Muzyczny Kącik Squaresoftera #8

[Blog dodany na ppe.pl 27 sierpnia 2013r.]

Witajcie!
Skoro Ivo zajmie się w piątek "W co gracie w weekend" za mnie, to wykorzystam ten czas na to, aby dodać kącik z muzyką. Pomysł na to, co powinienem tym razem wybrać przyszedł w najmniej oczekiwanym miejscu, bo w grze polegającej na zabijaniu terrorystów. Poza tym CESARZ proponował dodanie kolejnych utworów z Bleacha, co postanowiłem uczynić.

Nie wiedziałem co dla niego wybrać z historii o wojowniczych shinigami, więc postanowiłem dodać wszystkie openingi z tego shounena. Miłego słuchania. Mam nadzieję, że coś się Wam spodoba.
Jeśli chcecie więcej kompozycji z tego anime, to proście o to Senixa, bo coś niedawno pisał, że przygotowuje bloga w tym kierunku. Przez to, że dodaję dziś aż 15 utworów i jest to prezent, to nie uwzględnię tego w sondzie. 15 to więcej niż 1, więc byłoby to niesprawiedliwe.

Przejdźmy teraz do właściwej części kącika. Kubbu polecał mi ostatnio Toradorę!
 
na poprawę humoru, gdyż miałem zamiar obejrzeć Fate/Zero.
Prequel Fate Stay/Night bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ale wiadomo, że niektóre smutne momenty są ciężkie do przełknięcia nawet teraz. Dlatego właśnie wspomniana już komedia miłosna miała być idealna na poprawę samopoczucia. Czuję się zobligowany wspomnieć anime o minitygrysie, bo po pierwsze boję się jej gniewu a po drugie, chciałem Wam przedstawić Vanilla Salt śpiewane przez Yui Horie.
Ta wszechstronna seiyuu nie tylko śpiewa w tej przezabawnej serii, ale również podĸłada głos jednej z jej bohaterek, a mianowicie Minori Kushiedzie.
Uwielbiam tą muzyczkę, w szczególności gdy zwrotka refrenu jest śpiewana drugi raz i dochodzi tam melodia w tle (pierwszy raz po piętnastu sekundach po rozpoczęciu i później jeszcze parę razy). Jest to pierwsze zakończenie Toradory! Yui-san jest bardzo pracowitą Japonką. Śpiewa także m.in. opening w School Rumble,
gdzie podkłada głos złotowłosej piękności Eri Sawachice. Jest także Hitomi z serii Dead or Alive,
a nawet Chie Satonaką
z Persony 4 (gra, anime). Hmm, wygląda nawet znajomo. Gdzieś ją już chyba widziałem, ale nie pamiętam gdzie? Występuje także jako Naru Narusegawa, czyli obiekt westchnień głównego bohatera w haremie zatytułowanym Love Hina, o którym już wspominałem w ostatnim Kąciku Muzycznym.
To tyle, jeśli chodzi o anime w MKS #8. Od tej pory będzie już tylko muzyka z gier, więc może osoby nie przepadające za japońską kreską znajdą poniżej coś dla siebie.

Drugim dzisiejszym utworem jest Battlefield 3 Main Theme autorstwa Johana Skugge oraz Jukki Rintamakiego z fpsa o tym samym tytule, który pojawił się w wykastrowanej wersji względem komputerów na PS3 i X360 w 2011r.
Możecie usłyszeć ten fragment podczas słynnego skoku spadochronowego w kampanii dla jednego gracza.

Kolejną moją propozycją jest alfa i omega muzyki z Legacy of Kain: Soul Reaver (PSOne 1999r., DC 2000r. oraz cyfrowa wersja z PSNu dostępna od 2009r.), czyli "Ozar Midrashim" Kurta Hartlanda. Jest to piosenka przewodnia pożerającego dusze Raziela, piosenka przewodnia samej gry, muzyka z intro, muzyka ze starcia z Kainem, a więc podsumowując, jest to utwór, który nam często towarzyszy. I dobrze!
Zauważyłem, że wiele osób czytających "W co gracie w weekend" tęskni za Razielem. Pozwólcie mi do Was dołączyć.

Zostawmy już posępne Nosgoth i przenieśmy się do Galaktyki Topniejących Potworów z Super Mario Galaxy 2 (Wii, 2010r).
Chciałem przejść kolejne Mario, pomachać anemicznie Wii Remote'm, żeby mój telewizor nie poszedł czasem na śmietnik oraz zebrać jakieś gwiazdki a później o wszystkim zapomnieć. Nic z tego. Obok "Melty Monster Galaxy" nie umiem przejść obojętnie.

Już tyle razy słyszałem tą kompozycję a ona wciąż zadziwia. To wszystko przez Ryo Nagamatsu.

Uff! Na szczęście nie zostałem pożarty przez potwory z lawy, więc zdążę jeszcze wziąć udział w wyścigach z niewyobrażalną prędkością. Najpierw wybiorę drużynę. Feisar jak zwykle. Przy czym będzie mi się dobrze leciało? Już wiem. "Tokyo" Stanton Warriors pasuje jak ulał.
Zespół SW tworzą Dominic Butler i Mark Yardley a ten breakbeatowy kawałek pochodzi z Wipeout Pulse/HD Fury.

Dobrze się bawiłem, ale skoro jak zwykle nie dotarłem do strefy Zeus, to zmienię otoczenie.
A cóż to za miejsce? Pole pełne kwiatów. Na dalszym planie ruiny jakiegoś zamku i księżyc w pełnym majestacie, obserwujący wszystko z daleka . Czy on na coś czeka? Może na wojowników, którzy dadzą  z siebie wszystko w boju? A może zezwoli na potyczkę dopiero wtedy, gdy dodany zostanie akompaniament godny takiego spotkania? Przed Wami "Moonlit Wilderness" z Tekkena 5 (PS2, 2005r.), którego autorem jest Satoru Kousaki.

Wypadałoby wreszcie wyjaśnić tytuł bloga. Niektórzy przepadli już na pierwszym filmiku, lecz ktoś z Was może dotrwał do tego momentu. Skoro jesteście tak ciekawi, to już tłumaczę o co chodzi. Czasem jest tak, że gdy gracz skończy niezliczoną ilość gier na tylu konsolach, że nawet nie pamięta ich wszystkich nazw. Dopada go znudzenie. Potrzebuje wtedy jakiegoś silnego bodźca, żeby nie stracić zainteresowania swoim hobby. To trudne, ale czasem inspiracja do poznawania kolejnych wirtualnych światów przychodzi w najmniej oczekiwanym miejscu. Wszystko zaczęło się od tego, że kumpel ściągał gry z Marketplace i została mu kasa na jeszcze jedną. Zastanawiał się nad paroma, więc poleciłem mu Raibow Six Vegas (X360, 2006r. oraz PS3, 2007r.), bo miało wysoką średnią na GameRankings (89,39%). No to zaczął w nią grać, i to od razu na realistycznym poziomie trudności, bo chciał zdobyć więcej osiągnięć przy pierwszym przejściu. Nie skończył wcześniej ani jednej gry taktycznej, więc jego narzekaniom i zgonom nie było końca. W końcu miał dość i sobie ją odpuścił. Mi nie zależało na GameScorze. Chciałem porównać jedynie RSV z jedną z najlepszych gier taktycznych, w jakie do tej pory grałem, czyli z Full Spectrum Warrior i postrzelać sobie do terrorystów.
Wychodziłem z założenia, że FSW nic nie pobije, bo to taktyczna strzelanina z najwyższej półki. Myliłem się, i to bardzo się myliłem. I choć sam w to nie wierzę, to pierwszy raz od ponad dziesięciu lat przeżyłem szok na wirtualnej scenie, pierwszy raz od pamiętnego rozpoczęcia Parasite Eve w Carnegie Hall, gdy ludzie zaczęli płonąć a ja nie wiedziałem czemu. Z jednej strony było to przerażające przeżycie a z drugiej fascynacja i ciekawość. Towarzyszyło mi pytanie: Dlaczego Aya nie płonie? Musiałem odkryć tą tajemnicę.
RSV miał być tylko kolejną strzelaniną, którą zaliczę i dodam ocenę do Encyklopedii. Coś jednak było nie tak. Myślałem, że gra będzie polegać na eliminowaniu kolejnych terrorystów w mieście, tak jak w FSW. Gdy dotarłem do Vegas zrozumiałem, że pracownicy Ubisoftu postanowili urozmaicić trochę otoczenie swojej produkcji. Kasyna, neony, ekspozycja orientalna, gdzie przygrywała charakterystyczna dla tamtego rejonu świata muzyka. Coś było zdecydowanie nie tak. Kto u licha daje operową muzykę do gry o zabijaniu ludzi?
Paul Haslinger ot co.
Grałem w Rainbow Sixa, grałem, aż dotarłem do Teatru Dantego i zupełnie mnie zamurowało. Posłuchajcie zresztą.

Podobało się komuś? Jeśli tak, to przybijcie piątkę. Jest Nas 14500.
http://www.gamespot.com/tom-clancys-rainbow-six-vegas/platform/xbox360/

Podczas dodawania bloga nie ucierpiała ani jedna Luma.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty