W co gracie w weekend? #228

Witajcie. W ten weekend się nie oszczędzam i zamierzam zaszaleć z grami. Mam 48 platyny i o ile nie przywiązuję zbyt dużej wagi do tego w jakiej kolejności je zdobywam tak dla platyny nr 50 zrobię wyjątek. Daję sobie czas na jej zdobycie do końca roku. W tym celu wróciłem do kilku ogranych już wcześniej gier. Zamierzam też kontynuować zabawę z tymi, w których nie widziałem jeszcze liter końcowych. W ten weekend zamierzam zagrać chociaż przez chwilę przynajmniej w siedem gier. Są to:
  • Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone
  • Dark Souls III
  • Steins;Gate
  • Xenoblade Chronicles X
  • The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel
  • Ico HD
  • Golden Axe II (wchodzący w skład zestawu gier Sega Mega Drive Ultimate Collection). 
Jak się bawić, to się bawić.
[Wpis zawiera spoilery.]

Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone (PS4, Crypton Future Tone + Sega, 2017r.)
Tym razem mam dla Was piosenkę Miku zatytułowaną Though My Song Has No Form. Możemy ją oczywiście potraktować jako kolejny utwór o tęsknocie za ukochanym i miłości, albo też jako kolejnej próbę małej wokaloidki starającej się dotrzeć do swojego słuchacza i pozostać w jego pamięci.
Mi przypadła ona do gustu ze względu na nostalgiczny klip śpiewaczki scenicznej rozpamiętującej swoje publiczne występy i towarzyszącą temu wrzawę.
Głos Miku w tym utworze jest bardzo uspokajający i słodki, oczywiście jak na głos przepuszczony przez syntezator dźwiękowy. Ten kawałek przypadł mi tak bardzo do gustu, że musiałem go po prostu zaliczyć na każdym możliwym poziomie trudności, a że jest utrzymany w spokojnym tempie, to nie miałem z tym zbyt dużego problemu.
Potrzebowałem takiego zatracenia się w muzyce. Chciałem zapomnieć przy niej o całym świecie. Jeśli i wy chcecie się zrelaksować, to zapraszam do linku poniżej.

Dark Souls III (PS4, From Software, 2016r.)
Długo musiałem czekać na powrót do Lothric. Kupiłem dodatki do Dark Souls III w lipcu a nie miałem miejsca na zainstalowanie samej gry. Przeszedłem ją na premierę, bawiąc się przy niej wybornie, ale znając politykę wydawniczą From Software dodatkowa zawartość do gry była tylko kwestią czasu.
Przez ostatnie pół roku sporo się jednak u mnie zmieniło. Przycisnąłem niejedną grę, za którą wcześniej nie mogłem zabrać i miejsce na dysku twardym konsoli zrobiło się samo. Obiecałem sobie, że nie tknę ostatniej gry Miyazakiego dopóki nie załatwię wszystkich spraw w Yharnam. Bloodborne jest już jednak dla mnie melodią przeszłości a ja mogę w końcu zagrać kolejny raz swoim magiem.
Zanim udam się do miejsc, które udostępnili twórcy odwiedzę kilku starych znajomych i zatańczę w tańcu śmierci z pewną tancerką. Tym razem będę się także starał zdobyć rzeczy, które umknęły mi przy pierwszym przejściu gry oraz pomóc kilku postaciom, bo kilka z nich straciłem z oczu przez swoją niewiedzę.  

Steins;Gate (PS3, 5pb + Nitroplus, 2015r.)
Opóźniałem ten moment najdłużej jak umiałem, ale dłużej nie potrafię już uciekać. Zawsze chciałem zobaczyć w Steins;Gate to najlepsze zakończenie, te, które jako jedyne trafiło do anime, które do dziś uważam za jedno z najlepszych jakie kiedykolwiek powstały. Mija jakieś dwa i pół roku odkąd ziściło się jedno z moich największych marzeń i poznałem pierwszy raz grę z gatunku visual novel z tak dobrze wymyśloną historią o podróżach w czasie, że bez cienia zażenowania można ją postawić obok trylogii zatytułowanej Powrót do Przyszłości. Widziałem już cztery zakończenia w tej grze, więc wypada w końcu dotrzeć do Bramy Steina i sprawdzić co się za nią kryje.
Walka z Organizacją wcale nie była łatwa. Dzieliłem radości i smutki z członkami laboratorium. Poznałem ich na tyle dobrze, że żadne ich sekrety i marzenia nie są mi już obce. Pozostała tylko ta jedyna, dziewczyna-geniusz, Makise Kurisu. Tylko jej nie poświęciłem tyle czasu, ile powinienem był poświęcić. Strasznie się za nią stęskniłem, za jej przenikliwością, pozornym chłodem i arogancją. Nie zostawię jej na pastwę losu. Wybór między nią a Mayuri był chyba jednym z najgorszych jakiego dokonałem. Nigdy go tak naprawdę nie zaakceptowałem, pomimo tego, że dziewczyny ustaliły między sobą, że jedna będzie żyła a druga zniknie na zawsze  Żyłem z żalem w sercu przez półtora roku, ale dopóki mogę rządzić czasem za pomocą d-mailów odzyskam teraz stracony czas.
Tylko opowieści, którą uznaję za najlepszą z około dwustu gier ukończonych przeze mnie na PS3, X360 i Wii mogę oddać hołd w postaci pięćdziesiątej, jubileuszowej platyny.
Smutno mi żegnać się z Okarinem i jego przyjaciółmi, ale taki jest wybór Bramy Steina. El Psy Kongroo.

Xenoblade Chronicles X (WiiU, Monolith Soft, 2015r.)
93 godziny na liczniku. Przegląd świata gry wykonany na 19%. Xenoblade Chronicles X w pigułce. Nie będę się nawet powtarzał na temat tego jak jrpg ekskluzywny na WiiU ma duży świat. Z fabułą dalej stoję w miejscu, bo tu jedno zadanie goni kolejne. Nie mówię, że są one jakoś specjalnie różnorodne. Określiłbym je bardziej jako absorbujące i prawdę powiedziawszy więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne. Co ubiję jakiegoś rzadkiego potwora z kategorii tyran, to dostaję zlecenia na kolejnych. Co zbiorę jakieś przedmioty wymagane do badań naukowych lub do naprawy skella, to dostaję kilka kolejnych zadań polegąjących na zbieractwie. Gdy nie potrafię wykonać jakiejś misji na Primordii, to zaglądam w inny sektor Miry i tam daję popalić stworom. Życie członka BLADE nie należy do najłatwiejszych.
Dołączasz się do jakiegoś gracza, któremu przyszła do głowy szalona myśl spotkania się twarzą w twarz ze światowym nemezis, dajmy na to Yggdralithem Zero. Okazuje się, że wcale nie jesteś taki mocny i jedyne co ci pozostaje to schować się gdzieś w kącie areny walki, bo każdy jego atak kładzie Cię na ziemię. Sam boss stale się odradza po pokonaniu, więc po prostu należy pokonać go jak najwięcej razy, żeby później zgarnąć po nim jakieś dobre fanty.
To traumatyczne przeżycie zostaje w Tobie na długo. Nie lubisz przegrywać a nagle okazuje się, że ktoś pokazał Ci miejsce w szeregu. Mówi się, że czas leczy rany. Moje uleczy chyba jedynie udany rewanż na tym monstrum. Widziałem gracza, który miał z nim szansę, bo siedział za sterami najmocniejszego skella w grze, który miał ponad 44000HP. Co ja mogłem zrobić mając ledwo ponad pięć tysięcy? Absolutnie nic, ale ja się tak łatwo nie poddaję. Traktuję porażki jako cenne lekcje, które zaprocentują w przyszłości. Nie ma co się przejmować niepowodzeniami, bo tylko znając smak przegranej docenimy zwycięstwa, które dopiero na nas czekają.

The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel (PS3, Nihon Falcom, 2015r.)
Tyle już razy pisałem we w co gracie o tym jak bardzo Cold Steel jest lepszy od serii Persona, tymczasem piątą odsłonę najbardziej znanego cyklu jrpg Atlusa ukończyłem w try miga a jego bezpośredniej konkurencji nie widziałem na oczy od dwóch miesięcy. W tym czasie Dajz nie mogąc się pewnie doczekać kolejnych wpisów o moich szkolnych postępach sam ukończył ten tytuł. Piotrek nieraz przypominał, że z chęcią poczytałby jeszcze o tej grze, Mariusz już pewnie dawno zaliczyłby inne gry z tego uniwersum, gdyby nie masterował Niera. Książkę by można było o tym napisać.
Co się za mnie tyczy, to szkoda mi tak po prostu rzucić grę, której poświęciłem już 70 godzin życia. W dalszym ciągu poznaję zwyczaje koczowników z Północnych Wyżyn. Udałem się w strony rodzinne Gaiusa. Poznałem jego rodziców i rodzeństwo. Poznałem też okoliczną gościnność ludzi mieszkających i żyjących tak jakby czas zatrzymał się dla nich kilkaset lat temu. Do szybkiego transportu nie służą im pociągi, jeno konie. Nie widzę nic złego w życiu zgodnym z naturą. Zwierzęta hodowlane dostarczają im pokarmu potrzebnego do życia. Miło jest odpocząć od czasu do czasu od politycznego zgiełku Erebonii, w której zawsze trzeba być po jakiejś stronie, a nawet jeśli nie opowiemy się po żadnej z nich, to prędzej czy później i tak zostaniemy wplątani w intrygi którejś z nich.
Życie ucznia siódmej klasy jest różnorodne, ale i niełatwe. Poznawanie członków drużyny, łowienie ryb, jazda konno, czy zabijanie potworów na zlecenie lub wykonywanie misji kurierskich to i tak jedynie krótka chwila oddechu przed problemami, które nas czekają.

Ico HD (PS3, Bluepoint Games, 2011r.)
Podbudowany tym, że udało mi się zrobić speedrun w Uncharted 4 i Resident Evil HD zastanawiałem się nad kolejną grą, w której mógłbym zmierzyć się z czasem.
Ico przeszedłem już sześć razy, cztery razy na PS2 i dwukrotnie remaster tej gry na PS3. Wydawało mi się, że wiem o niej wszystko, tymczasem dzięki trofeom dowiedziałem się, że do odblokowania w grze jest maczuga i miecz świetlny oraz to, że na plaży na samym końcu gry, zaraz po literach końcowych, można nawet zjeść arbuza z Yordą!
Niby małe szczegóły a cieszą. Zanim zabiorę się za próbę ukończenia jednej z legend Sony poniżej dwóch godzin, opierając się na wyczynach rekordzisty świata w szybkości przejścia tej nietuzinkowej przygody wspomnę w kilku zdaniach o samej historii.
Opowiada ona o chłopcu z rogami, który ma zostać poświęcony dla dobra wioski, z której pochodzi. Jednak jego chęć życia doprowadza do zniszczenia kapsuły, w której zostaje uwięziony. Błąkając się samemu po opuszczonym zamku natrafia na dziewczynę zamkniętą w celi. Tajemnicza więźniarka jest zupełnie bezbronna. Starają się ją porwać jakieś cienie. Musimy jej pomóc, bo ta tajemnicza istota jest kluczem do ucieczki z tego olbrzymiego więzienia.
Ico nie należy do produkcji prowadzących gracza za rękę. To gracz prowadzi za rękę swoją towarzyszkę w grze. Musimy stale pomagać Yordzie i miecz baczenie na jej bezpieczeństwo. Wystarczy, że zostawimy ją na jakiś czas w jakimś miejscu a sami udamy się gdzie indziej w celu rozwiązania jakiejś łamigłówki a dziewczyna zostanie natychmiast porwana i wessana w jakiś mrok, co oznacza dla nas koniec zabawy. Bardzo podoba mi się w Ico, że przy pierwszym przejściu gry nie wiemy zbyt dużo o naszej towarzyszce. Wystarczy jednak grać w klasyk z PS2 drugi raz a od razu dowiemy się kim jest i kim jest właścicielka zamku, która stara się ją pojmać, nasyłając na nią masę swoich mrocznych sługusów. Także nie myślcie sobie, że Yorda przyprawiła rogi swojemu kompanowi. Miał je od urodzenia. Yorda nie należy do takich podłych dziewcząt. Potrzebuje jedynie trochę swobody. Szkoda, że pierwsza znana gra Fumito Uedy nigdy nie doczeka się kontynuacji. Fakt jednak pozostaje faktem. Prosty gest polegający na podaniu ręki drugiej postaci w grze  jest teraz już czymś normalnym w grach wideo. Kiedyś było to coś niesamowitego.
Ico to jedna z tych gier, dzięki którym PS2 będzie dla mnie zawsze najlepszą konsolą, na jakiej grałem w życiu. Trzeba było mieć odwagę, żeby wyłożyć fundusze na grę o bliskości z nieznajomą osobą i o bezinteresownej pomocy, która była czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym zamiast zrobić kontynuację jakiejś dobrze rozpoznawanej serii, która by się sprzedała jak świeże bułeczki.

Sega Mega Drive Ultimate Collection (PS3, Backbone Entertainment, 2009r.)
Po ukończeniu kilku gier z Soniciem i zaliczeniu całej trylogii Streets of Rage z przerąbaną walką końcową w ostatniej części tego cyklu (bez wyrzucenia ostatniego bossa poza ekran i dobijania go jak wstaje zupełnie nie umiałem z nim walczyć) biorę się za serię, na którą za młodu chorował mój sąsiad. Bez kozery przyznaje, że pierwsza część Golden Axe, stanowiąca port z automatów rozbudziła jedynie mój apetyt na to chodzone mordobicie w klimatach fantasy.
Debiutujący w 1991r. Golden Axe II był tworzony z myślą o Sedze Mega Drive i to widać oraz przede wszystkim słychać. Oprawa graficzna uległa znacznej poprawie. Widać to po projektach głównych bohaterów (amazonka, krasnolud z toporem i wojownik z mieczem), przeciwników oraz teł. W jaskini widoczna nieopodal lawa jest jak żywa i gdyby nie kościotrupy i jaszczury starające się nas ukatrupić, to poświęciłbym jej więcej czasu.
Muzyka nie jest już tak przytłumiona jak w pierwszej części Golden Axe i pokazuje swój pazur. Bez problemu mogę ją postawić obok najlepszych kompozycji muzycznych, z jakimi miałem do czynienia z grami z szesnastobitowego sprzętu Segi.
Fajnie jest sobie porąbać na kawałki jakieś fantastyczne stwory od czasu do czasu, ale nie oszukujmy się, że prawdziwa zabawa w tej serii zaczyna się dopiero gdy dosiądziemy grzbietu smoka ziejącego ogniem. Eksterminacja przeciwników jest wtedy tak rajcowna, że człowiek nie myśli o bardzo uproszczonym zasobie ciosów zarówno ze strony jednego z bohaterów, którym aktualnie kierujemy oraz ze strony sił nieczystych, które musimy pokonać, aby wszystkim żyło się lepiej. Brakuje mi trochę goblinów z jedynki, których ubijanie pozwalało nam na uzupełnienie zasobów magicznych i energetycznych, ale jakoś przeboleję ten fakt skoro w kontynuacji Golden Axe możemy częściej używać czarów. Przy dużej ilości magicznych kreatur na ekranie i tak najlepiej wrzucać je jedną po drugiej w przepaści, z których już nigdy nie wrócą.

To są moje plany związane z grami na ten weekend. Jak chcecie, to opowiedzcie mi też o swoich. Poznam je z wielką chęcią. Do następnego razu.

Komentarze

  1. U mnie w ten weekend będzie biednie jeśli chodzi o różnorodność tytułów. Na pewno postaram się dokończyć całkiem dobre Conflict: Vietnam (PS2), które nawet na najniższym poziomie trudności stawia przede mną wyzwania (a może to ja już się starzeje i spadają moje umiejętności.. hmm).
    Reszta weekendu jak i pewnie większości następnych tygodnia, jeśli nie miesięcy to będzie katowanie FM 2018. Tabeleczki, cyferki, statystyki, wykresy - to wszystko to co tygryski lubią najbardziej. Jak co roku przygoda piłkarska zaczyna się w Hiszpanii, po zdobyciu której planuję podbić resztę futbolowego świata (przynajmniej takie są plany).
    Życzę wszystkim miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. Ja również w ten weekend mam zamiar grać dużo, a nawet baaardzo dużo. Po jedenastu miesiącach przymusowych wakacji, od poniedziałku wracam do pracy. Nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać ;-) Nie wiem też jak ja to przeżyję. Czuję się trochę jak osoba, która idzie po raz pierwszy do pracy. Mam to jednak w dupie. Jak pomyślę, że życie mojej rodziny, wreszcie wróci do poziomu przybliżonemu normalności, a ja znów będę mógł sobie kupić grę na którą mam ochotę, wtedy kiedy mam ochotę, a nie wtedy kiedy mnie na to stać, to mam takiego pałera do pracy jak nigdy.

    Pragnę nacieszyć się grami przez ten weekend ile wlezie. Na zapas się nie nagram, ale coś takiego mam, że jak wiem , że zachodzą jakieś zmiany i nie będę mógł robić czegoś co lubię w ilościach takich jak preferuję, to chcę się nachapać. Tak się zastanawiam, czemu na przykład Żoną tak się nie chcę nachapać ;-)

    Do rzeczy:

    The Surge - od tygodnia w czytniku tylko to. Dla graczy lubiących gry oparte na zasadach jak w ostatnich grach From Software, pozycja obowiązkowa. Do Lords of the Fallen podchodziłem trzy razy i za każdym razem gdzieś mniej więcej w jednej czwartej gry odpadałem. Gra ze sporym potencjałem i świetnym desingiem, została podręcznikowo zwalona. W "soulsach" śmierć motywuje do dalszego próbowania i dalszej eksploracji świata gry. W LotF tego nie było. W The Surge jest to uczucie. Jest poznawanie słabych punktów wrogów (waleniem na pałę daleko nie zajdziesz), jest poznawanie lokacji, są skróty, jest fajny system walki. spotykamy npc, są questy poboczne. Po piętnastu godzinach gry, mam za sobą dwóch bosów i jestem w trzeciej lokacji, gdzie już jest zauważalnie ciężej. O ile pierwszego bossa pokonałem za drugim razem, to z drugim już się męczyłem około dziesięciu razy. Dobra gra.

    The Last of Us Remastersd - nie wiem na jak długo w ten weekend, ale wracam do tej gry. W tym przejściu chcę zrobić trofeum za przejście na wysokim poziomie trudności, za otwarcie wszystkich drzwi ostrzem oraz za wysłuchanie wszystkich sucharów Elie. Jak to ogarnę to do platyny będę potrzebował "tylko" wysoki+, przetrwanie i przetrwanie+, wszystkie rozmowy i multi. W tym roku raczej mi się to nie uda, ale do wiosny wpadnie. Najważniejsze, że jest plan.

    Wróciłem też do Euro Truck Simulator 2. No i jeżdżę :-)

    Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że będziesz mógł wrócić do pracy :). Też bym chciała. Pieniędzy coraz mniej i nie mogę sobie pozwolić na nowe gry. Mam nadzieję, że po świętach wrócę do zarabiania pieniędzy.

      Usuń
    2. @MarBarRasta
      Fantastyczna wiadomość. Jednak jak się ma pracę, to jest zdecydowanie lepiej.

      Usuń
  3. Witam wszystkich serdecznie :).

    Jak widzę wpisy o Dark Souls i Bloodborne to przychodzi mi do głowy jedna myśl 'czy ja dam radę je przejść?'. Posiadam Bloodborne, ale nie wiem kiedy przy niej usiądę. Tyle się nasłuchałam o poziomie trudności, że aż się boję ;).
    Przed weekendem przeszłam Red Dead Redemption. Zwracam honor, początek gry bardzo mnie zmylił, ale im dalej tym lepiej. Niektóre misje spowodowały, że opadła mi szczęka, a końcówka...? Tego się nie spodziewałam. Szok i niedowierzanie. Gra zaczęła od 8, a skończyła na 10.
    Po RDR odpaliłam Deus Ex: Mankind Divided i poddałam się po niecałych 2 godzinach grania. Grafika ładna, no i to by było na tyle. Bardzo słabe poruszanie się i strzelanie. No i przede wszystkim to okropne rozmieszczenie przycisków... 3 możliwości do wyboru i każdy wołał o pomstę do nieba. A stealth? Brak słów.
    Dzięki niej szybciej dokończyłam Yakuzę: Kiwami. Mój pierwszy raz z tą serią. Niepotrzebne mi są bijatyki jak mam Yakuzę :D! Wspaniałe mordobicie, fabuła miała wszystko.. Urocza, zabawna, brutalna, a czasami i też smutna. Jeszcze do niej wrócę, bo chciałabym ukończyć misje dodatkowe (ale to kiedyś tam).
    Teraz gram w Andromedę. Grafika robi wrażenie. Obecnie jestem na drugiej planecie i jak na razie przyjemnie się gra. Oby tak dalej.
    Właśnie przed chwilą sprzedałam PES 18. Wczoraj odpaliłam ją dosłownie na chwilę, bo wyszedł nowy patch i niestety albo stety znudziłam się po kilku minutach grania. To akurat nie jest wina gry, tylko tego, że miałam chwilową ochotę na granie w piłkę. Wystarczył jeden dzień, aby znaleźć kupca. Teraz tylko dołożyć grosze i wybrać nowego Wolfesteina albo nowego Assassina.

    Życzę wszystkim udanego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bój się Bloodborne. Naprawdę nie ma czego. Zawsze w ciężkich chwilach, możesz zadzwonić dzwoneczkiem i przybędę z pomocą. Niczym rycerz na białym koniu ;-)

      Usuń
    2. W Soulsach jakoś zawsze kończyło się u mnie na przyciężkim paladynie, więc z Bloodborn na początku była masakra i to nie z motłochu z widłami.
      Moja rada:
      Na samym początku gry znajduje się bydlak z toporem za silny na ten obszar. Naucz się na nim bezbłędnie używać broni palnej, ponieważ dziad nie wybacza potknięć i nowa postać jest na jakieś 2 ciosy.
      Mi zeszły na to prawie 3 godziny, ciągłych zgonów zanim coś "klikło", więc powiem tylko: enjoy.

      Po zdobyciu tej umiejętności zaciąłem się dopiero na "pajęczym" bossie, a na ścianę-ścianę trafiłem, kiedy ostatnia lokacja stanęła otworem, a postanowiłem odwiedzić obszary dodatkowe gdzie w dwóch miejscówkach na 3 na wejściu została ze mnie krwawa miazga i przepadło wiele tysięcy punktów. Chociaż po części to wina mojego builda postaci (zręczność/arkana), bo zachciało mi się czarów.
      Na razie postęp czeka, aż zakupię własną kopię gry.

      Powodzenia w Yharnam!

      Usuń
    3. @MarBarRasta Musiałabym najpierw zainwestować w PS+ :D. Potem mogłabym korzystać z wszelkiej pomocy :).

      @marcinek8926 Dzięki za rady! Zrobię printscreena, żeby nie przepadły. No, ale zanim ja zacznę Bloodborne.... Ostatnio nad tym myślałam, ale najpierw Andromeda... Do Soulsów mi się nie śpieszy. Bloodborne bardziej mi się podoba. Na YT to wszystko fajnie wygląda, ale jak przyjdzie w to zagrać, to pewnie skończy się mój entuzjazm haha.

      Usuń
    4. @Marta.
      RDR tak właśnie ma. Osobiście nie miałem żadnych problemów, bo uwielbiam westerny od małolata, więc wsiąkłem bardzo szybko w ten wyjątkowy klimat Dzikiego Zachodu a po skończeniu gry zrozumiałem, że mam za sobą wybitny tytuł, którego nigdy nie zapomnę.

      Co do Bloodborne'a, to dam Ci jedną małą radę. Jeśli nie lubisz gier, w których trzeba uczyć się na pamięć rozstawienia wrogów w danej lokacji a sposobów na pokonanie danego bossa uczysz się metodą prób i błędów, to omijaj gry From Software z daleka, gdyż są to tytuły, które wystawiają cierpliwość gracza na próbę i nie są przeznaczone dla kogoś, kto szybko poddaje się po niepowodzeniach.

      Usuń
    5. @squaresofter1982
      Nie poddaję się szybko, bo nie lubię przegrywać. A co do takich gier, to nie wiem. Nie grałam wcześniej w taką grę, a więc nie jestem w stanie się na ten temat wypowiedzieć. Będę mogła, jak w końcu ją odpalę.

      Usuń
    6. @Marta
      W pierwszej grze takiego typu, czyli w Demon's Souls zginąłem ponad 100 razy przy pierwszym przejściu. Jeśli Cię to nie przeraża i lubisz wyzwania to próbuj śmiało.

      Usuń
  4. Trochę mnie nie było, ale nie próżnowałem.
    Zaliczyłem Wolfenstein: New Order w opcji z wytrychami na Uberze.
    Trochę seriali, 2 pierwsze tomy "Mrocznej Wieży" Stephena Kinga i awarię własnego Samochodu.
    W tak zwanym międzyczasie dzień z dniem zaliczałem kilka dni w Personie 5.
    Zanim się obejrzałem znalazłem się w ostatnim pałacu i po ostatnim grindzie gotówki potrzebnej do stworzenia ostatnich person moje kompendium się zapełniło. Platyna. I Klasycznie pytanie: Jak żyć. :-)

    Po ochłonięciu dalej podtrzymuję moje stwierdzenie, gdzie stawiam Personę 4 nad piątką, a nie grałem w wersję golden czwórki.
    Piąta persona jest rewelacyjna, ale brakuje jej osobistej głębi poprzedniczki, co może być celowym lub nie zamysłem autorów spowodowanym umieszczeniem akcji w wielkim mieście.
    Oddam jeszcze honor P5, ponieważ dopiero za drugim przejściem grając na spokojnie doceniłem; tu staram się nie spoilerować; wyjaśnienie fabuły i jednocześnie odprawę do ostatecznej konfrontacji w tej części. Chociaż bardziej urzekł mnie monolog Teddy'ego pod koniec P4. ;-)

    Mizer

    P.S. Z newsów za jakiś czas mój przyjaciel kupuje Switch'a, a ja przejmuję jego PS4Pro.
    Będzie się grało. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś tu zawsze mile widziany. Wpadaj kiedy tylko chcesz.

      Co do Twojego pytania jak żyć po splatynowaniu Persony 5, to odpowiedź na nie jest bardzo prosta. Kup Xenoblade Chronilces X na WiiU i odezwij się jak wbijesz 750 osiągnięć dostępnych w tym jrpgu...tak za kilka lat.

      Usuń
  5. A ja dalej z Lukiem fon Fabre w Tales of the Abyss (3DS) przemierzam kontynenty. Właśnie wróciliśmy do Tataroo Valley pomierzyć częstotliwość jądra. Skłer wrócił do przygód klasy VII, poznał w Zender Gate generała Zechs'a Vandera, wujka Muellera i... Kurta. Muszę się i ja zmobilizować. Ale na razie tv zajęte bo starsza córcia wzięła się za...NioH!

    a ten kawałek nie dał mi dziś spać, Wagakki Band:
    https://www.youtube.com/watch?v=NZ8adlsHGaE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogratulować starszej córce. Niesamowita gra. Bardziej wymagająca od soulsów. Ja osobiście odbiłem się od niej w ponad połowie. Ale nie na zawsze, po nowym roku mam zamiar do niej wrócić i ją skończyć. Muzyka, klimat i walki pierwsza liga.

      Usuń
    2. No zaskoczyła mnie. Choć mogłaby najpierw zająć się Wiedźminem 1, przynajmniej by polskie słownictwo poprawiła. Albo by się nauczyła paskudnie kląć, ha ha...

      Usuń
    3. @Piotrek
      Kiedyś przecież musiałem wrócić do Cold Steel.

      Bardzo fajna muzyczka, rzekomo z nowego Guilty Geara, którego mam w folii już od paru miesięcy.

      Jeśli za Nioha wzięła się ta córka, która szlifuje hart ducha na piosenkach Miku, to ten tytuł będzie dla niej niczym kaszka z mleczkiem

      Usuń
  6. Znowu mam niewiele do napisania, bo teraz gram tylko w Nier, a konkretniej przechodzę po raz drugi, tym razem zbierając możliwie najwięcej. Zrobiłem wszystkie sidequesty w pierwszej połowie gry (które znikają, gdy przejdziesz do drugiej), teraz w part 2 czeka mnie:
    - zebranie wszystkich Words,
    - zrobienie pozostałych trzydziestu czterech sidequestów,
    - upgrade wszystkich broni.

    Trochę to zajmie i obawiam się niektórych Words, które można permanentnie przegapić, ale na 13 takich już mam 5, więc powoli do przodu. Niestety chyba nie uda się wbić 100% w tej grze i przejść prolog TitS: FC do końca listopada, ale jeszcze powalczę.

    No i gram sobie jeszcze w Final Fantasy IX, choć przyznam szczerze, że gra nudzi mnie dość mocno i nawet nie chce mi się o tym wspominać, ale już druga połowa trzeciej płyty, więc powinienem dowieźć do końca i odłożyć na półkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty