W co gracie w weekend? #180
squaresofter 15.12.2016, 00:09
1999V
W co gracie w weekend? #180
Cześć. Po ukończeniu To
The Moon, Quake'a II i Castlevanii: Aria of Sorrow mam trochę więcej
czasu na granie, ale z jednym wyjątkiem gram w to co wcześniej, bo chcę
wycisnąć więcej z posiadanych gier i przetestować w ten weekend swoją
podzielność uwagi. Dziś w menu: Doom 3, Clannad HD, Tokyo Mirage
Sessions #FE, Steins;Gate 0, Hatsune Miku Project: DIVA: Future Tone,
Resident Evil i Phantasy Star.
[Wpis zawiera spoilery.]
[Wpis zawiera spoilery.]
Doom 3 (PC, Id Software, 2004r.)
W Dooma 3 gram dzięki uprzejmości bigbirda.
Po skończeniu Quake'a II wziąłem się od razu za kolejną grę od ojców dzisiejszych strzelanin pierwszoosobowych, czyli za Dooma 3 wyprodukowanego porzez Id Software. Skończyłem tą pozycję parę lat temu na Xboxie, ale skoro mam już komputer, na którym mogę sprawdzić tą niezwykle kontrowersyjną część cyklu o walce uzbrojonego po zęby marine z potworami z piekła rodem w pełnej krasie, to nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności.
Niby konsole decydują o tym kiedy zaczyna się nowa generacja, ale Doom 3, który tkwi jeszcze w szóstej generacji robi na mnie znacznie większe wrażenie na ustawieniach ultra niż choćby Perfect Dark Zero z X360.
Może to nie wynika wcale z faktu, że Doom 3 ma lepszą grafikę. Po prostu podoba mi się, że flagowa seria od Id skręciła trochę w kierunku survival horroru. Muzyka w Doomie 3 nie dorównuje tej z dwóch pierwszych części cyklu, ale gdy gram na słuchawkach późną nocą to czuję się nieswojo, gdy w każdym ciemnym zakamarku może kryć się coś, co zaraz na mnie znienacka wyskoczy.
Zmiana klimatu serii oraz to, że nie da się używać latarki i strzelać jednocześnie do potworów to chyba dwa największe zarzuty w stosunku do trójki. Zupełnie nie rozumiem tych pretensji, ale to pewnie przez to, że Doom 3 jak na swoje czasy miał bardzo dobrą oprawę graficzną a jej autorzy podczas jej kreacji przywiązywali ogromną wagę do szczegółów.
Za port Dooma 3 z komputerów na Xboxa odpowiadało studio o nazwie Vicarious Visions i spisało się na medal, ale nie oszukujmy się, Doom 3, jak większość gier Id Software, był pisany pod pecety i to właśnie na tej platformie gra się w ten tytuł w najbardziej komfortowych warunkach. Wyższa rozdzielczość, bardziej płynna gra, wygładzanie krawędzi razy 16 i intuicyjne sterowanie to jest to, co Kwadraty lubią najbardziej.
Wiem, że wielu graczy podziwia takie serie jak Half-Life za jej głębię, nietuzinkowych bohaterów, humor i silnik fizyczny, ale mi do szczęścia potrzeba naprawdę niewiele. Setting sf, akcja gry tocząca się się na Marsie w 2145r. oraz w pełni naładowana strzelba, z której mogę strzelić jakiejś maszkarze prosto w ryj to wszystko czego mi potrzeba. Jestem prostym człowiekiem, więc preferuję także rozrywkę dla prostych ludzi.
Clannad HD (PC, Key, 2015r.)
W Clannadzie Tomoyo wciąż daje wycisk Sunoharze, no ale nic dziwnego, skoro ten głupek chciał pożyczyć od niej jej cycki i pójść z nią do męskiej toalety, bo przecież Tomoyo to chłopak a chłopak chłopakowi nie odmawia w takiej sytuacji. Na życzenie nękanej dziewczyny przekonałem go, żeby dał sobie spokój z tymi końskimi zalotami, bo wcale nie są śmieszne dla innych.
O dziwo, posłuchał, ale i tak nie uchroniło go to przed kolejnymi pobiciami ze strony innych dziewczyn. Jedna z sióstr Fujibayashi, Kyou, której zwierzaczek przyszedł pod szkołę stałby się ofiarą głupoty blondyna, ale jedno mocne uderzenie od zaniepokojonej dziewczyny wybiło mu z głowy głupie pomysły.
Jest niedziela, dwudziestego kwietnia a ja nie wiem gdzie jest Tomoyo. Ostatni dzień tygodnia jest dniem wolnym od zajęć lekcyjnych, więc postanowiłem udać się na spacer do miasta. Spotkałem tam pracownika budowlanego, którego jakiś facet oskarżył o zniszczenie jego samochodu. Jak się później okazało winowajcą całego zamieszania był kot, który spadł na maskę samochodu rozzłoszczonego właściciela samochodu. Ów właściciel spuścił jednak z tonu, gdy prawda wyszła na jaw.
Niesłusznie oskarżony budowlaniec ma na imię Yoshino. Chciał, żebym mu pomógł w pracy. Zajmuje się stawianiem latarń przy drodze. Zgodziłem się i zostałem sowicie wynagrodzony za swój wysiłek.
Yoshino wydawał mi się kimś znajomym, więc udałem się w tej sprawie do Sunohary a ten w mig skojarzył, że jest to były muzyk, za którym przepada jego siostra.
Nie to jednak było zaskakujące w całej tej sprawie. Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że ten gamoń ma rodzeństwo?
W tej chwili poszedłem z nim odszukać byłego piosenkarza. Sunohara chce odzyskać płyty z jego muzyką, które przez przypadek zniszczyłem a autograf od gwiazdy może mu się przydać do pertraktacji w jakichś interesach z siostrą.
Jednym słowem: NUDA!!!.
Gdzie jest moja waifu? Muszę wrócić do szkoły i zagadać coś z jakąkolwiek przedstawicielką płci pięknej. Inaczej umrę.
Tokyo Mirage Sessions #FE (WiiU, Atlus, 2016r.)
Wróciłem do Tokyo Mirage Sessions #FE, bo od jakiegoś czasu stałem w martwym punkcie w fabule i chciałem to zmienić, ale po cenzurze, której uświadczyłem w grze ogarnęła mnie wielka złość.
Wystarczy, że oglądałem kiedyś ocenzurowanego Dragon Balla Z oraz Naruto i od tamtej pory mam jej serdecznie dość. Uważam, że zakrywanie wdzięków bohaterek takich jak Tsubasa i Kiria to zbrodnia przeciw ludzkości, no dobra zbrodnia przeciwko pięknu kobiecego ciała, ale nie zmienia to faktu, że takim praktykom mówię stanowczo: Nie.
Teraz już wiem dlaczego taki Wiedźmin nie pojawił się nigdy na konsoli firmy z Kioto, której zaściankowość mnie przeraża. Pewnie w Wiedźminie na konsoli Nintendo wycięto by wszystkie sceny seksu i goliznę, bo nie daj Boże jeszcze jakieś dziecko by ją zobaczyło. Świetnie, to pewnie gdyby zawitał tam Kratos, to z God of War'ów pewnie zniknęłaby krew albo zmieniła swoją barwę na zieloną, jak to miało miejsce w klasycznych odsłonach gier z serii Silent Hill lub Resident Evil wydawanych w Niemczech.
Co to ma niby być? Średniowiecze? Wybaczcie, ale muszę odreagować. Sceniczny debiut Tsubasy, dwa utwory jej starszej koleżanki oraz kilka podkładów muzycznych z jprga, którego nazwa powinna brzmieć raczej Tokyo Censorship Sessions powinno mi w tym pomóc.
Zamiast chwalić ten rzadki diament muszę pisać o nim takie przykre rzeczy. Niech to szlag!
A tak bardzo podoba mi się odblokowywanie kolejnych piosenek czy to dzięki postępom fabularnym w grze fabularnych, czy to dzięki zacieśnianiu więzi z poszczególnymi członkami drużyny gwiazd, które w dzień bawią publiczność a kiedy indziej młócą potwory, że aż miło.
Takie rozwiązanie systemowe odpowiada mi zdecydowanie bardziej niż odblokowywanie najsilniejszej Persony za maksymalizację danej więzi społecznościowej, bo po kilku godzinach i tak zdobędę lepsze Persony od tych najmocniejszych w danej arkanie. Wystarczy dobrze przejrzeć efekty danej fuzji i voila.
Mam już kilkanaście godzin na liczniku w TMS#FE. Na razie pomogłem w rozwiązaniu problemu rodzinnego Tsubasy i poznałem lepiej Koumę, który jest zafascynowany opowieściami o bohaterach w stylu Power Rangers. Kiria lub pluszowe zabawki a pomocna Tiki, która jest bytem wirtualnym wzorowanym na Miku Hatsune martwi się nawet o swoich fanów, którzy tworzą dla niej nową zawartość rozpowszechnianą dalej w internecie.
To jednak tylko początek. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie poznałem jeszcze wszystkich bohaterów tego showbiznesowego jrpga i wciąż nie wiem dlaczego partnerzy bohaterów, którzy użyczają im swojej siły stracili pamięć? Mam nadzieję, że wcześniej czy później się tego dowiem.
Steins;Gate 0 (PS4, 5pb + Nitroplus, 2016r.)
W Steins;Gate 0 w końcu zaczyna się dziać coś ciekawego.
Mam pewien problem ze S;G 0, gdyż spodziewałem się, że w tej grze głównym bohaterem będzie dalej Okarin, tak jak to miało miejsce w pierwszej odsłonie S;G, tymczasem ta japońska gra z gatunku visual novel odeszła od tak prowadzonej narracji i byłem już w sytuacjach, gdy przebieg wypadków obserwowałem z oczu Suzuhy, Maho i koleżanki Mayuri, Fubuki.
Spotkałem się już z opiniami, że nowi bohaterowie w grze nie dorównują tym z oryginału. Czy się z tym zgadzam? Niekoniecznie. Tak jak już wspominałem polubiłem Maho i przyzwyczaiłem się już nawet do jej kompleksu niższości względem jej nieżyjącej koleżanki po fachu, Kurisu.
Z trzech koleżanek Mayuri, które mają fioła na punkcie zlotów fanów mangi/anime oraz cosplayu jedna z nich to praktycznie kopia Chie Satonaki z Persony 4 (wystarczy spojrzeć na zdjęcie wyżej). Druga nie zrobiła na mnie zbyt wielkiego wrażenia, natomiast natychmiast polubiłem Yuki Amane, czyli przyszłą matkę Suzuhy i żonę Daru.
Jest na czym oko zawiesić i doprawdy nie wiem jak pocieszny grubas, który siedzi tylko przed komputerem, wcina samo niezdrowe żarcie i pewnie bez przerwy prowadzi w myślach rozmowy na temat tego, która z jego wirtualnych waifu jest najpiękniejsza wyrwał taką laskę? Ten pasek, ta sukienka, ten beret, te...
Daru, mistrzu, ucz mnie.
Suzuha unika swojej przyszłej matki, bo boi się wywołać paradoks czasowy swoimi działaniami. Wciąż ma przed oczami moment, gdy jej przyszła rodzicielka została rozerwana na strzępy przez drona bojowego, gdy zasłoniła ją swym własnym ciałem ratując jej życie.
Czy przykładowo Wy poinformowalibyście kogoś bliskiego o jego niechybnej śmierci? To czysto hipotetyczna sytuacja, ale obcowanie z kimś komu przeznaczona jest śmierć na pewno nie byłoby łatwe dla kogokolwiek z nas. Suzuha jest bezsilna. Wie, że jeśli Okarin będzie dalej bezczynny to wybuchnie Trzecia Wojna Światowa. Nie potrafi jednak przekonać go do swoich racji. Jest w potrzasku niemocy. Wspiera swojego przyszłego ojca, który stara się sam zbudować maszynę czasu, jednak nie widać żadnych długofalowych efektów jego prac.
Odnoszę wrażenie, że bez zrozpaczonego Rintaro to niemożliwe. Mu jednak zależy na czym innym. Coraz bardziej zatraca się w rozmowach z wirtualną Kurisu, starając się odnaleźć w niej odrobinę swojej utraconej miłości a sztuczna inteligencja o nazwie Amadeusz coraz śmielej sobie znim poczyna. Wydzwania do niego, ma różne zachcianki itd. Jedną z nich jest zobaczenie na własne oczy słynnego laboratorium, więc jej jedyny kompan przystaje na jej prośbę, choć stara się ukryć fakt jej istnienia przed znajomymi z ich wspólnego miejsca schadzek.
Jak to się dalej wszystko potoczy nie mam zielonego pojęcia, a żeby wydawać ostateczne sądy na temat samej historii jest jeszcze zbyt wcześnie, wszak pierwsze Steins;Gate doceniłem dopiero po obejrzeniu czterech z sześciu zakończeń gry.
Hatsune Miku Project DIVA: Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega, 2016r.)
Ostatnio ostro przycisnąłem Future Tone i na chwilę obecną brakuje mi jeszcze tylko 34 perfectów ze 149 na łatwym poziomie. Gdy tylko załatwię tą sprawę, to wezmę się w końcu na poważnie za tego piosenkowego behemota. Odblokowanie wszystkich strojów i piosenek dostępnych na najłatwiejszym poziomie traktuję jako dłuższy trening, po którym na samą myśl o ekstremalnym poziomie robi mi się słabo. Jak do tej pory nie potrafię zaliczyć nawet dwudziestu procent dowolnego utworu na tak wysokim poziomie trudności.
Oczywiście nie byłbym bym sobą, gdybym nie zaprezentował Wam kolejnych piosenek z tej produkcji. Tym razem nie chciało mi się nawet szukać ich angielskich wersji, bo podczas rozgrywki, gdy gracz jest bombardowany nutkami pojawiającymi się z każdej strony ekranu, i tak nie ma czasu na wsłuchiwanie się w sens słów śpiewanych przez vocaloidy.
Na pierwszy ogień idzie dziś So Much Loving You. Ten niezwykle dynamiczny kawałek został wzięty z wersji automatowej Hatsune Miku. Dodaję go dziś, bo ta melodia bardzo szybko wpada w tempo a poza tym co dwie rozśpiewane i roztańczone Miku to nie jedna.
Nostalogic od Meiko to czysty fanserwis. Oj, może pierwsza vocaloidka nie ma tak dobrego głosu jak Miku, ale zdecydowanie ma czym się pochwalić. To jeden z pierwszych kawałków w Hatsune Miku Project DIVA f z PS3, które zaliczyłem na poziomie ekstremalnym.
Natomiast jako trzeci dzisiejszy utwór proponuję Senbonzakurę, bo występują w nim wszystkie wirtualne gwiazdy. To jeden z kilku ostatnich utworów, w których nie udało mi się zdobyć perfekcyjnej noty na poziomie trudnym we wspomnianej akapit wyżej grze a wierzcie mi, próbowałem to zrobić ponad sto kilkadziesiąt razy. Dwa razy zaliczyłem nawet najtrudniejszy fragment z końca piosenki, ale popełniłem błędy gdzie indziej i nic to nie dało. Zawiodłem. Wstydzę się tego, ale widziałem ten klip już tyle razy, że stał się on dla mnie wizytówką moich muzycznych przygód z Miku, więc nie wymienienie go we w co gracie w weekend byłoby dla mnie wielkim dyshonorem.
Resident Evil (PS4, Capcom, 2015r.)
W Residencie jestem już w laboratorium na końcu gry, więc w ten weekend przejdę ten remaster już trzeci raz. Tym razem Barry nie będzie mi towarzyszył w ucieczce z upiornej posiadłości. Był zdrajcą i zginął jak zdrajca. Poza tym jego magnum na pewno mi się przyda do kolekcji broni. W walce o przetrwanie przetrwają tylko najsilniejsi...albo Ci, co wyglądają seksownie w szturmówkach.
Zanim skończę grę, chcę w końcu dostać trofeum za odwiedzenie wszystkich pomieszczeń w grze i zebranie w nich wszystkich przedmiotów. Mogłem zrobić to już wcześniej, korzystając z któregoś z poprzednich zapisów stanu gry z końca gry, ale nie potrafię sobie odmówić tej wielkiej przyjemności jaką jest kolejne przejście tego klasyka wśród survival horrorów. Pijak czuję potrzebę wypicia wódki. Nimfomanka ma potrzebę uprawiania seksu. Kłamca nie przeżyje bez kłamstw a ja nie dam sobie rady, jeśli od czasu do czasu nie skończę tej pozycji.
Toporne sterowanie, które razi wielu młodszych graczy zupełnie mi nie przeszkadza. Te powtarzane w kółko przejścia gry mają sprawić, żebym zapamiętał jak najlepiej tą pozycję, zanim wezmę się za próbę jej ukończenia poniżej pięciu godzin. Łatwe to nie będzie. Muszę wpierw ustalić jakich przedmiotów nie brać ze sobą, bo zbieranie roślin leczniczych i amunicji konsumuje zbyt dużo czasu a muszę to tak dobrze rozegrać, żeby uciąć aż dwie godziny z rozgrywki.
Phantasy Star (SMS, Sega, 1988r.)
W Phantasy Star szwendam się obecnie po lodowej planecie Dezoris.
Nie było tam łatwo dotrzeć, zważywszy na to, że przez jakieś ostatnie dwa tygodnie błąkałem się po świecie gry nie wiedząc co mam zrobić. Łaziłem po lawie, walczyłem z coraz groźniejszymi oponentami, raz zajrzałem nawet do Wieży Meduzy, odwiedzałem coraz to nowsze mieściny, słuchałem wskazówek spotykanej ludności, przekupywałem nawet colą tych najbardziej opornych, ale dalej nie potrafiłem rozgryźć tego, co powinienem aktualnie zrobić. Jak się okazało, szukałem asystenta profesora, któremu wcześniej pomogłem. Pomocnik był bardzo blisko, ale nie, ja musiałem się włóczyć wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba. Najciemniej jest zawsze pod latarnią.
Pewnie zaraz zaczniecie się ze mnie śmiać, ale moje spacery nie poszły na marne, bo w każdej nowej osadzie kupowałem unikatowe przedmioty i jak się okazuję, kupiłem również taki, dzięki któremu odnalazłem robota pokładowego w kupie złomu i teraz mogę podróżować po kosmosie dzięki własnemu pojazdowi kosmicznemu zbudowanemu specjalnie dla mnie przez dobrotliwego naukowca. Właśnie w ten sposób dotarłem na planetę pokrytą śniegiem. Jeszcze nie wiem po co tu przybyłem, ale zbieram obecnie na bardzo kosztowny przedmiot pozwalający na kopanie w lodzie i wiem, że prędzej czy później na pewno skorzystam z czegoś tak przydatnego.
Tymczasem pożegnam się z Wami moim ulubionym podkładem muzycznym, zaraz po tym z menu głównego Phantasy Star. Sega Master System to tylko sprzęt ośmiobitowy a i tak dało się na nim zaprogramować takie wpadające w ucho melodie jak ta z Wieży Meduzy.
Kiedyś pójdę do tej Meduzy i spiorę ją na kwaśne jabłko...i mam nadzieję, że będę błądził w jej wieży bardzo długo, bo uwielbiam tą muzykę.
To tyle na dziś ode mnie. Do następnego razu.
W Dooma 3 gram dzięki uprzejmości bigbirda.
Po skończeniu Quake'a II wziąłem się od razu za kolejną grę od ojców dzisiejszych strzelanin pierwszoosobowych, czyli za Dooma 3 wyprodukowanego porzez Id Software. Skończyłem tą pozycję parę lat temu na Xboxie, ale skoro mam już komputer, na którym mogę sprawdzić tą niezwykle kontrowersyjną część cyklu o walce uzbrojonego po zęby marine z potworami z piekła rodem w pełnej krasie, to nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności.
Niby konsole decydują o tym kiedy zaczyna się nowa generacja, ale Doom 3, który tkwi jeszcze w szóstej generacji robi na mnie znacznie większe wrażenie na ustawieniach ultra niż choćby Perfect Dark Zero z X360.
Może to nie wynika wcale z faktu, że Doom 3 ma lepszą grafikę. Po prostu podoba mi się, że flagowa seria od Id skręciła trochę w kierunku survival horroru. Muzyka w Doomie 3 nie dorównuje tej z dwóch pierwszych części cyklu, ale gdy gram na słuchawkach późną nocą to czuję się nieswojo, gdy w każdym ciemnym zakamarku może kryć się coś, co zaraz na mnie znienacka wyskoczy.
Zmiana klimatu serii oraz to, że nie da się używać latarki i strzelać jednocześnie do potworów to chyba dwa największe zarzuty w stosunku do trójki. Zupełnie nie rozumiem tych pretensji, ale to pewnie przez to, że Doom 3 jak na swoje czasy miał bardzo dobrą oprawę graficzną a jej autorzy podczas jej kreacji przywiązywali ogromną wagę do szczegółów.
Za port Dooma 3 z komputerów na Xboxa odpowiadało studio o nazwie Vicarious Visions i spisało się na medal, ale nie oszukujmy się, Doom 3, jak większość gier Id Software, był pisany pod pecety i to właśnie na tej platformie gra się w ten tytuł w najbardziej komfortowych warunkach. Wyższa rozdzielczość, bardziej płynna gra, wygładzanie krawędzi razy 16 i intuicyjne sterowanie to jest to, co Kwadraty lubią najbardziej.
Wiem, że wielu graczy podziwia takie serie jak Half-Life za jej głębię, nietuzinkowych bohaterów, humor i silnik fizyczny, ale mi do szczęścia potrzeba naprawdę niewiele. Setting sf, akcja gry tocząca się się na Marsie w 2145r. oraz w pełni naładowana strzelba, z której mogę strzelić jakiejś maszkarze prosto w ryj to wszystko czego mi potrzeba. Jestem prostym człowiekiem, więc preferuję także rozrywkę dla prostych ludzi.
Clannad HD (PC, Key, 2015r.)
W Clannadzie Tomoyo wciąż daje wycisk Sunoharze, no ale nic dziwnego, skoro ten głupek chciał pożyczyć od niej jej cycki i pójść z nią do męskiej toalety, bo przecież Tomoyo to chłopak a chłopak chłopakowi nie odmawia w takiej sytuacji. Na życzenie nękanej dziewczyny przekonałem go, żeby dał sobie spokój z tymi końskimi zalotami, bo wcale nie są śmieszne dla innych.
O dziwo, posłuchał, ale i tak nie uchroniło go to przed kolejnymi pobiciami ze strony innych dziewczyn. Jedna z sióstr Fujibayashi, Kyou, której zwierzaczek przyszedł pod szkołę stałby się ofiarą głupoty blondyna, ale jedno mocne uderzenie od zaniepokojonej dziewczyny wybiło mu z głowy głupie pomysły.
Jest niedziela, dwudziestego kwietnia a ja nie wiem gdzie jest Tomoyo. Ostatni dzień tygodnia jest dniem wolnym od zajęć lekcyjnych, więc postanowiłem udać się na spacer do miasta. Spotkałem tam pracownika budowlanego, którego jakiś facet oskarżył o zniszczenie jego samochodu. Jak się później okazało winowajcą całego zamieszania był kot, który spadł na maskę samochodu rozzłoszczonego właściciela samochodu. Ów właściciel spuścił jednak z tonu, gdy prawda wyszła na jaw.
Niesłusznie oskarżony budowlaniec ma na imię Yoshino. Chciał, żebym mu pomógł w pracy. Zajmuje się stawianiem latarń przy drodze. Zgodziłem się i zostałem sowicie wynagrodzony za swój wysiłek.
Yoshino wydawał mi się kimś znajomym, więc udałem się w tej sprawie do Sunohary a ten w mig skojarzył, że jest to były muzyk, za którym przepada jego siostra.
Nie to jednak było zaskakujące w całej tej sprawie. Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że ten gamoń ma rodzeństwo?
W tej chwili poszedłem z nim odszukać byłego piosenkarza. Sunohara chce odzyskać płyty z jego muzyką, które przez przypadek zniszczyłem a autograf od gwiazdy może mu się przydać do pertraktacji w jakichś interesach z siostrą.
Jednym słowem: NUDA!!!.
Gdzie jest moja waifu? Muszę wrócić do szkoły i zagadać coś z jakąkolwiek przedstawicielką płci pięknej. Inaczej umrę.
Tokyo Mirage Sessions #FE (WiiU, Atlus, 2016r.)
Wróciłem do Tokyo Mirage Sessions #FE, bo od jakiegoś czasu stałem w martwym punkcie w fabule i chciałem to zmienić, ale po cenzurze, której uświadczyłem w grze ogarnęła mnie wielka złość.
Wystarczy, że oglądałem kiedyś ocenzurowanego Dragon Balla Z oraz Naruto i od tamtej pory mam jej serdecznie dość. Uważam, że zakrywanie wdzięków bohaterek takich jak Tsubasa i Kiria to zbrodnia przeciw ludzkości, no dobra zbrodnia przeciwko pięknu kobiecego ciała, ale nie zmienia to faktu, że takim praktykom mówię stanowczo: Nie.
Teraz już wiem dlaczego taki Wiedźmin nie pojawił się nigdy na konsoli firmy z Kioto, której zaściankowość mnie przeraża. Pewnie w Wiedźminie na konsoli Nintendo wycięto by wszystkie sceny seksu i goliznę, bo nie daj Boże jeszcze jakieś dziecko by ją zobaczyło. Świetnie, to pewnie gdyby zawitał tam Kratos, to z God of War'ów pewnie zniknęłaby krew albo zmieniła swoją barwę na zieloną, jak to miało miejsce w klasycznych odsłonach gier z serii Silent Hill lub Resident Evil wydawanych w Niemczech.
Co to ma niby być? Średniowiecze? Wybaczcie, ale muszę odreagować. Sceniczny debiut Tsubasy, dwa utwory jej starszej koleżanki oraz kilka podkładów muzycznych z jprga, którego nazwa powinna brzmieć raczej Tokyo Censorship Sessions powinno mi w tym pomóc.
Zamiast chwalić ten rzadki diament muszę pisać o nim takie przykre rzeczy. Niech to szlag!
A tak bardzo podoba mi się odblokowywanie kolejnych piosenek czy to dzięki postępom fabularnym w grze fabularnych, czy to dzięki zacieśnianiu więzi z poszczególnymi członkami drużyny gwiazd, które w dzień bawią publiczność a kiedy indziej młócą potwory, że aż miło.
Takie rozwiązanie systemowe odpowiada mi zdecydowanie bardziej niż odblokowywanie najsilniejszej Persony za maksymalizację danej więzi społecznościowej, bo po kilku godzinach i tak zdobędę lepsze Persony od tych najmocniejszych w danej arkanie. Wystarczy dobrze przejrzeć efekty danej fuzji i voila.
Mam już kilkanaście godzin na liczniku w TMS#FE. Na razie pomogłem w rozwiązaniu problemu rodzinnego Tsubasy i poznałem lepiej Koumę, który jest zafascynowany opowieściami o bohaterach w stylu Power Rangers. Kiria lub pluszowe zabawki a pomocna Tiki, która jest bytem wirtualnym wzorowanym na Miku Hatsune martwi się nawet o swoich fanów, którzy tworzą dla niej nową zawartość rozpowszechnianą dalej w internecie.
To jednak tylko początek. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie poznałem jeszcze wszystkich bohaterów tego showbiznesowego jrpga i wciąż nie wiem dlaczego partnerzy bohaterów, którzy użyczają im swojej siły stracili pamięć? Mam nadzieję, że wcześniej czy później się tego dowiem.
Steins;Gate 0 (PS4, 5pb + Nitroplus, 2016r.)
W Steins;Gate 0 w końcu zaczyna się dziać coś ciekawego.
Mam pewien problem ze S;G 0, gdyż spodziewałem się, że w tej grze głównym bohaterem będzie dalej Okarin, tak jak to miało miejsce w pierwszej odsłonie S;G, tymczasem ta japońska gra z gatunku visual novel odeszła od tak prowadzonej narracji i byłem już w sytuacjach, gdy przebieg wypadków obserwowałem z oczu Suzuhy, Maho i koleżanki Mayuri, Fubuki.
Spotkałem się już z opiniami, że nowi bohaterowie w grze nie dorównują tym z oryginału. Czy się z tym zgadzam? Niekoniecznie. Tak jak już wspominałem polubiłem Maho i przyzwyczaiłem się już nawet do jej kompleksu niższości względem jej nieżyjącej koleżanki po fachu, Kurisu.
Z trzech koleżanek Mayuri, które mają fioła na punkcie zlotów fanów mangi/anime oraz cosplayu jedna z nich to praktycznie kopia Chie Satonaki z Persony 4 (wystarczy spojrzeć na zdjęcie wyżej). Druga nie zrobiła na mnie zbyt wielkiego wrażenia, natomiast natychmiast polubiłem Yuki Amane, czyli przyszłą matkę Suzuhy i żonę Daru.
Jest na czym oko zawiesić i doprawdy nie wiem jak pocieszny grubas, który siedzi tylko przed komputerem, wcina samo niezdrowe żarcie i pewnie bez przerwy prowadzi w myślach rozmowy na temat tego, która z jego wirtualnych waifu jest najpiękniejsza wyrwał taką laskę? Ten pasek, ta sukienka, ten beret, te...
Daru, mistrzu, ucz mnie.
Suzuha unika swojej przyszłej matki, bo boi się wywołać paradoks czasowy swoimi działaniami. Wciąż ma przed oczami moment, gdy jej przyszła rodzicielka została rozerwana na strzępy przez drona bojowego, gdy zasłoniła ją swym własnym ciałem ratując jej życie.
Czy przykładowo Wy poinformowalibyście kogoś bliskiego o jego niechybnej śmierci? To czysto hipotetyczna sytuacja, ale obcowanie z kimś komu przeznaczona jest śmierć na pewno nie byłoby łatwe dla kogokolwiek z nas. Suzuha jest bezsilna. Wie, że jeśli Okarin będzie dalej bezczynny to wybuchnie Trzecia Wojna Światowa. Nie potrafi jednak przekonać go do swoich racji. Jest w potrzasku niemocy. Wspiera swojego przyszłego ojca, który stara się sam zbudować maszynę czasu, jednak nie widać żadnych długofalowych efektów jego prac.
Odnoszę wrażenie, że bez zrozpaczonego Rintaro to niemożliwe. Mu jednak zależy na czym innym. Coraz bardziej zatraca się w rozmowach z wirtualną Kurisu, starając się odnaleźć w niej odrobinę swojej utraconej miłości a sztuczna inteligencja o nazwie Amadeusz coraz śmielej sobie znim poczyna. Wydzwania do niego, ma różne zachcianki itd. Jedną z nich jest zobaczenie na własne oczy słynnego laboratorium, więc jej jedyny kompan przystaje na jej prośbę, choć stara się ukryć fakt jej istnienia przed znajomymi z ich wspólnego miejsca schadzek.
Jak to się dalej wszystko potoczy nie mam zielonego pojęcia, a żeby wydawać ostateczne sądy na temat samej historii jest jeszcze zbyt wcześnie, wszak pierwsze Steins;Gate doceniłem dopiero po obejrzeniu czterech z sześciu zakończeń gry.
Hatsune Miku Project DIVA: Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega, 2016r.)
Ostatnio ostro przycisnąłem Future Tone i na chwilę obecną brakuje mi jeszcze tylko 34 perfectów ze 149 na łatwym poziomie. Gdy tylko załatwię tą sprawę, to wezmę się w końcu na poważnie za tego piosenkowego behemota. Odblokowanie wszystkich strojów i piosenek dostępnych na najłatwiejszym poziomie traktuję jako dłuższy trening, po którym na samą myśl o ekstremalnym poziomie robi mi się słabo. Jak do tej pory nie potrafię zaliczyć nawet dwudziestu procent dowolnego utworu na tak wysokim poziomie trudności.
Oczywiście nie byłbym bym sobą, gdybym nie zaprezentował Wam kolejnych piosenek z tej produkcji. Tym razem nie chciało mi się nawet szukać ich angielskich wersji, bo podczas rozgrywki, gdy gracz jest bombardowany nutkami pojawiającymi się z każdej strony ekranu, i tak nie ma czasu na wsłuchiwanie się w sens słów śpiewanych przez vocaloidy.
Na pierwszy ogień idzie dziś So Much Loving You. Ten niezwykle dynamiczny kawałek został wzięty z wersji automatowej Hatsune Miku. Dodaję go dziś, bo ta melodia bardzo szybko wpada w tempo a poza tym co dwie rozśpiewane i roztańczone Miku to nie jedna.
Nostalogic od Meiko to czysty fanserwis. Oj, może pierwsza vocaloidka nie ma tak dobrego głosu jak Miku, ale zdecydowanie ma czym się pochwalić. To jeden z pierwszych kawałków w Hatsune Miku Project DIVA f z PS3, które zaliczyłem na poziomie ekstremalnym.
Natomiast jako trzeci dzisiejszy utwór proponuję Senbonzakurę, bo występują w nim wszystkie wirtualne gwiazdy. To jeden z kilku ostatnich utworów, w których nie udało mi się zdobyć perfekcyjnej noty na poziomie trudnym we wspomnianej akapit wyżej grze a wierzcie mi, próbowałem to zrobić ponad sto kilkadziesiąt razy. Dwa razy zaliczyłem nawet najtrudniejszy fragment z końca piosenki, ale popełniłem błędy gdzie indziej i nic to nie dało. Zawiodłem. Wstydzę się tego, ale widziałem ten klip już tyle razy, że stał się on dla mnie wizytówką moich muzycznych przygód z Miku, więc nie wymienienie go we w co gracie w weekend byłoby dla mnie wielkim dyshonorem.
Resident Evil (PS4, Capcom, 2015r.)
W Residencie jestem już w laboratorium na końcu gry, więc w ten weekend przejdę ten remaster już trzeci raz. Tym razem Barry nie będzie mi towarzyszył w ucieczce z upiornej posiadłości. Był zdrajcą i zginął jak zdrajca. Poza tym jego magnum na pewno mi się przyda do kolekcji broni. W walce o przetrwanie przetrwają tylko najsilniejsi...albo Ci, co wyglądają seksownie w szturmówkach.
Zanim skończę grę, chcę w końcu dostać trofeum za odwiedzenie wszystkich pomieszczeń w grze i zebranie w nich wszystkich przedmiotów. Mogłem zrobić to już wcześniej, korzystając z któregoś z poprzednich zapisów stanu gry z końca gry, ale nie potrafię sobie odmówić tej wielkiej przyjemności jaką jest kolejne przejście tego klasyka wśród survival horrorów. Pijak czuję potrzebę wypicia wódki. Nimfomanka ma potrzebę uprawiania seksu. Kłamca nie przeżyje bez kłamstw a ja nie dam sobie rady, jeśli od czasu do czasu nie skończę tej pozycji.
Toporne sterowanie, które razi wielu młodszych graczy zupełnie mi nie przeszkadza. Te powtarzane w kółko przejścia gry mają sprawić, żebym zapamiętał jak najlepiej tą pozycję, zanim wezmę się za próbę jej ukończenia poniżej pięciu godzin. Łatwe to nie będzie. Muszę wpierw ustalić jakich przedmiotów nie brać ze sobą, bo zbieranie roślin leczniczych i amunicji konsumuje zbyt dużo czasu a muszę to tak dobrze rozegrać, żeby uciąć aż dwie godziny z rozgrywki.
Phantasy Star (SMS, Sega, 1988r.)
W Phantasy Star szwendam się obecnie po lodowej planecie Dezoris.
Nie było tam łatwo dotrzeć, zważywszy na to, że przez jakieś ostatnie dwa tygodnie błąkałem się po świecie gry nie wiedząc co mam zrobić. Łaziłem po lawie, walczyłem z coraz groźniejszymi oponentami, raz zajrzałem nawet do Wieży Meduzy, odwiedzałem coraz to nowsze mieściny, słuchałem wskazówek spotykanej ludności, przekupywałem nawet colą tych najbardziej opornych, ale dalej nie potrafiłem rozgryźć tego, co powinienem aktualnie zrobić. Jak się okazało, szukałem asystenta profesora, któremu wcześniej pomogłem. Pomocnik był bardzo blisko, ale nie, ja musiałem się włóczyć wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba. Najciemniej jest zawsze pod latarnią.
Pewnie zaraz zaczniecie się ze mnie śmiać, ale moje spacery nie poszły na marne, bo w każdej nowej osadzie kupowałem unikatowe przedmioty i jak się okazuję, kupiłem również taki, dzięki któremu odnalazłem robota pokładowego w kupie złomu i teraz mogę podróżować po kosmosie dzięki własnemu pojazdowi kosmicznemu zbudowanemu specjalnie dla mnie przez dobrotliwego naukowca. Właśnie w ten sposób dotarłem na planetę pokrytą śniegiem. Jeszcze nie wiem po co tu przybyłem, ale zbieram obecnie na bardzo kosztowny przedmiot pozwalający na kopanie w lodzie i wiem, że prędzej czy później na pewno skorzystam z czegoś tak przydatnego.
Tymczasem pożegnam się z Wami moim ulubionym podkładem muzycznym, zaraz po tym z menu głównego Phantasy Star. Sega Master System to tylko sprzęt ośmiobitowy a i tak dało się na nim zaprogramować takie wpadające w ucho melodie jak ta z Wieży Meduzy.
Kiedyś pójdę do tej Meduzy i spiorę ją na kwaśne jabłko...i mam nadzieję, że będę błądził w jej wieży bardzo długo, bo uwielbiam tą muzykę.
To tyle na dziś ode mnie. Do następnego razu.
Komentarze
Prześlij komentarz