W co gracie w weekend? #56

Tego bloga miało nie być w tym tygodniu, ale mam sto odmian na minutę, więc dziś po raz kolejny pytam się Was w co gracie w weekend? Ja zajmę się grą zatytułowaną Doom (X360).

Kiedyś byłem bliski przejścia Dooma na PSone w wersji ekonomicznej, ale wymiękłem w jednej z ostatnich plansz. Od tamtej pory minęło wiele lat i jedynym Doomem, którego zaliczyłem była trzecia część z Xboxa.
Trójka bardzo mi się podobała. Wrażenie robiła niesamowita, jak na tamte czasy, oprawa audiowizualna oraz strzelanie ze znanych fanom serii broni do charakterystycznych potworów.
Nie zmienia to jednak faktu, że gra nie była przełomowa, jak choćby pierwsze Halo, czy Metroid Prime.
Nigdy nie porzuciłem marzenia o przejściu jednego z najważniejszych fpsów w dziejach, a skoro na xboxowym rynku Doomy są obecnie za 8,99zł, więc postanowiłem nadrobić jedną z moich najważniejszych growych zaległości.

Z czym my tu mamy do czynienia? Jest to strzelanina pierwszoosobowa, w której nie da się nawet wymierzyć do góry lub do dołu, ani przeładować broni. Nic nie szkodzi. Najważniejsze, że zdrowie nie regeneruje się samoczynnie jak w dzisiejszych strzelaninach dla ułomnych. Po planszy śmigają wrogowie posiadający chyba ze dwie klatki animacji swojego ruchu i kolejną dodatkową, jak padają martwi na glebę. Niektórzy mają w dłoniach pukawy, inni strzelają ognistymi kulami ze swoich łap.
Grafa w Doomie jest tak szczegółowa, że widać każdy piksel na ścianie, gdy się do niej zbliżymy. Wystarczy podejść do jakiegoś okna a w oddali zobaczymy nawet góry. Nie każde podłoże jest bezpieczne. Należy zachować ostrożność w pobliżu trucizny. Nie warto być bojaźliwym, gdyż czasem nasze ryzyko zostanie hojnie wynagrodzone nowymi rodzajami broni, apteczką, czy dodatkowym pancerzem. Do odważnych świat należy! Plansze są pełne sekretów, więc lepiej lizać wszystkie ściany w ich poszukiwaniu.
Hud jest bardzo oszczędny i pokazuje jedynie najistotniejsze informacje, takie jak: ilość posiadanej amunicji oraz stan zdrowia i pancerza naszego bohatera. Gdy obrywamy, to głowa postaci naszego bohatera jest coraz bardziej poraniona. Plansze obfitują w bonusy zdrowia i pancerza, które należy czym prędzej zebrać, aby mieć jakiekolwiek szanse w starciu z chmarą nacierających w naszą stronę potworów.
Doom nie posiada żadnej fabuły, więc jego singiel nie jest gorszy od kolejnych CoDów, czy BFów. Co więcej, ma pewną przewagę nad wymienionymi produkcjami. Jest to tytuł skończony, który nie potrzebuje żadnych bzdurnych dodatków do przedłużenia rozgrywki. Wystarczy, ze wybierzemy najwyższy poziom trudności i szybko zrozumiemy znaczenie tytułu gry.
A, byłbym zapomniał, ścieżka dźwiękowa Dooma należy do tych z najwyższej półki. Rockowa muzyka pozwala nam się lepiej wczuć w atmosferę tej wybitnej strzelaniny.
https://www.youtube.com/watch?v=BSsfjHCFosw
Jak ktoś to napisał w jakimś komentarzu: Doom to życie.
Z rzeczy czysto technicznych muszę wymienić możliwość regulowania głośności muzyki i efektów dźwiękowych oraz opcję przybliżania i powiększania ekranu. Do wyboru jest 10 miejsc na zapisanie stanu gry w dowolnym momencie gry. Naciśnięćie krzyżaka na dół wyświetla mapę  w celu lepszego rozeznania się w terenie.
Nie będę się rozwodził nad uzbrojeniem i typami przeciwników, bo to wszystko jeszcze przede mną, ale tęsknię za latającymi beholderami strzelającymi ze swojego jedynego oka oraz za potężnym karabinem obrotowym.

Czas na mnie. Uciekam i życzę wszystkim udanego weekendu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X