FPSy mojego życia

squaresofter 02.01.2017, 00:09 1299V

FPSy mojego życia

Popełniłem już notki o moich ulubionych grach życia, o ulubionych platrofmówkach i jrpgach oraz zorganizowałem głosowania na najlepsze gry siódmej generacji i najlepsze rimejki. Dziś zajmę się swoimi ulubionymi strzelaninami pierwszoosobowymi i przedstawię dziesięć z nich w oparciu o zwyczajowe zasady, czyli jedna gra z serii na jedno miejsce. Zapraszam do lektury i komentarzy, bo nie oszukujmy się, wiem, że graliście w lepsze fpsy ode mnie.
Zanim rozpocznę, chciałbym tylko oznajmić, że jestem graczem, który raczej preferuje fpsy dla jednego gracza, więc takie znajdą się głównie w moim zestawieniu, co wcale nie oznacza, że odmawiam czci strzelaninom z trybem dla wielu graczy. Nie ograłem wielu dobrych pozycji z tego gatunku a inne, którym stawiane są pomniki nie zrobiły na mnie tak wielkiego wrażenia jak na pozostałych graczach, dlatego proszę o wyrozumiałość i wymienianie Waszych ulubionych przedstawicieli gatunku w komentarzach, jeśli macie na to ochotę.

10.Duke Nukem 64 (N64, 3D Realms, 1997r.)

Bardzo żałuję, że nie ograłem Duke'a na PC, ale mi dojście do grania w fpsy na komputerach zajęło aż 34 lata życia. Wcześniej grałem w strzelaniny pierwszoosobowe tylko i wyłącznie na konsolach, dlatego też postanowiłem uhonorować moje pierwsze spotkanie z tym niesfornym macho. Książę nigdy nie był kimś poprawnym politycznie. Zasłynął z seksistowskich tekstów rzucanych do striptizerek lub wtrąceniami ze znanych filmów. Całe swoje życie spędził na walce ze świniami z kosmosu, którzy nie przybyli na Ziemię, aby lepiej poznać jej mieszkańców. Chcieli ukraść to, co dla niego najważniejsze, czyli kobiety, a jak wiadomo nikt, kto kradnie kobiety Duke'a nie ujdzie z życiem. Tortury za pomocą pistoletu, strzelby i karabinka maszynowego mp5k to był tylko początek. Przebrzydłe świnie zawsze były przebiegłe, więc czasem lepiej je było zmniejszyć i rozdeptać nogą jak zwykłego robaka, zamrozić, doprowadzić do wybuchu powiększarką lub zmasakrować z rpg.
Tak, ten cham i prostak musiał się znaleźć w moim zestawieniu. Lubię ludzi, którzy potrafią realizować postawione sobie cele, bez patrzenia się na to, czy komuś się to podoba czy nie. 

9.Doom 3 (PC, Id Software, 2004r.)
Uwierzcie mi, naprawdę chciałem dać do zestawienia, którąś z dwóch pierwszych części Dooma. Problem w tym, że grałem w nie tylko na konsoli a chcę wyróżnić Dooma, nad którym pracowało jedno z najważniejszych studiów developerskich w historii gatunku fps, więc wybrałem bardzo kontrowersyjną trzecią część, która nie każdemu przypadła do gustu, mnie jednak zachwyciła świetną oprawą jak na swoje lata i dbałością o szczegóły przez jej autorów. Marsjańska baza, do której trafiamy tętni życiem i to czuć na każdym kroku.
Kogo to jednak obchodziło? Wszyscy wiemy, że ta gra to walka z demonami z piekła rodem, i dopiero jak w łapy wpadnie nam wyrzutnia rakietowa, piła mechaniczna i BFG9000, to możemy się wyżyć w tej produkcji a Id jest studiem, które od zawsze wiedziało jak dać graczom radość ze strzelania.
Jeśli razi Was obecność tego Dooma w liście, to zamieńcie tą część na którąś z Waszych ulubionych. Zupełnie nie będzie mi to przeszkadzać.

8.Black (PS2, Criterion Games, 2006r.)

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak tęsknię za Blackiem. Jak na swoje czasy ten fps miał bardzo dobrą grafikę i dawał sporo frajdy, no ale przecież zrobili go ludzie od Burnout'ów, więc inaczej być nie mogło. Z tego, co pamiętam, to w Blacku dało się nieźle poznęcać nad otoczeniem. Jedyne co mi nie odpowiadało w tym tytule to to, że przerywniki miały formę filmów z prawdziwymi aktorami a nie były zrobione w oparciu o silnik z gry. A, prawie bym zapomniał, czy tylko mi ostatnie miejsce  w tej pozycji napsuło sporo krwi? Łatwo tam nie było na pewno. Nie mogę się pogodzić z tym, że ta marka już nie istnieje, podobnie jak studio, które za nią odpowiadało.

7.Medal of Honor (PSone, DreamWorks Interactive, 1999r.)
Dla takich gier warto było mieć szaraka. Tytuł, który w największym stopniu przyczynił się do powstania mody na strzelaniny pierwszoosobowe osadzone w czasach II Wojny Światowej. W momencie premiery gra była całkiem słusznie porównywana z Szeregowcem Ryanem i miała kapitalne patenty jak przebranie się za niemieckiego oficera i pokazywanie skradzionych dokumentów w celu oszukania wroga lub to, że po rzuceniu granatu pies, który towarzyszył jakiemuś niemieckiemu żołnierzowi mógł go złapać w pysk i podbiec z nim do nas, co oznaczało naszą natychmiastową śmierć. Bardzo podobało mi się w Medalu to, że oprócz strzelania zawsze mieliśmy jakiś cel misji, który musieliśmy zrealizować, co sprawiało, że z gry nie wiało nudą. Tęsknię za muzyką z tej klasycznej strzelaniny.

6.Halo 3 (X360, Bungie, 2007r.)

Znam wiele osób, które powtarza jak mantrę, że nie rozumie fenomenu Halo. Gdy pytam ich, czy grali kiedyś w tryb dla wielu osób w tej serii, niektórzy z nich odpowiadają, że zaliczyli tylko singla. I w tym tkwi problem, bo największą siłą tego cyklu jest możliwość wspólnej zabawy z innymi graczami. W Halo 3 przejdziesz kampanię w cztery osoby, zagrasz przeciwko innym graczom, ale można nawet powyżywać się w nimi w trybie przypominającym hordę, ustalając uprzednio zasady wspólnej zabawy. Gdy mówimy o Halo, nie sposób nie wspomnieć o wspaniałej muzyce, która towarzyszy poczynaniom Master Chief'a.
Sama rozgrywka w trybie multiplayer to hołd dla Quake'a III. Jest bardzo dynamiczna, możemy w niej korzystać z wyskoczni, pojazdów i różnego rodzaju power up'ów.
Nie zapominajmy także, że na najwyższym poziomie trudności przeciwnicy w Halo 3 potrafią solidnie dać nam w kość i trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby w ogóle dojść do następnego punktu kontrolnego w grze.

5.Killzone 2 (PS3, Guerrilla Games, 2009r.)

Wiele osób rozpatruje ten tytuł z punktu widzenia renderów udających rzeczywistą rozgrywkę, którymi mamiło kiedys Sony na E3  lub ślamazarnie poruszającego się bohatera. Uważam jednak, że jak na rok, w którym ten fps debiutował, to nie musiał się wcale wstydzić swoją oprawą. Choć nie podoba mi się to, że zrezygnowano w nim z patentu znanego z pierwszej części, w której każdym bohaterem grało się zupełnie inaczej a fabuła nie do końca spełniła moje oczekiwania, to gra zdobyła moje serce świetnym trybem dla wielu graczy, w którym został zaimplementowany podział na klasy znany chociażby z Battlefielda: Bad Company 2. W miarę zdobywania doświadczenia w danej klasie zdobywaliśmy zdolności specjalne i wielką radochę sprawiało mi w KZ2 stawianie min, wieżyczek wartowniczych albo zaznaczanie wrogów na polu walki. Sam tryb dla wielu graczy składał się z kilku zmieniających się trybów (deathmatch, zamach, obrona celu itd.) a gracze mogli decydować praktycznie o wszystkim przy zakładaniu meczów, w których mogło brać aż do 32 graczy.

4.Bioshock: Infinite (PS3, Irrational Games, 2013r.)

W topce o moich ulubionych fpsach nie mogło zabraknąć Bioshocka: Infinite. Tak, wiem, pierwszy Bioshock ma świetne podwodne miasto, bardzo ciężki klimat i dosyć złożony system rozwoju postaci, przy którym ten z Infinite jawi się co najwyżej jako jego ubogi krewy, jednak gra osadzona w podniebnej Columbii ma fantastyczną wręcz Elizabeth, której towarzyszy nieustraszony Booker i mnie ta dwójka tak niepasujących do siebie postaci po prostu porwała i nie chciała puścić aż do samego końca, przy którym rozdziawiłem gębę w szoku i do dziś uważam, że jest to najlepszy scenariusz w grze z gatunku fps w historii i ogromny wpływ na to ma fakt, że niniejszy tytuł w inteligentny sposób kpi z udawanego amerykańskiego patriotyzmu, który jawi się jako więzienie dla słabych i niezaradnych.

3.Quake II (PC, Id Software, 1997r.)

Nie mogłem nie uwzględnić w swoim zestawieniu jakiegoś Quake'a, a że dwójka jest moją ulubioną grą z jednej z najbardziej zasłużonych serii fps ze względu na świetny soudtrack industrialnego artysty Sonic Mayhem oraz pokaźny arsenał broni, więc oto już wiecie jaki tytuł zajął u mnie najniższy stopień podium. Jest to rozgrywka w starym stylu, czyli nie idziemy w niej jak po sznurku. Często musimy zdobyć jakiś klucz, coś otworzyć lub przekręcić, żeby popchnąć fabułę do przodu, nie mówiąc o wyrżnięciu w pień armii stroggów, ale przecież wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że im więcej przeciwników w takich grach, tym lepiej.

2.GoldenEye 007 (N64, RareWare, 1997r.)
GoldenEye 007 to jedna z  najbardziej lubianych przeze mnie gier RareWare. Wyżej stawiam jedynie Banjo-Kazooie. Jestem totalnym maniakiem przygód angielskiego szpiega James'a Bond'a, więc nie mogłem sobie odmówić przyjemności sprawdzenia tej gry, tym bardziej, że kilkanaście lat temu wyrywała graczy z kapci.
Misje w tej angielskiej grze były wiernym odwzorowaniem filmowej fabuły i w zależności od wybranego poziomu trudności stawiały przed graczem nie tylko silniejszych przeciwników, ale również większą ilość zadań do wykonania. Bardzo podobało mi się, że mogliśmy w niej używać nie tylko broni, ale również i gadżetów słynnego szpiega. Pamiętam, że w tym klasyku mogliśmy nawet odblokować dodatkowe misje, w tym jedną z Moonrakera.
Jedyne czego żałuję to to, że nigdy nie było mi dane sprawdzić trybu dla czterech graczy na podzielonym ekranie w GoldenEye'u.
GoldenEye doczekał się nawet remake'u, ale nie przypominał on zbytnio swojego pierwowzoru pod względem mechaniki rozgrywki. Choć był całkiem udaną pozycją, to bliżej mu było do Call of Duty.
Mocno też ubolewam nad faktem, że ze względów licencyjnych tak kapitalna pozycja nie miała szans trafić do Rare Replay na Xbox One.

1.Metroid Prime (GCN, Retro Studios, 2003r.)
Zwycięzca może być tylko jeden. Za każdym razem gdy spytacie mnie jak nazywa się najlepszy fps, w jakiego grałem w życiu, odpowiedź będzie zawsze taka sama a brzmi ona Metroid Prime.
Mało jest takich gier, w których grasz laską, która nie boi się najgorszych kosmicznych kreatur a gdy jej broń nie daje rady wrogowi, z którym się mierzy, to próbuje go pokonać w mniej konwencjonalny sposób.
Zapomnijcie o Zeldzie i księżniczce Peach. Królową Nintendo  i mojego serca pozostanie na zawsze Samus Aran. Retro Studios zszokowało mnie pomysłowością podczas gry w ten tytuł i do dziś nie potrafię zrozumieć tego, że choć nie ma gier bez wad, to ta jedna zdawała się przerastać moje wszystkie wyobrażenia dotyczące mojej wiedzy o grach.

Ktoś się pewnie teraz spyta po co w ogóle napisałem tą listę. Chciałem przede Wszystkim spytać Was o Wasze ulubione gry z tego gatunku, to po pierwsze. A po drugie, to powiedzcie, skoro jestem uważany za kogoś, kto gra jedynie w gry japońskie, to czemu nie ma na tej liście ani jednej gry z Japonii? I tym oto pytaniem postanawiam zakończyć moje dzisiejsze wywody. Do następnego razu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty