W co gracie w weekend? #188

squaresofter 09.02.2017, 00:06 1148V

W co gracie w weekend? #188

Cześć. Liczę mocno na Wasze komentarze odnośnie ogrywanych tytułów, bo ja wciąż kontynuuję przygodę z tymi grami co ostatnio. Chciałem skończyć Devil Survivora w ostatni weekend, ale moja drużyna okazała się na to zbyt słaba. Żeby nie grać tylko w jeden tytuł w najbliższych dniach sprawdzę także następujące produkcje: Legend of Mana, Baldur's Gate, Hatsune Miku Project DIVA F 2nd, Resident Evil oraz Wiedźmin 3.
[Wpis zawiera spoilery.]
Shin Megami Tensei: Devil Survivor (NDS, Atlus, 2009r.)
Mocno przycisnąłem Devil Survivora w ostatni weekend, ale nie dałem rady pokonać Beliala, gdyż jprg taktyczny Atlusa ma skokowy poziom trudności i zupełnie nie informuje gracza, z jakim poziomem postaci należy przystąpić bo walk fabularnych.
A szkoda, bo ten jeden myk występujący chociażby w Tokyo Mirage Sessions #FE przy misjach pobocznych dla członków drużyny bardzo ułatwiłby mi grę. Wolałbym się odpowiednio przygotować przed kluczowymi starciami w grze, niż iść w ciemno i dostać w zęby bez ostrzeżenia, bo wydawało mi się, że mam silną drużynę a tu nagle okazuje się, że brakuje mi dziesięciu poziomów do bossa.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zawsze przed walkami fabularnymi zaglądam do wolnych bitew, w których mogę nie tylko zdobyć cenne doświadczenie, ale też i nauczyć moich towarzyszy niedoli oraz podległych nam demonów nowych zdolności, które przydadzą się w kolejnych bitwach w zamkniętej części Tokio, w której toczy się historia Devil Survivora. Jak widać niewiele mi to daje.
Zupełnie nie podoba mi się to, że w przeciwieństwie do walk fabularnych, gdzie wszyscy członkowie zdobywają doświadczenie za ich wykonanie, w wolnych bitwach doświadczenie zdobywają tylko ci bohaterowie, którzy pokonają konkretne grupy przeciwników.
W znaczący sposób utrudnia to awans na kolejny poziom głównemu bohaterowi a jak wiadomo jego poziom rozwoju wpływa na to jak mocne demony wytworzymy podczas fuzji. Jest to bardzo problematyczna sprawa, którą załatwiłyby jakieś misje poboczne, a tych w japońskim tytule nie jest wcale jakoś dużo. Zresztą często nawet nie wiadomo czy wykonywana przeze mnie aktualna misja ma jakiś związek z wątkiem głównym.
Devil Survivior nie jest grą liniową. Ma kilka zakończeń. Nie czytałem żadnych poradników na ten temat, ale celuje w zakończenie Amane, kapłanki sekty Shomonkai, w której ciele mieszka anioł. Owy anioł zstąpił z Niebios, aby dać ludziom Jego Słowo. Władca aniołów uznał bowiem, że tokijska blokada dobry sposób na przetestowanie ludzi. Została ona wywołana przez anioły, które wpłynęły w odpowiedni sposób na japońskich oficjeli władnych w takich kwestiach. 
Rządzący nie chcą, aby prawda o tym wydarzeniu wyszła na jaw i zrobią wszystko, żeby do tego nie dopuścić, łącznie z zamordowaniem potencjalnych świadków, którzy chcą się wydostać na wolność.
Typowa sztampa dla miłośników teorii spiskowych. Wystarczy zamienić anioły na jakąś tajną organizację rządową i mamy fabułę praktycznie każdej gry sygnowanej nazwiskiem Toma Clancy' ego.
Anioł zamieszkujący ciało młodej kapłanki oznajmił mi, że zamknięcie ludzi w kręgu Yamanote to próba a od tego, jak ją przejdziemy  zależy nowy porządek świata, który nastanie po siedmiu dniach. Ten feralny tydzień to anielskie ultimatum, które doprowadzi albo do powstania nowego raju na ziemi, wolnego od ludzkiej nieprawości, albo wolność, którą ludzie otrzymali zostanie im odebrana dla ich dobra.
Zarówno Amane, jak i czuwający nad nią Remiel, proszą mnie o zostanie Mesjaszem, który zasiądzie na Tronie Bela. Muszę sprawdzić czy uda mi się spełnić nadzieje, które we mnie pokłada, bo na kobietę taką jak ona czeka się całe życie. Po spotkaniu tej jedynej wszystko co było wcześniej wydaje się nic nie znaczącą błahostką. Jej słowa są niczym boski nektar. Spotkania z nią są wydarzeniami, które na zawsze zostają w głowie. Tęsknota za nią wydaje się nie kończącym się koszmarem, z którego nigdy się nie obudzimy, dopóki nie ujrzymy jej znów na oczy.
Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że młoda kapłanka nie jest grywalną postacią od początku.
Tytuł Atlusa potrafi naprawdę mnie czasami doprowadzić do wściekłości, ale wszystko mija gdy znów ją widzę i słyszę melodię, która nie chce opuścić moich uszów.

Legend of Mana (PSone, Squaresoft, 2000r.)

Mów do mnie. Mogę Cię słuchać całymi dniami...a nawet nocami.

Nie potrafię wytrzymać zbyt długo bez muzyki Yoko Shimomury, więc w ten weekend zamierzam poznać kolejne sekrety baśniowego świata Fa' Diel.
Zajrzałem już do jakiejś kopalni, w której spotkałem postać lubującą się w opowiadaniu różnych historii. Nieznajomy oznajmił mi, że opowie mi o heroicznych wyczynach jego kompana, Wattsa, który udał się w głąb jaskini, jeśli go znajdę. Nie szukałem go zbyt długo. Byłem jednak mocno zdziwiony gdy po jego odnalezieniu przywitał mnie jego opryskliwy ton. 'Górnik' był tak zajęty pracą, że nie zauważył, iż nieopodal czai się potwór przypominający roślinę. Walka z nim była wyczerpująca nawet w towarzystwie młodego maga Buda oraz mojego stworka, który mi towarzyszy od jakiegoś czasu. Moi kompani dawali z siebie wszystko, ale i tak polegli po atakach kolejnych roślin, którymi olbrzym w nas ciskał. Udało mi się jednak przetrzymać jego napór a moi pomocnicy ocknęli się i dopełniliśmy dzieła.
Wróciliśmy do kolegi nierozgarniętego poszukiwacza przygód, który nawet nie zauważył, że potwór, którym mnie wcześniej straszył zginął z mojej ręki. Pozostało mi już tylko wysłuchać opowieści o jego heroizmie...a że 'bohater' zrobił niewiele dobrego, więc była to niezwykle krótka opowieść o jego nieróbstwie.
Dzięki wykonaniu tego prostego zadania zdobyłem Księżycowe Lustro, które przeistoczyło się w tajemniczą Wieżę Leires. Trzymajcie za mnie kciuki, gdy będę ją zwiedzał.
Yoko, kocham Cię za takie podkłady muzyczne.

Baldur's Gate (PC, BioWare, 1999r.)

Walcz z gnollami, mówili. Będzie fajnie, mówili.

Im dłużej gram we Wrota Baldura, tym bardziej dochodzę do przekonania, że to nie jest gra przeznaczona dla miłośników rysowanych cycatych panien a dla prawdziwych mężczyzn...dla prawdziwych mężczyzn, którzy uciekają w trwodze na widok jednego ogra berserkera lub niedźwiedzia górskiego.
Ostatnio w Baldurze odwiedziłem Fortecę Gnolli z zamiarem wyswobodzenia więzionej tam towarzyszki Minsca. Przeszukałem całą tą miejscówkę. Wytłukłem sporą ilość gnolli a więzionej kobiety i tak tam nie spotkałem. Zacząłem zastanawiać się czy z moim wzrokiem jest wszystko w porządku. Przeszukałem twierdzę jeszcze kilkukrotnie i nic. Nie potrafiłem jej znaleźć nawet po pokonaniu przywódcy gnolii, więc wyniosłem się stamtąd do pobliskiego lasu i o dziwo udało mi się wykonać zadanie, którego celem było wprowadzenie mnie w arkana polowań na gibberlingi. Gdy zobaczyłem ich szarżę na moją niedoświadczoną drużynę, to nabawiłem się niezłego stracha, ale jakimś cudem udało mi się przeżyć to starcie. W dalszej kolejności ruszyłem w dalszą drogę mającą na celu zbadanie lesistej okolicy. Nie był to dobry pomysł, gdyż na moście i obok potoku czekały na mnie takie potwory, że musiałem uciekać stamtąd gdzie raki zimują.
Nieraz próbowałem pokonać wrogie stwory, ale finał każdej takiej próby okazywał się tragiczny. Zrozumiałem, że to nie czas na pokaz męstwa. Nie będę przecież rzucał się z motyką na słońce. Trzeba znać granice własnych umiejętności. Muszę najpierw urosnąć w siłę. Wtedy się zemszczę.
Mój honor to moje życie!

Hatsune Miku: Project DIVA F 2nd (PS3, Crypton Future Media + Sega, 2014r.)

W Divie 2 wciąż zajmuję się zacieśnianiem więzi z wirtualnymi gwiazdami muzycznymi. Z niektórymi z nich dobrnąłem już do trzeciego poziomu zażyłości, a więc jestem mniej więcej w połowie drogi wytyczonej przez autorów tej japońskiej gry rytmicznej. Dzięki temu mam dostęp do nowego asortymentu w sklepie, więc vocaloidy mogą napić się nowych napojów, bawić się wachlarzami, podziwiać swoje zminiaturyzowane figurki, grać na gitarze i śpiewać wspólnie piosenki. Najbardziej jednak rozbawiła mnie zabawa polegająca na tym, żeby wziąć czym prędzej gumowy młotek i pacnąć nim lekko w głowę towarzysza zabawy. Oczywiście osoba z młotkiem nie wygra, jeśli druga osoba założy najpierw kask na głowę. Kaito próbował załatwić młotkiem Lukę, ale ta po kilku udanych próbach obrony przeszła do ofensywy i jej kolega przegrał zabawę bardzo szybko. To był kontratak doskonały.
Przejdźmy do muzyki. Dziś chciałem Wam zaprezentować utwór z tytułem tak dziwnym, że nie umiem go nawet wymówić. Warto posłuchać Glory 3usi9, gdyż to zdecydowanie jeden z najlepszych kawałków śpiewanych przez Miku. Bardzo dynamiczny i szybko wpadający utwór jest pretekstem, aby opowiedzieć słuchaczowi o tym, czym jest tak naprawdę muzyka i dla jakich celów się ją tworzy. Rozradowana Miku występuje w nim w stroju tęczy, bo to właśnie tęczę i pogodę ducha stara się zasiać w sercach swoich słuchaczy.
Jak dla mnie to nie Decorator powinien być piosenką przewodnią DIVy F 2nd a właśnie ten pełen inspiracji kawałek. Jest w nim tyle ciepła, że nadaje się do tego idealnie.

Resident Evil (PS4, Capcom, 2015r.)

W końcu mi się udało zdobyć trofeum za odwiedzenie każdego pomieszczenia i za zebranie wszystkich przedmiotów. Tak jak przypuszczałem przy poprzednim przejściu gry trofeum mi nie wpadło, bo nie zaniosłem serum Richardowi i nie otrzymałem od niego jego strzelby szturmowej.
Tym razem wszystko odbyło się zgodnie z planem.
To jednak nie koniec moich perypetii w upiornej posiadłości pełnej żywych trupów. Podczas piątego przejścia tego remastera rzuciłem wyzwanie czasowi i staram się ukończyć grę poniżej pięciu godzin. Do urwania mam aż półtorej godziny. Cztery poprzednie ukończenia gry potraktowałem jako trening pamięci, a że gram znów na najłatwiejszym poziomie trudności to nie muszę się przejmować zbyt dużą liczbą przeciwników. Roślinki zbieram tylko wtedy gdy zachodzi taka potrzeba. Nie mam tez zamiaru strzelać do umarlaków z pistoletu, bo zabicie ich w taki sposób to zbyt duża strata czasu. Czytanie dokumentów lub zostawianie gry na pauzie też nie wchodzi w grę. Najważniejsze, że mam już w posiadaniu strzelbę i granatnik. Są to naprawdę mocne argumenty do szybkiej eksterminacji przeciwników.
Raz co prawda prawie zabiły mnie wściekłe dobermany, ale teraz będę ostrożniejszy i zamiast je znów próbować omijać, to poczęstuję śrutem gdy tylko jeszcze jakieś znów zobaczę.
Oby mi się udało zaliczyć czasówkę, bo bez broni z nieskończoną ilością amunicji nie podejmę próby ukończenia gry bez zapisywania stanu gry. Do tego jednak daleko. Najpierw muszę się uporać z pewnym nieśmiałym jegomościem, który uczynił sobie z trumny przytulne gniazdko.

Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4, CD Projekt RED, 2015r.)

Też w sumie nie wiem, ile zabawię jeszcze w Novigradzie.

Są ludzie, którzy widzą w Novigradzie stolicę świata. Dla innych Wolne Miasto jest teatrem sporów między Redanią i Temerią. Raz znajduje się w rękach tych pierwszych, a innym razem w rękach drugich. Nie jest łatwo określić do kogo ono przynależy. Skoro jest wolne, to czemu znajduje się na terytorium ludzi z Północy?
Nadmorski Novograd to miejsce, w którym znajdziemy statki zakotwiczone do brzegu, przybytki prostaczych uciech, takie jak oberże i zamtuzy, ale jest w nim także sporo świątyń. Ich liczba wynosi aż dziewiętnaście, co znaczy ni mniej, ni więcej, że novigradczycy mają czas na chlanie na umór, na dziwki, na szemrane walki na pięści, ale również i na czczenie bóstw.
Mi najbardziej z całego miasta podoba się ten wyjątkowy moment, gdy Novigrad wstaje ze snu o poranku. Słońce budzi się do życia razem z jego mieszkańcami, jakby chciało zasugerować wszystkim wokół, że oto nadszedł nowy dzień, a więc trzeba wstać z łóżka i cieszyć się życiem.
Na chwilę obecną zobaczyłem ledwo tylko kawałek tego ogromnego portu. Jaki? A może z piętnaście lub dwadzieścia procent. Jestem  zbyt zajęty podziwianiem jego architektury i codziennością jego mieszkańców, aby wyruszyć na kolejne polowania potworów. Czasem coś tak zwykłego jak wspólna uliczna zabawa przy piosenkach okolicznych bardów pozwala mi się zrelaksować od tego całego zgiełku i intryg politycznych, w których chwilowo nie chcę brać udziału.

W weekend zagram także w Metroida i Phantasy Star, ale oszczędzę Wam kolejnego opisu o tym, że się zgubiłem. Jak poczynię w obu tych tytułach jakieś postępy, to dam znać na blogu.

Życzę Wam udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty