W co gracie w weekend? #204

squaresofter 01.06.2017, 00:07 1289V

W co gracie w weekend? #204

Cześć. Dziś mamy Dzień Dziecka, więc wypadałoby napisać coś o grach dla dzieci, dla tych starszych i dla tych młodszych. W ten weekend planuję sprawdzić osiem gier. Są to: Horizon Zero Dawn, Hatsune Miku Future Tone, Bloodborne, Radiant Historia, Guilty Gear X2 #Reload, Legend of Mana, TLoZ: Ocarina of Time oraz Sonic & Knuckles.
[Wpis zawiera spoilery oraz sporą dawkę muzyki.]
Horizon Zero Dawn (PS4, Guerrilla Games, 2017r.)
W Horizon Zero Dawn mam już za sobą odwiedziny drugiej części świata gry. Polazłem tam, żeby przejąć kontrolę nad każdą maszyną z wielką szyją, odkrywając w ten sposób całą mapę. Dzięki temu będzie mi łatwiej o orientacje w terenie oraz o wynajdywanie znajdziek na mapie, choć zbieram je raczej okazjonalnie i tak pozostanie do momentu, w którym uznam, że mogę się mierzyć z gromoszczękiem a brakuje mi jeszcze do tego kilku poziomów. 
Rozwinąłem już całe drzewko umiejętności skradankowych, więc zajmuję się teraz tym środkowym, w którym spodobała mi się koncentracja spowalniająca czas na krótką chwilę, co w znaczny sposób ułatwia walkę z robotami i polowania na te najbardziej płochliwe zwierzęta, których kości i skóry okazały się niezbędne do modernizacji ekwipunku pozwalającego na noszenie większej ilości broni, amunicji, zasobów i innych przydatnych rzeczy, bez których ciężko przeżyć w świecie, w którym nieraz trzeba wykazać się sprytem, żeby przeżyć konfrontację ze stadem latających mechanicznych ptaszysk lub zgrają zrobotyzowanych aligatorów. Same strzały to czasem zbyt mało na takie walki, więc warto od czasu do czasu przygotować też jakąś pułapkę, która podpali robota wrażliwego na ogień a nam pozostanie tylko opcja szybkiego dobicia palącego się stwora. 
Bardzo podobała mi się scena, w której Aloy 'rozmawia' z Rostem, streszczając mu co się ostatnio wydarzyło w jej życiu i co planuje dalej ze sobą zrobić. Niby jest wolna i może robić wszystko to, o czym zapragnie, ale widać jak ogromnym szacunkiem darzy swojego przybranego ojca po tym, wszystkim co ją spotkało na próbie sprawdzającej czy jest warta nosić tytuł norańskiej wojowniczki. Nie mogę jej nie lubić po tej scenie z wioski, którą własnoręcznie zbudował jej opiekun. 
Poznałem też sąsiadów szczepu nora i nie za bardzo wierzę w ich czyste intencje. Nie mam jednak zamiaru rezygnować z podróży do Miasta Słońca. Muszę poznać odpowiedzi na pytania dręczące młodą dziewczynę, no i coś czuję, że zobaczę kolejny widok zapierający dech w piersiach. 

Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega, 2016r.)
Długo rozmyslałem nad wyborem kolejnego kawałka Miku do dzisiejszego odcinka w co gracie w weekend. Zastanawiałem się nawet nad całkowitą rezygnacją z jej kolejnych występów we w co gracie, ale doszedłem do wniosku, że przecież nie gram w gry po to, by później mnie ktoś za to chwalił. Gram, bo wciąż sprawia mi to radość. Tak po prostu. Mam wszystkie trofea w tej grze od kilku miesięcy, ale przecież nagle nie przestałem przez to lubić muzyki.
Tym razem padło na NekoMimi Switch (Cat Ears Switch), bo to piosenka miła dla ucha, no i strój kotki pasuje w nim jak ulał do najbardziej znanej wokaloidki. Niekoniecznie mam na myśli ten strój z teledysku, który znajduje się poniżej, ale nawet do niego da się po jakimś czasie przyzwyczaić.
Dzieci powinny być zachwycone jej kocimi ruchami. Nie gram jakoś specjalnie długo w Future Tone w ciągu tygodnia, ale co weekend staram się odpalić tą japońską grę rytmiczną i za punkt honoru stawiam sobie wbicie przynajmniej jednego perfecta w dowolnym utworze, który wpadł mi akurat w ucho.
Uwielbiam relaksować się przy muzyce, więc obiecuję Wam, że Miku wystąpi tu jeszcze nieraz.

Bloodborne (PS4, From Software, 2015r.)
Jestem zawiedziony walką z Amygdalą w lochu kielicha. Pamiętam jak znajomy straszył mnie kiedyś tą walką, twierdząc że jest trudna, tymczasem pokonałem ją bodajże za piątym razem. Wystarczyło uderzać ją po łapach jak nic nimi nie robi albo ma je przez chwilę unieruchomione na ziemi po serii morderczych ciosów, które wyprowadza raz po raz. Jedyny trudny moment tego starcia jest wtedy, gdy Amygdala wyrywa sobie łapy i używa ich jako broni. Frontalne ataki w tej sytuacji to pewne samobójstwo, ale wystarczy zbliżyć się do jej nóg i stamtąd dalej walić ją po łapach, uważając tylko na jej skok w powietrze, którymi potrafi zabić jak już wyląduje na ziemi.
Przed nią mierzyłem się jeszcze z ognistym psem, ale i on nie stanowił dla mnie problemu. Pokonałem go za drugim razem. Z tego co kojarzę, to czeka mnie jeszcze przynajmniej jedna ciężka walka w lochu kielicha, ale na razie postanowiłem sprawdzić jeszcze inne kielichy, które są na razie niczym spacer po parku, bo inaczej nie nazwę walki z prosiakiem, którego zabijam kilkoma ciosami.
Muszę jednak dokładnie przeszukać te lochy, bo brakuje mi materiałów do aktywacji jednego z lochów. Liczę, że buszując po innych, łatwiejszych lochach, odnajdę to, czego szukam, bo nie chcę na razie sięgać po poradnik do Bloodborne'a.
Moje dwa zwycięskie pojedynki możecie zobaczyć poniżej. Nie jestem z nich jakoś specjalnie dumny,. Nieraz wyprowadzam w nich ciosy w powietrze, ale nie wzywałem nikogo do pomocy i powiem Wam,.że chyba to jest właśnie ten zastrzyk adrenaliny, którego potrzebowałem, żeby na dobre wrócić do tej gry i prawdopodobnie spędzę z nią trochę więcej czasu niż te sto sześćdziesiąt godzin, które uzbierało się do tej pory.

Radiant Historia (NDS, Atlus, 2011r.)
W ubiegły weekend ukończyłem kolejną grę Atlusa pt. Digital Devil Saga, ale to przecież nie powód, żeby w nie dalej nie grać, tym bardziej, że za muzykę w Radiant Historii  nie odpowiada Shoji Meguro, jak robi to w większości produkcji tego japońskiego studia, tylko uwielbiana przeze mnie Yoko Shimomura.
Do tej pory skończyłem następujące pozycje Atlusa:
1.Shin Megami Tensei: Persona 3 FES (PS2)
2.Shin Megami Tensei: Persona 4 (PS2)
3.Tokyo Mirage Sessions #FE (WiiU)
4.Persona 4 Arena Ultimax (PS3)
5.Shin Megami Tensei: Lucifer's Call (PS2)
6.Shin Megami Tensei: Digital Devil Saga (PS2)
7.Shin Megami Tensei: Devil Survivor (NDS)
8.Catherine (PS3)
Powyższą listę możecie potraktować jako mój prywatny ranking ulubionych gier firmy, której nieoficjalną maskotką jest Jack Frost. Stanowi ona poniekąd krótkie podsumowanie setek godzin, jakie łącznie spędziłem z powyższymi produkcjami.
Zajmijmy się teraz tym co jest tu i teraz, bo nie spocznę, póki ten ranking nie powiększy się za jakiś czas.
Uciekam od Radiant Historii już kilka lat. Teraz mówię dość. Czas wziąć się do roboty.
Przenośny jrpg na konsoli Nintendo bardzo dobrze ukrywa swoją linionowść fabularną. Pomińmy przez chwilę kwestę kilku zakończeń i skupmy się na samej rozgrywce.
Graczowi może się wydawać, że ma wybór, którą ze ścieżek podążać w RH, ale prędzej czy później dojdzie do ślepej uliczki w historii. Wtedy i tak będzie musiał skoczyć do innej linii czasowej, aby wykonać jakieś zadanie, które umożliwi mu dalszy progres na ścieżce, na której zabrnął wcześniej w ślepy zaułek.
Tym oto sposobem dochodzimy do momentu, w którym obecnie się znajduje. Marszałek Polowy Viola została wysłana w okolice Piaskowej Fortecy, aby pokonać tamtejsze wrogie wojska. Problem w tym, że to zasłona dymna, która miała osłabić obronę fortecy.
Viola opuściła fortecę i została odcięta od posiłków, więc ruszyłem jej na pomoc, wszak jest ona jednym z najbardziej zasłużonych dowódców alistelskich, która swoimi wyczynami zyskała sobie przydomek Walkiria. Postąpiłem jak człowiek i zapłaciłem za to najwyższą cenę, bo wojska gnarongskie zdobyły ważny cel woskowy w wojnie między królestwami Alistel i Gnarong, który miałem ochraniać.
Gdyby Radiant Historia była grą nieliniową, to musiałbym żyć z przykrą konsekwencją swojego wyboru a tak na szybko sprawdziłem co się stanie, gdy poświęcę Walkyrię a uratuję fortecę i wyobraźcie sobie moi mili, że to rozwiązanie również okazało się drogą donikąd. Scenarzyści zmuszają mnie do uratowania Violi oraz fortecy. I gdzie tu jest jakikolwiek wybór?
Zupełnie mi to nie przeszkadza. Za bardzo przywiązałem się do Stocke'a, Raynie, Marco i Roscha, żebym odpuścił sobie teraz ten tytuł przez takie niuanse.
Zresztą posłuchajcie pięknej muzyki z tej gry a wtedy szybko zrozumiecie, że Radiant Historia jest jedną z najbardziej nieatlusowskich gier Atlusa i sam ten fakt czyni ją dla mnie pozycją obowiązkową na liście do ogrania tytułów wyprodukowanych przez Japończyków. 

Guilty Gear X2 #Reload (PS2, Arc System Works, 2004r.)

W Guilty Gear X2 #Reload gram tym razem Solem Badguy'em, czyli zdecydowanie jedną z najsilniejszych postaci z tej dwuwymiarowej bijatyki, która wyciska ostatnie soki z czarnulki. 
Przechwałki odnośnie jego siły nie są przesadzone. Należał on kiedyś do tego samego zakonu co Ky, ale odszedł z niego i zajął się polowaniem na geary na własną rękę. Nawet jedna z najpotężniejszych istot w całym uniwersum, Jusitice, odniósł porażkę w ich bezpośredniej konfrontacji, co najlepiej pokazuje, że osoby biorące go za dobrego znajomego I-no lub restauracyjnego podpalacza same proszą się o kłopoty. Sol nie szuka guza i nie jest skory do walki, ale jak ktoś koniecznie chce zobaczyć potęgę jego ognistych ataków, to facet z opaska na głowie przecież nie będzie sobie odmawiał tej przyjemności.
Jego celem jest odnalezienie I-no i byłem w niezłym szoku, gdy zobaczyłem, że cała jej siła na niewiele się zdała przy ognistej furii Sola. To był pierwszy raz, gdy walcząc z piękną diablicą zupełnie nie bałem się się o sukces w potyczce z nią. Powiem więcej, jak trafiam na przeciwnika w GG, którego nie potrafię pokonać, to zawsze staram się jak najszybciej pokonać go niszczatorem kończącym walkę. Problem w tym, że cios zabijający Sola jest słaby. Można nim trafić tylko z bliska. Zrobiłem go w walce z I-no, ale na niewiele się to zdało, bo i tak nim nie trafiłem, ale nie przeszkodziło mi to w jej zmasakrowaniu. 
Dawno nie czułem takiej satysfakcji po całkowitym ośmieszeniu ostatniego bossa, który wcześniej napsuł mi mnóstwo krwi.
Jeśli macie ochotę na trochę metalowej muzyki to zapraszam do poniższej playlisty.  

Legend of Mana (PSone, Squaresoft, 2000r.)
Pamiętacie jak napisałem we wstępie, że mamy Dzień Dziecka?
A koro jestem dosyć dużym (i szerokim) dzieckiem  a dziś jest dzień, w którym dzieci lubią dostawać prezenty, więc nie mam zamiaru poprzestać jedynie na dwóch rpgach z japońskim rodowodem w dzisiejszym odcinku w co gracie. Mam ochotę na więcej.
Niech piękna muzyka Yoko Shimomury i baśniowy świat wymyślony dawno temu przez kwadratowych jeszcze bardziej nas zadziwi. 
Nie daruję sobie, jeśli nie ukończę w końcu tej gry. Nigdy nie ograniczałem się do gier jednej firmy, więc niech Atlus robi sobie kolejne Persony a ja zabiorę Was kolejny raz do świata, za którym tęskni niejeden starszy fan gatunku jrpg.
Tym razem opowiem Wam o tym jak niedaleko mojego domu korzenie zapuściło jakieś ogromne drzewo. Całkiem przyjazny z jego gość, gdyż poinformował mnie, że jeśli dam mu dowolne nasiona, to po paru dniach coś z nich wyrośnie. Przystałem na jego propozycję i już po paru dniach cieszyłem się z pierwszej cytrynośmiornicy zerwanej przeze mnie w Sadzie Many.
Jednak to była tylko przystawka przed daniem głównym, czyli wycieczką na Śnieżne Pola Fieg, gdzie pomogłem rozwiązać jednej osobie zagadkę śmierci brata. Jak się dowiedziałem z jego rozmowy ze śnieżną wróżką Crystalle jego brat wcale nie umarł, więc nie mógł cieszyć się towarzystwem swojej żony w zaświatach.
Spotkał go los gorszy od śmierci. Stał się śnieżnym potworem a jego brat nie mogąc pogodzić się z prawdą począł rozsiewać okropne plotki, jakoby padł ofiarą mordu z rąk lodowej wiedźmy mieszkającej w Ogrodzie Lodowych Kwiatów.
Mephianse'a chyba zaczęło później gryźć sumienie a stała się nim owa wróżka, której każde słowo było niczym sopel lodu wbity w serce. Nie mógł tak zostawić tej sprawy. Szkopuł w tym, że przecież nie mógł targnąć się na życie brata.
I tu pojawiam się ja, człowiek, którego nikt o nic nie prosi, ale jestem pierwszy gdy chodzi o zrobienie czegoś, na co nikt inny nie ma odwagi. 'Zająłem' się jego bratem i dałem mu oczekiwaną wolność. Czy czuję się z tym lepiej?Oczywiście, że nie, dlatego pognałem czym prędzej do domu, żeby zobaczyć mojego ukochanego kaktusa, za którym strasznie się stęskniłem. Mój wierny druh pisze o moich przygodach co mu się żywnie podoba, nie pytając się o moje pozwolenie, ale nigdy mnie nie opuści i zawsze potrafi sprawić, że choć na chwilę mogę zapomnieć o wszystkich okropnościach, które wyrządzam innym.
Przejdźmy teraz do muzyki, bo to co robiła kiedyś z syntezatorem Yoko Shimomura przechodzi ludzkie pojęcie.
Takie jrpgi to ja rozumiem. Właśnie za takie historie kocham Squaresoft, który stosując alegorię świata fantasy zajmował się tak naprawdę zgłębianiem tajników natury ludzkiej. Propozycję o zmianę nicka na atluser, jakie już słyszałem od innych użytkowników mogę jedynie skwitować śmiechem. Gram w gry tej drugiej firmy z czystej ciekawości. Tylko w taki sposób mogę dowiedzieć się czegoś więcej o jrpgach, które są moim ulubionym gatunkiem gier. Nie jestem też typem człowieka-chorągiewki, który zmienia zdanie co pięć minut i skoro raz postanowiłem być squaresofterem to pozostanę nim  

The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64, Nintendo EAD, 1998r.)
W Okarynie Czasu zostały mi już dwie ostatnie świątynie do zaliczenia  i będę mógł mierzyć się z Ganondorfem.
Aby poradzić sobie w Świątyni Mroku musiałem wpierw zdobyć Soczewkę Prawdy umożliwiającą widzenie tego, czego zwykłe oko nie jest w stanie zobaczyć. 
Śmiało więc można stwierdzić, że Link z poszukiwacza przygód stał się właśnie filozofem, dla którego najważniejsza jest prawda. Zauważanie niewidzialnych  dołów i tajnych przejść to teraz dla niego chleb powszedni.
Oczywiście zanim polazłem do kolejnej świątyni błąkałem się w poszukiwaniu dodatkowych ćwiartek serc i już teraz mogę oznajmić, że uda mi się wyrównać swój pierwszy rekord posiadanych serc w Okarynie Czasu.
Mam ich teraz piętnaście w  dwóch kolejnych lochach zdobędę jeszcze dwa, co da mi ich razem siedemnaście.
Zdobyłem także pięćdziesiąt złotych skulltull i raczej nie będę się za nimi dalej rozglądał.
Wystarczy, że robiłem całą masę przeróżnych rzeczy, żeby zdobyć kolejne ćwiartki. Wyswobodziłem stolarzy z gerudnońskiego więzienia, w którym straż trzymały same kobiety. Grałem dla żab koncerty na okarynie. Robiłem dziury w ziemi bombami a za przewodnika określającego ich przybliżone miejsce służyły mi wibracje w padzie. Zapalałem pochodnie w krainie zorańskiej, latałem na lilii, dzięki której zauważyłem ukrytą ćwiartkę za wodospadem w Gerudońskiej Dolinie. Cofnąłem się nawet w czasie, aby zasiać kolejną czarodziejską fasolkę, która pozwoliła mi na zdobycie dodatkowych  ćwiartek w kraterze wulkanu na Górze Śmierci.
W skrócie,oszukałem się ich za wszystkie czasy i teraz muszę komuś solidnie przetrzepać skórę w jakimś lochu, żeby to odreagować.
Trzeba się też koniecznie zastanowić nad tym, co rozbić po ukończeniu dwóch kolejnych lochów, bo Maska Prawdy, którą zdobyłem za wykonanie wszystkich misji związanych z dostarczaniem innych masek na niewiele mi się już zda. Do rekordowych osiemnastu serc brakuje mi raptem trzech ćwiartek.  

Sonic & Knuckles (SMD, Sonic Team, 1994r.)
W Sonic & Knuckles planowałem grać już półtora miesiąca temu, ale wszystko skończyło się na pobieżnym sprawdzeniu tego tytułu.
Z encyklopedii dodanej do składanki Sega Mega Drive Ultimate Collection, w którą gram z mniejszymi lub większymi przerwami od jakiegoś czasu dowiedziałem się, że Sonic the Hedgehog 3 i Sonic & Knuckles były planowane początkowo jako jedna gra. Dlatego między innymi kompozycje muzyczne z pierwszego tytułu występują też i w drugim.
Co jest przyczyną rozdzielenia tej  gry na dwie odrębne? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Firmy produkujące gry kombinowały już dwadzieścia lat temu jak zarobić najwięcej robiąc jak najmniej. 
Gdyby stać mnie było w tamtym czasie na gry, to musiałbym się poważnie zastanowić nad zakupem obu platformówek niebieskich, lecz dzisiaj, gdy dostałem w jednej składance ponad czterdzieści gier, nie widzę powodów, by na to narzekać.
Tak jak trzy poprzednie gry z jeżem,tak i ta to absolutny top oferowany w tamtych czasach przez producentów gier. Cieszę się, że mogę zobaczyć jak do Sonica dołączali nowi towarzysze, co apogeum znalazło chyba w Sonic Adventure 2 na Dreamcaście. W S&K możemy grać jeżem albo jego prześladowcą i pomagierem Doktora Robotnica z poprzedniej częsci, czyli Knucklesem, co też uczyniłem.
Były adwersarz maskotki Segi ma inne ruchy niż jego bardziej znany kolega. Potrafi się rozpędzić do zawrotnych prędkości tak jak on, ale mi najbardziej podoba się, że może szybować przez chwilę w powietrzu niczym latawiec oraz wspinać się po pionowych ścianach. 
Do systemu walki dodano również walki pościgowe za bossem, gdzie musimy gnać za psychopatycznym naukowcem, uderzać w jego pojazd, aby go uszkodzić, zważając jednocześnie, żeby nie wpaść na jakiś niebezpieczny element otoczenia a dobrze wiemy, że omijanie przeszkód w tym platformerze na  pełnym gazie do najłatwiejszych rzeczy nie należy.
Na razie gonię za nemezis Sonica co sił w nogach. Przeżyłem już płonący las, walczyłem ze śmiertelnie niebezpiecznymi ważkami i wdrapałem się na niejedną ścianę, więc nie straszne są mi nawet statki powietrzne. Zamierzam godnie pożegnać Sonica we w co gracie weekend z nadzieją, że jednak jeszcze kiedyś go u siebie ugoszczę. Nawet Miku mi o nim przypomina, więc kto wie? Bądźmy dobrej myśli, że Sonic nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w branży i przypomni się jeszcze starszym graczom, którzy spędzili z nim niejedna chwilę, gdy byli młodsi. 

To mój ostatni weekend, kiedy mam jeszcze wolny czas, więc nie powinno Was dziwić, że chcę się bawić z grami w najlepsze. Będzie dobrze jak do kolejnego odcinka w co gracie doczołgam się chociaż z dwiema-trzema grami, które dziś opisałem. 
Życzę Wam wszystkim udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty