W co gracie w weekend? #200
squaresofter 04.05.2017, 00:07
731V
W co gracie w weekend? #200
W tym tygodniu
obchodzimy jubileusz czterolecia najdłuższego cyklu ppe. To dobra
okazja, żeby świętować, więc już nie mogę się doczekać zlotu graczy i
użytkowników ppe.pl w Lublinie w tą sobotę. Ciężko będzie mi w coś
zagrać w najbliższym czasie, ale to nie znaczy, ze nie spróbuję tego
zrobić. Obecnie ogrywam następujące tytuły: Horizon Zero Dawn, Wiedźmin
3, Hatsune Miku Future Tone, Digital Devil Saga oraz Okaryna Czasu.
[Wpis zawiera spoilery.]
[Wpis zawiera spoilery.]
Do tej pory W co gracie w weekend? tworzyli:
squaresofter: 1-13, 15-60, 75 (goście: Affek), 79 (goście: Dario123), 83, 89 (goście: Daaku), 91, 97, 98, 100, 101, 103, 104 (goście: dexx), 106 (goście: Mr. Bushido), 109, 112, 114, 116, 117, 119, 120 (goście: Daaku), 122, 125, 126, 128, 132 (goście: RetroBorsuk), 133, 134 (goście: krzychu007), 136, 138 (goście: Cyborg), 140, 143, 144, 145, 147, 150 (goście: dKc, ApartRikimaru, FLACZEK1988, Tsurugi), 151, 153, 154, 156, 157 (goście: Mr. Bushido, krzychu007, snake18011992, Musiel, Calam, Daaku, Affek), 158-163, 166-168, 169 (goście: MSaint), 170, 171, 172 (goście: Abi, HanysR), 173,174, 176, 177 (goście: Tom19), 178, 179-183, 184 (goście: Kaszydo), 185-189, 190 (goście: Reinvented, Tomaszek88), 191-196, 197 (goście: Kaszydo), 198 (goście: dorotekkk),199, 200
Liczba wpisów: 138
Czarny Ivo: 14, 81 (goście: squaresofter, Affek, repip, krzychu007), 86, 108, 111, 146
Liczba wpisów: 6
Affek: 61, 65, 67, 70, 74 (goście: squaresofter, Daaku, krzychu007), 77 (goście: Daaku, squaresofter, Sycho), 80 (goście: squaresofter), 84 (goście: squaresofter), 90 (goście: Dario123, Gomlin), 96 (goście: Daaku), 105 (goście: squaresofter, Daaku), 113 (goście: Daaku), 124 (goście: squaresofter), 130 (goście: squaresofter)
Liczba wpisów: 14
Dario123: 62, 66, 69, 73 (goście: squaresofter, krzychu007), 76 (goście: squaresofter, krzychu007), 78, 92 (goście: squaresofter), 102, 127 (goście: Daaku)
Liczba wpisów: 9
Dżony: 63 (goście: Zdun)
Liczba wpisów: 1
Vulcan Raven: 64
Liczba wpisów: 1
Sycho: 68
Liczba wpisów: 1
Zdun: 71
Liczba wpisów: 1
Daaku: 72 (goście: squaresofter), 82 (goście: squaresofter). 85 (goście: Koma, banzai, Sycho), 99 (goście: Affek, squaresofter), 107, 115 (goście: Affek, REALista), 123 (goście: squaresofter), 131, 137 (goście: Alexy78, Musiel), 149 (goście: Musiel), 164 (goście: Musiel, Princess Nue, REALista, Gomlin, Affek, Dario123, squaresofter)
Liczba wpisów: 11
krzychu007: 87 (goście: Mr. Bushido, Gab06, ManoWar74, squaresofter), 121
Liczba wpisów: 2
repip: 88 (goście: squaresofter, Daaku)
Liczba wpisów: 1
emas: 93, 139, 141 (goście: krzychu007), 175
Liczba wpisów: 4
Ciwas: 94
Liczba wpisów: 1
Mr. Bushido: 95 (goście: krzychu007, squaresofter), 110, 118 (goście: Astarell, Calam, krzychu007, Gohan-kun_1992), 129 (goście: emas, Gohan-kun_1992), 135 (goście: flaberobaderous), 142, 165
Liczba wpisów: 7
Wszystkie wpisy Mr. Bushido są niedostępne od chwili, gdy skasował konto na portalu.
Gomlin: 148
Liczba wpisów: 1
MSaint: 152
Liczba wpisów: 1
Sevchenko_kz3: 155
Liczba wpisów: 1
Chciałbym gorąco podziękować wszystkim współtworzącym i odwiedzającym W co gracie weekend? oraz szefostwu ppe.pl, które stworzyło dział blogów na portalu i dało mi szansę, aby ten cykl stał się jego częścią.
Coś, co zaczęło się od żartu, który zrobiłem kiedyś Ivowi po tym, jak zamknięto Neo Plus oraz stronę NEOGO.pl i nie mogliśmy dłużej pisać o ogrywanych grach pomogło mi poznać wiele osób i przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Uważam, że zaszliśmy z w co gracie o wiele dalej niż zax, który wymieniał na NEOGO.pl jedynie tytuły ogrywanych gier.
Nie będę pisał jakichś bzdur, że w co gracie będzie trwało do końca świata i o jeden dzień dłużej, ale dopóki mam na to ochotę, czas, zdrowie i środki, to wciąż zamierzam kontynuować tą inicjatywę. Granie dalej mnie bawi a gdy widzę, że mój pomysł doczekał się naśladowców, żartownisiów pytających o różne bzdury, które można robić w weekend poza graniem i nieraz było tak, że cała blogosfera wyglądała jak jedno wielkie w co gracie w weekend, tyle, że prowadzone codziennie przez kogoś innego, to czuję wielką dumę, że użytkownicy poza trollowaniem i skakaniem sobie do gardeł podczas kłótni o ulubioną grę lub sprzęt do grania potrafią coś jeszcze...a mianowicie potrafią pisać o tym, co jest ważne dla każdego gracza, czyli o grach. Każdy z nas jest przecież ich pasjonatem.
Jeszcze raz dziękuję swoim czytelnikom oraz przede wszystkim Ironowi, montanie, Rogerowi i Perezowi, bo to dzięki Wam udało mi się przebić do szerszej publiczności na portalu, pisząc o swoich ulubionych grach. Nigdy nie zmuszano mnie do pisania o konkretnych grach, ale nieraz na fanserwis moich czytelników odpowiadałem opisem ich ulubionych gier. Dziękuję także innym współprowadzącym za poświęcenie Waszego cennego czasu na naskrobanie czegoś od siebie od czasu do czasu i za znoszenie moich humorów.
Nigdy nie decydowałem o tym, jakie gry opiszecie w tym cyklu, ale czytałem Wasze wpisy z zapartym tchem, nawet gdy pisaliście o grach, o których marzę, o zupełnie nieznanych mi tytułach lub o takich, w które nigdy nie zagram z braku czasu.
Będę tęsknił za wieloma z Was, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że w co gracie jest nie tylko blogiem o ogrywanych przez nas grach, ale również odbiciem naszych relacji na płaszczyźnie osobistej.
Jeśli Was zawiodłem, to jest mi przykro z tego powodu.
Jaki bym jednak nie był w co gracie w weekend jest hołdem dla moich nauczycieli z Neo Plus, którzy nigdy nie faworyzowali konkretnego sprzętu lub marki. Gdy coś ich poruszyło, to o tym pisali. Dzięki Gulashowi dowiedziałem się o Nintendo 64 i Dreamcaście oraz o całej masie gier w czasach, gdy dostęp do internetu nie był czymś powszechnym. Banan zaznajomił mnie z Zeldą i sprawił, że pokochałem jrpgi zanim w ogóle w nie zagrałem i to ten gatunek gier pozostanie dla mnie najważniejszy chyba na zawsze. W niektóre pozycje z tego gatunku zagrałem dopiero po kilkunastu latach od chwili gdy, czytałem o nich w mojej ukochanej konsolowej gazecie, która już niestety nie istnieje.
Liczy się jednak idea a te, jak wiadomo, są nieśmiertelne. Gdy jeden człowiek nie może sam czegoś zrobić, to można po prostu zapomnieć o jego osiągnięciach albo chwycić pochodnię w rękę i nieść ją dalej, póki starczy tchu.
Taki właśnie mam zamiar a ci, co zdążyli mnie lepiej poznać przez te cztery lata wiedzą, że nie poddaje się zbyt łatwo.
Wystarczy jednak tego wodolejstwa. Czas na gry.
Horizon Zero Dawn (PS4, Guerrilla Games, 2017r.)
W Horizon Zero Dawn gram dzięki uprzejmości aydamo.
Nawet nie wiecie jak długo musiałem czekać, żeby w końcu zagrać w jakąś grę autorstwa holenderskiego studia Guerrilla Games. Jestem totalnym maniakiem Killzone'a. Pierwszą część skończyłem dwunastokrotnie każdą możliwą postacią na każdym poziomie trudności. Spędziłem z nim 270 godzin.
Później kupiłem PSP i jedną z pierwszych moich gier na ten sprzęt był Killzone: Liberation, którego poznałem jak własną kieszeń.
Na PS3 zagrywałem się jak szalony w Killzone'a 2 i choć scenariusz mocno mnie rozczarował, to grafika i tryb dla wielu graczy sprawiły, że z miejsca stał on się jedną z moich ulubionych gier poprzedniej generacji. Może nie byłem w nim jakimś mistrzem, ale pożegnałem się z nim godnie, wbijając w nim platynę.
Od tamtej pory jednak coś się ze mną stało, bo do dziś nie zagrałem w trójkę, zapomniałem ściągnąć Najemnika, gdy był w Plusie (Vity też zresztą zapomniałem kupić) a o zagraniu w Shadow Fall nawet nigdy nie pomyślałem, dlatego też przyjąłem z wielkim entuzjazmem informację, że GG pracuje nad czymś nowym i po raptem kilku chwilach z tą grą nie mogę znaleźć szczęki.
Co za grafika, muzyka i koncept na grę!!!
Nie potrafię sobie wyobrazić lepszego prezentu urodzinowego. Co prawda urodziny mam pod koniec czerwca, ale mając Wiedźmina 3 na tapecie mam poważne wątpliwości, że uda mi się przejść do tego czasu jedną z najlepiej ocenianych gier tego roku.
Zawsze możemy przecież potraktować HZD jako prezent na urodziny w co gracie w weekend.
Tomaszek88, pytałeś się co szykuję na jubileusz w co gracie? Niech to będzie przedsmak tego, co przygotowałem dla Ciebie i innych czytelników niniejszego tygodnika. Sam nie wierzę w to, jakie trzęsienie ziemi się szykuje, ale o tym napiszę kiedy indziej. Najpierw muszę nauczyć się podstaw sterowania młodziutką Aloy.
Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4, CD Projekt RED, 2015r.)
Mam już sto sześćdziesiąt godzin na liczniku w Wiedźminie 3 i nie mogę się od niego oderwać.
Pamiętam jak w tamtym roku podczas gry w Dziki Gon czasem miałem problem ze zrobieniem jednego zadania w ciągu całego dnia albo dochodziłem do pytajnika, niszczyłem gniazdo potworów, wyswobadzałem jakąś osadę z rąk bandytów lub znajdowałem skarb i wyłączałem polskiego rpga. Teraz robię misję za misją, zaliczam kilkadziesiąt pytajników na mapie bez mrugnięcia okiem w trzy dni a w Gwincie doszedłem do takiej wprawy, że do pełnej kolekcji kart zostało mi zdobycie ostatniej z nich. Nie mam bladego pojęcia, gdzie ją znajdę, ale w Velen też nie mogłem znaleźć przez dłuższy czas dwóch brakujących mi kart, aż w końcu przeszukałem wszystkie wioski, a gdy nawet to nie pomogło, to jeździłem na Płotce do chwili odnalezienia tej właściwej wioski, w której czekał na mnie kupiec z ostatnimi kartami.
Ostatnie dni, jakie spędziłem z Białym Wilkiem kolejny raz uświadomiły mi też, że nigdy nie jest za późno na naukę. Wyobraźcie sobie, że dopiero po stu trzydziestu godzinach odkryłem przez przypadek, że Geralt ma cztery gałęzie rozwoju a nie jedną.
Wcześniej myślałem, że wiem wszystko o sposobie rozwoju siwowłosego. Byłem w wielkim błędzie, gdyż nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, ze jak przesunie się w bok planszę z szermierką to obok znajduje się też gałąź rozwoju poświęcona rozwijaniu znaków i alchemii. A ja głupi zachodziłem w głowę, dlaczego nie mogę przekonać nikogo do swoich racji znakiem aksji oraz jak mam niby zmusić jednego przeciwnika do zabicia drugiego. Okazało się, że trzeba po prostu rozwijać ten znak.
To jeszcze nic. Po tak długim czasie zrozumiałem także, że rozwijając szermierkę, której zdolności są zaznaczone na czerwono dobrałem do nich zielone mutageny rozwijające żywotność, czyli de facto nie korzystałem z czerwonych mutagenów, które powiązane z umiejętnościami szermierczymi dawałyby mu jakieś bonusy. Usunąłem więc całe te zielone cholerstwo, zamieniając je na mutageny zwiększające atak Geralta o 5%. Każdy taki jeden mutagen w połączeniu z z trzema zdolnościami szermierczymi zwiększa jego atak aż o 20%, czyli powtarzając ten proces czterokrotnie z czterech mutagenów zwiększających atak o 5% możemy uzyskać aż osiemdziesięcio-procentowy przyrost siły.
No cóż, kiedyś po stu trzydziestu godzinach gry w Sahdow Hearts: Covenant odkryłem jak się używa czteroosobowych zaklęć magicznych. Aż dziw bierze, że bez żadnej pomocy udało mi się złożyć caluteńki Klucz Salomona w tamtym zapomnianym i niedocenionym jrpgu.
Od czasu, gdy zetknąłem się z jednym z najlepszych przedstawicieli tego gatunku na PS2 minęło ponad dziesięć lat, ale wciąż niezmienne pozostaje to, że lubię samodzielnie odkrywać sekrety danej produkcji.
Zazwyczaj słodzę Wiedźminowi, że aż miło, więc tym razem postanowiłem napisać trochę o najbardziej irytujących błędach, na jakie natrafiłem podczas poznawania losów Geralta, Ciri, Triss, Yen i innych.
Uważam, że nie warto pomijać tej sprawy, bo ściągnąłem do Wiedźmina 3 30GB poprawek a nasza rodzima produkcja wciąż nie działa tak jak należy.
Na porządku dziennym są sytuacje, gdy na mapie pokazany jest jakiś sprzedawca a gdy się zbliżam do jego symbolu na mapie, to widzę jedynie pustkę w miejscu, w którym powinien się znajdować. Za każdym razem drżę, gdy tak się dzieje, bo przecież może to być akurat właśnie ten karczmarz, od którego trzeba wygrać kolejną kartę do Gwinta.
Zazwyczaj w takiej sytuacji wystarczy wyjść z gry i problem zniknie.
A skoro o znikaniu mowa, to w Novigradzie spotkałem krasnoludzkiego bankiera z przezroczystymi rękoma. Wychodzenie i wczytywanie gry jeszcze ani razu nie rozwiązało tej sprawy.
Muzyka też znika od czasu do czasu, ale ten błąd naprawia szybkie wyjście z gry i powrót do niej. Niby nie jest to mankament wpływający na rozgrywkę, ale o ile w Wiedźminie 2 poza jednym-dwoma podkładami muzycznymi tytuł mnie nie porwał muzycznie, tak już ostatniej części trylogii o Geralcie bez tej przepięknej muzyki po prostu sobie nie wyobrażam.
Na całe szczęście nie natrafiłem jeszcze na błąd krytyczny, który uniemożliwiłby mi przejście gry, tak jak kiedyś w Jaku 2 lub w Oblivionie, ale gdybym nie zachowywał stanu gry kiedy się tylko da, to mógłbym się pożegnać z całym swoim postępem w naszej rodzimej produkcji, bo raz zdarzyła mi się jakaś dziwna sytuacja z łódką. Atakująca mnie syrena przewróciła ją na bok, a gdy do niej wszedłem trafiłem do jakiejś czarnej dziury. Wyglądało to tak jakbym wypadł poza świat gry. Na całe szczęście używam wszystkich slotów do zachowywania stanu gry i jednocześnie kopiuje sejwy na pendrive'a. Z tego, co pamiętam to klonik stracił kiedyś 60 godzin lub nawet więcej w Dzikim Gonie a ja nie mam ochoty iść w jego ślady.
Przejdźmy do pozytywniejszych kwestii. Na Skellige spotkałem w końcu Yennefer i nawet widziałem jednorożca w jej pokoju, o którym krążą legendy, ale nie amory mi w głowie. Byłem dla niej maksymalnie opryskliwy i nie zareagowałem w żaden sposób, jak zbesztali ją tubylcy, śmiejąc się z niej, że jest babą a próbuje się rządzić. Kompletnie zignorowałem jej prośbę, aby stosownie się ubrać na stypę po zmarłym przywódcy wszystkich okolicznych wysp. Co więcej, całkowicie zgadzam się z druidem Myszoworem, który ma ją za cwana intrygantkę, która nigdy nie wyjawia swoich intencji a wszystko co robi, robi albo dla siebie lub dla swojego mocodawcy. Świetnym patentem w dalszym poszukiwaniu Ciri okazała się maska Uroborosa, ale piękna czarodziejka miała w nosie to, że jej jednorazowe użycie może wywołać kataklizm pogodowy i czyni ją bezużyteczną.
A skoro o druidach mówimy, to cieszę się, że ich lepiej poznałem, bo miałem niezły ubaw jak jeden z nich nawciskał Geraltowi kitów, ze uczyni go swoim uczniem, gdy ten spełni parę jego próśb. Tak więc z zabójcy nekkerów, utopców, upiorów i wiwern stałem się na chwilę ekspertem od warzenia alkoholu oraz niezmordowanym współuczestnikiem druidzkiego rytuału mającego na celu sprowadzenie deszczu na region dotknięty suszą.
Gdy wykonałem wszystkie prośby opryskliwego druida okazało się, że robiłem za idiotę na posyłki, bo on i jego druh chcieli się po prostu upić jak świnie i zjarać jakimś rzadkim zielem, którego pilnie strzegła piękna kobieta z rogami.
Udało mi się też wygrać wszystkie wyścigi konne w grze, więc przynajmniej mam z głowy już jedna z aktywnosci pobocznych.
Pamiętam, że kiedyś amerykańskie strony internetowe krytykowały Wiedźmina 3 za brak czarnych. Chwała REDom za to, bo Polacy zrobili coś niesamowitego. W swojego kolosa najeżonego smaczkami nawiązującymi do historii i kultury Polski wpletli również motywy z moich ulubionych filmów (Seksmisja, Pulp Fiction, Waleczne Serce) oraz złożyli hołd Norwegom i ich mitom oraz pradawnym zwyczajom celtyckim, których pozostałości wciąż istnieją na terenach dzisiejszej Wielkiej Brytanii.
Wystarczy udać się na An Skellig i posłuchać tych dud. Nie wierzę, że gram w grę, która tak pięknie oddała klimat filmu opowiadającego o szkockiej drodze ku wolności. Przecież Waleczne Serce to mój najukochańszy film, jaki kiedykolwiek widziałem.
Może i walka w Dzikim Gonie nie jest specjalnie trudna, ale jak słucham tych wszystkich melodii na Skellige (poz.1-11), to wcale się nie dziwię, że podczas szukania muzyki z gry do bloga trafiam na komentarze Norwegów, Niemców i Włochów dziękujących REDom za stworzenie tego arcydzieła.
Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega, 2016r.)
Takiego Sonica to ja lubię.
Bardzo długo zastanawiałem się nad wyborem piosenki z Miku do dzisiejszego odcinka. Tu musiał być koniecznie kawałek, którego mogę słuchać godzinami, więc te, których nigdy nie dawałem do w co gracie odpadły w przedbiegach.
Po niesamowitym cynku od Dajznera, dzięki któremu udało mi się kupić Shin Megami Tensei: Devil Survivor 2 na NDSa za 68zł, którego cena na internetowych portalach aukcyjnych oscyluje wokół 170-190zł doszedłem do wniosku, że utwór Packaged nada się do tego idealnie. Uwielbiam mocny bass i ruchy Miku z tego kawałka. Wirtualna gwiazda śpiewa w tej piosence o swoich uczuciach, które pragnie zapakować i wysłać je do nas i tylko do nas. Stara się zaśpiewać z całych sił najlepiej jak tylko umie, a wtedy jej przekaz na pewno do nas dotrze.
Packaged nieraz mobilizował mnie do przekraczania własnych ograniczeń. Jest to pierwszy kawałek z Miku, w którym udało mi się osiągnąć perfekcyjną notę na ekstremalnym poziomie trudności w Hatsune Miku Project DIVA F 2nd, a uwierzcie, że przy najtrudniejszych piosenkach na tym poziomie trudności bossowie wykreowani przez Hidetake Miyazakiego wydają się być kaszką z mleczkiem.
Packaged to także pierwsza piosenka w Future Tone, z którą udało mi się przeżyć ekstremalny poziom trudności a proste to nie jest i nieraz wykładam się na momencie, gdy trzeba nacisnąć różne przyciski na padzie trzydzieści razy raptem w kilka sekund.
Kończąc już ten wywód chcę tylko dodać, że skoro Miku włożyła całe swoje serce w paczkę, którą przygotowała specjalnie dla mnie liczę na to, że z taką samą pieczołowitością zostanie potraktowana tytuł Atlusa, który już do mnie idzie i nie mogę się go wprost doczekać. Potrzebuję kolejnych gier tej firmy, bo nie mam zamiaru grać do końca życia w Digital Devil Sagę.
Shin Megami Tensei: Digital Devil Saga (PS2, Atlus, 2006r.)
Sprawa Lupy znalazła swój finał. Nie będę wchodził w szczegóły, ale DDS niczym mnie w tej kwestii nie zaskoczył.
Udaliśmy się więc do Anjy i znajdującej się tam bazy Brutali, aby raz na zawsze zająć się nimi.
Niezbyt idzie mi w tym miejscu i już na dzień dobry zginąłem w pierwszej walce a gdy poczułem się zbyt pewnie po kilku wygranych, to jeden z subbossów szybko sprowadził mnie na ziemię swoimi atakami zamieniającymi w kamień. Jedną skamieniałą postać jestem jeszcze w stanie uratować, ale gdy mój przeciwnik używa jednej z najbezczelniejszej techniki w tej grze polegającej na dodaniu sobie czterech dodatkowych ruchów w jednej turze a następnie zamienia mi w kamień dwie postacie naraz w nieruchome posągi a kolejnymi atakami je wykańcza, to mogę jedynie czekać, aż zobaczę ekran kończący grę.
Gdybym i ja posiadał takie tanie umiejętności, to wątpię, czy zginąłbym choć raz w tej japońskiej grze fabularnej.
Loch w Anjy jest dla mnie na razie zagadką, gdyż w hallu głównym znajdują się trzy słupy światła, które trzeba uruchomić, aby pójść w głąb posiadłości. Problem w tym, że aktywując te słupy wypełniamy konkretny rejon tej miejscówki wszystkim, co najgorsze, o czym zdążyłem się już przekonać w bardzo brutalny sposób.
Dobrze, że po porażkach można chociaż dobrać mantry pod przeciwnika i dosłownie zdemolować go w rewanżu. Przegrana, w której dowiadujemy się, że dany wróg jest podatny na ogień stanowi cenną lekcję. Nauka na własnych błędach to nie jest coś, co jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla produkcji From Sofware albo Team Ninja.
Posłuchajmy teraz trochę muzyki z tego post-apokaliptycznego jrpga.
The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64, Nintendo EAD, 1998r.)
Wszyscy hejtują Wodną Świątynię z Okaryny Czasu a ja prawie oszalałem w Leśnej Świątyni.
Tak jak kilkanaście lat temu, tak i teraz przeżyłem jeden z największych kryzysów w Okarynie Czasu. Zaciąłem się w tym lochu na cały dzień i zupełnie nie wiedziałem dlaczego stanąłem w miejscu.
Błądziłem bez celu od pomieszczenia do pomieszczenia, ale zupełnie nie wiedziałem jak otworzyć drzwi zamknięte na klucz w przekręconym pomieszczeniu, w którym jedna ze skrzynek znajdowała się na ścianie.
Brak kompasu pokazującego mi, gdzie znajdują się nieotwarte skrzynki też stanowił problem.
Okazało się, że klucz, którego szukałem znajdował się w pierwszym pomieszczeniu lochu. Nie przeszukałem go dokładnie a wystarczyło użyć liny z hakiem, żeby wdrapać się na gałąź. Potem trzeba było już tylko strzelić w skrzynkę i klucz, którego szukałem wpadł w moje ręce.
Następnie znalazłem łuk, pokonałem cztery duchy i stanąłem twarzą w twarz z Duchem Ganondorfa, który chował się w obrazach i atakował z nich znienacka.
Aby pokonać tego bossa, musiałem sobie przypomnieć jak odbija się mieczem pociski, którymi we mnie ciskał.
Tym oto sposobem spotkałem się kolejny raz z Sarią, która przebudziła się jako Mędrzec Lasu. Poinformowała mnie, że jej przeznaczeniem jest żyć w innym świecie niż ja i choć mocno mnie to zasmuciło nie mam zamiaru zapomnieć o mojej przyjaciółce, która jako jedyna broniła mnie, gdy byłem wyśmiewany przez wszystkich za brak wróżki.
Humor poprawił mi potomek zmarłego Drzewa Deku, który wyjawił mi, że nigdy nie byłem kokirim. Jestem hyliańczykiem i to, że opuszczę ich las było pewne od samego początku.
Moim kolejnym punktem docelowym jest Góra Śmierci, ale zanim tam zajrzę postanowiłem znaleźć jak najwięcej miejsc, w których mogę zasadzić czarodziejskie fasolki, których cena stale rośnie.
Kto w ogóle pozwolił na prowadzenie działalności gospodarczej temu chciwemu sprzedawcy? A to Ganondorf jest rzekomo tym złym. Obyś zbankrutował, podła pijawko!
Zanim jednak odwiedzę ponownie gorończyków rozejrzę się za kolejnymi ćwiartkami serc oraz odzieniem zapewniającym trwałą ochronę przed wulkanicznym gorącem..
Wychodzi na to, że jednak jakąś tam niewielką ilość złotych skulltul i tak musiałem zniszczyć, bo bez zdjęcia klątwy z jednego członka rodziny nie otrzymałbym zwiększenia pojemności portfela a jest to konieczność w przypadku zakupu tych droższych rzeczy, bez których dalszy progres w Okarynie Czasu byłby niemożliwy.
W ten weekend wypiję za Wasze zdrowie w Padbarze. Obyśmy spotkali się jeszcze przy okazji trzysetnego odcinka w co gracie w weekend.
squaresofter: 1-13, 15-60, 75 (goście: Affek), 79 (goście: Dario123), 83, 89 (goście: Daaku), 91, 97, 98, 100, 101, 103, 104 (goście: dexx), 106 (goście: Mr. Bushido), 109, 112, 114, 116, 117, 119, 120 (goście: Daaku), 122, 125, 126, 128, 132 (goście: RetroBorsuk), 133, 134 (goście: krzychu007), 136, 138 (goście: Cyborg), 140, 143, 144, 145, 147, 150 (goście: dKc, ApartRikimaru, FLACZEK1988, Tsurugi), 151, 153, 154, 156, 157 (goście: Mr. Bushido, krzychu007, snake18011992, Musiel, Calam, Daaku, Affek), 158-163, 166-168, 169 (goście: MSaint), 170, 171, 172 (goście: Abi, HanysR), 173,174, 176, 177 (goście: Tom19), 178, 179-183, 184 (goście: Kaszydo), 185-189, 190 (goście: Reinvented, Tomaszek88), 191-196, 197 (goście: Kaszydo), 198 (goście: dorotekkk),199, 200
Liczba wpisów: 138
Czarny Ivo: 14, 81 (goście: squaresofter, Affek, repip, krzychu007), 86, 108, 111, 146
Liczba wpisów: 6
Affek: 61, 65, 67, 70, 74 (goście: squaresofter, Daaku, krzychu007), 77 (goście: Daaku, squaresofter, Sycho), 80 (goście: squaresofter), 84 (goście: squaresofter), 90 (goście: Dario123, Gomlin), 96 (goście: Daaku), 105 (goście: squaresofter, Daaku), 113 (goście: Daaku), 124 (goście: squaresofter), 130 (goście: squaresofter)
Liczba wpisów: 14
Dario123: 62, 66, 69, 73 (goście: squaresofter, krzychu007), 76 (goście: squaresofter, krzychu007), 78, 92 (goście: squaresofter), 102, 127 (goście: Daaku)
Liczba wpisów: 9
Dżony: 63 (goście: Zdun)
Liczba wpisów: 1
Vulcan Raven: 64
Liczba wpisów: 1
Sycho: 68
Liczba wpisów: 1
Zdun: 71
Liczba wpisów: 1
Daaku: 72 (goście: squaresofter), 82 (goście: squaresofter). 85 (goście: Koma, banzai, Sycho), 99 (goście: Affek, squaresofter), 107, 115 (goście: Affek, REALista), 123 (goście: squaresofter), 131, 137 (goście: Alexy78, Musiel), 149 (goście: Musiel), 164 (goście: Musiel, Princess Nue, REALista, Gomlin, Affek, Dario123, squaresofter)
Liczba wpisów: 11
krzychu007: 87 (goście: Mr. Bushido, Gab06, ManoWar74, squaresofter), 121
Liczba wpisów: 2
repip: 88 (goście: squaresofter, Daaku)
Liczba wpisów: 1
emas: 93, 139, 141 (goście: krzychu007), 175
Liczba wpisów: 4
Ciwas: 94
Liczba wpisów: 1
Mr. Bushido: 95 (goście: krzychu007, squaresofter), 110, 118 (goście: Astarell, Calam, krzychu007, Gohan-kun_1992), 129 (goście: emas, Gohan-kun_1992), 135 (goście: flaberobaderous), 142, 165
Liczba wpisów: 7
Wszystkie wpisy Mr. Bushido są niedostępne od chwili, gdy skasował konto na portalu.
Gomlin: 148
Liczba wpisów: 1
MSaint: 152
Liczba wpisów: 1
Sevchenko_kz3: 155
Liczba wpisów: 1
Chciałbym gorąco podziękować wszystkim współtworzącym i odwiedzającym W co gracie weekend? oraz szefostwu ppe.pl, które stworzyło dział blogów na portalu i dało mi szansę, aby ten cykl stał się jego częścią.
Coś, co zaczęło się od żartu, który zrobiłem kiedyś Ivowi po tym, jak zamknięto Neo Plus oraz stronę NEOGO.pl i nie mogliśmy dłużej pisać o ogrywanych grach pomogło mi poznać wiele osób i przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Uważam, że zaszliśmy z w co gracie o wiele dalej niż zax, który wymieniał na NEOGO.pl jedynie tytuły ogrywanych gier.
Nie będę pisał jakichś bzdur, że w co gracie będzie trwało do końca świata i o jeden dzień dłużej, ale dopóki mam na to ochotę, czas, zdrowie i środki, to wciąż zamierzam kontynuować tą inicjatywę. Granie dalej mnie bawi a gdy widzę, że mój pomysł doczekał się naśladowców, żartownisiów pytających o różne bzdury, które można robić w weekend poza graniem i nieraz było tak, że cała blogosfera wyglądała jak jedno wielkie w co gracie w weekend, tyle, że prowadzone codziennie przez kogoś innego, to czuję wielką dumę, że użytkownicy poza trollowaniem i skakaniem sobie do gardeł podczas kłótni o ulubioną grę lub sprzęt do grania potrafią coś jeszcze...a mianowicie potrafią pisać o tym, co jest ważne dla każdego gracza, czyli o grach. Każdy z nas jest przecież ich pasjonatem.
Jeszcze raz dziękuję swoim czytelnikom oraz przede wszystkim Ironowi, montanie, Rogerowi i Perezowi, bo to dzięki Wam udało mi się przebić do szerszej publiczności na portalu, pisząc o swoich ulubionych grach. Nigdy nie zmuszano mnie do pisania o konkretnych grach, ale nieraz na fanserwis moich czytelników odpowiadałem opisem ich ulubionych gier. Dziękuję także innym współprowadzącym za poświęcenie Waszego cennego czasu na naskrobanie czegoś od siebie od czasu do czasu i za znoszenie moich humorów.
Nigdy nie decydowałem o tym, jakie gry opiszecie w tym cyklu, ale czytałem Wasze wpisy z zapartym tchem, nawet gdy pisaliście o grach, o których marzę, o zupełnie nieznanych mi tytułach lub o takich, w które nigdy nie zagram z braku czasu.
Będę tęsknił za wieloma z Was, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że w co gracie jest nie tylko blogiem o ogrywanych przez nas grach, ale również odbiciem naszych relacji na płaszczyźnie osobistej.
Jeśli Was zawiodłem, to jest mi przykro z tego powodu.
Jaki bym jednak nie był w co gracie w weekend jest hołdem dla moich nauczycieli z Neo Plus, którzy nigdy nie faworyzowali konkretnego sprzętu lub marki. Gdy coś ich poruszyło, to o tym pisali. Dzięki Gulashowi dowiedziałem się o Nintendo 64 i Dreamcaście oraz o całej masie gier w czasach, gdy dostęp do internetu nie był czymś powszechnym. Banan zaznajomił mnie z Zeldą i sprawił, że pokochałem jrpgi zanim w ogóle w nie zagrałem i to ten gatunek gier pozostanie dla mnie najważniejszy chyba na zawsze. W niektóre pozycje z tego gatunku zagrałem dopiero po kilkunastu latach od chwili gdy, czytałem o nich w mojej ukochanej konsolowej gazecie, która już niestety nie istnieje.
Liczy się jednak idea a te, jak wiadomo, są nieśmiertelne. Gdy jeden człowiek nie może sam czegoś zrobić, to można po prostu zapomnieć o jego osiągnięciach albo chwycić pochodnię w rękę i nieść ją dalej, póki starczy tchu.
Taki właśnie mam zamiar a ci, co zdążyli mnie lepiej poznać przez te cztery lata wiedzą, że nie poddaje się zbyt łatwo.
Wystarczy jednak tego wodolejstwa. Czas na gry.
Horizon Zero Dawn (PS4, Guerrilla Games, 2017r.)
W Horizon Zero Dawn gram dzięki uprzejmości aydamo.
Nawet nie wiecie jak długo musiałem czekać, żeby w końcu zagrać w jakąś grę autorstwa holenderskiego studia Guerrilla Games. Jestem totalnym maniakiem Killzone'a. Pierwszą część skończyłem dwunastokrotnie każdą możliwą postacią na każdym poziomie trudności. Spędziłem z nim 270 godzin.
Później kupiłem PSP i jedną z pierwszych moich gier na ten sprzęt był Killzone: Liberation, którego poznałem jak własną kieszeń.
Na PS3 zagrywałem się jak szalony w Killzone'a 2 i choć scenariusz mocno mnie rozczarował, to grafika i tryb dla wielu graczy sprawiły, że z miejsca stał on się jedną z moich ulubionych gier poprzedniej generacji. Może nie byłem w nim jakimś mistrzem, ale pożegnałem się z nim godnie, wbijając w nim platynę.
Od tamtej pory jednak coś się ze mną stało, bo do dziś nie zagrałem w trójkę, zapomniałem ściągnąć Najemnika, gdy był w Plusie (Vity też zresztą zapomniałem kupić) a o zagraniu w Shadow Fall nawet nigdy nie pomyślałem, dlatego też przyjąłem z wielkim entuzjazmem informację, że GG pracuje nad czymś nowym i po raptem kilku chwilach z tą grą nie mogę znaleźć szczęki.
Co za grafika, muzyka i koncept na grę!!!
Nie potrafię sobie wyobrazić lepszego prezentu urodzinowego. Co prawda urodziny mam pod koniec czerwca, ale mając Wiedźmina 3 na tapecie mam poważne wątpliwości, że uda mi się przejść do tego czasu jedną z najlepiej ocenianych gier tego roku.
Zawsze możemy przecież potraktować HZD jako prezent na urodziny w co gracie w weekend.
Tomaszek88, pytałeś się co szykuję na jubileusz w co gracie? Niech to będzie przedsmak tego, co przygotowałem dla Ciebie i innych czytelników niniejszego tygodnika. Sam nie wierzę w to, jakie trzęsienie ziemi się szykuje, ale o tym napiszę kiedy indziej. Najpierw muszę nauczyć się podstaw sterowania młodziutką Aloy.
Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4, CD Projekt RED, 2015r.)
Mam już sto sześćdziesiąt godzin na liczniku w Wiedźminie 3 i nie mogę się od niego oderwać.
Pamiętam jak w tamtym roku podczas gry w Dziki Gon czasem miałem problem ze zrobieniem jednego zadania w ciągu całego dnia albo dochodziłem do pytajnika, niszczyłem gniazdo potworów, wyswobadzałem jakąś osadę z rąk bandytów lub znajdowałem skarb i wyłączałem polskiego rpga. Teraz robię misję za misją, zaliczam kilkadziesiąt pytajników na mapie bez mrugnięcia okiem w trzy dni a w Gwincie doszedłem do takiej wprawy, że do pełnej kolekcji kart zostało mi zdobycie ostatniej z nich. Nie mam bladego pojęcia, gdzie ją znajdę, ale w Velen też nie mogłem znaleźć przez dłuższy czas dwóch brakujących mi kart, aż w końcu przeszukałem wszystkie wioski, a gdy nawet to nie pomogło, to jeździłem na Płotce do chwili odnalezienia tej właściwej wioski, w której czekał na mnie kupiec z ostatnimi kartami.
Ostatnie dni, jakie spędziłem z Białym Wilkiem kolejny raz uświadomiły mi też, że nigdy nie jest za późno na naukę. Wyobraźcie sobie, że dopiero po stu trzydziestu godzinach odkryłem przez przypadek, że Geralt ma cztery gałęzie rozwoju a nie jedną.
Wcześniej myślałem, że wiem wszystko o sposobie rozwoju siwowłosego. Byłem w wielkim błędzie, gdyż nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, ze jak przesunie się w bok planszę z szermierką to obok znajduje się też gałąź rozwoju poświęcona rozwijaniu znaków i alchemii. A ja głupi zachodziłem w głowę, dlaczego nie mogę przekonać nikogo do swoich racji znakiem aksji oraz jak mam niby zmusić jednego przeciwnika do zabicia drugiego. Okazało się, że trzeba po prostu rozwijać ten znak.
To jeszcze nic. Po tak długim czasie zrozumiałem także, że rozwijając szermierkę, której zdolności są zaznaczone na czerwono dobrałem do nich zielone mutageny rozwijające żywotność, czyli de facto nie korzystałem z czerwonych mutagenów, które powiązane z umiejętnościami szermierczymi dawałyby mu jakieś bonusy. Usunąłem więc całe te zielone cholerstwo, zamieniając je na mutageny zwiększające atak Geralta o 5%. Każdy taki jeden mutagen w połączeniu z z trzema zdolnościami szermierczymi zwiększa jego atak aż o 20%, czyli powtarzając ten proces czterokrotnie z czterech mutagenów zwiększających atak o 5% możemy uzyskać aż osiemdziesięcio-procentowy przyrost siły.
No cóż, kiedyś po stu trzydziestu godzinach gry w Sahdow Hearts: Covenant odkryłem jak się używa czteroosobowych zaklęć magicznych. Aż dziw bierze, że bez żadnej pomocy udało mi się złożyć caluteńki Klucz Salomona w tamtym zapomnianym i niedocenionym jrpgu.
Od czasu, gdy zetknąłem się z jednym z najlepszych przedstawicieli tego gatunku na PS2 minęło ponad dziesięć lat, ale wciąż niezmienne pozostaje to, że lubię samodzielnie odkrywać sekrety danej produkcji.
Zazwyczaj słodzę Wiedźminowi, że aż miło, więc tym razem postanowiłem napisać trochę o najbardziej irytujących błędach, na jakie natrafiłem podczas poznawania losów Geralta, Ciri, Triss, Yen i innych.
Uważam, że nie warto pomijać tej sprawy, bo ściągnąłem do Wiedźmina 3 30GB poprawek a nasza rodzima produkcja wciąż nie działa tak jak należy.
Na porządku dziennym są sytuacje, gdy na mapie pokazany jest jakiś sprzedawca a gdy się zbliżam do jego symbolu na mapie, to widzę jedynie pustkę w miejscu, w którym powinien się znajdować. Za każdym razem drżę, gdy tak się dzieje, bo przecież może to być akurat właśnie ten karczmarz, od którego trzeba wygrać kolejną kartę do Gwinta.
Zazwyczaj w takiej sytuacji wystarczy wyjść z gry i problem zniknie.
A skoro o znikaniu mowa, to w Novigradzie spotkałem krasnoludzkiego bankiera z przezroczystymi rękoma. Wychodzenie i wczytywanie gry jeszcze ani razu nie rozwiązało tej sprawy.
Muzyka też znika od czasu do czasu, ale ten błąd naprawia szybkie wyjście z gry i powrót do niej. Niby nie jest to mankament wpływający na rozgrywkę, ale o ile w Wiedźminie 2 poza jednym-dwoma podkładami muzycznymi tytuł mnie nie porwał muzycznie, tak już ostatniej części trylogii o Geralcie bez tej przepięknej muzyki po prostu sobie nie wyobrażam.
Na całe szczęście nie natrafiłem jeszcze na błąd krytyczny, który uniemożliwiłby mi przejście gry, tak jak kiedyś w Jaku 2 lub w Oblivionie, ale gdybym nie zachowywał stanu gry kiedy się tylko da, to mógłbym się pożegnać z całym swoim postępem w naszej rodzimej produkcji, bo raz zdarzyła mi się jakaś dziwna sytuacja z łódką. Atakująca mnie syrena przewróciła ją na bok, a gdy do niej wszedłem trafiłem do jakiejś czarnej dziury. Wyglądało to tak jakbym wypadł poza świat gry. Na całe szczęście używam wszystkich slotów do zachowywania stanu gry i jednocześnie kopiuje sejwy na pendrive'a. Z tego, co pamiętam to klonik stracił kiedyś 60 godzin lub nawet więcej w Dzikim Gonie a ja nie mam ochoty iść w jego ślady.
Przejdźmy do pozytywniejszych kwestii. Na Skellige spotkałem w końcu Yennefer i nawet widziałem jednorożca w jej pokoju, o którym krążą legendy, ale nie amory mi w głowie. Byłem dla niej maksymalnie opryskliwy i nie zareagowałem w żaden sposób, jak zbesztali ją tubylcy, śmiejąc się z niej, że jest babą a próbuje się rządzić. Kompletnie zignorowałem jej prośbę, aby stosownie się ubrać na stypę po zmarłym przywódcy wszystkich okolicznych wysp. Co więcej, całkowicie zgadzam się z druidem Myszoworem, który ma ją za cwana intrygantkę, która nigdy nie wyjawia swoich intencji a wszystko co robi, robi albo dla siebie lub dla swojego mocodawcy. Świetnym patentem w dalszym poszukiwaniu Ciri okazała się maska Uroborosa, ale piękna czarodziejka miała w nosie to, że jej jednorazowe użycie może wywołać kataklizm pogodowy i czyni ją bezużyteczną.
A skoro o druidach mówimy, to cieszę się, że ich lepiej poznałem, bo miałem niezły ubaw jak jeden z nich nawciskał Geraltowi kitów, ze uczyni go swoim uczniem, gdy ten spełni parę jego próśb. Tak więc z zabójcy nekkerów, utopców, upiorów i wiwern stałem się na chwilę ekspertem od warzenia alkoholu oraz niezmordowanym współuczestnikiem druidzkiego rytuału mającego na celu sprowadzenie deszczu na region dotknięty suszą.
Gdy wykonałem wszystkie prośby opryskliwego druida okazało się, że robiłem za idiotę na posyłki, bo on i jego druh chcieli się po prostu upić jak świnie i zjarać jakimś rzadkim zielem, którego pilnie strzegła piękna kobieta z rogami.
Udało mi się też wygrać wszystkie wyścigi konne w grze, więc przynajmniej mam z głowy już jedna z aktywnosci pobocznych.
Pamiętam, że kiedyś amerykańskie strony internetowe krytykowały Wiedźmina 3 za brak czarnych. Chwała REDom za to, bo Polacy zrobili coś niesamowitego. W swojego kolosa najeżonego smaczkami nawiązującymi do historii i kultury Polski wpletli również motywy z moich ulubionych filmów (Seksmisja, Pulp Fiction, Waleczne Serce) oraz złożyli hołd Norwegom i ich mitom oraz pradawnym zwyczajom celtyckim, których pozostałości wciąż istnieją na terenach dzisiejszej Wielkiej Brytanii.
Wystarczy udać się na An Skellig i posłuchać tych dud. Nie wierzę, że gram w grę, która tak pięknie oddała klimat filmu opowiadającego o szkockiej drodze ku wolności. Przecież Waleczne Serce to mój najukochańszy film, jaki kiedykolwiek widziałem.
Może i walka w Dzikim Gonie nie jest specjalnie trudna, ale jak słucham tych wszystkich melodii na Skellige (poz.1-11), to wcale się nie dziwię, że podczas szukania muzyki z gry do bloga trafiam na komentarze Norwegów, Niemców i Włochów dziękujących REDom za stworzenie tego arcydzieła.
Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega, 2016r.)
Takiego Sonica to ja lubię.
Bardzo długo zastanawiałem się nad wyborem piosenki z Miku do dzisiejszego odcinka. Tu musiał być koniecznie kawałek, którego mogę słuchać godzinami, więc te, których nigdy nie dawałem do w co gracie odpadły w przedbiegach.
Po niesamowitym cynku od Dajznera, dzięki któremu udało mi się kupić Shin Megami Tensei: Devil Survivor 2 na NDSa za 68zł, którego cena na internetowych portalach aukcyjnych oscyluje wokół 170-190zł doszedłem do wniosku, że utwór Packaged nada się do tego idealnie. Uwielbiam mocny bass i ruchy Miku z tego kawałka. Wirtualna gwiazda śpiewa w tej piosence o swoich uczuciach, które pragnie zapakować i wysłać je do nas i tylko do nas. Stara się zaśpiewać z całych sił najlepiej jak tylko umie, a wtedy jej przekaz na pewno do nas dotrze.
Packaged nieraz mobilizował mnie do przekraczania własnych ograniczeń. Jest to pierwszy kawałek z Miku, w którym udało mi się osiągnąć perfekcyjną notę na ekstremalnym poziomie trudności w Hatsune Miku Project DIVA F 2nd, a uwierzcie, że przy najtrudniejszych piosenkach na tym poziomie trudności bossowie wykreowani przez Hidetake Miyazakiego wydają się być kaszką z mleczkiem.
Packaged to także pierwsza piosenka w Future Tone, z którą udało mi się przeżyć ekstremalny poziom trudności a proste to nie jest i nieraz wykładam się na momencie, gdy trzeba nacisnąć różne przyciski na padzie trzydzieści razy raptem w kilka sekund.
Kończąc już ten wywód chcę tylko dodać, że skoro Miku włożyła całe swoje serce w paczkę, którą przygotowała specjalnie dla mnie liczę na to, że z taką samą pieczołowitością zostanie potraktowana tytuł Atlusa, który już do mnie idzie i nie mogę się go wprost doczekać. Potrzebuję kolejnych gier tej firmy, bo nie mam zamiaru grać do końca życia w Digital Devil Sagę.
Shin Megami Tensei: Digital Devil Saga (PS2, Atlus, 2006r.)
Sprawa Lupy znalazła swój finał. Nie będę wchodził w szczegóły, ale DDS niczym mnie w tej kwestii nie zaskoczył.
Udaliśmy się więc do Anjy i znajdującej się tam bazy Brutali, aby raz na zawsze zająć się nimi.
Niezbyt idzie mi w tym miejscu i już na dzień dobry zginąłem w pierwszej walce a gdy poczułem się zbyt pewnie po kilku wygranych, to jeden z subbossów szybko sprowadził mnie na ziemię swoimi atakami zamieniającymi w kamień. Jedną skamieniałą postać jestem jeszcze w stanie uratować, ale gdy mój przeciwnik używa jednej z najbezczelniejszej techniki w tej grze polegającej na dodaniu sobie czterech dodatkowych ruchów w jednej turze a następnie zamienia mi w kamień dwie postacie naraz w nieruchome posągi a kolejnymi atakami je wykańcza, to mogę jedynie czekać, aż zobaczę ekran kończący grę.
Gdybym i ja posiadał takie tanie umiejętności, to wątpię, czy zginąłbym choć raz w tej japońskiej grze fabularnej.
Loch w Anjy jest dla mnie na razie zagadką, gdyż w hallu głównym znajdują się trzy słupy światła, które trzeba uruchomić, aby pójść w głąb posiadłości. Problem w tym, że aktywując te słupy wypełniamy konkretny rejon tej miejscówki wszystkim, co najgorsze, o czym zdążyłem się już przekonać w bardzo brutalny sposób.
Dobrze, że po porażkach można chociaż dobrać mantry pod przeciwnika i dosłownie zdemolować go w rewanżu. Przegrana, w której dowiadujemy się, że dany wróg jest podatny na ogień stanowi cenną lekcję. Nauka na własnych błędach to nie jest coś, co jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla produkcji From Sofware albo Team Ninja.
Posłuchajmy teraz trochę muzyki z tego post-apokaliptycznego jrpga.
The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64, Nintendo EAD, 1998r.)
Wszyscy hejtują Wodną Świątynię z Okaryny Czasu a ja prawie oszalałem w Leśnej Świątyni.
Tak jak kilkanaście lat temu, tak i teraz przeżyłem jeden z największych kryzysów w Okarynie Czasu. Zaciąłem się w tym lochu na cały dzień i zupełnie nie wiedziałem dlaczego stanąłem w miejscu.
Błądziłem bez celu od pomieszczenia do pomieszczenia, ale zupełnie nie wiedziałem jak otworzyć drzwi zamknięte na klucz w przekręconym pomieszczeniu, w którym jedna ze skrzynek znajdowała się na ścianie.
Brak kompasu pokazującego mi, gdzie znajdują się nieotwarte skrzynki też stanowił problem.
Okazało się, że klucz, którego szukałem znajdował się w pierwszym pomieszczeniu lochu. Nie przeszukałem go dokładnie a wystarczyło użyć liny z hakiem, żeby wdrapać się na gałąź. Potem trzeba było już tylko strzelić w skrzynkę i klucz, którego szukałem wpadł w moje ręce.
Następnie znalazłem łuk, pokonałem cztery duchy i stanąłem twarzą w twarz z Duchem Ganondorfa, który chował się w obrazach i atakował z nich znienacka.
Aby pokonać tego bossa, musiałem sobie przypomnieć jak odbija się mieczem pociski, którymi we mnie ciskał.
Tym oto sposobem spotkałem się kolejny raz z Sarią, która przebudziła się jako Mędrzec Lasu. Poinformowała mnie, że jej przeznaczeniem jest żyć w innym świecie niż ja i choć mocno mnie to zasmuciło nie mam zamiaru zapomnieć o mojej przyjaciółce, która jako jedyna broniła mnie, gdy byłem wyśmiewany przez wszystkich za brak wróżki.
Humor poprawił mi potomek zmarłego Drzewa Deku, który wyjawił mi, że nigdy nie byłem kokirim. Jestem hyliańczykiem i to, że opuszczę ich las było pewne od samego początku.
Moim kolejnym punktem docelowym jest Góra Śmierci, ale zanim tam zajrzę postanowiłem znaleźć jak najwięcej miejsc, w których mogę zasadzić czarodziejskie fasolki, których cena stale rośnie.
Kto w ogóle pozwolił na prowadzenie działalności gospodarczej temu chciwemu sprzedawcy? A to Ganondorf jest rzekomo tym złym. Obyś zbankrutował, podła pijawko!
Zanim jednak odwiedzę ponownie gorończyków rozejrzę się za kolejnymi ćwiartkami serc oraz odzieniem zapewniającym trwałą ochronę przed wulkanicznym gorącem..
Wychodzi na to, że jednak jakąś tam niewielką ilość złotych skulltul i tak musiałem zniszczyć, bo bez zdjęcia klątwy z jednego członka rodziny nie otrzymałbym zwiększenia pojemności portfela a jest to konieczność w przypadku zakupu tych droższych rzeczy, bez których dalszy progres w Okarynie Czasu byłby niemożliwy.
W ten weekend wypiję za Wasze zdrowie w Padbarze. Obyśmy spotkali się jeszcze przy okazji trzysetnego odcinka w co gracie w weekend.
Komentarze
Prześlij komentarz