W co gracie w weekend? #31

[Blog opublikowany na ppe.pl 10 stycznia 2014r.]

Witajcie. W ten weekend pogram z pewnością w: Fallout New Vegas, The Last Story oraz Borderlands 2. Ciężko mi będzie uruchomić coś jeszcze, bo te trzy tytuły to straszni złodzieje czasu. Życzę wszystkim spokoju w najbliższych dniach. Jeśli chcecie, to Wy także podzielcie się ze mną w komentarzach tym, w co pogracie w weekend.

Fallout: New Vegas (PS3).
Jak zwykle mam sporo roboty w post-apokaliptycznej stolicy hazardu. Ostatnio miałem kilkanaście zadań do wykonania, więc staram się je sukcesywnie kończyć. Próbuję też rozbijać banki w kasynach New Vegas. Żeby to się udało, to trzeba wygrać po 10000 żetonów w każdym z nich. Najpierw myślałem, że wystarczy zrobić rzeź w całym neonowym mieście, ale ten plan szybko spalił na panewce.
Osiągnąłem już trzydziesty poziom swoją postacią (Ivo, nie bij, druga część bloga z Najlepszymi Grami Ostatnich Lat powoli nabiera kształtów), więc postaram się ją trochę przybliżyć, bo jest to po części przewodnik po trofeach typu "10000". Jeśli chodzi o atrybuty mojej Ashe, to ustawiłem jej Inteligencję na 9, aby łatwo hakować wszelkie terminale komputerowe, gdyż za wykonanie tej czynności 25 razy wpada trofeum. Pozostałe atrybuty miała na 5, a Siłę na 6. W grze znajduje się Klinika Medyczna Las Vegas, w której można dokonać kosztownych modyfikacji implantowych, podnoszących te atrybuty o jeden punkt, ale tylko jeśli ciało naszego bohatera/naszej bohaterki to zniesie, i jeśli śpi on/ona na kapslach.


Umiejętności swojej bohaterki dostosowywałem tak, aby wpadały mi trofea typu "10000" (za sprzedanie rzeczy o takiej wartości, za zadanie takiej ilości obrażeń konkretnymi typami broni, czy za przywrócenie takiej ilości zdrowia za pomocą stimpaków i jedzenia). Dlatego też skończyłem z Handlowaniem, Bronią Energetycznę, Medycyną, Broniami do Walki Wręcz oraz Nauką na poziomie +90, co zdecydowanie ułatwiło mój plan. Miałem też rozwinięte Wytrychy i Przetrwanie na poziomie +70. Tak mniej więcej kształtują się umiejętności mojej postaci.
Kombinowałem trochę ze stimpakami i jedzeniem. Zauważyłem, że noszenie lekkich pancerzy zdecydowanie zwiększa obrażenia otrzymywane przez Ashe, nie mówiąc o truciźnie cazadorów,
czy gigatycznych radskorpionów.
Po co używać antivenomów niwelujących efekt trucizny skoro długotrwałe jej działanie kontrowane stimpakami lub jedzeniem znacznie przyśpiesza zdobycie dwóch trofeów za przywrócenie odpowiedniej ilości zdrowia? Choć sama Medycyna jest strasznie prymitywna, bo zwiększa jedynie moc stimpkaków oraz umożliwia nam rozwiązanie niektórych spraw, dzięki naszej ogromnej wiedzy w tej dziedzinie, to prawdziwa zabawa zaczyna się przy Przetrwaniu. Uszlachetnienie surowego jedzenia z wieloma negatywnymi efektami (m.in. obniżanie Siły) sprawiało mi wiele radości. Nareszcie jedzenie pustynnych specjałów nabrało sensu, i mowię tu o jedzeniu, którego wcześniej nie dalbym nawet do ust swojej bohaterce. Widać, że ten element rozwoju postaci czerpie garściami z elderscrollowskiej Alchemii, którą uwielbiam i w Oblivionie, i w Morrowindzie.
No nic, idę rozbijać banki i prowadzić nudne rozmowy w kolejnych kasynach, bo Ruda Lucy nie ma dla mnie żadnych potworów do ubicia.
A tak chciałem pognębić jeszcze jakieś deathclawy moim zabójczym combo: stealth boy (niewidzialność), slasher (zwiększenie i redukcja obrażeń o 25%), mrówczy nektar (zwiększa Siłę o 4 punkty), młot bojowy i morderczy cios w plecy  z zaskoczenia.

The Last Story (Wii).
Miałem pisać o tym, że TLS ma fatalną optymalizację na konsoli Nintendo, że to chyba najczęściej gubiący klatki jrpg z trójwymiarowym światem, w jakiego grałem, z którego śmieje się nawet BlightownDark Souls. Miałem coś wspomnieć o tym, że w TLS gram tylko dlatego, bo nie cierpię grać na Wii podłączonym do telewizora LCD. Chciałem szybko przejść tą grę i podłączyć konsolę z powrotem do telewizora CRT, bo nawet na componencie podłączonym do odbiornika wyświetlającego obraz w wysokiej rozdzielczości i tak nie wygląda to tak, jak trzeba. To pierwsza gra na Wii z moich zbiorów, która wymaga 60Hz, a mój telewizor CRT ma tylko 50Hz, więc widziałem jedynie czarny ekran.
Nieważne. Oczy przyzwyczaiły się w końcu do rozmytego obrazu a fabuła tak mnie wessała, że musiałem ostatnio opierać się, aby nie grać dalej w historię, która z każdą kolejną godziną podoba mi się coraz bardziej.
Nauczyłem się Zaelem (główny bohater) wbiegać na ściany, aby po takiej akrobacji, spadać na wrogów z góry, niczym grom z jasnego nieba, więc wykorzystuję to bez przerwy. Walki urozmaicają śmiertelnie niebezpieczni snajperzy, których staram się eliminować członkami drużyny znającymi się choć trochę na zaklęciach ofensywnych. Aspekt taktyczny potyczek, ich widowiskowość, albo gearsowatość, jak kto woli, zaczynają powoli rekompensować mi brak możliwości zmiany kierowanych postaci, która, nie wiedzieć czemu, jest tylko w trybie dla wielu graczy.
Powalczyłem trochę na arenie, pomogłem kilku osobom w mieście, pokonałem nawet bossa, który jest niewrażliwy na ataki. Dopiero, gdy trafiłem go srebrną strzałą z kuszy, to trochę zmiękł.
Szkoda, że nie mogę opisać tu wydarzeń z gry, bo polubiłem już bohaterów ostatniego jrpga Hironobu Sakaguchiego do takiego stopnia, że muszę włączyć TLS przynajmniej na chwilę. Może znowu trafi mi się jakaś ciekawa walka albo nowy pancerz i będę sprawdzał na kim z drużyny leży najlepiej? A jak mi się znudzą kolory ciuchów głównych bohaterów, to znów spędzę sporo czasu w menu na wymyślaniu nowych kompozycji kolorystycznych ich garderoby. Przerywniki są zazwyczaj liczone w czasie rzeczywistym, więc widać każdą zmianę stroju lub barwy tego stroju. Raz ktoś jest ubrany na biało-czerwono. To nasze barwy narodowe, więc to norma u mnie. Kiedyś w Soul Caliburze IV miałem Ivy i Sophithię ubrane w stroje w naszych ojczystych barwach. Innym razem ktoś będzie całkiem na czarno, na niebiesko-pomarańczowo, a nawet na żółto-czerwono-czarno (taki już ze mnie volksdeutsch).

Borderlands 2 (PS3).
W rpgofpsa ze stajni Gearbox gram gunzerkerem Salvadorem.
Jego największą zaletą jest umiejętność władania dwoma dowolnymi broniami jednocześnie. Gunzerking natychmiastowo przywraca Salvadorowi 50% zdrowia i regeneruje amunicję do używanej przez niego broni. Za drogę rozwoju mojemu bohaterowi wybrałem drzewko krzepy (brawn), co dało mu m.in. zwiększenie zdrowia oraz przyśpieszyło szybkość przeładowywania broni.
Uwielbiam te momenty w jakiejś serii, gdy wszystkiego jest więcej niż w oryginale. Lepsza oprawa audiowizualna, trudniejsze niż wcześniej wyzwania, pojazdy zdolne do transportu całej drużyny, broń którą przeładowujesz rzucając ją we wrogów niczym granat, absurdalni wrogowie (mój ulubiony to koleś z tarczą, który ma przywiązanego do niej jeszcze innego), dodatkowe efekty graficzne (np. płatki śniegu, odbicia na szybach i w kałużach), minigry (jednoręki bandyta, w którym nagrodami są spluwy) i kolejne szalone misje (ostatnio musiałem zwabić psycholi, karły i nomadów za pomocą pizzy).
W B2 przeszkadzają mi tylko dwie sprawy. Pierwszą jest złodziejska polityka producenta gry  dotycząca dodatków, bo nogę jedynie pozazdrościć graczom grającym mechromantką. A drugą sprawą są przypadkowi gracze. Oczywiście w cztery osoby jest ciekawiej i trudniej a wrogowie zostawiają lepsze przedmioty, ale czasem każdy gracz chce iść w inne miejsce, co kończy się zazwyczaj usunięciem takiej osoby z lobby gry. Najlepiej jest jednak grać ze znajomymi i niech każdy z nich posiada na dodatek headseta, bo pisanie wiadomości tekstowych to inna bajka. Szkoda, że Sony dodaje headsety dopiero na PS4.
Tak przy okazji, to dowiedziałem się, że Move moze służyć za mikrofon w PS3. Ciekawe, czy jest to prawdą, czy zostałem wpuszczony w maliny?

Myślę, że dobrym sposobem na zakończenie bloga będzie bardzo uspokajający motyw muzyczny z B2.
Autor muzyki z Assassin's Creed II nie próżnuje.

Do następnego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty