na szczęście składa się on z odprężających dźwięków i nikt go jeszcze nie zamienił na włóczkę.

Kiedyś Sony potrafiło robić zróżnicowane platformery. Niestety ich twórcy dorośli i robią już tylko gry, w których się strzela, no może poza Media Molecule. Dlatego cieszy mnie, że jest jeszcze przynajmniej jedna firma, która nie dorosła. Mam oczywiście na myśli Nintendo. Zadziwia mnie fakt, że gdy spod ich dłuta wyjdzie takie Super Mario Galaxy, to z miejsca staje się jedną z najlepszych gier ostatniej dekady. Gdy robią Donkey Konga, to najwięksi męczennicy serii Souls z pięciuset zgonami na koncie jęczą z bólu.
KEY nie jest niczym wybitnym, ale pokazuje też, że na wyjątkowość jakiejś gry może wpłynąć ciekawy koncept i jego dobra realizacja. W wyniku splotu niesprzyjających okoliczności, różowy stworek, uwielbiający pomidory, traci ciało i umiejętność wchłaniania przeciwników. Ciężko coś wessać, gdy masz tylko kontury z włóczki i przelatuje przez ciebie powietrze. Nie zraża to wcale Kirbiego, gdyż dzięki nowym właściwościom swojego braku ciała może on teraz zamieniać się w samochód w celu szybkiego poruszania się, w łódź podwodną, aby swobodnie pływać w wodzie, w odważnik, jak chce zgnieść kogoś znajdującego się bezpośrednio pod nim a nawet w spadochron, aby wolniej opadać na ziemię.
To nie wszystko. W KEY są też plansze, gdzie Kirby, oraz wtórujący mu książe Fluff, mogą zamienić się w potężny czołg ciskający rakietami, w ufo wsysające przeróżne obiekty, w wóz strażacki zdolny ugasić każdy płomień a nawet w surfera. A to tylko na początku tej odprężającej gry.
JEDZIEMY CI WPIERDOLIĆ

W planszach znajdujemy korale, stanowiące walutę w Wyśnionej Krainie. Służą one do kupowania mebli do mieszkania Kirbiego i innych współlokatorów,  zamieszkujących ten sam budynek. Dzięki nim możemy dokupić kolejne piętra budynku. Jeśli udekorujemy odpowiednio nowe mieszkania, to wprowadzą się tam nowi sąsiedzi, dzięki czemu uzyskamy dostęp do minigierek w ukończonych już poziomach. Będzie to m.in. zabawa w chowanego na czas lub zbieranie korali na czas.
W pierwszym rejonie gry (KEY składa się z siedmiu takich rejonów) istnieje możliwość sprawdzenia postępów w grze, przesłuchania muzyki ze znalezionych płyt kompaktowych oraz przejrzenie informacji o spotkanych do tej pory przeciwnikach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X