W co gracie w weekend? #22

[Blog został opublikowany 25 października 2013r.]

Witajcie. W co gracie w weekend? Czy są to jakieś nowe tytuły, czy raczej kończycie te, które wcześniej zaczęliście? Ja nie gram w nic nowego. Do zeszłotygodniowej listy ogrywanych przeze mnie produkcji dołączyło jedynie Uncharted 3, które przechodzę drugi raz w celu porównania grafiki z Gears of War 3.

Okazało się, że bossowie dający mi się we znaki w Lucifer's Call są opcjonalni, więc dałem sobie z nimi spokój i poszedłem dalej. Zauważyłem wielką niesprawiedliwość systemową w tym mrocznym jrpgu Atlusa. Chodzi mi mianowicie o to, że posiadając demony na poziomie zbliżonym do głównego bohatera potrzebują one około dwa razy więcej punktów doświadczenia, aby awansować na wyższy poziom i otrzymać nowe umiejętności. Prowadzi to do konieczności przeprowadzania fuzji w celu pozyskania nowych stworów, gdyż po jakimś czasie stare będą odbiegać w tym względzie od protagonisty a to w dalszej kolejności może mieć przykre konsekwencje podczas jakiegoś istotnego starcia. Trochę mi to nie pasuje, bo jednego demona nie chcę pozbyć się za nic w świecie. To wszystko przez jego Modlitwę, która nie dość, że leczy całkowicie wszystkich członków drużyny, to usuwa jeszcze na dodatek nienormalności statusowe (urok, trucizna, ogłuszenie itp.), a poza tym jest to boss, który mnie wcześniej gnębił, więc traktuję go jako jedną z moich najwspanialszych zdobyczy.

W Dark Chronicle w końcu spotkałem Monicę, czyli drugą bohaterkę czarującej gry fabularnej Level 5. Wysłuchałem jej historii i zacieram ręce na to, co się będzie działo dalej. Poza możliwością zmiany głównych bohaterów, otrzymałem także dostęp do nowej funkcji w systemie gry. Znają ją pewnie miłośnicy Suikodenów. Mogę teraz zabierać ze sobą do lochów postacie dodatkowe, które zapewniają znaczące korzyści. Mogą mi naprawić przykładowo broń lub pojazd używany do starć z silniejszymi potworami, czy rzucać bomby w przeciwników. Wszystko zależy oczywiście od tego, jakie postacie spotkam w grze i wybiorę do wsparcia. Gram raptem parę godzin, więc zbyt dużo to ich jeszcze nie mam.

W Final Fantasy X rozwijam zdrowie Animie i punkty magii ostatniej z Magicznych Sióstr. W tej sprawie nic się nie powinno zmienić do końca roku.
 
W Kingdom of Amalur: Reckoning mozolnie kroczę do przodu, wykonując od czasu do czasu jakieś drobne przysługi, bo o wątku głównym nawet nie myślę.

Przechodzę także wspomniane wcześniej Uncharted 3 i choć uważam, że wszystkie ukazujące się gry powinny mieć język polski do wyboru, to są jednak pewne rzeczy, których żadne tłumaczenie nie odda. Każdy kto grał w Oszustwo Drake'a po polsku nie dowie się, że Cutter ma w oryginale angielski akcent, co odróżnia go od reszty bohaterów.
 
Grę przechodzę na łatwym poziomie trudności, gdzie przeciwnicy rzadko trafiają Nate'a ze strzelby, stojąc obok niego, no ale poprzednie dwie części skończyłem na każdym możliwym poziomie trudności, więc z trójką postaram się zrobić podobnie. Teraz mam spacerek, później będzie płacz. Parę dni temu uważałem GoW3 za znacznie lepszy tytuł pod względem grafiki w stosunku do U3, ale po zobaczeniu drugi raz planszy we Francji cofam swoje słowa i jestem pełen podziwu dla Naughty Dog. Nie dość, że las, który przemierzamy na początku jest skąpany promieniami Słońca, to wszystko zmienia się tu jak w kalejdoskopie i nawet przez sekundę się tu nie nudziłem.

W Gearsach trzecich została zraniona moja duma, gdyż poległem w czterdziestej siódmej fali Hordy. Było tak blisko i znów zostałem sam jak palec. Gdyby graczy uciekających z rozgrywki po jednym niepowodzeniu zastępowały boty, to już dawno przeszedłbym 50 fal przeciwników a tak zastanawiam się nad przejściem drugi raz kampanii lub sprawdzeniem trybu Bestii oraz trybu Rywalizacji, gdzie Epic zablokował podobno możliwość hostowania gier wszystkim, którzy nie kupili ostatnich dlc do tej osłonostrzelaniny.

Dalej ogrywam też starusieńkie Halo 3 i chyba zaczynam powoli chorować na melancholię, gdyż wyśmiewane przeze mnie niemiłosiernie żółtodzioby (grunts) zaczynają mnie śmieszyć swoim zachowaniem.
A ten co tutaj robi? Precz z bloga wrzeszcząca jak małe dziecko łajzo.

Tryb Slayer, w którym wcale nie biega się Liną Inverse ciskającą na prawo i lewo Dragon Slave'ami bardzo mi się podoba. Niby to zwykły Deathmatch, ale gdy gracze mają do dyspozycji jedynie ostrza służące do zabijania z bliska gra się wybornie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty

W co graliście w 2023 roku?

O tym dlaczego warto mieć konsolę Xbox Series X