Anime Corner #15
squaresofter 15.05.2017, 19:10
255V
Anime corner #15
Oj, trochę minęło od
ostatniego odcinka anime cornera, ale stwierdziłem, że muszę się z Wami
podzielić wrażeniami z Attack on Titan 2 i My Hero Academia 2, tym
bardziej, że mam trochę więcej czasu na anime po skończeniu Wiedźmina 3.
[Wpis zawiera spoilery.]
[Wpis zawiera spoilery.]
Shingeki no Kyojin 2 (2017r.)
Na to, co się teraz wyczynia w tytanach czekałem od pierwszego odcinka tej serii. W końcu doszło do tego, do czego musiało dojść a mi pozostaje jedynie zbierać szczękę z ziemi.
Myślałem, że długo nie zobaczę nic podobnego do walki Erena z Annie, ale myliłem się straszliwie, bo tamta walka była jedynie wstępem do jego starcia z opancerzonym tytanem, do którego musiało dojść, wziąwszy pod uwagę wydarzenia z pierwszego odcinka, gdy Eren i jego przyjaciele stracili wszystkich bliskich po ataku tytanów na ich rodzinne miasto.
Nareszcie wiadomo kim jest kolosalny i opancerzony tytan, choć z rozmów z ludźmi, którzy są na bieżąco z mangą wiem, że jeszcze długo nie dowiem się tego, jakie motywy stały za ich atakiem z początku serii. Zresztą, kto by w ogóle myślał o takich pierdołach w trakcie takiego pojedynku?
Uważam, że Eren dopiero teraz pokazuje dlaczego jest głównym bohaterem Shingeki no Kyojin i chyba pierwszy raz walczył w tandemie z Mikasą w pełnej harmonii, bo do tej pory zachowywał się jak rozpuszczony nastolatek z problemami emocjonalnymi, który nie potrafi zapanować nad swoją ogromną siłą i fanatycznie kochająca go kruczowłosa piękność musiała czasem wbić mu trochę rozsądku w jego zakuty łeb, co ma w sobie sporo uroku, bo przy jego monstrualnym cielsku wygląda ona jak mrówka.
Bardzo spodobało mi się, że Eren używał w pojedynku gigantów technik Annie, która dawała mu kiedyś solidny wycisk w obozie treningowym. To świadczy o tym, że blondyna na pewno pojawi się jeszcze w tytanach i prawdę powiedziawszy nie mogę się doczekać tej chwili. Mam nadzieję, że dożyje do tego wydarzenia, bo jeszcze zostało raptem pięć odcinków a potem nie wiadomo ile czekania na kolejny sezon.
Mangi i tak nie zamierzam czytać, żeby przekonać się o tym, co będzie dalej. Znajdę sobie po prostu coś innego do obejrzenia.
Boku no Hero Academia 2 (2017r.)
Pierwszy sezon My Hero Academii naprawdę przypadł mi do gustu.
Cały ten proces nabierania krzepy przez Deku, aby zdobyć moc swojego idola przykuł mnie na dobre do telewizora i z zapartym tchem śledziłem jak wyśmiewany przez wszystkich utalentowanych rówieśników pokazuje im, gdzie raki zimują a w szczególności swojemu nemezis, Katsukiemu, który nie potrafi się pogodzić z tym, że w nieudaczniku, z którego ciągle kpił drzemią pokłady nieskończonej siły, z którą nawet i on musi się liczyć.
Moc Allmighta, której używanie prowadzi do przykrych reperkusji jego posiadacza to obosieczna broń, dlatego zaimponowało mi, że, aby uratować kogoś w potrzasku główny bohater musi zrobić sobie krzywdę.
To pokazuje ciężar, jaki musi unieść każdy, kto chce iść w ślady największego superbohatera.
Na ekranie telewizorów można zobaczyć tylko jego uśmiech, gdy ratuje potrzebujących, ale prawdziwa walka toczy się w sercu i myślach superbohatera, z dala od fleszy i ciekawskich dziennikarzy.
Midorya to świetny uczeń, ale dopiero w finałowej walce pierwszej serii możemy zobaczyć kim jest jego mistrz i nauczyciel. Najlepsze w pierwszych trzynastu odcinakach było dla mnie, że przy zapowiedzi kolejnego odcinka postacie z anime ciągle wykrzykują Plus Ultra i zupełnie nie wiedziałem o co z tym chodzi? Nie będę psuł zabawy komuś, kto sam chce się o tym przekonać, ale zapewniam, że warto się tego dowiedzieć.
Obecnie w drugiej serii trwa turniej mający na celu wyłonienie trzech najlepszych uczestników, ale widziałem już tyle turniejów w innych shounenach, że szokiem byłby dla mnie wynik inny niż zwycięstwo protagonisty. Tak to już bywa w anime w tym gatunku. Główny bohater zawsze pokonuje wszystkich przeciwników rzucających mu wyzwanie a potem zdobywa dziewczynę.
Idealna bajeczka dla małolatów, dlatego mój początkowy zapał do tego superbohaterskiego anime powoli słabnie, ale i tak zamierzam śledzić do końca drugi sezon.
Dziś wpis jest skromny, ale to wina Resident Evil 7, który nie daje mi spokoju. Do następnego razu.
Na to, co się teraz wyczynia w tytanach czekałem od pierwszego odcinka tej serii. W końcu doszło do tego, do czego musiało dojść a mi pozostaje jedynie zbierać szczękę z ziemi.
Myślałem, że długo nie zobaczę nic podobnego do walki Erena z Annie, ale myliłem się straszliwie, bo tamta walka była jedynie wstępem do jego starcia z opancerzonym tytanem, do którego musiało dojść, wziąwszy pod uwagę wydarzenia z pierwszego odcinka, gdy Eren i jego przyjaciele stracili wszystkich bliskich po ataku tytanów na ich rodzinne miasto.
Nareszcie wiadomo kim jest kolosalny i opancerzony tytan, choć z rozmów z ludźmi, którzy są na bieżąco z mangą wiem, że jeszcze długo nie dowiem się tego, jakie motywy stały za ich atakiem z początku serii. Zresztą, kto by w ogóle myślał o takich pierdołach w trakcie takiego pojedynku?
Uważam, że Eren dopiero teraz pokazuje dlaczego jest głównym bohaterem Shingeki no Kyojin i chyba pierwszy raz walczył w tandemie z Mikasą w pełnej harmonii, bo do tej pory zachowywał się jak rozpuszczony nastolatek z problemami emocjonalnymi, który nie potrafi zapanować nad swoją ogromną siłą i fanatycznie kochająca go kruczowłosa piękność musiała czasem wbić mu trochę rozsądku w jego zakuty łeb, co ma w sobie sporo uroku, bo przy jego monstrualnym cielsku wygląda ona jak mrówka.
Bardzo spodobało mi się, że Eren używał w pojedynku gigantów technik Annie, która dawała mu kiedyś solidny wycisk w obozie treningowym. To świadczy o tym, że blondyna na pewno pojawi się jeszcze w tytanach i prawdę powiedziawszy nie mogę się doczekać tej chwili. Mam nadzieję, że dożyje do tego wydarzenia, bo jeszcze zostało raptem pięć odcinków a potem nie wiadomo ile czekania na kolejny sezon.
Mangi i tak nie zamierzam czytać, żeby przekonać się o tym, co będzie dalej. Znajdę sobie po prostu coś innego do obejrzenia.
Boku no Hero Academia 2 (2017r.)
Pierwszy sezon My Hero Academii naprawdę przypadł mi do gustu.
Cały ten proces nabierania krzepy przez Deku, aby zdobyć moc swojego idola przykuł mnie na dobre do telewizora i z zapartym tchem śledziłem jak wyśmiewany przez wszystkich utalentowanych rówieśników pokazuje im, gdzie raki zimują a w szczególności swojemu nemezis, Katsukiemu, który nie potrafi się pogodzić z tym, że w nieudaczniku, z którego ciągle kpił drzemią pokłady nieskończonej siły, z którą nawet i on musi się liczyć.
Moc Allmighta, której używanie prowadzi do przykrych reperkusji jego posiadacza to obosieczna broń, dlatego zaimponowało mi, że, aby uratować kogoś w potrzasku główny bohater musi zrobić sobie krzywdę.
To pokazuje ciężar, jaki musi unieść każdy, kto chce iść w ślady największego superbohatera.
Na ekranie telewizorów można zobaczyć tylko jego uśmiech, gdy ratuje potrzebujących, ale prawdziwa walka toczy się w sercu i myślach superbohatera, z dala od fleszy i ciekawskich dziennikarzy.
Midorya to świetny uczeń, ale dopiero w finałowej walce pierwszej serii możemy zobaczyć kim jest jego mistrz i nauczyciel. Najlepsze w pierwszych trzynastu odcinakach było dla mnie, że przy zapowiedzi kolejnego odcinka postacie z anime ciągle wykrzykują Plus Ultra i zupełnie nie wiedziałem o co z tym chodzi? Nie będę psuł zabawy komuś, kto sam chce się o tym przekonać, ale zapewniam, że warto się tego dowiedzieć.
Obecnie w drugiej serii trwa turniej mający na celu wyłonienie trzech najlepszych uczestników, ale widziałem już tyle turniejów w innych shounenach, że szokiem byłby dla mnie wynik inny niż zwycięstwo protagonisty. Tak to już bywa w anime w tym gatunku. Główny bohater zawsze pokonuje wszystkich przeciwników rzucających mu wyzwanie a potem zdobywa dziewczynę.
Idealna bajeczka dla małolatów, dlatego mój początkowy zapał do tego superbohaterskiego anime powoli słabnie, ale i tak zamierzam śledzić do końca drugi sezon.
Dziś wpis jest skromny, ale to wina Resident Evil 7, który nie daje mi spokoju. Do następnego razu.
Komentarze
Prześlij komentarz