W co gracie w weekend? #161

squaresofter 04.08.2016, 00:06 1227V

W co gracie w weekend? #161

Witajcie. U mnie nic nowego. Dalej gram w Final Fantasy VI i z każdą kolejną godziną spędzoną z tytułem Squaresoftu coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie siądę na poważnie do żadnej innej gry, dopóki nie skończę Szóstki. Przez cały tydzień słucham też muzyki ze Steins;Gate, więc możliwe, że spotkam się ponownie z członkami laboratorium i jeszcze raz wypowiem wojnę Tajnej Organizacji. [Wpis zawiera spoilery]
Steins;Gate (PS3, 5pb. + Nitroplus, 2015r.)

W ostatnich dniach byłem raczej smutny, ale kilka osób mocno pracowało nad zmianą takiego stanu rzeczy. Życie jest łatwiejsze, gdy ludzie obok się o Ciebie martwią. Po przesłuchaniu wiele razy jednego z najsmutniejszych kawałków z jednego z moich ulubionych anime o dziwo nie popadałem w jeszcze większą rozpacz. Jak na złość sobie samemu zacząłem tęsknić za członkami laboratorium z Akihabary. Przecież ich przygody to nie tylko smutek, myślałem. Nie mam jednak ochoty wracać do anime ze względu na jego liniowość. Ta historia już mnie więcej nie zaskoczy, jak wtedy gdy oglądałem ją za pierwszym razem z Cyborgiem.
Co się zaś tyczy materiału źródłowego to mam jeszcze niedokończone sprawy w grze. Poświęciłem wszystkich przyjaciół byle tylko być partnerem słodkiej Faris. Jej zakończenie przypomina mi trochę koniec Incepcji. Jeśli oglądaliście kiedyś film Nolana, to doskonale wiecie, że ma on otwarte zakończenie. Ktoś powie Wam, że świat iluzji w końcu runie. Ja wolę wierzyć, że ten sen będzie trwał wiecznie. Tak samo odbieram zakończenie, w którym Okarin zostaje chłopakiem Rumiho. Jej ojciec nie ginie, bo nie miałem odwagi zniszczyć jej największego marzenia. Mayuri w tym zakończeniu nie ginie, ale wszyscy członkowie laboratorium z wyjątkiem kocicy nie wiedzą kim jest Rintaro. Czy to dobrze? czy to źle? Być z prawdziwą gwiazdą, ale wiedzieć o niej rzeczy, których nie wiedzą nawet jej najwięksi fani to coś ekscytującego
Celem protagonisty Steins;Gate jest uratowanie Mayuri przed śmiercią, którą napisał jej los. Miała wieść do tego tylko jedna metoda, tyle, że Faris zagrała z Okarinem vabank. Po ich wspólnej decyzji pierwsze cyfry na liczniku konwergencji zostały zatarte, więc nie wiemy tego, czy osiągnęliśmy upragnioną wartość wyższą niż 1. Są tacy, którzy powiedzą, że nie, ale skoro słodki obżartuch w kapeluszu żyje a Okarin staje się partnerem najwspanialszej graczki, to może było warto? Może licznik pokazuje tak dużo, że wprost ciężko w to uwierzyć?
A co powiecie na życie u boku Luki, która zawsze była dziewczyną? I to dziewczyną, która doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej marzenie może trwać tylko wtedy, gdy ona i jej ukochany zaakceptują śmierć Mayuri. Czy to szczęście okupione czyjąś tragedią? Czy do założenia szczęśliwej rodziny z dziećmi nie trzeba najpierw przestać bawić się w ośmioklasistę walczącego z całym światem? Może pierwszą oznaką dorosłości jest pogodzenie się z losem, nawet jeśli wiąże się to z zaakceptowaniem tego , iż życie to nie tylko śmiech, ale też i łzy?
Czasem Brama Steina potrafi być okrutna, szczególnie, gdy przyjrzymy się bliżej Suzusze Amane. Cofnęła się ona w czasie, aby uratować świat przed dystopią, którą stworzy w przyszłości SERN, mający monopol na podróże w czasie. Każdy kto chce wolności umrze. Suzuha jest sierotą. Nie zdążyła nacieszyć się życiem. Nigdy się nie zakochała. Nie znała swojego ojca, gdyż zginął jako członek ruchu oporu. Nie złamało jej to. Postanowiła cofnąć się w czasie, by inna ona na innej linii czasu nigdy tego nie doświadczyła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nigdy nie wróci do swojego czasu. Jej maszyna czasu pozwalała na podróże tylko w przeszłość. Choć miała udać się do 1975r. jej dziewczęca ciekawość zawiodła ją do Tokio w 2010r. Chciała spotkać swojego ojca przynajmniej raz. To była jej jedyna szansa. Nie spodziewała się jednak, że zaprzyjaźni się z wariatami z pewnego laboratorium i pokocha przejażdżki rowerowe, i że choć przez chwilę poczuje się szczęśliwa. Gdy jej wielka tajemnica wychodzi na jaw jej determinacja do tego, aby zmienić przyszłość jest jeszcze większa.
I właśnie wtedy gracz/widz Steins;Gate dostaje w twarz. Owszem Suzuha cofa się do 1975r. po upragniony komputer z wyjątkowym językiem szyfrowania, ale traci pamięć. Jej amnezja trwa wiele lat. Gdy w końcu dociera do niej czym była jej misja, jest już za późno. Suzuha dochodzi do wniosku, że jej życie nie miało sensu. Jej serce trawi taki smutek i poczucie winy tak duże, że odbiera sobie życie. Jest to jeden z najtragiczniejszych momentów S;G i naprawdę ciężko wtedy powstrzymać łzy.
Suzuha umiera i nic jej nie uratuje...w anime. Gdy zobaczyłem Okarina, który wsiada do maszyny czasu razem z żołnierką na pół etatu byłem w ciężkim szoku. Poświęcając wszystko można uratować kogoś, kto żył w ciągłym strachu od małego i wybrał samozagładę w odmętach czasu, aby uratować świat. I kto tu jest mesjaszem, Johnie Titorze, hę? Nigdy bym sobie nie darował, gdybym jej nie uratował. Co wtedy byłby ze mnie za szalony naukowiec? Musiałem tak zrobić, bo taki był wybór Bramy Steina. Przynajmniej w grze go mamy.
Wybór jest wtedy, gdy mamy w końcu dość ukrywania wszystkiego przed przyjaciółką z dzieciństwa. Są sytuacje, gdy od potrzeby troski o kogoś ważniejsza jest szczerość. Nigdy nie zapomnę jaki byłem smutny podczas pożegnania Kurisu z Mayuri, gdy cała trójka  wiedziała, że życie u boku obżartucha o lekkiej głowie jest równoznaczne ze śmiercią jej największej przyjaciółki z Ameryki. 
W anime tego nie zobaczycie, bo scenariusz urywa wątki wszystkich dziewczyn z wyjątkiem Kurisu. Gra daje nam wybór, więc chcę dalej wybierać.
Te myśli towarzyszą mi, gdy słucham piosenek śpiewanych przez wspaniałych aktorów głosowych, którzy wcielili się w postacie z gry. Nie znajdziecie ich na oficjalnej ścieżce dźwiękowej z gry ani z anime. Większość z nich jest o miłości, bo jeśli zagracie w grę, to szybko zrozumiecie, że Brama Steina pozwala na o wiele więcej niż tylko uratowanie przyjaciółki szalonego naukowca i zdobycie serca tsundere-geniuszki. Wyjątek wśród tych kawałków stanowią piosenki Okarina i Daru, które są o czymś innym.
Piosenka Kurisu i innych postaci tak mnie nakręciły na Steins;Gate, że muszę go włączyć na chwilę w ten weekend.

Final Fantasy VI (PSone, Squaresoft, 2002r.)
Od naszego ostatniego spotkania poznałem wiele odpowiedzi na pytania, które nurtowały mnie od początku gry kwadratowych.
Autorzy nie powiedzieli zbyt wiele na początku Final Fantasy VI, ale po czterdziestu godzinach wiem już kim są tak naprawdę espery.
Kształt świata jest dziełem trzech bogiń, którym nigdy nie było ze sobą po drodze. Moc jednej była przeciwwagą drugiej itd. Problem w tym, że coś trzeba było z tym zrobić, tym bardziej, że espery są ich dziełem. To ludzie zamienieni w potężne, przesiąknięte magią istoty.
Boginie postanowiły, że ich moc zostanie zapieczętowana.
Pewnie wtedy wybuchła wojna, o której już wspominałem przy okazji wcześniejszych wpisów.
Lepiej nie mówić, ile nieszczęścia ze sobą przyniosła i urazów, które dwie rasy (ludzi i esperów) zaczęły do siebie żywić.
Po tym wszystkim utarło się przeświadczenie, że ludzie i espery nie mogą żyć w symbiozie. Espery postanowiły uciec przed ludźmi za wielką bramę, gdyż tylko tam mogły normalnie żyć.
Raz przez przypadek pojawiła się tam kobieta na skraju śmierci. Espery nie chciały nawet słyszeć o tym, że trzeba jej pomóc. Jednak jeden z nich, Maduin, miał otwarte serce na krzywdę drugiej osoby. Przecież ta kobieta nic im nigdy nie zrobiła a gdy ktoś potrzebuje pomocy, to trzeba mu pomóc, bez względu na rasę. Taki sposób myślenia był obcy jego pobratymcom. Jego to jednak nie zrażało. Postanowił raz na zawsze ukrócić ich rasizm. Pokochał ludzką kobietę tak bardzo, że urodziło im się dziecko.
Imię tego dziecka to Terra.
W ten sposób stała się kimś naprawę wyjątkowym.
Pech jednak chciał, że Imperator Gestahl i jego wojsko odkryło oazę spokoju esperów. Miłość zakochanych nie trwała długo. Espery zostały rozgromione. W ten sposób Terra stała się niewolnicą a espery świnkami doświadczalnymi, na których przeprowadzano nieludzkie eksperymenty. Dzięki mocy magicznej esperów Imperator zdobył przewagę technologiczną nad innymi nacjami. Jednak to mu nie wystarczało, więc postanowił, że będzie miał cały świat u stóp.
Final Fantasy Vi jest opowieścią o próbie kilku-kilkunastu osób, które starają się pokrzyżować jego plany.
Gdy Imperator w końcu dowiedział się, że tylko magicyt jest sposobem na uzyskanie pełnej mocy espera zaczął grać bardzo miłego i to w momencie, gdy nie wszystkie espery przyjęły ze spokojem informację o torturach i śmierci ich kompanów. Ta wiedza i złość prześladowanych doprowadziła do zrównania przez nich z ziemią stolicy imperium.
Imperator zaproponował sojusz bohaterom, ale jak się później okazało jego słowa niewiele znaczą, gdy w grę wchodzi zdobycie mocy, która da mu panowanie nad całym światem.
Mniej więcej w tym czasie trafiłem do jakiejś wioski, w której działy się dziwne rzeczy. Na świecie nie ma ludzi, którzy potrafią władać magią, chyba, że w ich żyłach płynie krew esperów albo przeprowadzono na kimś modyfikacje genetyczne. Tymczasem w owej wiosce każdy umiał czarować. Trochę tu powęszyłem i odkryłem wielką tajemnicę tego miejsca. Była to bowiem wioska magicznych wojowników, którzy od wielu wieków mają moc władania żywiołami i innymi aspektami magii. Jeden z mieszkających tu ludzi, Strago, który był mocno posunięty w latach postanowił dołączyć do mojej sprawy.
Wszystko to co opisałem blednie jednak przy Relm, jednym z najbardziej uroczych dzieci w grach wideo. Mała dziewczynka chciała podróżować ze mną. Zaprzyjaźniła się nawet z wiernym psem Ciena, Przechwytywaczem, co nie udało się do tej pory żadnej osobie, z wyjątkiem jego właściciela.
Nobuo Uematsu nadał pierwszemu spotkaniu z uzdolnionym dzieckiem odpowiedniego czaru (nr 1 na playliście). 
Dziadek małej dziewczynki nawet nie chciał słyszeć o tym, żeby narażała się na niebezpieczeństwo zagrażające jej życiu.
Wyruszyłem zatem w dalszą drogę. Wlazłem do jakiejś jaskini i zorientowałem się, że ktoś depcze mi po piętach. Któż to mógł być? Wiadomo kto. Im bardziej zakazujesz czegoś dziecku, tym bardziej jest tego ciekawe.
I tu dochodzimy do momentu, który totalnie zwalił mnie z nóg (nr 2 na playliście od 1:40). Okazało się bowiem, że jestem śledzony jeszcze przez kogoś a jbyło nim utrapienie większe chyba nawet od Kefki, czyli ośmiornica Ultros. W żadnym jrpgu nie spotkałem jeszcze bossa, który ma zupełnie gdzieś kanon gier tego gatunku i postanowił brać udział w każdym większym wydarzeniu w tym klasyku.
Walczę więc z nim po raz trzeci, wymierzamy sobie soczyste razy i wtedy dotarło do mnie, że Gau i opera to nie wszystko, czym potrafi rozkochać w sobie gracza Final Fantasy VI.
Moment, w którym Relm spada na plac boju, wita się z...uwaga, uwaga...wujkiem Ultim, który nie jest zbyt zadowolony z tego, że jakiś szkrab zawraca mu głowę podczas walki, w której raz na zawsze chciał wyjaśnić mojej drużynie wszystkie swoje racje, rozbawił mnie do łez.
To było po drugiej w nocy, gdy oczy same zamykały mi się ze zmęczenia. Wujek nie zachował się jak na wujka przystało, bo nie zgodził się pozować do portretu małej malarce. Relm posmutniała. Chciała już rzucić się w przepaść, gdy czujna Terra odwiodła ją od tego w ostatniej chwili. Wtedy też ciekawska artystka szepnęła coś na ucho protagonistce i zaczęła się prawdziwa awantura. Terra zaczęła krzyczeć na UItrosa, że nie powinien się tak zachowywać względem dziecka, na co skruszona ośmiornica przeprosiła i postanowiła przystać na prośbę małej malarki. I to wszystko działo się podczas starcia, które miało być takie jak setki innych starć w rpgach. Hahahaha. 

Czuję się wspaniale. Ech, ciężko mi uwierzyć, że FFVI może być jeszcze lepszy, ale tego jrpga zrobił Squaresoft i wierzę, że to nie koniec.

Pamiętajcie. Nigdy się nie poddawajcie, nawet jeśli potykacie się o własne nogi i nie macie wiary w swoje umiejętności. Próbujcie aż do skutku. Komuś z nas na pewno coś się w końcu uda, choćby to było coś tak trywialnego jak poprawa samopoczucia. Do następnego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty