Recenzja Jeanne d'Arc

21.08.2015
1368V

Recenzja Jeanne d'Arc


Niniejsza recenzja powstała dzięki uprzejmości Dajznera.
  • Platformy:  PSP 
  • Data premiery - Polska: Nie wydano
  • Nie
Joanna d'Arc to prosta francuska dziewczyna, niewykształcona i wyśmiewana za swoją wiarę w Boga. Gdy traci wszystko podczas jednego z angielskich ataków na swoją rodzinną wioskę, postanawia chwycić za broń. Zarządzający w okolicy dowódca wojska nie chce nawet słyszeć o wcieleniu jej do armii. Jej to jednak nie zraża, gdyż w jej młodym sercu jest tyle dzielności, że wystarczy, aby porwać za sobą całą ojczyznę. Nieugięta, niczego nie lękająca się dziewczyna, stanie na drodze angielskiego podboju Francji. Każdy, kto wejdzie jej w drogę, gorzko tego pożałuje, nieważne czy jest dobrze wyszkolonym żołnierzem, czy demonem, nie dbającym o ludzkie życie.
Życie Joanny d'Arc fascynowało mnie od zawsze. Lubię takich nieprzejednanych bohaterów, dlatego od dawna chciałem zagrać w tego taktycznego jrpga, wyprodukowanego przez Level-5 na potrzeby PSP. Problem w tym, że ta produkcja nigdy nie została wydana w Europie, co jest dosyć dziwne, zważywszy na fakt, że jakby nie było, dotyczy jednej z najodważniejszych Francuzek w historii. Przez brak europejskiego wydania gra rzadko pojawiała się na polskich portalach aukcyjnych a jak już się pojawiła, to w zbyt wygórowanej cenie. Zastanawiałem się nawet nad ściągnięciem amerykańskiej wersji zza granicy lub zakupem cyfrowej wersji gry z amerykańskiego PS Store. Raz nawet plułem sobie w brodę, gdyż ominęła mnie dobra okazja i gdy wydawało się, że jeden z najlepszych tytułów ekskluzywnych pierwszej przenośnej konsoli Sony mnie ominie, to nieoczekiwanie pomógł mi Dajzner.
Jestem mu za to bardzo wdzięczny, gdyż Jeanne d'Arc nie jest grą historyczną. To gra fantasy czerpiąca garściami z życia tytułowej bohaterki. I to jest wspaniałe. Dzięki temu scenariusz nie musi być kropla w krople zgodny z realiami historycznymi. Stąd w grze występują obdarzone niesamowitą mocą naramienniki, elfy, smoki, ogry. demony i inne fantastyczne stwory. Wszystko po to, aby urozmaicić batalie, jakie przyjdzie toczyć graczowi.
To ma też głębsze dno, gdyż wszystkie te rasy walczące u boku głównej bohaterki to przenośnia mająca nam pokazać, że Dziewica Orleańska pociągnęła za sobą wszystkie stany. Biedny, bogaty, doświadczony żołnierz, zwykły złodziej, najemnik, człowiek uczony. Oni wszyscy szli za nią w bój bez pytania o cokolwiek. Gdy wszystkie środki nie pomogły w obronie Francji, to ona stała się jej ostatnią nadzieją.
 Wielkie wrażenie zrobiła na mnie grafika w Joannie d'Arc. Twórcy wycisnęli z pierwszego przenośniaka Sony praktycznie wszystkie soki i od razu widać, że przygody dzielnej Francuzki były przygotowywane z myślą o PSP a nie stanowiły okazję, aby wydać szybki port z PSone i zarobić drugi raz na tym samym, jak to się zdarzało innym firmom. Piękne katedry, warownie, lasy spowite mgłą lub poprzecinane strumykami, miejskie dziedzińce, kopalnie, jaskinie, arena, więzienie, komnaty lub tajne laboratorium zostały wykonane z niezwykłą pieczołowitością. Same postacie też wyglądają bardzo dobrze i żałuję jedynie, że podczas rozgrywki są w wersjach chibi (z jap. mały). Zdecydowanie bardziej wolałbym, gdyby wykorzystano projekty postaci występujące w świetnych wstawkach animowanych. Przy nich czułem się tak, jakbym oglądał naprawdę wciągające anime. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Animacje transformacji wojowników z naramiennikami, najpotężniejsze ataki wrogów, czy czary na całe areny walki powinny zaspokoić nawet najbardziej wybrednych graczy.
Jeśli zaś chodzi o dźwięk w Joannie d'Arc, to wszystkie kwestie wypowiadane podczas przerywników są mówione. Nie jest ich dużo, ale to wynika w dużej części z pojemności nośnika dysków UMD. Wielu ortodoksów może też narzekać, że dubbing w dziele Level-5 nie jest japoński, ale mi wystarczy, że bohaterowie mówią wszystko z francuskim akcentem. Odgłosy ataków czy bloków tarczą brzmią solidnie, to samo z grzmotami, czy wstrząsami, których używają magowie.
Przenośny jrpg taktyczny pokazuje także pazur w przypadku ścieżki dźwiękowej. Mamy tu przykładowo tajemniczy "Main Theme", całą masę utworów zagrzewających do boju naszą drużynę, złowróżbny "Talbot's Theme", czy moje ulubione "The Trail" i "Folklore".

W muzyce skomponowanej przez Takeshiego Inoue usłyszymy skrzypce, cymbałki, flety i pianino, które stanowią bardzo dobry akompaniament do wydarzeń z gry.
Przejdźmy teraz do systemu gry, który przez brak przejrzystego podziału na klasy postaci może odrzucić od siebie nawet miłośników gatunku. Choć mamy tu łuczników potrafiących trafić wroga z dowolnego miejsca na mapie, złodzieja kradnącego złoto i umiejętności, rozstawiającego drabiny i kładki umożliwiające dojście do trudno dostępnych miejsc, magów, czy wojowników władających mieczem, siekierą, czy włócznią, to czasem trudno zorientować się w tak oczywistych rzeczach jak to, kto jakiej umiejętności lub pancerza może używać. Niektórych zrazi niewielka ilość umiejętności, ale zawsze możemy łączyć jedną z drugą i tworzyć z nich jeszcze potężniejsze lub zupełnie inne. Najlepszych z nich i tak nie kupimy w sklepie. Choć wydaje się to nic nie znaczącym zajęciem dodatkowym, to odpowiednio dobrane umiejętności zadecydują o tym, czy zaliczymy najtrudniejsze walki.
  Opcje taktyczne może nie są nazbyt rozbudowane, ale nawet tu warto czasem schować niezdolnego do kontrowania łucznika lub słabego maga za plecami potężniejszych wojowników, czy atakować naszych wrogów z boku lub z tyłu oraz przy użyciu płonących aur, co znacząco podnosi nasze szanse w starciach. Świetnym pomysłem jest też garda jedności, polegająca na zwiększeniu potencjału obronnego poszczególnej jednostki naszego oddziału, jeśli stoi ona w bliskim sąsiedztwie innej jednostki. Im więcej postaci z naszej drużyny stoi obok siebie, tym zwiększa się ich szansa na przeżycie podczas potyczek. Trochę nie podoba mi się fakt, że czar ożywiający jest dostępny w bardzo późnym etapie historii o dzielnej Francuzce, ale w sumie to taktyczny rpg a w rpgach nie można mieć wszystkiego co dobre od samego początku.
Poziom trudności Jeanne d'Arc nie jest zbyt wysoki a największą trudność sprawiały mi misje z gośćmi, których niestety nie da się samodzielnie kontrolować a o jakimś instynkcie samozachowawczym u nich możemy jedynie pomarzyć. Często gra dawała mi takiego jednostrzałowca z poziomem niższym od moich postaci o 20-30 i weź tu walcz z przeciwnikami, próbując przejść misję tak, żeby taki słabeusz nie skończył od jakiejś pojedynczej strzały łucznika, który wczytał mi się za jego plecami w połowie misji, gdy wydawało mi się, że najgorsze jest już za mną. Jednak jakoś się tym nie przejąłem. Po wielu nieudanych próbach przy tak chamskiej zagrywce programistów postanowiłem być bardziej chamski od nich i zacząłem kopiować szybkiego sejwa z PSP na PS3 po każdej ukończonej rundzie i jakoś dobrnąłem do końca misji. Co prawda szybki sejw znika po wczytaniu, ale nie znika jego kopia na innym urządzeniu. Na szczęście taka sytuacja w misji zdarzyła mi się chyba tylko raz i poza źle zaprojektowaną misją dodatkową na dachach, w której brak łucznika uniemożliwi jej przejście, to ten jrpg taktyczny okazał się dla mnie spacerkiem.
Wynika to w dużej mierze z tego, że wśród członków drużyny mamy postacie z magicznymi naramiennikami a każda taka postać po transformacji opartej o konkretny klejnot po zabiciu dowolnego przeciwnika na placu boju ma zawsze dodatkowy ruch i nierzadko miałem sytuację, gdy pokonywałem całą drużynę przeciwną jedną postacią. Może to i źle z punktu widzenia dobrego balansu poziomu trudności rozgrywki, ale tu czuć, ze postacie z naramiennikami są prawdziwymi wybrańcami.
Postanowiłem jednak nie zwracać uwagi na rzeczy, które nie podobały mi się w Joannie d'Arc. Dodatkowe misje poboczne i Koloseum zaliczyłem w ekspresowym tempie, kupiłem wszystko ze sklepów, znalazłem trochę klejnotów dla posiadaczy naramienników, stworzyłem niejedną nową umiejętność, ale przede wszystkim zagrałem w kolejną niesamowitą produkcję od twórców Dragon Quest VIII: Journey of the Cursed King, Rogue Galaxy oraz Professor Layton and the Curious Village i mogę Wam jedynie powiedzieć, że Japończycy z Level-5 kolejny raz spisali się na medal.
Tagi: jeanne d'arc level-5 za Francję!!!
Werdykt
Graliśmy na: PSP
  • + główna bohaterka i jej kompani
  • + zaskakujący scenariusz, nawet dla kogoś kto zna prawdziwą historię Joanny d'Arc
  • + różnorodne i świetnie wykonane place boju
  • + piękna muzyka
  • + animowane wstawki
  • + łączenie i tworzenie nowych umiejętności
  • - brak europejskiego wydania gry
  • - brak klas postaci, który powoduje lekki chaos przy ekwipowaniu członków drużyny
  • - zbyt niski poziom trudności
  • - niewielka ilość zadań pobocznych
9.0

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty