W co gracie w weekend? #190

squaresofter 23.02.2017, 00:10 963V

W co gracie w weekend? #190

Dzisiaj mam dla Was niespodziankę. Przywitajcie razem ze mną moich gości. Reinvented, król portalowych heheszków, napisał o Lego Hobbit i COD: Black Ops III. Tomaszek88, który pyta nas, o to co robiliśmy w weekendy, nie ograniczając się tylko do gier, pogra w Spec Ops: The Line, Saints Row 4 i Driveclub.
Natomiast ja ogrywam Ninję Gaiden: Dragon Sword, Devil Survivora oraz przygody wirtualnych gwiazd muzyki przyjaźniących się z Miku Hatsune.
Jest mi niezwykle miło gościć tych dwóch użytkowników. Dziękuję także Alexowi78 i Perezowi, którzy zawsze starają się o to, by ppe było dla Nas lepszym i przyjaźniejszym miejscem, a skoro im na tym zależy, to i mi musi zależeć.
Chciałem również wyprostować plotki sugerujące  jakoby nikt już nie chciał występować gościnnie we w co gracie w weekend. Jest to nieprawda i dzisiejszy wpis jest tego najlepszym przykładem. Do tego wystarczy dobra wola dwóch stron. Czasem po prostu trzeba najpierw ze sobą szczerze porozmawiać, aby życie nas wszystkich na portalu stało się prostsze. 

Witam wszystkich bardzo serdecznie, tym którzy mnie jeszcze nie znają wypada się przedstawić, ja jestem Reinvented, ci którzy już mieli do czynienia z moją skromną osobą wiedzą że jestem twórcą bloga pt. Poniedziałkowe Heheszky, Do niedawna byłem wielkim przeciwnikiem użytkownika squaresofter. Doszedłem jednak do wniosku że każdy z nas jest tylko człowiekiem, a ja sam jak z pewnością i on przyzna mi racje, oboje popełnialiśmy "dziecięce" błędy bezsensownie się kłócąc. Tyle w słowie wstępu, chciałem tylko wyjaśnić "O co chodzi?" bo pewnie czytając teraz mój wpis na jego blogu, kręcicie z niedowierzania głową lub śmiejecie się szyderczo. :)
Nie jestem, i nigdy nie byłem wielkim fanem japońskich gier, filmów czy też seriali. Mistrzem w tym fachu jest chociażby square. Dlatego też mam nadzieje, że nie obrazisz że mojego wolnego weekendu nie spędzam przy żadnym japońskim hicie, i zadowoli cię w pełni to, co dla ciebie przygotowałem. Zaczynamy! :)

LEGO Hobbit (PS VITA, TT Fusion, 2014r.)

Jakiś czas temu z racji tego że zakupiłem PS Vite w okazyjnej cenie, 250 zł (całą historię tego jak do tego doszło możecie przeczytać chociażby w jednym z numerów Heheszków) poszukiwałem drobnych, luźnych gierek, w które śmiało mógłbym pograć na przerwie w pracy lub w domu gdzie ostatnimi czasy konsole stacjonarne zaczęły mnie męczyć. Aktualne promocje na PS Store, okazały się naprawdę korzystne dla posiadaczy tej małej kieszonsolki, dlatego też wykupiłem sobie wszystkie gierki LEGO nie przekraczające zawrotnej kwoty 39 zł. Dzięki temu uzbierała się całkiem pokaźna "kupka" gierek do ogrania. Sam chętnie polecam LEGO Jurassic World, w którym to wczoraj zrobiłem upragnione 100%, jest to z pewnością najładniejsza i najbardziej rozbudowana gra LEGO, w jaką grałem do tej pory na Vicie. Równie prędko jak skończyłem Jurassica, tak też szybko zabrałem się za LEGO Hobbit, który sam w sobie również jest całkiem przyjemny, jedyne co nie podoba mi się w edycjach małych konsolek to wyzwania, które musimy wykonać na danej planszy, przez co zapominam o tym aby cieszyć się fabułą, a sam staram się zdobyć jak największą liczbę wyzwań przy jednym podejściu do danego etapu. Nie mniej jednak polecam, bo ja przy grach TT Fusion zawsze bawię się świetnie!
  
  

Call of Duty: Black OPS III (PS4, Treyarch , 2015r.)

Umieszczanie Battlefield 1 w TOP5 najlepszych gier, w które miałem okazje zagrać w 2016 roku już dawno okazało się wielką pomyłką. Co raz to bardziej ta gra zaczynała grać na moich nerwach, przez ślamazarny system wczytywania. Uwierzcie mi na słowo, że ładowanie mapy takiego małego trybu jak Drużynowy Deathmatch potrafi trwać czasami nawet i pięć minut. Nie wspomnę już o upierdliwych błędach, które zdarzają się tak często, że człowiek przestaje mieć ochotę na dalszą zabawę. Z tego też względu powróciłem do mojej pierwszej miłości, tak więc ponownie zainstalowałem sobie na mojej PS4 Black Ops III, po którego nie sięgałem na półkę chyba przez pół roku. Po wielu świetnych aktualizacjach gra studia Treyarch naprawdę ma w sobie to "COŚ",  że chce się zagrać "jeszcze jeden mecz." 
Szybka, dynamiczna rozgrywka to z pewnością jedna z największych zalet tego tytułu. Oczywiście nie samym Multikiem człowiek żyje. Dla bardziej wprawnych znajdzie się tutaj tryb Zombie (do dziś nie mam pojęcia o co do końca w nim chodzi). Chociaż spotykam się z ludźmi, którzy na przykład kupili i grają w BOIII tylko i wyłącznie dla tego trybu. Kampania, jak to kampania jest dość średnia, ma swoje przebłyski, chociaż niczym innowacyjnym mnie nie zaskoczyła, warto tylko wspomnieć, że Kampanię, jak i większość trybów, czy to Zombie ,czy też wcześniej wspomniany Multik, możemy ograć na podzielonym ekranie, a uwierzcie mi, że nic nie sprawia takiej frajdy, jak pojedynek snajperski na podzielonym ekranie z waszym ulubionym kumplem na mapie Nuketown :) Kto wie, może zobaczymy się na sieci w ten weekend właśnie w Black Ops III?
  
  
Jeśli chodzi o mnie, to już wszystko co miałem wam do przekazania. Bardzo dziękuje użytkownikowi squaresofter za zaproszenie do cyklu "W co gracie w ten weekend?" Wiem, że z pewnością nie przyszło ci to łatwo, bo sam wiem że rzadkością jest fakt, że miewasz gości w swoich wpisach. Więc pięknie kończąc, dokładając jednocześnie moją skromną cegiełkę do kolejnego odcinka, kłaniam się nisko tobie jak i twoim widzom i życzę wam samych uroczych chwil w różnych grach, które ogrywać będziecie w ten weekend. Do następnego!
Reinvented 

Witam was serdecznie. Dostałem zaproszenie od Squera, więc nie wypadało odmówić. Odpowiadając na pytanie W co gracie w weekend? w ten weekend mam w planach ograć kilka tytułów, które bardziej mnie wkręcą jak i te, które będę pogrywał w chwilach wolnych od większych tytułów.
Pierwszym tytułem, jaki biorę na blat to Spec Ops The Line.

Czeka mnie poziom Fubar. Generalnie gra jest cholernie świetna. Fabularnie tytuł nie niszczy może naszego mózgu, co nie zmienia faktu, że gra wkręca niesamowicie.
Rzecz dzieje się w zniszczonym przez burze piaskowe Dubaju. Jako oddział Delta Force udajemy się tam z misją ratunkową. Co zabawne, gra oferuje wybory moralne. Nie wiem czy to wina tego, że dopiero pierwszy raz przechodzę grę, ale mam nieodparte wrażenie, że gdzieś te wybory zaginęły. Graficznie jest naprawdę dobrze jak na możliwości PS3. Niekiedy piękne widoki mogą powalić nasz zmysł wzroku. Oświetlenie tej gry robi ogromną robotę. Polecam każdemu, kto ma ochotę zagrać w dobrego tpsa.

Kolejnym tytułem jaki planuję ograć od A do Z jest Saint Row 4: Re - Elected na PS4. Po skończonej trójce na PS3 mam ogromną ochotę wrócić do Steelport i jeszcze raz rozkoszować się tym świetnym klimatem. Trója rozwaliła mi system, fabuła była szybka i intensywna, ponoć tutaj też nie ma na co narzekać. Mam tylko nadzieję, że opinie kilku osób, z którymi rozmawiałem nt SR4 będą błędne. Podobno gdzieś zagubił się cały klimat. Zobaczymy po weekendzie ;)

Oczywiście nie zostawię też Drivecluba. Gram codziennie przez min 1h, aby wbić cenne punkty dla naszego klubu. Walczymy twardo o top 75. Aktualnie jesteśmy na 87 miejscu a ja przekroczyłem wreszcie magiczną liczbę 200mln pkt. Nie jest źle. Dorwałem też dodatek bikes jakiś czas temu więc i tam warto pojeździć, zdobyć dodatkowe gwiazdki, punkty i wyróżnienia.
Do tego z mniejszych tytułów chcę ograć pokemony Black 2. Chętnie odpalę ten tytuł ponownie po jakimś czasie. Mam już 4 odznaki więc do końca jeszcze trochę czasu.
Liczę że plany wypalą. Zweryfikuje się to po weekendzie.
Tomaszek88

Ninja Gaiden: Dragon Sword (NDS, Team Ninja, 2008r.)

Po skończeniu gry pt. Ninja Gaiden: Black nabrałem ochoty na więcej takich klimatów. Tym razem ogrywam kieszonkową wersję przygód nieustraszonego Ryu Hayabusy i nie mogę się nadziwić temu jaką frajdę daje zaimplementowanie rysika do slashera.
Jestem raptem w trzecim rozdziale gry a już lubię ją bardziej od Ninjy Gaiden II.
Znajdziemy tu większość miesjcówek z Blacka/Sigmy a sama ścieżka dźwiękowa ma raptem kilka nowych podkładów muzycznych, ale robienie tych wszystkich rzeczy z Blacka na ekranie dotykowym konsoli Nintendo mogę porównać chyba tylko z rozkręcaniem deski rozdzielczej w GTA: Chinatown Wars albo do robienia tych wszystkich ataków w The World End With You.
Gdy odpaliłem ognistą kulę, jedną z najbardziej rozpoznawalnych technik młodego Ryu i mogłem ją po odpaleniu toczyć po planszy, masakrując wszystkich wrogów w polu widzenia, to zbierałem szczękę z ziemi. Świetny pomysł, tym bardziej świetny, że do odpalenia każdej z technik ninpo gracz musi narysować w odpowiednim czasie symbol, który jest dla niej charakterystyczny. W przeciwnym razie nie uda mu się ich wykonać.
W Blacku widziałem ze cztery techniki ninpo. Tu będzie ich osiem lub dziewięć i nie mogę się już doczekać, aż je wszystkie poznam.
Oprawa graficzna przeszła pokaźny lifting, gdyż środowisko w świecie gry jest dwuwymiarowe a trójwymiarowi są tylko bohaterowie. W ten sposób twórcy obeszli ograniczenia systemowe przenośniaka Nintendo a grafika nie straszy gracza pikselozą tak bardzo, jak inne trójwymiarowe gry na NDSie. Do tego każdy bohater jest rysunkowy, no i wioska Hayabusa nie jest tu miejscem pełnym trupów. Mieszkańcy znają Ryu i wierzą w to, że jest w stanie ochronić ich nawet przed smokami, z którymi przyjdzie mu się mierzyć.
Narzekania niektórych graczy na to, że Ninja Gaiden Black niepotrzebnie mieszała klimat średniowiecza z teraźniejszością przy Dragon Sword nie będą możliwe, gdyż z tego co gdzieś wyczytałem nie będzie tu żadnego wojska uzbrojonego w karabiny i wyrzutnie rakiet. Zresztą nie wiedziałem w samej grze takich jednostek na oczy, więc prawdopodobnie były to prawdziwe opinie.
Jest to także pierwsza gra na NDSa, w którą gram trzymając konsolę tak jakbym czytał książkę. Choć teoretycznie wydaje się to niepraktyczne w praktyce jest to kolejny kapitalny patent. Po lewej stronie zawsze widać mapę aktualnie odwiedzanego obszaru w grze, więc nie musimy zaglądać co chwila na ekran mapy, żeby zorientować się, gdzie aktualnie jesteśmy. Dzięki dwóm ekranom rozgrywka nie traci swojej dynamiki.
Na chwilę obecną bawię się z tą pozycją przednio i cieszy mnie, że na konsolach przenośnych można zagrać jeszcze w jakiś slasher poza tytułami z serii God of War. 

Shin Megami Tensei: Devil Survivor (NDS, Atlus, 2009r.)

Atlus powinien nazwać tego taktycznego jrpga Shin Megami Tensei: Grind Survivor. Wtedy byłaby to sensowniejsza i bliższa prawdzie nazwa. 
Przez cały ubiegły tydzień stoczyłem w tej grze setki walk a jedyny bohater, którego nie bałbym się puścić do walki z Babelem to protagonista, który ma 78 poziom rozwoju. 
Częściowo ustawiłem mu już umiejętności pod tą walkę, choć jeszcze zamienię mu Taniec Ognia na Taniec Lodu. O ile czary takie jak Marigidyne (ogień), Mabufudyne (lód), Maziodyne (pioruny), Mazandyne (wiatr) są świetne na grupy przeciwników, bo łatwo nabić dodatkową turę ruchu, atakując, któregoś z trzech przeciwników, tak są kompletnie bezużyteczne na pojedynczego wroga stosującego regenerację zdrowia po każdej turze. Wytłumaczenie tego jest proste. Takimi czarami można trafić tylko raz, dlatego w wolnych walkach zamieniam je na tańce praktycznie wszystkim demonom, gdy naładuję magnetyt. W ten sposób mogę trafić takiego nieprzyjemniaka od dwóch do czterech razy.
Dodatkowo przy każdym awansie na wyższy poziom protagonisty rozwijam mu magię i zadaje kilkukrotnie większe obrażenia od Yuzu, Chidori oraz od wszystkich zakontraktowanych przeze mnie demonów. Jedynie Amane ma u mnie podobna siłę zaklęć.
Do ostatecznej walki jeszcze daleka droga. W ten weekend nie planuję do niej podchodzić. Zamierzam dalej wbijać kolejne poziomy bohaterom gry i ich podopiecznym.

Hatsune Miku: Project DIVA F 2nd (PS3, Crypton Future Media + Sega, 2014r.)

Jeszcze dużo wody upłynie w Bystrzycy (to taka rzeka w moim rodzinnym Lublinie) zanim osiągnę maksymalny poziom zażyłości choć z jednym vocaloidem, dlatego skorzystam z okazji i zaprezentuję Wam jedną z moich ulubionych piosenek Miku z drugiej DIVy.
Jej tytuł to Close and Open, Demons and the Dead. Jest zbyt długi, żeby go spamiętać, więc nawet nie próbujcie tego robić. Nie ma też co zagłębiać się w sens słów tej piosenki, bo go po prostu nie widzę. Za to sam demoniczne otoczenie, ciężka atmosfera kryjąca się w dźwiękach muzyki oraz potworna Miku to coś co zdecydowanie jest w moim guście. Zapraszam do odsłuchania wszystkich zainteresowanych. Ostrzegam jednak, że każdy gest upiornej Miku, której głowę zdobi lisia maska strasznie uzależniają i ciężko je potem wyrzucić z pamięci.  

To tyle na dziś. Goście dopisali, więc nie musiałem pisać o zbyt wielu ogrywanych grach. Jestem rad, że mogłem napisać wspólny tekst z ludźmi, którzy aktywnie uczestniczą w tutejszej blogosferze. Gier z Lego ograłem sporo na X360 i dopadł mnie po nich straszny przesyt. Nie wiem czy potrafiłbym dziś przysiąść do jakiejś z nich na dłużej. Moja znajomość z CODem ogranicza się tylko do trzeciej i czwartej części oraz do paru sesji kooperacji w World at War, natomiast Spec Ops: The Line uwielbiam, bo poruszona tam historia potrafi zaskoczyć i zmusić do przemyśleń natury etycznej. Moim zdaniem wybory w tym tytule są zrobione dosyć dobrze i nie są wcale takie proste .
Na koniec dodam tylko, iż cieszy mnie, że po skończeniu Blacka mogłem wreszcie zacząć jakąś nową grę. Potrzebuję chwili oddechu od olbrzymich gier, które ostatnio spędzają mi sen z powiek.
Życzę Wam wszystkim udanego weekendu. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja gry Wo Long: Fallen Dynasty Complete Edition - Soulslike w klimatach starożytnych Chin

W co gracie w weekend? #205

Pięć powodów, dla których warto zagrać w Wo Long: Fallen Dynasty