W co gracie w weekend? #183

squaresofter 05.01.2017, 00:07 1195V

W co gracie w weekend? #183

W ten weekend dalej ogrywam Tokyo Mirage Sessions #FE, bo to tytuł, który strasznie mnie wciągnął. Mam już w nim na liczniku 116 godzin i dalej gram w niego jak szalony. Czy zagram w coś innego? Jeszcze nie wiem i prawdę powiedziawszy nie mam za bardzo na to ochoty, dopóki nie skończę tego tytułu ekskluzywnego na WiiU opowiadającego o showbiznesie. Liczę jak zwykle też na Wasze komentarze, aby mieć co czytać w wolnej chwili. [Wpis zawiera spoilery.]
Tokyo Mirage Sessions #FE (WiiU, Atlus, 2016r.)
Mamori i Yashiro to moje dwa ostatnie nabytki w drużynie i zarazem ostatni bohaterowie, którzy dołączają do protagonisty. Dziewczynka jest gwiazdą popularnego programu kulinarnego o nazwie Mikrofalowanie z Mamorin a w formie rzezi nakłada na siebie króliczą zbroję (to nie żart, to tylko Japonia) i jest przekozackim tankiem, który nie dość, że ma olbrzymią wytrzymałość na każdy typ ataku, to potrafi jeszcze przyjmować na siebie ataki skierowane na jej kolegów z Agencji Fortuna. Natomiast Yashiro jest odludkiem kpiącym z przyjaźni i początkowo występuje jako nasz chłodny, opanowany i pozbawiony uczuć rywal, który postanawia przyłączyć się do naszej agencji dopiero po tym, jak dostaje poważny łomot od Itsukiego i jego kolegów.

Przez ostatni tydzień spędziłem z tytułem Atlusa ponad sześćdziesiąt godzin i nie mogę w to uwierzyć, jak bardzo podoba mi się ta gra. Niby jest cenzura, niby są sporadyczne zwolnienia animacji jak po Shibui chodzi zbyt wiele osób, niby brakuje tłumaczenia podczas wykonywania najpotężniejszych ataków na polu walki, ale nic to dla mnie nie znaczy, bo przynajmniej nie jest to kolejna gra o szkolnym życiu jakim będą kolejne odsłony Person do końca naszego życia. Może i najważniejsza seria Atlusa ma bardziej złożone historie, ale w niektórych aspektach ustępuje TMS#FE, który na całe szczęście nie powiela jej wielu archaizmów. Persony za bardzo przypominają symulator, w którym czas jest naszym wrogiem pozwalającym nam albo na jedno albo na drugie, ale nigdy na wszystko naraz.
Jrpg ekskluzywny na WiiU oddaje w nasze ręce zdecydowanie większą swobodę działania. Tu nie musimy czekać na to, żeby zobaczyć głównych bohaterów w innych strojach co zwykle do jakiejś pory roku. Wystarczy popchnąć fabułę do przodu albo zrobić dla jednego z nich jakąś misję poboczną i nowe stroje są do kupienia w sklepie. Choć czasem są niezwykle kosztowne, to część z nich prezentuje się zdecydowanie lepiej niż te podstawowe. Niektóre z nich potrafią kosztować po 200 tys. yenów, ale można zdobyć taką kwotę bardzo szybko, jeśli nauczymy bohaterów zdolności wolna audycja, dzięki której postacie nie biorące aktywnego udziału w walce mogą przedłużać sesje ataków rozpoczętą od zaatakowania słabego punktu danego wroga. Biorąc pod uwagę fakt, że mam już wszystkich członków drużyny to taka sesja potrafi składać się z ataków siedmiu członków drużyny, a jeśli dołożymy do tego ataki podwójne uzyskiwane za wykonanie misji pobocznych, to cała drużyna może wykonać całą sekwencję ataków aż dwukrotnie. Przeciwnik, który oberwie kilkunastoma atakami na raz nie będzie wiedział, którędy do domu a musicie wiedzieć, że prawie każdy atak z sesji, który trafia wroga daje dodatkowe pieniądze lub przedmioty.
Gdybyście spytali mnie teraz jak kształtuje się lista moich ulubionych gier Atlua, to wyglądałaby pewnie ona tak:
  1. Persona 3 FES (PS2)
  2. Tokyo Mirage Sessions #FE (WiiU)
  3. Persona 4 (PS2)
  4. Persona 4 Arena Ultimax (PS3)
  5. Shin Megami Tensei: Lucifer's Call (PS2)
  6. Catherine (PS3).
Co prawda nie skończyłem jeszcze tokijskich sesji mirażowych a ten ranking może wyglądać niedługo zupełnie inaczej, ale z moim obecnym podejściem do tej japońskiej produkcji dokonam tego w najbliższym czasie.
W rpgach zachodnich wszystko jest sztywne i przewidywalne. Grasz bohaterem, zbierasz coraz mocniejszą broń i pancerze a w tych lepszych pozycjach z gatunku możesz je jeszcze modyfikować. W skrócie: prozaiczna, pozbawiona wyobraźni nuda. Natomiast gdy za rpga biorą się Japończycy, to za atak służy w nim duet sceniczny, a biorące w nim udział dziewczyny atakują całusami, sercami, śpiewem i muzyką. Taki mamy klimat.

W Tokijskich sesjach nie znajdziemy setki miraży, które do nas dołączą ani nie dokonamy ich fuzji, bo każdy z bohaterów ma raptem jeden sprzymierzony z nim miraż, ale w przeciwieństwie do pozycji z serii Persona mają one własną osobowość, uczestniczą i komentują wydarzenia w grze a nawet sami posiadają jakąś przeszłość, którą można odkryć przy okazji wykonywania misji podobnych dla ich mistrza. W dalszym etapie gry możemy nawet zmieniać klasy naszym podopiecznym, co skutkuje nie tylko zmianami w ich wyglądzie, ale również modyfikacją ich atrybutów takich jak przykładowo punkty zdrowia i eteru, siła, obrona, magia itp. Przy wyborze klasy zmieniają się także zdolności, których będą się uczyć młode gwiazdy oraz to, jakich ataków specjalnych będą mogli używać podczas używania konkretnej klasy. Da się nawet podnosić statystyki posiadanych przez nas wymasterowanych broni.
W TMS#FE wykonuję także pomniejsze prośby ludności w mieście, jeśli potrafię rzecz jasna, a na arenie stukam już nawet do bram najwyższego poziomu potyczek, w którym wrogowie mają na starcie 51 poziom postaci.
  I to jest właśnie miłość moi drodzy.

Jednak chyba najbardziej ze wszystkiego w tym jrpgu zdziwił mnie fakt, że stara się on nieść jakieś przesłanie. Jakie ono jest? To zależy od punktu w fabule. Ostatnio miałem przykładowo do czynienia z wielką reżyserką szychą, która o branży rozrywkowej i robieniu filmów wie chyba wszystko. Był bezlitosny dla młodej i niedoświadczonej Tsubasy, której przydzielono akurat główną rolę w historii o kichającym detektywie, który rozwiązuje każdą sprawę, ale ma pewna tajemnicę. Gdy kicha, to całkowicie zmienia się jej osobowość, więc dosłownie w jednej sekundzie z potulnej i poukładanej dziewczyny przeistacza się w swoje całkowite przeciwieństwo, czyli w blondynkę z piekła rodem, która nie tylko ciśnie od najgorszych złoczyńcom, których ściga, ale też nie da sobie w kaszę dmuchać.
Początkowo Tsubasa była fatalna w tej roli a sam doświadczony reżyser poirytowany, że zmuszono go do współpracy z takimi nieopierzonymi gówniarzami, ale w trakcie rozwoju tego wątku nieporadnej Tsubasie udaje się przezwyciężyć swoje opory i ostatecznie szokuje swoją grą aktorską starego wygę.
Prawie popłakałem się ze śmiechu, gdy pierwszy raz zobaczyłem ją w tej roli, nie mówiąc o tym, że młoda panna Oribe w stroju detektywa ze złocistymi włosami wygląda wprost zjawiskowo.
Strasznie spodobał mi się ten wątek, bo dzięki niemu zrobiło mi się cieplej na sercu. Początkowo brałem tego reżysera za dyktatora, który nie znosi sprzeciwu a ludzi ma za nic, bo przecież on wszystko wie najlepiej, ale to wszystko prowadziło do jednej konkluzji, że to właśnie w młodych jest nadzieja na lepszą przyszłość. Czasem zdarzają się sytuacje, w których ktoś obdarzony ogromną wiedzą o życiu nie ma żadnych szans w starciu z kimś, kto kieruje się intuicją, wrodzoną dobrocią serca oraz wielką wrażliwością na krzywdę innej osoby.
Grałem w raptem kilka produkcji Atlusa, ale jeszcze żadna nie doprowadziła mnie do podobnej życiowej konkluzji, dlatego chciałbym podziękować Mr. Bushido i Alexowi78, że udało mi się poznać ten tytuł. Żałuję tylko, że doszedłem do takich wniosków zbyt późno.

Wypadałoby się pożegnać, więc ciekawskim zostawiam zaktualizowaną playlistę z klipami i z muzyką z gry. polecam w szczególności klipy do piosenek Give Me i Dream Chatcher oraz dwa motywy bitewne Quest Battle i Dual Battle.
Do następnego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty