W co gracie w weekend? #194

squaresofter 23.03.2017, 00:05 719V

W co gracie w weekend? #194

Witajcie. Po skończeniu Mario 64 wciąż mam wilczy apetyt na gry Nintendo. W ten weekend zagram w Legend of Zelda: Ocarina of Time. Testuję też dwa DSy sprowadzone z Japonii, więc wróciłem do Ninja Gaiden: Dragon Sword. Oprócz tego spróbuję też uruchomić przynajmniej jeden tytuł z następującego zestawu: Future Tone, Digital Devil Saga, Guilty Gear X2 oraz Sonic The Hedgehog 2.
[Wpis zawiera spoilery.]
The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64, Nintendo EAD, 1998r.)
Nigdy bym nie przypuszczał, że tak zatęsknię za Okaryną Czasu. 
Dla niejednego gracza to gra wszech czasów. 
Mi Okaryna kojarzy się z czymś innym. 
Kiedyś kupiłem edycję kolekcjonerską Wind Wakera na GameCube'a, w skład której wchodziła też pierwsza trójwymiarowa odsłona jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek Nintendo. Ograłem oba te tytuły a następnie sprzedałem. Miałem zepsutą PS2 i musiałem zdobyć jakoś pieniądze na naprawę. Dziś żałuję swojej decyzji. 
Minęło wiele lat od tamtej sytuacji. GameCube ponownie zawitał w moje skromne progi kilka lat temu i za żadne skarby już go nikomu nie oddam. Trzy lata temu kolega pożyczył mi WiiU a dzięki Borsukowi znów mogłem pływać po morzu Linkiem w czerwonej łodzi, walczyć z ogromnymi ośmiornicami i szukać statku widmo.
Okarynę Czasu kupiłem w eShopie pod koniec tamtego roku. Teraz gram w nią na swoim WiiU a skoro Super Mario 64 wessało mnie na tyle, że ciężko mi było włączyć ostatnio jakąkolwiek inną grę, to czemu miałbym nie sprawdzić jak wygląda tytuł stanowiący jedno z najlepszych przejść z 2d w 3d w dziejach elektronicznej rozgrywki?
Słyszałem niedawno opinię, że N64 miało słabą grafikę, ale próżno szukać na tym sprzęcie pikselozy charakterystycznej dla PSone lub Saturna. Wiele z najlepszych pecetowych gier w tamtym okresie było jeszcze w 2d, gdy na rynku pojawił się ósmy cud świata gamedevelopingu stworzony przez Shigeru Miyamoto.
Diablo, Baldur, Torment lub GTA i wiele innych gier mogło jedynie pomarzyć o takiej oprawie audiowizualnej. Dziś na nikim ta gra nie zrobi już wrażenia pod względem graficznym, ale postanowiłem, że zanim zasiądę do The Legend of Zelda: Breath of the Wild wrócę najpierw do zeldziej podstawówki. Moim nauczycielem jest najwybitniejszy twórca w historii firmy z Kioto. Cel mam prosty. Jest nim pobicie wyniku mojego pierwszego sprawdzianu z Okaryny, w której za pierwszym razem miałem siedemnaście serc. Nie celuję w zdobycie ich maksymalnej ilości, bo nie lubię ściągać. Chcę się po prostu przekonać, ile wiem jeszcze pamiętam o tej serii, która jest częścią mojego życia od ponad piętnastu lat.
Ratowanie Zeldy z rąk Ganondorfa, szukanie Trójsiły i władanie czasem za pomocą tytułowej Okaryny Czasu to tylko pretekst do powrotu do jednej z najlepszych gier piątej generacji konsol. Chcę z niej wypić tyle wspaniałości, ile tylko zdołam.
Bardzo się wzruszyłem gdy usłyszałem melodię z czołówki Okaryny i zobaczyłem Linka na Eponie a przecież to nie jest nawet moja ulubiona część tej serii. Dobrze, że wylazłem w końcu z Wioski Kokiri po zdobyciu tarczy oraz miecza i będę miał okazję ruszyć głową w pierwszym lochu w grze. 

Ninja Gaiden: Dragon Sword (NDS, Team Ninja, 2008r.)

Parę dni temu doszły do mnie w końcu dwa japońskie DSy, więc staram się je testować w każdej wolnej chwili. Ludzie na shoutboxie straszyli mnie, że usmażę przenośniaki lub ładowarkę, bo w Japonii jest zupełnie inne napięcie prądu, ale nie wysadziłem mieszkania w powietrze i wciąż żyje, bo jak się okazuje, europejska ładowarka dostosowuje napięcie do europejskich standardów.
Jeśli chodzi o sam sprzęt to zdecydowanie lepiej działa srebrna konsola, pomimo tego, że kawałek jej obudowy po lewej stronie jest ułamany. Wygląda to ohydnie z bliska, podobnie jak odbarwienia wokół przycisków, ale konsola śmiga jak nowa a jej ekran dotykowy jest w znacznie lepszym stanie niż ten w moim pierwszym białym DSie, w którym niedawno pękł mi zawias.
Czarny DS wygląda jak wzięty z półki sklepowej, ale ma jedną poważną wadę. Punkt nacisku na ekranie dotykowym jest nieznacznie przesunięty, co praktycznie uniemożliwia jego kalibrację. Wciąż można grać na nim w gry niewymagające szybkiego używania rysika, ale sprzęt miał w opisie aukcji, że jest w dobrym stanie, więc zgłosiłem ten fakt sprzedawcy i czekam na zwrot pieniędzy.
Chciałbym jeszcze raz podziękować użytkownikowi The Law za to, że powiedział mi o tanich DSach z Japonii, bo kupno w Polsce działającego DSa za 56zł jest praktycznie niewykonalne a ekrany w azjatyckich DSach są znacznie jaśniejsze od tych przeznaczonych na rynek europejski i mają cieplejszą paletę barw. 

Wróćmy jednak do Dragon Sworda. Po przyjściu obu konsol byłem tak podekscytowany, że jeszcze tego samego dnia, kiedy je dostałem, przeszedłem jDevil Survivora a potem wziąłem się na poważnie za przygody Ryu Hayabusy. Dlatego postanowiłem odpuścić sobie cześć gier w ten weekend, żeby przycisnąć mocniej kieszonkową Ninję Gaiden, w której mam już wszystkie techniki ninpo (2xogień, lód, wiatr, pioruny, leczenie, próżnia) oraz broń rozwiniętą do maksymalnego poziomu. Jestem naprawdę blisko ukończenia tej produkcji. 
Misje w tej grze są bardzo krótkie w porównaniu do odsłon znanych z konsol stacjonarnych, dlatego planuję uratować Momiji jeszcze w ten weekend i sprać Ishtaros na kwaśne jabłko. Klan Czarnego Pająka gorzko zapłaci za porwanie kolejnej naszej kapłanki. Jesteśmy wojownikami pokojowo nastawionymi do świata a to, że nasze dzieci potrafią wytwarzać strzały z wybuchowymi grotami to tak przy okazji. Co niby miałby robić innego? Bawić się w chowanego albo grać w kapsle?

Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega, 2016r.)
Tym razem proponuję Wam wyjazd razem z Miku do Tyrolu w Alpach. W owej kranie geograficznej rozciągającej się na południowe Włochy oraz zachodnią Austrię popularne jest jodłowanie, czy specjalna forma śpiewu wynikająca ze skokowych zmian barwy głosu.
Oha-Yo-del!! jest kolejnym pokazem możliwości głosu japońskiej wokaloidki, której jodłowanie jest jak ciepłe powitanie nowego dnia. Miku ubrana w strój Czerwonego Kapturka potrafi zachęcić do życia całą alpejską dolinę. Zamieszkujące ją krówki dają więcej mleka i tańcują razem z nią w rytm piosenki, którą śpiewa. Owieczki nauczyły się latać a małe kózki nie chcą być gorsze i lgną do wspólnej zabawy za wszystkimi. 
Kot na głowie Miku był niedawno przedmiotem mojej dyskusji z userką dorotekkk. Stwierdziła ona, że jest za duży. Mi zaś wydaje się, że albo zmęczyło go jodłowanie jego właścicielki albo biedaczek nie może się doczekać zrobionej prze nią czekolady z pysznego alpejskiego mleka.

Shin Megami Tensei: Digital Devil Saga (PS2, Atlus, 2006r.)
Historia Jinany pokazuje jak bezlitosnym miejscem jest świat wykreowany przez twórców Digital Devil Sagi.
Nawet jeśli postanawiasz nie pożerać słabszych to głód i tak z Tobą w końcu wygra.
Idee i własne spojrzenie na świat ustąpią w końcu Twoim instynktom i staniesz się potworem, którym kieruje jedynie żądza mordu.
Nie chciałem tej walki, ale musiałem się bronić. Nie doszłoby do niej, gdyby nie zdrada jednego z podkomendnych Jinany, więc po otarciu łez nadszedł czas, aby wziąć sobie do serca słowa Heata, który po śmierci sojuszniczki Embronu stwierdził jedynie, że głupi jest przywódca, który doprowadza swój szczep do zagłady. Mówiąc te słowa miał na myśli tragicznie zmarłą przywódczynię Maribel, ale zamierzam udowodnić ich prawdziwość Mickowi i współpracującemu z nim zdrajcy.
Jedynym ratunkiem, aby nie dać się wiecznemu głodowi jest Sera, ale biorąc pod uwagę przewidywalność historii DDS czekam, aż zostanie porwana z mojej bazy i będę musiał ją uratować. Mocno się zdziwię, jeśli do tego nie dojdzie w tej post-apokaliptycznej opowieści.
Tymczasem do mojej ekipy dołączył właśnie Gale, więc wypróbuję jego przydatność do walki. Wróciłem do Manipury z mocnym postanowieniem ostatecznego rozwiązania kwestii Solidniaków.
Każdy kto będzie próbował mi w tym przeszkodzić gorzko tego pożałuje. Odblokowuję coraz lepsze mantry i nie boję się nikogo. 
Przyjaźnie spotkane osoby ostrzegają mnie przed przeciwnikami umiejącymi zabijać jednym czarem, więc muszę jak najszybciej nauczyć się mantr umożliwiających używanie Mudo i Hamy oraz wejść w posiadanie zdolności umożliwiającym obronę przed tymi przekleństwami znanymi każdemu graczowi, który miał styczność z systemem walki w grach z serii Shin Megami Tensei. 

Guilty Gear X2 #Reload (PS2, Arc System Works, 2004r.)
W Guilty Gear X2 w dalszym ciągu poznaję fabułę gry, wcielając się w kolejnych jej bohaterów.
Tym razem padło na Ky'a Kiske, jednego z najważniejszych i najbardziej rozpoznawalnych bohaterów tej dwuwymiarowej bijatyki.
Niegdyś był on członkiem Świętego Zakonu. Obecnie jest policjantem, który ponad wszystko stawia sprawiedliwość i porządek. 
Jego praworządność przynosi wiele dobrego, ale sprawia rówmież, że jest podatny na manipulację.
W walce używa on miecza, z którego może wystrzeliwać elektryczne pociski, dzięki czemu bardzo łatwo można nim utrzymywać przeciwnika na dystans w celu obrony przewagi wypracowanej podczas starcia. Z bliska też potrafi sobie nieźle radzić. Jednym z moich ulubionych ataków błękitnookiego stróża prawa jest podcięcie i przewrócenie wroga, jednak prawdziwym popisem w jego wykonaniu jest jeden z jego ataków specjalnych, który zajmuje połowę ekranu. Niewiele zostanie z przeciwnika po oberwaniu tą techniką. 
Spośród wszystkich wypróbowanych przeze mnie dotychczas bohaterów GG Ky'em grało mi się zdecydowanie najlepiej. Nie musiałem mashować, żeby pokonać jego przeciwników a łączenie poszczególnych ciosów wychodziło mi dosyć sprawnie i potrafiłem wywrzeć presję na spotykanych rywalach.
Dość jednak pisania. Posłuchajmy lepiej Holy Orders (Be Just or Be Dead), bo to naprawdę dobry metalowy utwór, który szybko wpada w ucho.

Sonic The Hedgehog 2 (SMD, Sonic Team, 1992r.)
W kontynuacji Sonica pojawia się nowy bohater. Jest nim lis z dwoma ogonami Tails.
W ten sposób platformer Segi otrzymał tryb dla dwóch graczy na podzielonym ekranie, w którym dwie osoby mogą rywalizować ze sobą o miano najszybszego w danej planszy.
Można także grać dalej w pojedynkę i pewnie nikogo z Was nie zdziwi, jeśli napiszę, że zadaniem błękitnego jeża jest ponowne powstrzymanie Doktora Robotnika, który wybudował Jajo Śmierci.
Historia jest jednak tylko pretekstem do zabawy w pokonywanie poziomów przy zawrotnych prędkościach i z tego co zauważyłem, to są one jeszcze większe niż w pierwszej części przygód błękitnej maskotki Segi.
Szkielet rozgrywki jest w wielu punktach taki sam jak poprzednio. Wciąż mamy do czynienia ze zbieraniem złotych pierścieni, pól ochronnych dla głównego bohatera. Dalej walczymy też z Robotnikiem na końcu każdej ze stref dostępnych w tym platformerze. 
Największą różnicą w rozgrywce jest chyba jednak to, że nawet w grze jednoosobowej towarzyszy nam Tails, który nieudolnie stara się dotrzymać nam kroku, ale zdarza mu się też zbierać samemu pierścienie lub zabijać jakiegoś przeciwnika lub nawet walnąć bossa, co sprawia, że gra jest trochę łatwiejsza niż za pierwszym razem, choć i tak trzeba mieć się na baczności, bo gdy topimy się bez przerwy w wodzie z drugim akcie, to nie pomoże nam nawet nasz kompan.
Na koniec proponuję dwie kompozycje muzyczne, które wbiły mi się do głowy, gdy przechodziłem Sonic The Hedgehog 2 pierwszy raz jakiś czas temu. Nie wyobrażam sobie tej gry bez tej muzyki.
A ludzie twierdzą, że z możliwości dźwiękowych MegaDrive'a nie dało się zbyt wiele wycisnąć. Najlepiej chyba samemu sobie wyrobić zdanie na ten temat.

To tyle na dziś. Na więcej gier w ten pracujący weekend nie znajdę raczej czasu. Bawcie się dobrze z ogrywanymi przez Was grami. Pozostaje mi już tylko zaprosić Was do komentarzy. Cześć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty